Brenton aż westchnął na widok zwracanej sakiewki. Był synem chłopa, honorowym może nawet dzielnym na swój sposób. Jednak szanował pieniądz i zapracował ciężko na tę zaliczkę. Patrzył niczym kociak na śmietankę którą właśnie ktoś postanowił zabrać mu sprzed nosa. Sapnął jeszcze ale nic nie rzekł. Został wszak zignorowany. Narzekać było nietaktownie.
- Pieniądz nie śmierdzi prawda. - jeszcze raz spojrzał na sakiewkę Fubrina. - Ten za głowy mutantów śmierdzieć będzie dosłownie. Zapakować je można do worków kilku i ktoś je musi odciąć. - widać było, że chłopak się do tego nie rwie.