Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2017, 21:15   #166
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kevin "Cobra 222" Walker - pilot z fantazją


Dni po lądowaniu: 175. Czas do zimy: 6 dni
Orbita Planety XA82000-0/Avalon, wrak Nadziei Albionu


Prace na wraku postępowały dobrze, bezpośredni nadzór nad pracą doświadczonego oficera, jakim był Carl sprawiały, że logistycznie wszystko było prostsze. Kilka razy musiał co prawda lecieć z powrotem, ale pilnował, aby za każdym razem nie były to przeloty puste. Wszystko było pakowane bardzo ciasno, z maksymalnym wykorzystaniem przestrzeni. Jeżeli został gdzieś nawet centymetr sześcienny wolnego miejsca, oznaczał on miejsce na śrubki i nakrętki. Jako pierwsze poszły na dół lekarstwa, środki czystości, recykler żywności oraz warsztat. Potem - jak już leciało. Prom leciał w dół razem zaraz za zrzuconymi kapsułami wypełnionymi po brzegi, a w drodze powrotnej owe kapsuły zabierał z powrotem. Gdy zaś prom czekał, jego systemy podtrzymywania życia podłączano do jednego z hermetycznych działów, by pracujący na wraku mogli wypoczywać, a nawet złapać nieco snu.





Czego nie zdołano zabrać - składowano i pakowano do późniejszego transportu. Najtrudniejsze były prace na zewnątrz wraku, wówczas trzeba było pilnować uwięzi, by przypadkowy wypadek nie oddryfował pechowego kosmonauty hen daleko. Człowiek w przestrzeni jest jak igła w stogu siana. Gorzej jeżeli przestrzeń pojawia się nagle.
Carl Cabbage właśnie skończył wymontowywać z ściany pokrywę wentylacyjną, gdy świat stanął na głowie. Właściwie nie wiedział co się stało, po prostu w jednym momencie z bezpiecznego względnie wnętrza znalazł się w pustce, a przed oczami miał mgłę.

Ocknął się kilka chwil później i zobaczył oddalający się wrak. Wprawne oko odruchowo oceniło po przebytej odległości, że był nieprzytomny około minuty. Zmusił ciało do spokoju i oszczędnych ruchów by oszczędzać tlen i sięgnął ręką do awaryjnego transpondera. Gdy już zrobił te dwie rzeczy pozostało nadać sygnał.

- S.O.S. powtarzam S.O.S. oddalam się od wraku Nadziei Albionu wektorem 3-5-1, odległość zero koma sześć kilometra z prędkością dziesięciu metrów na sekundę, powtarzam....





- Niech ktoś mi pomoże z tym pieprzonym zamkiem! – odpowiedział mu kobiecy głos – Lecimy po ciebie, gubernatorze! – Carl usłyszał dźwięk zapinanych klipsów i przytłumione głosy, wśród których tylko jeden pozostawał wyraźny. - Wyskoczę i przejmę? Będziesz miał dwóch do ratowania. Wejdę do ładowni, znajdę jakieś pasy, a ty startuj! – znów usłyszał szmery i trzaski w oddali, a następnie głośny szum odpalonych silników.

Gubernator rozpoznawał głos Olyanki oraz drugi, choć przytłumiony z pewnością należący do Kevina.
- Gubernatorze musisz na bieżąco informować nas o względnej pozycji. Nie widzimy cię, a my świecimy się jak… Oddala się w stronę planety!

- No chodziło mi potem jak będziemy bliżej. - powiedział szybko głos pilota trochę niezadowolony, że dziewczyna nie załapała od razu o co mu chodzi. Ale z drugiej strony… Właściwie to fajnie, że mieli podobne reakcje w podobnej sytuacji. Siedział w fotelu pilota wpatrzony w czujniki. Manewrowanie maszyną tak blisko o wiele większej maszyny i poszukującej tak niewielkiego obiektu jakim był człowiek niekoniecznie było takie najprostsze. - Cześć szefie tu Walker. Spokojnie, słyszymy cię. Lecimy w twoją stronę. Powinieneś nas widzieć teraz albo lada chwila. - Kevin odezwał się na komunikat szefa by mu dodać otuchy i by wiedział, że ratunek jest just w drodze.

- Widzisz go? Jak tak to pokieruj mnie. - Kevin miał dać właśnie znać szefowi swój pomysł z latarką ale zaalarmowały go słowa Oli. Jeśli mówiła o sylwetce szefa oddalającą się czy spadającą na planetę no to znaczy, że go widziała. Mogła podać mu wtedy namiar a on by starał się podlecieć po niego. Najlepiej od strony wewnętrznej by ułatwić sobie przechwycenie Carla. Wtedy on leciałby w ich stronę i Ola by miała ułatwione zadanie.

- Nie, dostałam komunikat z “Nadziei”. Leci w stronę Avalonu, będzie więc gdzieś za statkiem. Stąd go nie zobaczymy. - Olyanka przeklnęła łagodnie przez komunikat - Kto to ładował do cholery? Nie ma jak się obrócić. Walker! Będę musiała zluzować ładunek. Wszystkie pasy zostały wykorzystane podczas załadunku. Będziesz musiał podejść łagodnie, bez nagłych ruchów, albo będziesz mnie zeskrobywać ze ściany…

- Panie Walker, uruchomiłem awaryjny transponder, powinien nadawać moją pozycję, nie wykluczam jednak jego uszkodzenia. Włączam reflektory skafandra, powinny pomóc odnaleźć mnie wizualnie - głos Karla brzmiał spokojnie, choć można było wyczuć napięcie.

Na ekraniku GUV’a faktycznie pojawił się migający punkcik za okrętem, oddalający się w stronę planety. Kevin Walker bezbłędnie zlokalizował położenie gubernatora i z całym możliwym profesjonalizmem dostosował kurs i prędkość statku.

- Zrozumiałem szefie, spokojnie mamy cię na radarze zaraz cię przyjmiemy na pokład. - Kevin odezwał się do dryfującego w przestrzeni mężczyzny. Udało mu się przekalibrować skany statku w taki sposób, że bardzo ładnie złapały namiar na skafander i jego zawartość. Radio przyczyniło się do zawężenia pola poszukiwań. Dzięki temu, że Carl utrzymywał łączność jego radio nadawało w eter fale a dzięki temu odbiorniki GUV-a mogły podać przybliżony kierunek nadajnika. Kosmiczny krzyk na jaki zareagowały uszy pojazdu pozwalając obrócić się w odpowiednią stronę. Komputery zaś obliczyły czas reakcji co podało przybliżoną odległość od nadajnika. Optyka łapała namiar przeszukując już bardzo ograniczony obszar. Aparatura zareagowała na rytmicznie wysyłane w przestrzeń ścieżki fotonów które oni, ludzie odbierali jako światło widzialne. Taki rytm mógł mieć tylko jedno źródło i był nim skafander Carla. No i po paru chwilach napięcia mieli go. Ale wciąż na zewnątrz.

GUV sterowany ręką Walkera jak na warunki orbitalne leciał relatywnie powoli i ostrożnie. Widzieli już z Olą dryfującą sylwetkę w skafandrze. Teraz trzeba było zastopować maszyny by utrzymywać stacjonarną pozycję i móc zacząć kolejny etap operacji ratunkowej. Walker zatrzymał się “po wewnętrznej” z pewnym wyprzedzeniem. Czyli na trochę niższej orbicie bo gdy Carla ściągało w dół, ku powierzchni grubszych warstw atmosfery przez przedzieranie się z kosmicznymi prędkościami skafander na pewno by nie wytrzymał, to postać w skafandrze musiałaby dużo wcześniej najpierw minąć zastopowanego GUV-a. A drobne wyprzedzenie by zniwelować kurs opadania Carla którego znosiło zgodnie z ruchem planety więc z tymi dwoma poprawkami Carl powinien lecieć mniej więcej kolizyjnym kursem na pojazd.

Plan Walkera był dość prosty. Ola mogła się przypiąć pasami do ich maszyny i poszybować by przechwycić Carla który powinien lecieć mniej więcej w jej stronę. Gdyby się udało oboje mogli po tych pasach wrócić do maszyny. Gdyby jakoś się rozminęli Ola mogła próbować przechwycić go choć już w pościgowym trybie. A Carl miał jeszcze szansę złapać się samej maszyny. Gdyby to też nie wyszło no trzeba by pewnie powtórzyć operację więc Kevin musiałby znów przemanewrować zwinnego transportowca.

- Proszę spokojnie wykonywać swoje obowiązki, w razie gdyby Wam się nie udało podaję że wina za wypadek leży po mojej stronie. Zostawiłem dyspozycje na tego typu zdarzenia, kolonia będzie funkcjonować dalej - Karl z żelazną nutą dodał - zabraniam Panu ryzykować życia, Panie Walker, jeżeli nie da Się mnie bezpiecznie uratować, ma Pan się wycofać. Oczekuję wyraźnego potwierdzenia przyjęcia tego rozkazu.

- Zrozumiałem szefie. - odpowiedział pilot kiwając za sterami głową choć tego akurat rozmówca widzieć pewnie nie mógł. - Ale na razie z Olą spokojnie wykonujemy swoje obowiązki. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Na razie szło całkiem przyzwoicie, namierzyli i odnaleźli zaginionego człowieka za burtą i teraz próbowali go wyłowić. Nie był pewny co myśleć o słowach szefa. Z jednej strony cieszył się, że facet zdejmował z ich dwójki odjum ewentualnych oskarżeń a z drugiej trochę chyba za poważnie oceniał sytuację. W ocenie pilota aż tak strasznie nie było. Mieli całkiem spore pole do popisu. Przecież jeszcze nie zdążył nawet rozwalić GUV-a.

Cobra 222 zrównał prędkość maszyny z ruchem gubernatora. Wkrótce śluza bagażowa została otwarta przez Olyankę. Kobieta w hermetycznym kombinezonie i ze stelażem manewrowym przeznaczonym do stosowania podczas koniecznych napraw statku planetarno-kosmicznego GUV, ostrożnie wyszła z maszyny, trzymając się uchwytów pochowanych w specjalnych aerodynamicznych klapkach wtopionych w korpus statku. Widziała stąd nieliczne światła z wraku Nadziei Albionu. Była zaczepiona na dwóch pasach, które nieco krępowały ruchy. Odepchnęła się, odpadając od blach. Nie uczyniła tego najszczęśliwiej, na szczęście zaraz skorygowała kierunek lotu i wyglądało, że wszystko się uda.

Olyanka powolnym, jednostajnym ruchem leciała w stronę mężczyzny i przechwyciła Carla, wpadając w lekki ruch wirowy, który również wytłumiła silniczkami.

- Mam go Kev. - Olyanka przepięła jeden z dwóch pasów na kombinezon gubernatora i niedługo później wszyscy byli bezpieczni na pokładzie statku.

- Dobra robota. - ucieszył się pilot z tej dobrej wiadomości. Udało się. Całe szczęście. Odwrócił się odruchowo w tył kabiny by chociaż rzucić okiem wgłąb ładowni na Olę i przytarganego przez nią gubernatora. No. Optycznie też wyglądało to całkiem dobrze. - Okey tu Cobra 222, mamy na pokładzie szefa. Powtarzam, udało nam sie odzyskać szefa. Wracamy na kwatery. - nadał przez komunikator bo zgadywał, że sporo osób czeka w napięciu na wynik akcji ratowniczej. Zwłaszcza jak chodziło o samego gubernatora. Skierował latadełko do orbitującej jednostki by się zadokować i dokończyć akcję ratowniczą przekazaniem szefa na orbitalne włości.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline