Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2017, 23:19   #41
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Niziołki, istoty niewielkiego wzrostu, nie słynące z krzepy. Ba czasem są mylone z ludzkimi dziećmi. Ich zachowanie bywa lekkomyślne i niefrasobliwe, a do tego nie grzeszą odwagą. Szczytem ekscytacji bywa czasem zgadywanie jakie ciasto zagości na stole w ramach podwieczorku. W sytuacji zagrożenia w zdecydowanej większości są zawsze pierwsze do ucieczki. Nie nadają się za bardzo do walki w zwarciu, ale są świetnymi procarzami. Szczególne gdy mówimy o strażnikach pól. Ludo może wyglądał na niegroźnego, ale jak widać potrafił celnie posłać pocisk i unieszkodliwić napastnika.


Niziołek zgadzał się z większością grupy. Pościg na nieznanym sobie terenie, przy takiej pogodzie. Bez możliwości bezpiecznego pozostawienia koni i jego kuca była by zbyt ryzykowna. Zresztą Ludo obawiał się trochę walki w zwarciu, a w gęstwinie na pewno by do takiej doszło. Te paskudztwa były bardziej przerażające od zombie.
- Przegonieni, wszyscy cali. No to w drogę, trzeba znaleźć suche miejsce i kolację zrobić. – Rzekł jeszcze lekko rozemocjonowany. Krótka potyczka przegoniła senne myśli. Pytanie Andreasa spowodowało natomiast dwie rzeczy. Przygnały do głowy rozmyślania i obrazy jedzenia, a nim z ust wydobyła się odpowiedź, to pierwszy zabrzmiał brzuch i jego głośne burczenie. Ludo uświadomił sobie, że od dłuższego czasu już nic nie podjadał.
- Ryby? – Ludo podskoczył na kucu.
- Szczupaki, karasie, węgorze, sandacze, dorsze, łososie, jesiotry czy też śledzie i minogi rzeczne doskonale zastępują mięso. – Niziołek mówił pośpiesznie i wyliczał na palcach, których zaraz mu zabraknie.
- Taką rybkę można w jednym kawałku przygotowywać nawet na trzy sposoby. – Ludo był szczęśliwy, że może się wykazać kunsztem kucharskim, choćby tylko w teorii.
- Ogon gotować we wrzątku, środek upiec, a głowę smażyć. A tę potrawę serwować też można z trzema różnymi sosami. Zielonym na ogon, pomarańczowym na środek i czerwonym na głowę.
- Albo, albo galaretki rybne o innym kolorze na zewnątrz, a innym w środku. – Mały przyjaciel tak się rozemocjonował, że nawet zlewa przestała mu przeszkadzać.
- Dobry jest i sztokfisz. Musisz tylko po usunięciu głowy, rozcięciu wzdłuż i wypatroszeniu ryb, ususzyć ją na patyku. A nim się go zje, to obić młotkiem i namoczyć przez kilka dni. – Strażnik pól nadawał by tak pewnie do samej nocy, męcząc zapewne wąsacza i resztę towarzystwa. Tego monologu nie przerwało nawet spostrzeżenie śladów krwi w opustoszałym budynku. Mogła być to robota zwierzoludzi, nie warto było sobie tym teraz zaprzątać głowy. Przecież przepędzili tamtą bandę.
Ludo przestał jednak mówić, gdy w pobliskim zajeździe poskąpiono im gościny. Nie wpuszczono nawet za próg.
- Przyjacielu drogi, pogoda straszliwa. Zwierzoludzi przegoniliśmy, a na szlaku paskudztwa nocą mogą wrócić. Bądźcie człowiekiem i wpuście do środka. Zapłacimy przecież uczciwie. Zapachy z waszego przybytku tak apetyt rozbudzają, że i bez pokoi się obejdzie. W sali do ranka przeczekamy, pojemy, popijemy. – Ludo gotów był wejść choćby i oknem. Tak jak to mówił zresztą Nils. W sumie to w większości powtórzył jego słowa, ale może gospodarzowi będzie trudniej odmówić dwukrotnie. Niech wie, że nie przyjmują odmowy do wiadomości. W gospodzie było przecież ciepło i pachniało jadałem.
- Zarobicie przyjacielu dobrze, a i może mojego wuja widzieliście. Szukam go z uwagi na rodzinne sprawy. Pozwólcie wejść to Wam opowiem trochę, może u Was gościł. - Kołodziej nie czekając nawet zbytnio na odpowiedź, próbował się wśliznąć do środka.
W ostateczności był skłony prosić mężczyznę o miejsce w stajni, albo i wrócić się do budynku na przeprawie. Na głowę by tam nie kapało.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 24-11-2017 o 23:30.
pi0t jest offline  
Stary 26-11-2017, 21:39   #42
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka skończyła się niczym na dobre zaczęła. Strzały, pomimo deszczu, mokrej cięciwy, która z jękiem i gradem kropli wypuszczała strzały celnie raziły przeciwnika, który dość szybko zmuszony był uciekać.
Eckhard nie chowając broni podszedł do martwego zwierzoczłeka. Czujnie rozglądał się w poszukiwaniu kolejnych przeciwników, którzy mogli taktycznie razić strzałami zza drzew, ale nic takiego się nie stało. Kucnął przy martwym plugastwie zastanawiając się, czy to oni napadli i zdziesiątkowali jego kompanie? Szkoda, że nie mógł o to spytać, bowiem ten kozogłowy był martwy. Przeszukał go pobieżnie i ostrożnie, lecz nie znalazł nic ciekawego; nie zauważył też żadnych przedmiotów swoich kompanów. Wstając poczuł nagły i silny ból w plecach - to schodząca adrenalina przestała działać i odczuwał właśnie skutki upadku z konia. Ukląkł zamiast się podnieść, wziął głębszy oddech i spróbował jeszcze raz, tym razem ostrożniej. Zignorował rosnący ból promieniujący od lędźwi i podniósł się ze stęknięciem. Pozostało tylko uspokoić wałacha i mogli ruszać dalej.

* * *

Co za parszywy dzień. Lało gorzej niż zwykle i nawet płaszcz Eckharda był na granicy. Najemnik czuł jak z każdą chwilą impregnat zaczyna nasiąkać wodą, stawał się coraz cięższy i coraz chłodniejszy. Na szczęście, ktoś zauważył w oddali światło. A to znaczyło domostwo - dach nad głową, ciepło w dupę, a może nawet miskę na dobranoc. Przyśpieszyli, by jak najszybciej uciec przed ulewą! Pech, nosz kurwa pech. Brama zajazdu była zaryglowana! Eckhard zaklął siarczyście. Nie miał siły. Czuł, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, jednak gdy ją wyciągał, ledwie dotykał jej opuszkami. Jak zombi ruszył za innymi wzdłuż palisady, do promu, a następnie do stojącego obok domostwa. Od niechcenia przyjrzał się śladom krwi i gotów był nawet się tu zatrzymać, gdyby nie fakt, że nie było co zrobić ze zwierzętami. Zbadał więc ślady, na tyle, na ile się dało i ruszył ścieżką za pozostałymi.
Teraz przynajmniej byli wewnątrz palisady. Rozdzielili się, część poszła odprowadzić konie, Eckhard zaś ruszył prostu do drzwi. Słyszał głosy w środku, ale urwały się gdy ten próbował otworzyć drzwi, a chwilę potem załomotał głośno. Najemnik spojrzał po towarzyszach czekając na otwarcie drzwi. Nie podobało mu się. Nie raz spotykał się z podobnymi sytuacjami na szlaku, by nie wiedzieć, że zbójcy zabiwszy załogę mogą teraz przybrać ich role i próbować odprawić ich z kwitkiem. I tak też się stało. Gburowaty karczmarz nawet nie robił złudzeń; wypierdalać i już.
- W taką pogodę nie godzi się ludzi odprawiać spod drzwi - zawtórował Nilsowi, choć zamiast patrzeć na karczmarza, spoglądał na salę za nim. Wszelkie ślady walki, krew, obecnych gości - wszystko co mogłoby wskazywać na konieczność interwencji. Wreszcie jego zmęczony wzrok spoczął na karczmarzu. Przyglądał się próbując ocenić motywy postawy tego człowieka.
- Człowieku, grosz ci nie miły, że podróżnych w taką pogodę wyrzucasz? - dodał gotując się do zablokowania drzwi, gdyby tamten nie chciał odpuścić i zamknął im drzwi przed nosami.


 
psionik jest offline  
Stary 27-11-2017, 18:12   #43
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Maud wcale nie czuła się zawiedziona walką. Wręcz odetchnęła z ulgą, kiedy wyjęty przez nią oręż okazał się być zbędny. Nim schowała miecz z powrotem, upewniła się, że jest już bezpiecznie i wszyscy sprawdzili trupy, czy aby na pewno są trupami.
- No to było niebezpieczne... Lepiej przyspieszmy - otarła rękawem swych szmat pot z czoła i zasiadła z powrotem na konia, wcześniej upewniwszy się, że wózek jest dobrze przymocowany a spoczywające na nim rzeczy wystarczająco zabezpieczone. Szprycha nie interesowała się mutantami, nawet nie chciała się temu tałatajstwu przyglądać. Wolała jak najszybciej stąd spieprzać, nim śladami tych zwierzośmierdzieli podążą ich krewni, chcący się zemścić za śmierć podobnych sobie chaośników.
Deszcz. Ciągle lało i Maud była już tym zmęczona. Ledwo wysuszyła swoje szmaty, to te znowu były przemoczone, a nie zapowiadało się by ponownie im się poszczęściło i trafili na opustoszałą wioskę z halucynogennymi suszonkami w chacie sołtysa - bo te według kobiety były jedynym problemem, dość malutkim i znośnym, więc niewadzącym. Ulewa w tym przypadku była więc niepożądana i okropnie utrudniała podróż. Wózek był ważnym elementem jej życia, tak samo jak rzeczy na nim będące. Widząc, że spowalnia tym innych, próbowała przekrzyczeć szum deszczu.
- Jedźcie, ja będę z tyłu! Nie gubię się! - Maud nie była jednak pewna, czy inni ją usłyszeli, albo że w ogóle planowali jej słuchać. Mimo wszystko nie lubiła być kulą u nogi, a teraz tak się czuła. Nie oznaczało to jednak, że pogorszył jej się przez to nastrój, była samodzielną i dzielną Śmieciarą. Gdy dotarli do miejsca, gdzie było więcej budynków, kobieta rozglądała się uważnie, ale starała się dbać o to, co już posiada, nie pchając na swe "barki" większej ilości niż była w stanie pociągnąć przez to bagno. Gospodarz znalezionej karczmy był nieprzyjemny i choć Nils rozpoczął przemowę, a potem część z towarzyszy mu zawtórowała, to stojąca gdzieś z tyłu Maud dopiero po chwili przepchnęła się i wyjrzała zza ramienia mężczyzny.
- Nasz kolega to kucharz cudowny, a i ja mam wiele rzeczy, którymi zapłacić bym mogła za ciepły kąt. Spanie na krześle lub na podłodze to dla nas norma życia, ważne by w tej brei nie zalegać i błockiem się nie upaprać. Może jednak da się Pan przekonać, będzie szanowny Pan mógł z mego wózka jedną rzecz sobie wybrać w ramach zapłaty, albo monety damy, albo też kolega nasz, Ludo Kołodziej, upichci pyszności swe, specjały najlepsze! - zachęcała Szprycha reklamując przy okazji nie tylko swój towar ale i niziołczego kolegę.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 27-11-2017 o 19:37.
Nami jest offline  
Stary 28-11-2017, 11:27   #44
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Miał odprowadzić tylko swojego konia, ale ostatecznie zabrał się ze wszystkimi zwierzętami, żeby kompani nie mieli z tym fatygi. Gdy wszedł do stajni, zauważył, że cztery konie zostawione w boksach są mocno pobudzone. Rżały, próbowały stawać dęba i strzygły uszami na lewo i prawo. Czyżby wystraszyły się szalejącej na zewnątrz ulewy? Wolbergowi wydawało się to zbyt oczywistym wyjaśnieniem. Zostawił ich zwierzęta przywiązane i rozejrzał się po stajni.

Niedaleko naprzeciw wejścia dostrzegł schody prowadzące na stryszek, więc ruszył tam ostrożnie. Ledwo znalazł się u góry, a wyczuł wyraźny odór, który znał nie od dziś. Odór śmierci. Z dobytym mieczem zaczął rozglądać się po stryszku i w słabym świetle podwieszonej pod sufitem latarenki odkrył niezdarnie przykryte sianem, zakrwawione zwłoki młodego chłopaka, na oko dwunastoletniego, najpewniej stajennego. Był zimny i sztywny, a na jego ramionach banita ujrzał kilka szerokich, owalnych ran, jakby ktoś lub coś po prostu wygryzło mu skórę i mięso. Okrwawiona na brzuchu tunika zdradzała jednak, że musiał zginąć od miecza.

Andreas rozejrzał się i nieopodal zauważył klapę w dachu, z której kapała woda. Prowadząca do niej drabinka również była mokra i - co najgorsze - ubabrana krwią. Czyżby ktoś zabił chłopca stajennego i wylazł na zewnątrz? W taką pogodę? Andreas musiał szybko się zastanowić, co robić - czy zawiadomić o wszystkim towarzyszy, czy spróbować rozejrzeć się na zewnątrz przez klapę w dachu.



Gruby karczmarz podrapał się po łysinie, zastanawiając się i robiąc przy tym strasznie głupie miny. Co rusz oglądał się przez ramię, jakby w głównej sali znajdowała się odpowiedź na jego troski. Ostatecznie skinął im głową.
- Dobra, właźta, miejsce przy kominku się znajdzie, skoro zwierzoczłeki w okolicy grasujo...
Rozwarł drzwi wejściowe, odsunął się i puścił piątkę awanturników przodem.


Ledwo przekroczyli próg, a już poczuli przyjemne ciepło oplatające ich ciała, jeszcze mocniejszy zapach pieczonego mięsa i alkoholu. Główna sala była spora - na wprost od wejścia znajdował się szynk, po lewej wejście na zaplecze, a po prawej kominek, w którym płonęło ognisko. Pod nisko zawieszonym sufitem dyndał kandelabr z kilkoma świecami, natomiast położone nieopodal schody na piętro niknęły w mroku.

Całą główną przestrzeń zajmowały ławy i stoły. I choć bohaterowie byli pewni, że słyszeli odgłosy rozmów i zabawy, to zaledwie jeden stolik przy palenisku był zajęty. Siedział przy nim wysoki, postawny mężczyzna w biało-czerwonym mundurze reiklandzkiego strażnika dróg. Czarne włosy zaczesane miał do tyłu, a na jego czole podróżni dostrzegli dwie wyblakłe blizny, z czego jedna przechodziła aż na policzek. Nie spuszczał z nich oczu od momentu, gdy pojawili się w sali, popijając z wolna jakiś napój z miedzianego kubka.
- Słyszałem waszą rozmowę przy drzwiach - powiedział strażnik dróg spokojnym głosem. - Przewoźnik zaginął dziś rano. Prawdopodobnie rozprawiła się z nimi banda Wilhelma Szarego, okolicznego zbója. Dlatego tu jestem. Hans Grunwald. - Przedstawił się. - A wy, skąd i gdzie zmierzacie?

Nagle z zaplecza dobiegło ich głuche łupnięcie i wyskoczył stamtąd żylasty, tyczkowaty chłopak o wyłupiastych oczach. Przytargał ze sobą wiadro i zaczął zmywać podłogę przy szynku. Karczmarz zmarszczył brwi, zerkając na pomagiera, po czym spojrzał na nowoprzybyłych.
- To co podać? Kucharza nie poczebuje, dobrze gotuje sam, więc bedzieta jeść to, co wam przygotuje - mruknął. Ewidentnie nie podobało mu się, że pojawili się jacyś nowi goście.
- Wybaczcie gospodarzowi. Od zniknięcia przewoźnika nerwowy się zrobił i nie chce nikogo pod swoim dachem gościć. Nawet ja miałem problem, żeby mnie wpuścił. - Hans uśmiechnął się delikatnie, lustrując ich wzrokiem.

 
Tabasa jest offline  
Stary 28-11-2017, 13:32   #45
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Jutzen zapytał właściciela zajazdu ponownie o możliwość zatrzymania się później w pokoju. Jeśli już się znaleźli w środku karczmy, to może teraz będzie łatwiej go do tego przekonać... Natomiast Strażnika Hansa spytał, kiedy przewoźnik zniknął.

Następnie zasiadł od razu przy palenisku. Najbardziej mu zależało na ogrzaniu się i wysuszeniu mokrych ubrań. To samo uczynił ze swoim ekwipunkiem i bronią. Musiał zadbać o siebie i o nią, by była tak samo sprawna, jak i do tej pory. Jeśli miałby możliwość, to znalazłby miejsce, z którego mógłby dostrzec zaplecze, gdy tylko chłopak otworzy drzwi, wracając tam z wiadrem. Przemknąć nie będzie mu łatwo, więc może i Gereke coś tam sprzostrzeże.

Tak jak i pewnie pozostali nie czuł się tu pewnie. Karczma nie wyglądała na tak zapełnioną, by odmówić im w pierwszej chwili możliwości zatrzymania się. A sam oberżysta nazbyt przyjemny, jak na człeka, który żyje wszak z przyjezdnych, nie był. Okolica z resztą zwiększeniu poczucia pewności też nie sprzyjała. Czuł, że muszą uważać...
 
AJT jest offline  
Stary 28-11-2017, 18:17   #46
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
To wszystko było więcej, niż podejrzane. Gdy dobijali się do drzwi, słyszeli rozmowy kilku osób, a teraz nagle wychodziło na to, że w głównej sali został jedynie ten strażnik dróg. No i karczmarz, który był chyba najbardziej niemiłym gospodarzem, jakiego Nils spotkał podczas swojej tułaczki po Imperium. W taką pogodę inny by się cieszył, że ma kogoś, na kim sporo zarobi i zrobiłby wszystko, żeby się klientowi przypodobać. Ten pewnie zrobiłby wszystko, byle się ich pozbyć, tak przynajmniej myślał sobie Karsten.

- Ja na razie za jadło podziękuję - powiedział włóczykij. Nie podobało mu się tutaj i musiał porozmawiać o tym z kompanami, poza tym zwykle gdy był zdenerwowany, to odechciewało mu się jeść. Na pytanie Hansa odpowiedział zgodnie z prawdą. - Do Bogenhafen podróżujemy, żeby jaką robotę znaleźć. A ty tak sam, tutaj Hans, tych rozbójników szukasz? Co to za Wilhelm Szary? Mamy się go obawiać w drodze do miasta?

Nils wpatrywał się w strażnika dróg, obserwując go dokładnie. Coś mu się w tym wszystkim nie podobało. Przy takiej aurze zajazdy na traktach pękają w szwach, a tu zastali prawie pustą salę. Byłoby to zrozumiałe, gdyby przyjechali późno w noc, ale pora była jeszcze wczesna. No i te ślady walki u przewoźnika.
- A ty żeś karczmarzu nie słyszał żadnych dziwnych odgłosów od strony chałupy przewoźnika? Przecież niedaleko stąd macie do niego. Może twój pomocnik coś widział? - Włóczykij zwrócił się do opasłego mężczyzny i skinął na chudego chłopaka przy wiadrze.

Gdy rozmówił się z karczmarzem i strażnikiem dróg, pochylił się nieco w stronę towarzyszy i szepnął, zastawiając usta dłonią, co z daleka wyglądało, jakby podpierał się na łokciu.
- Nie podoba mi się tu. Coś jest nie tak. Proponuję tu przenocować, przy ogniu, ale przy okazji wyznaczyć warty.
Po tych słowach przeciągnął się, ziewając głośno. Co prawda był trochę zmęczony podróżą a ciepło rozleniwiało, ale na razie miał zamiar poczekać na rozwój sytuacji, bo normalny to ten zajazd na pewno nie był.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 28-11-2017 o 18:20. Powód: literówki ;)
Kenshi jest offline  
Stary 28-11-2017, 22:01   #47
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
No i weszli do środka. Tak naprawdę, nie było innego wyjścia. Jeśli karczmarz próbowałby zamknąć im drzwi przed nosem, skończyłoby się to ciężkim uszczerbkiem na jego zdrowiu. W zasadzie to nie jest powiedziane, że się tak nie skończy, bowiem, podobnie jak towarzysze, najemnik również zauważył, że karczma jest dziwnie pusta i cicha.

Podszedł do kominka zdejmując płaszcz. Inni zajęli się rozmową z pograniczkiem, więc von Hellings postanowił zająć dobre miejsce. Takie plecami do ściany i to najlepiej murowanej.
Obserwował bez słowa zarówno imć Grunwalda, jak i pozostałą dwójkę obcych. Był nieufny i za grosz nie wierzył w żadne słowo Hansa. Zamiast dołączyć do rozmowy nasłuchiwał. Goście żywo rozmawiający zanim szarpnął za klamkę musieli być niedaleko. Zdrętwiałe członki musiały być wcześniej czy później rozprostowane, jeśli chcieli się przemieścić, musieli iść po deskach, a w takich miejscach jak to, cały dom pracował i w zasadzie wszystko skrzypiało. Do tego zaplecze i kontuar. Rozmowa z Hansem, odbywająca się nieco w oddali pozwalała na baczniejszą obserwację reszty domu.

Chciał wypomnieć karczmarzowi pustkę w sali i skonfrontować to z zapewnieniem, że nie ma miejsc, ale wolał poczekać na Andreasa - posiadanie dodatkowej klingi było zawsze atutem. Z drugiej strony, najemnik nie wiedział z iloma przeciwnikami będzie się mierzyć, więc przyduszenie ich teraz pozwoli zachować jednego asa w rękawie.

- I gdzie ten komplet gości karczmarzu? - zaryzykował - cicho wszędzie, głucho wszędzie. - Kto wie? Może uda się sprowokować karczmarza?

 
psionik jest offline  
Stary 29-11-2017, 14:00   #48
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Andreas popatrzył na towarzyszy chętnie oddających mu swoje wierzchowce. Wybałuszył oczy i rozdziawił japę by coś jeszcze powiedzieć,
ale zrezygnował.
~ Taaa. Ja mam ogarnąć wszystkie konie co? A później Maud będzie czepiać się, że wózek popsuty a Nils, że koń nie dostał odpowiedniego obroka.~ No cóż zachował te myśli dla siebie i poprowadził wierzchowce do stajni. Gdy je wprowadził zobaczył, że już obecne bardzo dziwnie się zachowują. Czegoś się bały. Czego? Pogody? To było niedorzeczne.

Andreas przywiązał wszystkie konie uważając na siebie po czym z obnażonym mieczem wszedł po schodkach.
~ Gdzie ten przeklęty stajenny?~ Szeptał przez zaciśnięte zęby.
Nie minęło zbyt wiele czasu gdy wreszcie się znalazł. Młody chłopaczek leżał pod sianem martwy i w kiepskim stanie. Coś pożywiało się najwyraźniej dzieciakiem po jego śmierci. Szybkie oględziny zwłok utwierdziły banitę,
że młody został zbity od miecza a później dopiero został tak okaleczony.

Nagle Wolberg znieruchomiał. Odwrócił się i zobaczył wodę kapiącą z wejścia na dach. Drabina mokra i pod nią. Podszedł uważnie i przyjrzał się miejscu. Ślady nie wyglądały na nieszczelność a na otwarcie klapy. Andreas miał złe przeczucie. To coś co jadło stajennego pewnie jest teraz na dachu. Banita przełknął ślinę i wycofał się do schodów.
- Gdzie ten stajenny? Jak zwykle go nigdzie nie ma jak potrzeba.-
Powiedział głośno i zszedł na dół maskując ponownie zwłoki.

Zdjął łuk i kołczan i wyszedł na dziedziniec. Szedł jakby nigdy nic by w pewnym momencie odwrócić się patrząc na dach stajni gotowy strzelać.
 
Hakon jest offline  
Stary 30-11-2017, 19:14   #49
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo wślizgnął się do środka jeszcze nim drzwi całkiem się rozwarły, a gospodarz zdążały odsunąć.
Niziołek lubił w nich przesiadywać, choć spanie pod gołym niebem nie było nigdy problemem. Ale szczególnie w taką pogodę doceniało się ciepły i suchy kąt. Zresztą owych gospód zawsze jest mnóstwo. Każda większa wioska posiada je, gdyż to stanowi znaczne źródło dochodu. Nawet okoliczni chłopi zyskiwali, zbywając: siano, słomę, owies, piwo. wódkę, słowem wszystko, co jest do nabycia w tych stronach. Strażnik pól na szlaku często widywał brud panujący w izbach, nieczystości, sąsiedztwo krów, cieląt, kur, dzieciaków uwijających się między podróżnymi i kwilących, każde na swój sposób. To ostanie było chyba najdotkliwszą owych miejscowości niewygodą. Gdy gospodarz mówił, że brak u niego miejsc Ludo zakładał, że jacyś kupce się zjechali, albo okoliczni chłopi mają jakieś święto i cała wieś gromadzi się na pijatykę w karczmie. Paląc, tańcząc, sprawiając hałas straszliwy, istne bachanalie bez względu na otoczenie. Tymczasem w głównej sali spotkali jedynie strażnika dróg.
Niziołek nie pojmował takiego obrotu spraw. Gospodarz powinienem wręcz nadskakiwać, spraszać i ugościć. Karczmarz ma być gościnny, każdemu uprzejmy i dogodny. A ten się migał i był opryskliwy. Niziołkowi się to nie podobało, miał wrażenie, że coś jest nie tak. Miał jednak nadzieję, że karmią tu i poją wyśmienicie. Może nawet piwo jest tu warzone?
Z tego wszystkie Ludo trochę się zapomniał, a za rozpytywanie wzięli się jego towarzysze. Niziołek poczekał więc na dogodną chwilę.
- Przyjacielu, dorzućcie do kominka. I podajcie ciepła strawę jaką macie, a i wielkie szczęście macie. Przyjaciółka wielce mnie zachwala, choć i trochę się na kucharzeniu znam. Ale zerknijcie jakie skarby na swym wozie ma. Zawsze co potrzbne to wyszuka. Mało komu pozwala w nich grzebać i sobie coś wybierać.– Rzucił uprzejmie do karczmarza, cały czas bacznie go jednak obserwował.
- Gospodarzu, panie Hans i Ty przyjacielu. – Ludo zwrócił się do wszystkich przebywających w gospodzie.
- Kojarzycie może mojego krewniaka? Niklausa Kołodzieja. Strasznie gadatliwy to krewniak. Cały czas powtarzał takie dziwne słowo, przynudzał sobie co chwila. A wyglądał dość podobnie, miał kosmate brązowe loki oraz małe kolczyki. Łasuch to też był straszny, zawsze za naleśnikami zaglądał. A i podobno w towarzystwie bywał dziwacznym, z awanturnikami różnymi nawet i zagranicznymi. Kojarzycie go może?
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 30-11-2017 o 19:30.
pi0t jest offline  
Stary 01-12-2017, 23:29   #50
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Nim Szprycha wślizgnęła się do ciepła, rozpychając łokciami aby móc powiedzieć radosne "pierwsza!", wygrzebywała jeszcze z wózka jedno ze swoich win, które tam wiozła i kawałek suchego żarcia, co by móc przegryźć.
Miała na to czas, bo inni starali się przekonać gospodarza, by w ogóle zechciał ich ugościć i choć Maud dołożyła do tego cegiełkę w postaci swych słów, to nie zamierzała stać i się gapić jak ciele w malowane wrota i czekać na łaskę Pana. Kiedy ta jednak nastąpiła...

Kobieta wepchała się jak jakieś bydle, triumfalnie unosząc ręce ku górze w geście sukcesu. W jednej dłoni ściskała wino, a w drugiej kawał niezbyt świeżego chleba. Potem dopiero rozejrzała się w zdziwieniu, że przy stoliku jeden gość jest - i co, to niby on udawał ten cały gwar rozmów z wewnątrz karczmy? Naprawdę? Po chwili i chłopak z wiadrem się pojawił, no ale trzy osoby to wciąż za mało by udawać tłumy... O co chodziło? Omamy ze zmęczenia? Kolejne? Najpierw wzrokowe, teraz słuchowe... Czy jutro rano gdy się obudzą, będą czuć cały dzień smród zgnilizny w nozdrzach?

Maud usiadła niedaleko Hansa, rozdziewając się ze wszystkich szmat, które powiesiła na oparciu. Pozostając w samej sukience, ubłoconej u stóp, wyglądała na bardzo drobną i chudą kobietę. Twarz miała smukłą i pociągłą, nie grzeszyła urodą, jednak i nie gniła, więc nie obrzydzała... Chociaż ta rana na policzku... Śmieciara z hukiem postawiła wino na stole.
- Maud jestem. Moje wino, dobre i najlepsze, gwarancja roku przeleżenia. Może i nie wyglądam, ale to co wiozę ze sobą, to najlepsze! - zareklamowała swój towar jak to miała w zwyczaju i uśmiechnęła się pogodnie. Odkorkowała i poprosiła gospodarza o naczynia.
- Hans, tak? - zagaiła pociągnąwszy nosem. Wszyscy już zdążyli do niego zagadać, więc nie krępowała się aby spytać o coś bardziej... Prywatnego - Blizny ciekawe, naraził żeś się komuś? Myślisz, że z mojego równie widoczne będą ślady? - wskazała chudym palcem na poorany nożem policzek. Kiedy kubki przyszły na stół, polała każdemu, nawet gospodarzowi. Taka szczodra!
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172