Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2017, 21:16   #415
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Potężne cięcie Pożogi spowodowało głęboką bruzdę na piersi niedziołaka. Stwór zawył głośno i natarł pazurami. Zbroja uchroniła rycerkę od ran ciętych, ale impetu ciosu niedźwiedziej łapy nie było w stanie nic powstrzymać i paladynka aż straciła dech w piersi od siły uderzenia. Likantrop zamachnął się drugą łapą, ale paladynka zareagowała przytomnie i zdążyła uskoczyć.
- Balthazaar, łap za Cierpienie Zmiennych! - krzyknęła do smoczydła panna Oakenfold patrząc prosto w ślepia likantropa. Paladynka zrobiła szeroki zamach mieczem od boku kierując go wprost pod żebra Bulwina. W ten atak paladynka włożyła moc zdolną karcić zło.
Dwa potężne ciosy spadły z góry na likantropa. Wraz z wybuchem płomieni, spod ostrza posypała się fala iskier. Niedźwiedziołak zawył potężnie i natarł łapami na rycerkę. Wielkie pazury śmignęły przed twarzą rycerki. Venora odsunęła się dość szybko, ale odsłoniła bok i lewa łapa likantropa miażdżącym ciosem odebrała dech w piersi paladynki.
W tym momencie do rycerki dotarła pomoc w postaci Agness i Balthazaara.

Smoczydło już miało dźgnąć niedźwiedziołaka dwuostrzowym mieczem, ale w wielkiej komnacie rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Blask lamp i ognia w kominku przyćmiło tysiąc trzepoczących skrzydłami nietoperzy.
Nietoperze okrążyły trójkę wojowników uniemożliwiając im dalszą walkę z likantropem. Bulwin zniknął gdzieś za zasłoną z fruwających ssaków. Z interwencją przyszedł Balthazaar, który otworzył paszczę i wystrzelił błyskawicą w powietrze. Nietoperze w panice wyfrunęły na zewnątrz, ale po Bulwinie nie było już śladu w salonie.
-Gdzie polazł?!- warknęło smoczydło zaglądając ostrożnie przez drzwi do jadalni.
-Na górze!- czarna kapłanka wskazała palcem sufit, skąd dobiegało dudnienie wielkich buciorów.
Venora poczuła jak przechodzą jej ciarki po plecach, gdy elektryczny rozbłysk rozjaśnił pomieszczenie. Paladynka zakryła się przed nim odruchowo tarczą. Na szczęście ten lęk nie sparaliżował jej, a jedynie poczuła zimny pot na skroni. Venora przełknęła ślinę i rzuciła krótkie spojrzenie na swoich towarzyszy.
-Tak, jest na górze, czuję zło stamtąd emanujące. Szybko, trzeba tam się dostać! - syknęła do nich i zaczęła rozglądać się za wejściem na strych.

Schody na górę znajdowały się zaledwie kilka kroków od miejsca potyczki. Pierwszy w kierunku schodów pognał Balthazaar. Na górę dostał się błyskawicznie. Smoczydło złapało za klamkę, lecz drzwi zaledwie tylko drgnęły. Balthazaar uderzył barkiem kilka razy aż zamek w końcu odpuścił i smoczydło wpadło do środka. Jaszczuroczłek zdębiał, gdy dostrzegł na drugim krańcu niewielkiej izby dwa paskudne stwory o szczurzym ryju i pogarbionej sylwetce człowieka.
-Szczurołaki!- krzyknęła Agness zza pleców Venory i Balthazaara. Likantropy były przygotowane na takie spotkanie, o czym świadczyły ciężkie kusze w ich rękach. Stalowe linki zwolniły się z charakterystycznym dźwiękiem, a sekundę później smoczydło zatoczyło się do tyłu z dwa drewnianymi bełtami wystającymi z jego bicepsu i piersi. Wielkolud spojrzał gadzim okiem na pociski i wykrzywił pysk w złowrogim grymasie. Smoczydło buchnęło parą z nozdrza i rzuciło się do boju. Venora miała dość czasu by dostrzec po drugiej stronie izby drzwi i uciekającego wąskim korytarzem Bulwina w ludzkiej formie. Mężczyzna skręcił w lewo i zniknął za rogiem.
- Zajmijcie się nimi! - rzuciła Venora i sama pobiegła w ślad za Bulwinem. W międzyczasie sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej miksturę leczniczą wypijając ją.


Gorzka w smaku mikstura rozlała się nieprzyjemnie po brzuchu Venory, lecz jej błogosławiona moc od razu ukoiła najgorszy ból w boku. Paladynka przebiegła obok szczurołaków, którymi już zajmował się Balthazaar i ruszyła wąskim korytarzem za Bulwinem. Dotarła do miejsca, gdzie zniknął jej z oczu i wyjrzała za róg. Znajdowały się tam wąskie schody prowadzące na pogrążony w mroku strych. Na szczycie schodów znajdował się Bulwin, kończący inkantować kolejne zaklęcie. Venora posłała mu gniewne spojrzenie i ruszyła w przód z zamiarem wymierzenia mu sprawiedliwości. Wtem handlarz skończył ostatnią frazę i cały korytarz porosły kolczaste pnącza, wyrastające z szczelin między deskami ściany oraz stopni.
Venora przeklęła pod nosem poirytowana, że po raz kolejny gdy miała go na wyciągnięcie ręki to ten jej uciekał. Ale to tylko podsycało w niej determinację.
Paladynka cięła w pnącza ognistym mieczem. Kawałki kolczastych pnączy odpadały z każdym, zamaszystym ciosem Pożogi.

Zdeterminowana Venora parła do przodu krok za krokiem. Kilka chwil później, była już w pół drogi. W jej twarz uderzyło nienaturalne zimno, jakby stała gdzieś na lodowym pustkowiu, wystawiona na działanie arktycznych wiatrów.
W końcu dotarła na górę. Ciernie jej nie zraniły, choć mocno się upociła w drodze na górę. Odgłosy walki, ciągle ją dobiegały z izby gdzie Balthazaar i Agness zajmowali się likantropami. Na strychu znajdowało się wiele rupieci, oraz porozwieszane dywany, sprowadzone z różnych części świata. Venora czuła na skórze wszechobecny chłód i wiedziała, że to zapewne zwiastuje jakieś kłopoty.
Panna Oakenfold spodziewała się, że czeka tu na nią trudna walka. Wyciągnęła miksturę korowej skóry i wypiła ją. Tego dnia jej żołądek przyjął już tyle różnych eliksirów, że ledwo zapanowała nad odruchem mdłości. Zmieniła też pierścień, który nosiła, na ten który kupiła w Highmoon.
Deski pod jej nogami ospale skrzypiały. Każdy krok zdradzał jej położenie, ale nie dbała o to. Wiedziała, że w każdej chwili może dołączyć do niej Balthazaar, a jego obecność była niepodważalnym atutem w walce.

Venora szła lekko pochylona, trzymając Pożogę w gotowości. Paladynka odsłoniła czerwony dywan ze złotymi wzorami, by przejść dalej i wtedy ujrzała dziwaczne stworzenie składające się z lodowych brył. Istota przypominała golema, ale venora wiedziała, że to przyzwany żywiołak. Powietrze wokół niego było tak zimne, że nawet para z ust błyskawicznie przymarzała. Stwór odwrócił się powoli spoglądając na służkę Helma białymi ślepiami, osadzonymi w lodowej bryle przypominającej nieco głowę.
Dla Venory pocieszające było przynajmniej to, że jej pochodzenie przynajmniej dawało jej odporność na zimno, a ognisty miecz był wręcz idealny na topienie lodu. Gorzej, że była sama na co najmniej dwóch przeciwników, prawie pozbawiona czarów.
~ Dam radę ~ zagrzała się do walki i ruszyła na żywiołaka lodu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 26-11-2017 o 21:19.
Nefarius jest offline