Koń był cały i zdrowy, na dodatek zbieg ominął go szerokim łukiem, i pognał dalej w las, wrzeszcząc jak opętany.
Czy uciekał, nie wierząc w to, że ci, na których się zasadził wraz z kompanami, puszczą go wolno, czy może goniły go wyrzuty sumienia - tego Gerhart nie wiedział.
Wiedział za to, że nikt nie pozwolił tamtemu odejść, bo zostałoby to załatwione w zupełnie inny sposób.
Zostawiwszy ogiera rzucił się w pościg z okrzykiem:
- Stój, albo zginiesz!
Miał cichą nadzieję, że tamten się zatrzyma, ale jeśli nie, to on nie zamierzał zrezygnować z pościgu. |