Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2017, 17:26   #128
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Brenton i Ragnar

Ten atak był szalony. Wyjęty rodem z kiepskiej, awanturniczej opowieści. Płonący człowiek z mieczem. Człowiek o twarzy wieśniaka, który zamiast ręki miał długi, biczowaty hak. Kobieta o pięciu rękach, która dzierżyła trzy siekiery i dwie tarcze. I wiele, wiele innych. Mutanty wdarły się do obozowiska, na barykadach pozostawiając kilku swoich i następnie walka zamieniła się w chaos. Jeden ze strażników ciężko ranny padł w płomienie ogniska, gdzie dokończył żywota. Jeden z woźniców zbiegł i nikt go już nie odnalazł. Walczący przez długi czas przeciw czterem albo i większej ilości potworów strażnik, Wincent, pomimo krwawiącego potwornie czoła, porwanej zbroi, oparzeniom i tuzina ran utrzymał prawą flankę. I przeżył. I pomimo tego, że jak udało się po walce policzyć, wrogów było sporo ponad tuzin, zginął tylko jeden karawaniarz i zaginął woźnica. A najciekawsze było to, że ani Brenton, ani Ragnar, ani nawet Furbin nie mieli na sobie nawet zadrapania.

Ludziom udało się pojmać dwójkę z mutantów – jeden wyglądał zupełnie normalnie, gdyby nie to że wydawał się całkiem pijany i cuchnął okropnie, drugi natomiast skórę całego ciała pokrywały zachodzące na siebie łuski, a jego oczy wystawał na dobre dwa centymetry z twarzy, czyniąc go podobnym ropusze. Po poddaniu się nie stawiali oporu i od razu powiedzieli wszystko, co karawaniarze chcieli wiedzieć – dlaczego zaatakowali, skąd, ile ich jeszcze jest – wszystko. Byli to dawni mieszkańcy Hasselhund, których ciała i dusze wypaczyły się razem z miastem i okolicą. Głodują, nie mają pomysłu co ze sobą zrobić – więc atakują przejezdnych. Dawniej chcieli pohandlować, pożebrać, ale spotkali się z jedną reakcję – strachem połączonym z agresją. Atak nadszedł od wschodu, mutantom udało się znaleźć opuszczony fort na wzgórzach na południowy wschód od miasta. A ile ich jest – atakowało szesnastu, czwórka została w ich domu, jak nazywali fort. A potem, nie dopuszczając żadnej innej możliwości, strażnicy powiesili dwójkę mutantów na pokrzywionej, jak ich ciała, gałęzi. Reszta nocy nie należała do przyjemnych, jednak wszyscy byli zmęczeni i starali się wypocząć.


20 Sigmarzeit 2523, Angestag
hex 0816

Zmęczone, niewyspane oczy przywitało piękne słońce. Wiatr, wiejący od zachodu, niósł ze sobą zapachy sosnowego lasu, które tłumiły nieco smród dochodzący od kupy trupów, które zostały wyniesione na drugą stronę drogi. Cavaletti zajął się pogrzebem towarzysza podróży, wymarsz z pewnością się mocno opóźni. Szczególnie że waleczny i dzielny strażnik dostał gorączki i nie mógł pomagać przy kopaniu dołu.

Przed obliczami Ragnara i Brentona pojawił się smutny Furbin:

Panowie – zaczął. – Moja zemsta jest przeklęta. Nie mam już siły ciągnąć was dalej na południe, na tych zielonoskórych. Naszych towarzyszy spotyka nieszczęście, po drodze walczyliśmy z tyloma potwornościami, że nawet w karak koło ziemi orków bywa spokojniej. Za doprowadzenie mnie tutaj, wypłacę wam po dziesięć koron. – Tu wręczył Ragnarowi ciężką sakiewkę. – Wracajcie do miasta, odpocznijcie. Zrobiliście wiele dobrego. Ale ten wpis w mojej księdze uraz wymazać muszę sam. Żegnajcie.



Atanaj i Franz

Atanaj i Franz zmęczeni kolejnym dość nudnym dniem udali się na spoczynek. Stajnie były wygodne, a przynajmniej mężczyźni przyzwyczaili się do trawiastego zapachu końskiej kupy i ciężkiego powietrza. Engel był nieco zdziwiony widząc ich u siebie, słyszał, że podobno wyjechali na wschód, ale przecież sześć pensów za głowę, to sześć pensów za głowę. Nawet wody dał im się napić! Mężczyźni zadowolili się do tego suszonym prowiantem, który i tak za niedługo zacznie się psuć, więc lepiej go wykorzystać. Zasnęli niespokojnie, po głowach chodziły im myśli o nadchodzącym szturmie dworu Dignama, Chaosie, który mogli tam spotkać, i wszystkich strasznych doświadczeniach. Ciemność skojarzyła się Franzowi z trupim odorem wnętrza przeklętego statku, Atanaj tuż przed uśnięciem widział opuchnięte twarze zombich, którym obcinał głowy na plaży miesiąc wcześniej.


20 Sigmarzeit 2523, Angestag
Verborgenbucht

Słońce! Wstało słońce! Poranek był nieco wietrzny, jednak nareszcie przestało padać, chmury zostały rozgonione na cztery strony świata i zrobiło się przyjemnie ciepło. Chłopi zapewne będą się cieszyć wzrastającymi dobrze plonami, by za parę dni narzekać na ich ręczne nawadnianie. Strojnisie z Salkalten powychodzą na ulice, chwaląc się pięknymi (ich zdaniem) ubraniami, złodzieje będą narzekać na dobrą widoczność, a większość ludzi uśmiechnie się i wróci do codziennej pracy.

Co jednak zrobi Atanaj? Co zrobi Franz? Czy Ungoł zgodzi się na pomoc w planie, który tak bardzo odradza przez wzgląd na niebezpieczeństwo i grozę? Czy Franz przemyśli raz jeszcze słowa towarzysza i zrezygnuje z włamania i wróci do nieco spokojniejszego życia (i przy okazji zawiedzie kilku ważnych ludzi)? Bez względu na podjętą decyzję, Atanajowi się coś przypomniało. Dzisiejszego dnia kowal w Salkalten powinien wykonać już dla niego zlecenie sprzed kilku dni.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline