Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 21:43   #72
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii
Południe, Klimat Pustynny

Od chwili spotkania z faraonem w Sali Bitewnej upłynęły cztery pełne cykle, które w spalonym słońcem Świecie Wewnętrznym były odpowiednikiem doby, znanej awanturnikom z “powierzchni”. W tym czasie bohaterowie zdążyli odpocząć, zaznawszy w pałacu Ramosa IV wygód godnych króla. Pokonali też ponad sto pięćdziesiąt mil na grzbietach gryfów i gigantycznych pteranodonów, które były łupem wojennym, zdobytym na szarych elfach. Trzeciego dnia podróży znaleźli się w pobliżu Twierdzy Hutaatep. Nadane przez faraona ziemie nie zrobiły jednak na nikim wrażenia, choć terytorium było naprawdę rozległe i odpowiadało rozmiarem niejednemu znanemu im księstwu ze Świata Zewnętrznego. Problem w dużej mierze polegał na tym, że podobnie jak większość kraju (za wyjątkiem okolic wielkiej rzeki), były to jałowe ziemie, którym bliżej było to pustkowi niż żyznych gleb północy. Tym większy awanturnicy czuli podziw wobec mieszkańców Nithii, którzy pośrodku pustyni zdołali zbudować jedno z najpotężniejszych i największych imperiów znanych ludzkości. Był to jednak osiągnięcie zdobyte ceną krwi i potu nieprzebranych zastępów niewolników oraz bezprecedensowej tyranii, która kładła cień na życie każdego mieszkańca tego egzotycznego zakątka świata. Żelazna hierarchia była bowiem podstawą struktury społecznej Nithii i przypominała ona swym kształtem piramidę, u wierzchołka której znajdował się czczony niczym bóg faraon, a dużo poniżej jego stóp gniły niezliczone rzesze niewolników i prostych ludzi, którzy mimo, że nie mieli żadnych praw, to na ich barkach spoczywał cały ciężar wielkiego królestwa. W miejscu tym przemoc rodziła się z przemocy; każde osiągnięcie i każda majestatyczna budowla okupiona była ceną niewyobrażalnego cierpienia, ale to właśnie ono było fundamentem tej zhierarchizowanej piramidy, zaś jej symbolem stały się krwawe ślady bata na plecach wycieńczonego niewolnika.

Był to obraz, który powoli stawał się coraz bardziej widoczny i zrozumiały w oczach przybyszów z Blackmoor, jednocześnie dając im wiele do myślenia podczas długiej i montonnej podróży do Hutaatep...


Nim awanturnicy dotarli do twierdzy Hutaatep, po drodze, w niedalekim sąsiedztwie minęli niewielką osadę, która powstała wokół rozkwitającej oazy. Na widok wielkich skrzydlatych bestii i dojeżdżających ich jeźdźców, mieszkańcy w popłochu rzucili się do swoich chat, choć znaleźli się też nieliczni chłopi, którzy nie ruszyli się z miejsca, przyglądając się odlatującym przybyszom z mieszanką zaciekawienia i przerażenia. Wkrótce po tym wydarzeniu bohaterowie spostrzegli przed sobą potężną twierdzę osadzoną na wysokiej skale, która została idealnie wkomponowana w łączące się z nią mury obronne. Jednakże nie fortyfikacje przykuły ich wzrok najbardziej, lecz snop bladoniebieskiego światła, który wystrzeliwał z wnętrza budowli, sprawiając, że była ona widoczna w promieniu wielu kilometrów. Było to bardzo zastanawiające zjawisko, zważywszy, że nadgryziona zębem czasu twierdza zdawała się być kompletnie opustoszała i nawet towarzyszący im doradca Otesh nie potrafił wyjaśnić jego źródła. Z tego właśnie powodu, awanturnicy postanowili wylądować przed wejściem do Hutaatep i jeszcze przed zajrzeniem do środka, ostrożnie zbadać najbliższą okolicę.

Wierzchowce zaryczały głośno, kiedy mocno szarpnięto za lejce, zmuszając je do natychmiastowego lądowania. Mimo gwałtownego manewru, zwierzęta wylądowały łagodnie, wzniecając swymi wielkimi, łopoczącymi skrzydłami tumany kurzu i piasku, które przez chwilę całkowicie przesłoniły jeźdźcom widoczność. Jako pierwszy z wierzchowca zeskoczył Taled, którego ciężka zbroja zatrzeszczała w proteście, kiedy z głuchym hukiem postawił okutą żelazem stopę na piaszczystej ziemi. Rycerz rozejrzał się uważnie po otoczeniu, głośno przy tym wciągając przez nos zapylone, gorące powietrze. Wyciągnął z pochwy długi miecz, z pleców ściągnął ciężką tarczę, na głowę wcisnął hełm i kiedy reszta jego towarzyszy zsiadła z wierzchowców, ruszył ostrożnie w stronę bram twierdzy.
Pogoda w miejscu tym trochę się różniła od północnych rejonów Nithii. Wciąż było tu bardzo ciepło, jednakże nieustannie wiał silny wiatr od południa, ciągnąc za sobą fale drobnego piasku, zaś niebo było niemalże całkowicie przesłonięte gęstymi chmurami, które tworzyły efekt parnej szklarni. Mimo, że Hutaatep przez wiele lat było niestrzeżoną granicą królestwa, to rzadko która nieprzyjacielska armia decydowała się przedzierać przez te zdradliwe terytoria. Niewiele było tu źródeł wody pitnej, zaś burze piaskowe były wręcz nierozłączną częścią miejscowego klimatu. Mimo tych licznych wad, Hutaatep miało pewien potencjał, który mądry władca mógł stosownie wykorzystać. Niewielu było powiem świadom licznych bogactw, które kryły się głęboko pod jego piaskami, a których wydobycie mogło opłacić wszystkie poniesione koszty i trudy…

Awanturnicy mijali właśnie kompletnie zrujnowany kompleks świątynny, który znajdował się poza murami twierdzy, kiedy zupełnie nieprzypadkowo spora warstwa piachu poruszyła się w ich najbliższym otoczeniu. Bast, która spośród nich miała najczulszy słuch, natychmiast odskoczyła, jeżąc włosy na czubku głowy i plecach. Choć nie powiedziała innym co dokładnie usłyszała, to dla reszty awanturników był to wystarczający sygnał, że nie było to nic dobrego. Wszyscy jednocześnie sięgnęli po broń, gotując się do jej użycia.
Po chwili jednak, ta sama warstwa ziemi zapadła się względem otaczającego ją terenu jeszcze bardziej, by ułamek sekundy później wystrzelić w powietrze, tworząc kolumnę rozpływającego się wraz z wiatrem piachu. Oczom awanturników ukazał się gigantyczny skorpion, sporo większy od człowieka. Bestia zaklekotała głośno swymi szczypcami, uderzając przy tym, raz po raz, płaską powierzchnią jadowitego ogona o skalisty fragment podłoża, co sprawiło, że po okolicy rozniósł się głuchy dźwięk. Zachowanie to było podobne do tego, w jakim bobry ostrzegają pozostałe osobniki o zbliżającym się zagrożeniu, więc siłą rzeczy bohaterowie mogli domyślić się, że nie jest to przypadkowy ruch ze strony skorpiona i niebawem mogą pojawić się posiłki.

Tuzin owadzich ślepi w kształcie pereł skupił się na intruzach, rejestrując każdy, nawet najdrobniejszy ich ruch. Kiedy pierwszy z nich postawił krok w przód, a był nim ściskający dwuręczny miecz Kaedwynn, skorpion zaatakował bez ostrzeżenia, zaskakująco szybko szarżując do przodu dzięki czterem parom chitynowych odnóży.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 01-12-2017 o 21:41.
Warlock jest offline