Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2017, 15:41   #386
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Nana

Czyli 47 odcinków, albo uff! wreszcie koniec.
Nie wiem jak wy, ale mnie do tej pory anime dłuższe niż święte 26 ep kojarzyło się z żumą do Gucia. Jak zaczniesz to końca nie ma.
Z przyjemnością oznajmiam, że Nana to nie żuma do Gucia. To nie odgrzewany kotlet z goryczką. To nie jest chleb z masłem, który jesz bo śniadanie trzeba zaliczyć i już.
Zamiast tego dostajemy kapitalną, w moim mniemaniu, serię obyczajową. Co prawda, akcji tyle co kot napłakał, ale tu to nie problem. Zamiast tego mamy...ano właśnie...na początek mamy dwie Nany.
Pierwsza to Nana Oosaki. Wokalistka punk rockowa z duszy i serca. Twarda, ostra, bywa że impertynencka. Ale szczęśliwie nie tsundere wiec drugą Nanę...
Ano właśnie. Druga Nana, Komatsu, to słodka i bezgranicznie naiwna dwudziestolatka, która przyjeżdża do Tokio bo rozpaczliwie szuka w życiu jakiegoś celu, do którego mogłaby dążyć. I w pociągu poznaje Nanę nr 1. Z różnych powodów obie panie bardzo przypadają sobie do gustu. Do tego stopnia, że gdy spotykają się po raz kolejny bezstresowo wynajmują to samo mieszkanie. I Się zaczyna.
Przez ekran przemieszczają się również całe stada postaci pobocznych, z których każda ma coś ciekawego do powiedzenia i zrobienia.
Nr 1 to chłopak Nany pierwszej, Ren, potomek Sida Viciousa i, prawdopodobnie, ukochanej gitary jego. Ren grywał niegdyś z Naną pierwszą w jednym zespole, ale przeniósł się do innej kapeli o większych aspiracjach.
Ale także Nana nr 2 (dla ułatwienia zwana przez przyjaciół, Hachi) ma swego boyfrienda. Co prawda Shouji nie zajmie całego czasu antenowego, ale swój ślad odciska. I tu mały hint. Hachi z pierwszych odcinków i z końcówki to zupełnie inna dziewczyna. Rzekłem.
O fabule można by nawijać długo. Niech wam wystarczy ta deklaracja. Nana, Hachi i ich przyjaciele z obu rywalizujących ze sobą kapeli dają show niczym koncert wspomnianego Sida Viciousa. Aha, głosu Nanie Pierwszej udziela Olivia, może ktoś o niej słyszał, ja nie bardzo. Co nie zmienia faktu, że wokal Nany świetny jest.
Obie panie, jak już wspomniałem, przypadają sobie do gustu i szybko nawiązują nić przyjaźni. Cała seria jest podporządkowana temu motywowi. Aha, fani yuri, wypad z baru.
Co prawda w główce Hachi ładne parę razy lęgną się myśli zaiste safickie (tak, Hachi, skarbie, Nana z Misato zdecydowanie byłaby na górze), ale kończy się na myślach. Obie panie zdecydowanie preferują męska płeć. Tyle.
Ogólnie, Nana, jak na serię z dziesięcioletnim doświadczeniem, graficznie prezentuje się niezgorzej. Trochę tylko rażą projekty postaci, przypominające momentami filigranowe elfy. Nie wiem, może te obłędnie smukle sylwetki komuś do gustu przypadną. Ja miałem mieszane uczucia.
Muzyka nie może być słaba, nie w tej serii. Za samą muzę dałbym 9/10. Pierwszy end wgniótł mnie w fotel, a następne nie zostawały daleko w tyle.
I na koniec to co najważniejsze. To jest seria o robieniu kariery w showbiznesie, owszem, ale najważniejszym motywem pozostaje przyjaźń Nany i Hachi oraz związki miłosne obu pań. To jest seria obyczajowa. Nie lubisz? To odpuść sobie bo padniesz po drodze.
Podsumowując, bawiłem się świetnie. Ocena czyste 8/10.

Cheers
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 29-11-2017 o 18:06.
Jaśmin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem