Powiadają, że złoty osioł otwiera każdą bramę. Strażnicy byli mniej zachłanni i zaniedbanie, polegające na niezgłoszeniu się w siedzibie Straży Miejskiej, kosztowało mniej, niż worek złota. Ale stanowiło nauczkę na przyszłość.
Z drugiej strony - wizyta w siedzibie Straży mogła zakończyć się różnie. Ci, co za dużo wiedzieli, czasami źle wychodzili na pogawędkach z przedstawicielami prawa. Może lepiej było odżałować garści monet i odchudzenia sakiewki?
Z bronią u boku Kaspar od razu poczuł się lepiej. Oczywiście nie zamierzał urządzić rzezi strażników by odebrać wydane srebro, ale bez broni trudno było cokolwiek zdziałać poza granicami miasta, a czasami i między murami, szczególnie w niepewnych czasach, czyli takich, jak te.
* * *
Podróż upływała w miłej atmosferze i odzyskana broń na nic się nie przydała, przynajmniej chwilowo. Można było skupić się na podziwianiu widoków i piękna okolicznych gór.
O tym, ze świat być może jest i piękny, ale wcale nie jest bezpieczny, przypomniało cielsko zadźganego przez kogoś orka.
- Albo jeden, bardzo zdolny wojownik, albo kilku mniej zdolnych dopadło leżącego - zawyrokował Kaspar, przyglądając się ciału i usiłując dostrzec inne obrażenia. - Ktoś musiał go bardzo nie lubić.
Rozejrzał się dokoła, usiłując wypatrzeć ślady, jakie musiał zostawić zabójca. Lub zabójcy.
Nie wiedział, czy orka ogłuszono, przewrócono podstępem, otruto, czy w jaki inny sposób powalono na ziemię, a dopiero potem zadźgano. Miał nadzieję, ze ślady o wszystkim powiedzą. Nie sądził, by wielgachny wojownik był tak znudzony życiem, że pozwolił się zabić bez walki.