Oczekiwanie przedłużało się, ale Detlef nie zamierzał ani odkładać kuszy, ani też wybrać się w las w poszukiwaniu tych, co wykopali w poprzek drogi rów, na tyle głęboki, że dyliżans miał mały wypadek.
No a, na dodatek, kusza miała tę zaletę, że do strzelania z niej można było leżeć.
No i doczekał się.
Napastnicy wyglądali jak stado koziołków, koziołki jednak nie trzymały w łapskach ostrych narzędzi... I nie patrzyły wilkiem na ludzi. I elfy.
Jako że napastnicy nie wykazywali pokojowych zamiarów, Detlef nie zamierzał ich witać z otwartymi ramionami. Wprost przeciwnie. A że miał pod ręką kuszę, starannie wycelował i posłał bełt w pierś najbliższego napastnika. |