Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2017, 21:39   #42
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka skończyła się niczym na dobre zaczęła. Strzały, pomimo deszczu, mokrej cięciwy, która z jękiem i gradem kropli wypuszczała strzały celnie raziły przeciwnika, który dość szybko zmuszony był uciekać.
Eckhard nie chowając broni podszedł do martwego zwierzoczłeka. Czujnie rozglądał się w poszukiwaniu kolejnych przeciwników, którzy mogli taktycznie razić strzałami zza drzew, ale nic takiego się nie stało. Kucnął przy martwym plugastwie zastanawiając się, czy to oni napadli i zdziesiątkowali jego kompanie? Szkoda, że nie mógł o to spytać, bowiem ten kozogłowy był martwy. Przeszukał go pobieżnie i ostrożnie, lecz nie znalazł nic ciekawego; nie zauważył też żadnych przedmiotów swoich kompanów. Wstając poczuł nagły i silny ból w plecach - to schodząca adrenalina przestała działać i odczuwał właśnie skutki upadku z konia. Ukląkł zamiast się podnieść, wziął głębszy oddech i spróbował jeszcze raz, tym razem ostrożniej. Zignorował rosnący ból promieniujący od lędźwi i podniósł się ze stęknięciem. Pozostało tylko uspokoić wałacha i mogli ruszać dalej.

* * *

Co za parszywy dzień. Lało gorzej niż zwykle i nawet płaszcz Eckharda był na granicy. Najemnik czuł jak z każdą chwilą impregnat zaczyna nasiąkać wodą, stawał się coraz cięższy i coraz chłodniejszy. Na szczęście, ktoś zauważył w oddali światło. A to znaczyło domostwo - dach nad głową, ciepło w dupę, a może nawet miskę na dobranoc. Przyśpieszyli, by jak najszybciej uciec przed ulewą! Pech, nosz kurwa pech. Brama zajazdu była zaryglowana! Eckhard zaklął siarczyście. Nie miał siły. Czuł, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, jednak gdy ją wyciągał, ledwie dotykał jej opuszkami. Jak zombi ruszył za innymi wzdłuż palisady, do promu, a następnie do stojącego obok domostwa. Od niechcenia przyjrzał się śladom krwi i gotów był nawet się tu zatrzymać, gdyby nie fakt, że nie było co zrobić ze zwierzętami. Zbadał więc ślady, na tyle, na ile się dało i ruszył ścieżką za pozostałymi.
Teraz przynajmniej byli wewnątrz palisady. Rozdzielili się, część poszła odprowadzić konie, Eckhard zaś ruszył prostu do drzwi. Słyszał głosy w środku, ale urwały się gdy ten próbował otworzyć drzwi, a chwilę potem załomotał głośno. Najemnik spojrzał po towarzyszach czekając na otwarcie drzwi. Nie podobało mu się. Nie raz spotykał się z podobnymi sytuacjami na szlaku, by nie wiedzieć, że zbójcy zabiwszy załogę mogą teraz przybrać ich role i próbować odprawić ich z kwitkiem. I tak też się stało. Gburowaty karczmarz nawet nie robił złudzeń; wypierdalać i już.
- W taką pogodę nie godzi się ludzi odprawiać spod drzwi - zawtórował Nilsowi, choć zamiast patrzeć na karczmarza, spoglądał na salę za nim. Wszelkie ślady walki, krew, obecnych gości - wszystko co mogłoby wskazywać na konieczność interwencji. Wreszcie jego zmęczony wzrok spoczął na karczmarzu. Przyglądał się próbując ocenić motywy postawy tego człowieka.
- Człowieku, grosz ci nie miły, że podróżnych w taką pogodę wyrzucasz? - dodał gotując się do zablokowania drzwi, gdyby tamten nie chciał odpuścić i zamknął im drzwi przed nosami.


 
psionik jest offline