Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 20:57   #176
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień trzeci, wieczór.


Hannes Hebel wysłuchał Lennarta i Ericha. Zrzucenie podejrzeń na pielgrzymów nie wywołało jakiś większych emocji.
- Wezmę Wasze słowa pod rozwagę Panie, zapewniam Was. - Posiwiały mężczyzna w kolczudze pokiwał głową bez entuzjazmu.
- Oskarżeń padało jednak już wiele. Podejrzewano Was, aptekarza, że celowo ludzi potruł, że zwykłe zatrucie starymi lekami przerodził w straszną zarazę. Wszystkich nieludzi, których mieszczanie w większości już sami osądzili. Parę osób wrzuciło by i szczurołapa do lochu jako podejrzanego i powiązanego z tym nieszczęściem. Mówi się też o spisku i działaniach zmarłego Josefa Kawohlusa do wspólni z kultystami i ich przywódcą. Przed świętem jakiś kupiec zgłaszał, że ktoś po grobach łazi, tyle że akolitka Erna zapewniała, że to żaden trupi jad nie jest. - Kapitan straży wyliczał podejrzanych prawie, że na jednym tchu. Sprawiał wrażenie, że czuje się bezradny.
- Nakaże jednak moim ludziom zwrócić uwagę na pielgrzymów o ile są jeszcze w Fortenhaf.
Rozkazy mam jednak takie, aby zapewnić bezpieczeństwo najważniejszym budynkom
w mieście, a i wielu moich ludzi choruje. Wróćcie z czymś konkretniejszym, albo zaszyjcie się w karczmie co by was szlachetny Panie ci łowcy skuteczniej nie ustrzelili niż ostatnio.
– Pod koniec rozmowy ta bezradność zaczęła przeradzać się w rozdrażnienie i opryskliwość. W żadnym jednak wypadku Hannes nie chciał obrazić szlachcica.


W tym czasie w innej części miasta Roel postanowił zainterweniować. Czwórka oprychów całkowicie ignorowała akolitę Morra, podobnie jak alarm dzwonów. Nawet ostre słowa skierowane do nich zapewne by nie zadziałały, gdyby w ślad z nimi nie poszły ręce. Schwytany mężczyzna odruchowo się szarpnął.
- Spierdalaj, chuj ci do tego! – rzucił przez ramię, żeby po chwili aż zaniemówić, a i nawet lekko omdleć gdy spojrzał na szaty i znaki akolity. Jego towarzysze pewnie rzucili by się z rękami, gdyby Frietz był zwykłym podróżnym. A tak, gdy tylko zorientowali się z kim mają do czynienia, momentalnie uciekli.


Na dźwięk dzwonów zareagowała większość z Was i praktycznie cała straż. Grasujące bandy raczej tylko nasiliły swoje działania. Zdawali sobie sprawę z zupełnej bezkarności. Zdrowi mieszkańcy woleli nie opuszczać swoich bezpiecznych schronień. Jedynie nieliczni mieszkańcy z najbliższych pożarowi domostw próbowali coś zaradzić. Spora ich część była zwyczajnie przerażona i zwyczajnie uciekała z zagrożonej okolicy. W momencie, gdy dotarliście na miejsce ogień trawił, już kilka budynków. Piekarnię, przylegający magazyn, stodołę i jedno z domostw. Ogień rozprzestrzeniał się szybko, a unoszący się znad płomieni dym był gęsty i miał ciemnozielony kolor. Tak jak by ogień, trawiący opanowane przez zarazę miasto, rządził się innymi niż zwykle prawami. Straż miejska wyraźnie nie potrafi sobie poradzić z szalejącym żywiołem. Z ciężkich, burzowych chmur które zbierały się nad Fortenhaf przez większość dnia pod wieczór zaczął padać deszcz. Z każdą chwilą przybierał na sile, dając nadzieję na opanowanie pożogi.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline