Gdy wszedł do środka , Orfeusz miał niewielka nadzieje ze Mol zrozumiała jego sugestie , co do sposobu przesłuchania Grubego ... Szybko jednak okazało ze sugestia była zbyt słaba , lub tez została zignorowana .
Stanął tuz za drzwiami i obserwował poczynania anielicy ... nie ona nie może być aniołem .
Anielice powinny być jak Luminia ... jego osobista asystentka ... czuła , pełna empatii i współczucia ...
Mol jeżeli kiedyś była tak ... było zamierzchła przeszłością ...
Przez głowę przemknęła mu myśl , ze skoro aniołowie są tacy ... to gdzie miejsce w tym świecie dla złych demonów ... Trudno było sobie wyobrazić gorszego diabła od tej ... anielicy .
Z zamyślenia wyrwał go głos krzyk grubego , oraz słodki głos Mol ...
„ Kurwa „ pomyślał „ co ty pieprzysz ... słodki głos jak wylewany siarkowy kwas na gołe jaja ...”
Zamyślił się na chwile ... w sumie scenariusz rozmowy miał być całkiem inny ... owszem czasem torturował ... ale nigdy nie czuł radości z zadawanego bólu ...
„A tak ...” powiedział ...
-Gdzie mieszka twój szef?-Orfeusz odchrząknął-I jak się tam możemy dostać?
-Kto zleciła Kasidusowi najazd na lokum Kammaela?-Mol położyła głowę na ramieniu wielkoluda.
-Przy Patriarszych Prudach, taka stara kamienica, z mozaiką przedstawiającego czarnego kota na frontonie-Berg sapał ciężko-Lilith, Lilith go prosiła, uprzedzałem go, że ta suka to tylko kłopoty...
Mol wyciągnęła dłoń z wnętrzności przesłuchiwanego i przyjrzała się jej uważnie.
-Jeśli ktoś się odezwie do Kasidusa masz nam o tym natychmiast powiedzieć-powiedział Orfeusz z naciskiem. Widział ze w tym momencie jedynie paniczny strach może zmusi grubego do współpracy . A przecież nadal nie miał nic pewnego w ręku .
Skoro wszystkie sznurki prowadzą do „tej suki „ to albo nie miała nic wspólnego z Antykreatorem ... albo była bezdennie głupia lub zadufana w sobie do granic abstrakcji .
Odrzucał drugą ewentulanosc ...była zbyt potężna by być głupia ...
Demon nie słuchał już Mol ... jej „ leczenie „ zapewne zadało nie mniej bólu , niż zadawane rany ... Budzik dał znać ze czas na spotkanie z Jakobem ...
Z początku jego plan zakładał ze poradzi sobie sam ... ale sprawy wyraźnie się komplikowały ... Co prawda „pomoc „ kolejnego zdegenerowanego anioła – oprawcy nie wydawała się specjalnie pożyteczna ... ale ... cóż , zakładał ze „suka „ będzie chciała cos zjeść przed rozmową ... a on jakoś nie miał ochoty na dojadanie odpadków po sektach wcześniejszych
rozmówców ..
„ Spotkajmy się za pół godziny przed domem Kasidiusa ... „ spojrzał na umazana krwią Mol ... „ Miło by było gdybyś się przebrała „ uśmiechnął się „ nie to , żeby mi się nie podobała twoja kiecka ... ale ten czerwony wzorek na bluzce jest hmmm „ szukał odpowiedniego słowa , by rozluźnić nieco atmosferę , która wywołał niefortunna uwagą na temat krągłość Mol „ Zbyt nieregularny ...” Wyciągnął wizytówkę i rzucił ja na biurko ...
„ Jak ktoś się odezwie natychmiast daj znać „ Siedząca na kolanach grubasa Mol , delikatnie pogładziła policzek wielkoluda ...” Myślę ze nasz przyjaciel nie zawiedzie „ delikatna dłoń gładząca policzek ofiary pozostawiła po sobie głęboki , krwawy ślad ...
Orfeusz uśmiechnął się nieznacznie ... Cóż ... każdy sposób jest dobry , byle był skuteczny ...
Z kieszeni wyciągnął kawałek dywanu ..
„Widzimy się za pół godziny . i weź cos ciepłego ... tutaj jest zima „
ZIUUUUUUUMMMMMM
Demon siedzący za niewysokim kontuarem starał się skupić wzrok na Orfeuszu ...
Było to niezwykle trudne i męczące zajęcia ...
Jednak chyba w końcu się udało !
„O witaj Orfeuszu „ powiedział lekko rozmarzonym głosem „ Cóż cię sprowadza w skromne progi ...gandzi ? , plastelinki ? a może cos mocniejszego ? „ mówiąc to wyciągnął na ladę niewielka mahoniową skrzyneczkę ...
Kilku gości podniosło zamglone oczy ... ale najwyraźniej ani nagłe pojawienie się demona , ani słowa sprzedawcy nie były w stanie przenikać przez zaćpane umysły ...
Jedna z kelnerek , stająca najbliżej Orfeusza podeszła do niego i przytuliła swoja blond główkę do jego piersi ...” Dawno Cię u nas nie było ...” powiedziała ze smutkiem ...”Myślałam ze o nas zapomniałeś „
Orfeusz niemal z czułością ojca pogładził głowę kobiety ... zawsze rozklejały go te dwa długie warkocze , które dziewczyna starannie zaplatała co rano ...
Myślami sięgnął kilka lat w wstecz , gdy będąc w Bośni i nadzorując sprzedaż broni dla tamtejszych partyzantów spotkał trzy małe dziewczynki ... niemal zagłodzone na śmierć ...
Cóż ... one wykorzystały swoja szansę ... Podejrzewał ze za kilka lat , po skończeniu studiów zaczną się ( przy jego nieznacznej pomocy ) piąć się w gore ... kto wie może i ta inwestycja się zwróci ...
Pogładził dziewczynę po głowie ...” No ... już ... nie rozklejaj się . Wiesz ze czasami mam dużo pracy ...” Dziewczyna jednak przywarła do niego mocno ...
Pewnym odkryciem dla niego było to , ze nie była to już dziewczynka ...
„jestem tu z kimś umówiony „
Sprzedawca pokiwał głowa ze zrozumieniem ...
Jakby były jakieś kłopoty wiecie co robić ...
„Sprzedawca kolejny raz pokiwał głowa ... w tym samym rytmie co poprzednio „
Orfeusz spojrzał na przytuloną do niego kobietę ...
„No to opowiadaj co u ciebie ...” Uśmiechnął się i usiadł na jednej z poduszek ...
Pozwalając by szczebiot dziewczyny przelatywał mu przez głowę ... raz po raz uśmiechał się do niej i kiwając głowa potakiwał ... |