Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 21:48   #97
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Carmen przyjrzała się kobiecie, po czym kiwnęła głową.
- Niczego mi nie potrzeba. Mogę poczekać w dowolnym miejscu. - Powiedziała.
- Nonsens.- odpowiedziała francuska ochmistrzyni. I niemal obróciła się w miejscu z taneczną gracją.- Proszę za mną. Gość pani Corsac nie będzie czekał na progu, jak byle… petent.
Ruszyła przodem zerkając przez ramię, czy Brytyjka i jej lokaj dotrzymują jej kroku. Carmen i Orłow wymienili spojrzenia, po czym ruszyli za kobietą.
Powoli weszli po schodach podążając na piętro. Korytarz ozdobiony mahoniową boazerią i różnego rodzaju obrazami pochodzącymi sprzed rewolucji francuskiej i czasów napoleońskich… zanim ten słynny Korsykanin nie został pokonany przez żelazną pięść Imperium brytyjskiego. Dotarli do pięknie zdobionych drzwi, które ochmistrzyni otworzyła wpuszczając Brytyjkę i jej lokaja do środka. Pokój w którym się znaleźli, był imponujący… dorównywał wielkością hotelowym pomieszczeniom, za to urządzony bardziej bogato i wygodnie.
- Pokój gościnny, sypialnia, łazienka. Pani lokaj ma pokoik dla służby, dosłownie obok pani komnaty. - powiedziała kobieta, po czym wskazała dłonią na stolik, na którym stał koszyczek z czekoladkami i truskawkami, oraz butelka wina z dwoma kryształowymi kieliszkami.
- Na osłodzenie czekania.- wyjaśniła.
- Dziękuję, niczego więcej mi nie trzeba poza towarzystwem pani Corsac. - Odpowiedziała wesoło Brytyjka.
- Czyli zostaje pani na noc? Panna Corsac uwzględniła tą opcję.- rzekła Genevieve wskazując na dużą szafę.- Ufam, że rozmiar będzie się zgadzał.
- Raczej nie, choć mogę się rozmyślić. - Odpowiedziała uprzejmie Carmen. Dziwnie by wszak było, gdyby rano znaleziono lokaja w jej łóżku.
- Oczywiście… plany zawsze mogą ulec zmianie.- odparła z uśmiechem ochmistrzyni i cofnęła się powoli do drzwi.- Jeśli coś będzie potrzebne, wystarczy powiedzieć.
Brytyjka skinęła głową, po czym usiadła w fotelu.
- Nalej mi kieliszek, mój drogi sługo - Powiedziała z uśmiechem do Orłowa, po czym dodała - I daj mi skosztować truskawki.
- Tak jest moja pani.- Rosjanin trzymał się swej roli nalewając wina, po czym podszedł do kochanki z truskawką, by ta mogła ją pochwycić ustami wprost z jej palców.- Co sądzisz o tej sytuacji madame?
- Jest satysfakcjonująca, mój drogi. - Powiedziała, patrząc mu w oczy i oblizując niespiesznie jego palce. Oboje wiedzieli, ze gdzies tam prawdopodobnie jest deus ex machina, która dyskretnie ich obserwuje.
- Satysfakcjonująca…- Orłow opadł na kolana i powoli podwijał sukienkę Carmen do góry odsłaniając jej łydki i kolana. - Niewątpliwie ta kolacja… może się przedłużyć, skoro mamy pokój i łóżko. I… szafę z ubraniami.
Brytyjka obserwowała jego poczynania, po czym powiedziała:
- Wstań i przynieś mi jeszcze jedną truskawkę. - Uśmiechnęła się przy tym szelmowsko. Widać zamierzała skorzystać ze swojej roli, póki mogła.
- Tak jest madame…- odparł uprzejmie Rosjanin wstając i idąc po truskawki. Ton jego głosu zawierał w sobie nutkę drapieżności. I obiecywał zemstę. Wyuzdaną i dziką zemstę przy najbliższej okazji. Tak jak to się skończyło w windzie hotelowej.
Ona jednak miała długo nie nastąpić, toteż Carmen bawiła się przednio, kusząc go i nie pozwalając dosięgnąć swoich wdzięków przez te pół godziny, które mieli do kolacji.
Nie usłyszeli więc zajęci sobą, jak otwierają się drzwi. Na zabawie wszak czas płynie szybko.
- Pani Corsac już panią oczekuje.- rzekła z uśmiechem Genevieve. - Tylko panią. Służba je w innej części willi.
Carmen spojrzała ze szczerym żalem na kochanka, lecz pomiarkowała się szybko i wstała z fotela.
- Wyśmienicie. - Skomentowała.
- Pani sługa… - wskazała dłonią korytarz na końcu którego uśmiechała się jakaś pokojówka.- Niech podąży za nią. A pani proszę o towarzyszenie mnie.
Carmen pożegnała Orłowa lekkim skinieniem głowy po czym udała się za ochmistrzynią korytarzem przed siebie.
Ta drobnymi kroczkami bujała z gracją swym ciałem powoli prowadząc Brytyjkę na dół, do dużej sali jadalnej, do olbrzymiego pełnego różnych dań i deserów, ale tylko z czterema nakryciami.
- Witaj moja droga. - do tej samej sali jadalnej wkraczała Andrea Corsac w dość skromnej acz odważnej w kroju stroju i zawadiacko nasuniętym kapelusiku na głowie. Nie była sama. Towarzyszył jej bowiem mężczyzna o całym ramieniu pokrytym technicznymi utensyliami, niewątpliwie inżynier.
- Jak minął przejazd i jak ci się podoba posiadłość. Ufam że pokój spełnił twoje wymagania, a koszulki nocne spodobały się.- rzekła radośnie, najwyraźniej w szampańskim nastroju.
- Dziękuję, wszystko wspaniale. - Powiedziała Carmen, choć była tak zajęta zabawą z Rosjaninem, że nawet nie zainteresowała się owymi koszulkami. - Zechcesz mnie przedstawić?
- A tak… to lady Stone. - odparła z uśmiechem Andrea przedstawiając.- Moja droga przyjaciółka z… wyścigów lokomotyw. Bądź dla niej milutki, dobrze.
- Oczywiście. Robert Huntington z Clockswille w Nowej Anglii.- przedstawił się szarmancko mężczyzna całując dłoń Brytyjki.
- Moja złota rączka. Jedna z moich złotych rączek. Zajmuje się moimi stalowymi zabawkami. Wszelkiego rodzaju.- odparła dwuznacznie Andrea i dalej go chwaliła.- Jest geniuszem, szkolił się zresztą w Clockswille… a tam mają najlepsze placówki badawcze, jeśli chodzi o silniki parowe.
- Jestem pod wrażeniem - Powiedziała Carmen dygając i uśmiechając się do mężczyzny.
- Pani Corsac jest zbyt łaskawa dla mnie. Jestem tylko inżynierem i po prostu wykonuję mją pracę.- odparł uprzejmie Robert, a Andrea rzekła uśmiechając.- Nie daj się nabrać na jego skromność. Dziś ukończył mojego potwora… jest jeszcze szybszy i jeszcze bardziej zwrotny. Aż mnie przechodząc dreszcze na samą myśl o jeździe próbnej.
Podeszła do Brytyjki i przytuliła się do niej całując w policzki w ramach powitania. - Widziałaś wyścigi… więc wiesz dobrze jaka to frajda przejechać się taką bestią.
Po czym skierowała do stołu.- Ale to po posiłku. Z pewnością mamy wiele do omówienia.
- Och, będę mieć okazję uczestniczyć w tych testach? Naprawdę? - Ucieszyła się Brytyjka.
- Jeśli się nie boisz.- odparła z uśmiechem Corsac siadając za stołem.
- Zwykłe lokomotywy wyścigowe mają ograniczniki prędkości. W innym przypadku wylatywały by z torów na każdym zakręcie.- zaczął wyjaśniać Robert czekając aż kobiety zajmą miejsca. - Dlatego nie mogą osiągać pełni swej mocy.
- Moja taka nie jest… pędzi jak szatan, nawet jeśli istnieje ryzyko wypadku. Robert zamontował deus ex machinę mającą ten problem zrekompensować. - rzekła z uśmiechem i szaleńczym błyskiem w oku Andrea.- W teorii moglibyśmy po prostu rozpędzić ją po prostym torze, ale to by było nudne. Natomiast balansowanie na krawędzi przy olbrzymiej prędkości… to co innego.
- Brzmi niebezpiecznie... ale i podniecająco. - Przyznała Carmen.
- Bo tak jest. Usiądźcie już.- odparła z uśmiechem Andrea zabierając się za jedzenie. Ochmistrzyni usiadła obok swej pani i zabrała się za nabieranie sobie jedzenia.
Angielka po chwili zastanowienia usiadła naprzeciwko gospodyni, pozwalając inżynierowi - jeśli chciał zasiąść koło szefowej.
Gdy wszyscy usiedli i zaczęła uczta się przez chwilę Andra milczała. Także i Genevieve była milcząca. Jedynie Robert okazjonalnie doradzał Brytyjce co smakowitsze kąski.
- Chcesz mi towarzyszyć na balu.- uśmiechnęła się lisio panna Corsac spoglądając wprost na Carmen. - To bardzo interesujące. Liczę więc że przyszłaś z konkretną propozycją, która skłoni mnie do zabrania właśnie ciebie. Wszak nie każdy dostaje zaproszenie od poczciwego Archibalda.
Brytyjka uśmiechnęła się lisio.
- Widzę, że ciekawość cię rozpiera, moja droga. Cierpliwości... Nie myśl jednak, że będę cyrkową małpką, która zorganizuje ci wieczór. Wiem dobrze, że nie tego tak naprawdę pragniesz.
- Och...czyżbym została przejrzana? Czego więc naprawdę… chcę?- zapytała z uśmiechem Andrea. I łobuzerskim błyskiem w oku.- I nie krępuj się… jesteśmy tu sami swoi, prawda Genevieve?
- Oczywiście.- stwierdziła uprzejmie Francuzka.
Carmen jednak nawet się nie poruszyła. Jedynie patrzyła bezczelnie w oczy wpływowej Corsac.
- Nie jesteś prostą osobą, więc twoje pragnienia rozkładają się etapami. Pierwszym z nich jest zaintrygowania i jeśli mogę powiedzieć, właśnie to osiągnęłam. - Rzekła Carmen, po czym umilkła powoli smakując kawior.
- Wielce ryzykujesz. Jeśli się mylisz….- zamruczała groźnie Andrea nadal uśmiechając się w rozbawieniu.-... ale załóżmy, że masz rację. Co z kolejnym etapem? Obie wiemy, że zamierzasz wkraść się w łaski Archibalda licząc że zasponsoruje twoje wykopki. Niemniej ja potrafię być… zaborcza. Skoro przyszłabyś ze mną, to cała twoja uwaga winna skupić się na mnie wtedy.
- Cóż... ryzyko jest wpisane w naszą relacje, gdyż obydwie je lubimy. - Odpowiedziała Carmen odkładając widelczyk. - Kolejny etap to podbijanie stawki. Spodziewasz się, że zapewnię cię iż będę tylko twoja na przyjęciu i... tym bym wyszła na zero. Stawka nie zostałaby podbita. Żeby to zrobić muszę zaryzykować dokładając do puli coś, co może przeważyć o moim zwycięstwie lub klęsce. Tym czymś będzie uwaga: Czyżbyś nie była pewna, że sama jesteś w stanie przyciągnąć moją uwagę i uzależnić mnie od siebie? Czy nie temu miał służyć też ten wieczór?
- I tak. I nie. Byłam ciebie ciekawa i zaintrygowana… odrobinkę. - uśmiechnęła się Andrea.- Poza tym oboje okazaliście się tak udanymi partnerami, że… powtórzenie, lub rozszerzenie tego eksperymentu… byłoby ciekawym doświadczeniem trwającym całą noc. Genevieve na przykład…- zerknęła na swą ochmistrzynię, która tylko uśmiechnęła się lekko.- … też potrafi zaskoczyć temperamentem.
- Cóż, obie nie pokazałyśmy jeszcze wszystkiego na co nas stać. Jeśli jednak oczekujesz, że będę się prosić o to spotkanie, mylisz się Andreo. Aż tak mi nie zależy. Po prostu jeśli zdecydujesz się na to zaproszenie... będzie to gest w kierunku przedłużenia naszej znajomości. Tylko tyle. Uzależnić mnie możesz jednak nie swoimi wpływami a pocałunkami.
- rzuciła prowokacyjnie, przejeżdżając palcami po swojej szyi jakby wyobrażała sobie usta, które po niej się przesuwają.
- Jeden jest problem…- westchnęła smutno Corsac wstając od stołu i powoli podchodząc do Carmen.- U Archibalda nie będę mogła… przyciągać twojej uwagi, bo na tym spotkaniu po prostu nie ma na to czasu.
Stanęła tuż za siedzącą przy stole Carmen. Jej dłonie opadły na ramiona Brytyjki.
- Jesteś bardzo pewna siebie i swych atutów. Ale masz rację… lubię to.- i usta Andrei przesunęły się po policzku i po szyi Carmen, pieszcząc je pocałunkami i muśnięciami języka, na oczach Roberta i Genevieve. Nie wydawali się specjalnie zaskoczeni takim zachowaniem swej chlebodawczyni i dyskretnie ukrywali iskierki pożądania, jakie wzbudzał w nich spektakl rozgrywający się na ich oczach.
Carmen zamruczała odginając w bok głowę, by zaprezentować lepiej swoją delikatną szyjkę.
- Apetyt można rozbudzać w każdej... sytuacji. Zwłaszcza, gdy wie się jak smakuje posiłek. Pragniesz, bym była tym posiłkiem dziś, prawda Andreo? Masz ochotę uderzyć mnie w twarz za moją bezczelność i równocześnie zatkać mi usta pocałunkiem. Jeśli tak faktycznie jest i... nie wiesz co wybrać, podpowiem ci... - Carmen odwróciła lekko głowę w jej stronę - Możesz wziąć obie opcje. Żadna z nas nie lubi się ograniczać.
- To prawda… żadna z nas… ale ja nie biję po twarzy. Są inne miejsca… do tego.- zamiast więc uderzyć szarpnęła za włosy Carmen boleśnie odchylając jej głowę do tyłu i wbiła swe usta całując zachłannie i namiętnie Brytyjkę. Ta jęknęła cicho, lecz nie broniła się.
- Szkoda, że mój sługa nas nie widzi... spodobała ci się jego gorąca krew, prawda? - szepnęła do Corsac i korzystając z okazji przejechała językiem lubieżnie po nachylonym nad sobą policzku kobiety.
- Z pewnością ani moja ochmistrzynia, ani inżynier… nie są obojętni pod stołem.- zachichotała Andrea siadając na stole tuż obok Brytyjki. - A ty figlarko odrwacasz moją uwagę, od rozmowy… i tematu naszej wspólnej wycieczki na przyjęcie Carsteina.
Zamyśliła się dodając.- Ja wybiorę ci strój, począwszy od kapelusza… na bieliźnie lub jej braku kończąc.Brytyjka pogładziła jej nogę od kostki, przez łydkę, aż po udo, wślizgując się palcami pod suknię kobiety. Spojrzała jej przy tym prowokująco w oczy.
- Tylko tyle? Spodziewałam się jakichś specjalnych dodatków... a może chciałaś mnie dopiero nimi zaskoczyć? - Uśmiechnęła się szeroko.
Andrea nie przerywała jej zabawy, rozchylając nieco uda i ułatwiając błądzenie po bieliźnie, opinającej jej łono.
- Nad dodatkami pomyślimy. Robert jest pomysłowy w kwestiach technicznych.- zamruczała i spytała.- Które z tych dwojga, bardziej ci się podoba?
- Cóż... - Carmen udała, że się zastanawia, gdy jej palce pieściły muszelkę kochanki przez materiał jej majteczek - O twojej ochmistrzyni właściwie nic nie wiem, natomiast profesja Roberta i jak mówiłaś, jego talent do pewnych usprawnień, wydaje się conajmniej warta poznania. - To rzekłszy pochyliła się i pocałowała wewnętrzną stronę uda Corsac.
- Genevieve była w Paryżu mistrzynią języka i striptizu… prawdziwą artystką jeśli chodzi o zrzucanie ubrań. I zmysłowym tańcu języka po ciele. Wypatrzyłam ją tam.- wymruczała Andrea pozwalając Carmen na więcej i lekko wypinając biodra w jej kierunku. Zamruczała zmysłowo czując jej dotyk.- Mmmm… no i zostaaanieeecie… na noc… ty i twój… lokaaaj.
- Może... - odpowiedziała Carmen i polizała kobietę zmysłowo po udzie, wciąż jednak nie docierając samym języczkiem do jej łona.
- Może…- jęknęła w odpowiedzi Corsac i pochwyciła pieszczącą ją dłoń wyciągając ją spod sukni. Powoli oblizała czubkiem języka każdy palec Carmen dodając.- ...choć kusisz bardzo, to jednak musisz przestać. Na razie przynajmniej. Zachowajmy apetyt na później. Trochę nieprzyjemnie się figluje wśród jedzenia. Chyba że już się nasyciłaś, to może pozwiedzamy? Jeśli interesują cię duże stalowe… zabawki.
- Uwielbiam się bawić. - Powiedziała Carmen, gestem pokazując, że już skończyła posiłek i gotowa jest wstać od stołu.
- Robercie… możesz nam towarzyszyć. Genevieve… zadbaj o to żeby lokaj panny Stone miał komfortowe warunki… pracy. I przygotuj moją ulubioną cherry w pokoju łowieckim.- Andrea podała dłoń Carmen dodając.- Oczywiście dobieram moją służbę także pod kątem estetycznym jak i apetytu. Czasami nie do końca to wychodzi. Robert nie jest tak żarłoczny jak twój lokaj, ale…- zerknęła znacząco na wypukłość w jego spodniach.- Ma się czym pochwalić i potrafi spełnić inne me kaprysy… jeśli chodzi o technologię. To płodny umysł i… ma inne zalety.
- Jest pani dla mnie zbyt łaskawa w tych komplementach.- stwierdził uprzejmie Huntington.
- W takim razie i ja chętnie poznam te talenta, a jeśli chodzi o Jana... Niech twoja ochmistrzymi ma na uwadze, że trzymałam go dziś na głodzie. Specjalnie dla ciebie. - powiedziała Carmen patrząc w oczy Andrei. oczywiście, była to wierutna bzdura, jednak znając temperament kochanka i to jak bardzo chciał się zemścić za tę zabawę w usługiwanie, wiedziała, że doskonale wpasuje się w rolę nienasyconego zwierza.
- Intrygujące… więc mam nadzieję, że nie złapie żadnej z pokojówek które z pewnością go teraz prowokują. Za bardzo pozwoliłam na rozluźnienie dyscypliny wśród służby ostatnio.- westchnęła smętnie Andrea zerkając na Genevieve. Ochmistrzyni tylko skinęła głową i odwróciła się ruszając w głąb posiadłości.
- Ciekawi mnie jak daleko, jeśli chodzi o nowe doświadczenia, posunęłaś się w Wenecji? Jak liczną kompanię zabaw miałaś okazję sprawdzać?- zapytała następnie Corsac prowadząc Carmen przez korytarze posiadłości do garażu w którym to stały jej parowozy. Brytyjka roześmiała się perliście.
- Twoja ciekawość jest dla mnie słodka niby deser po kolacji. Kto powiedział jednak, że zamierza ją zaspokajać? - przytuliła się do Andrei, obejmując ją w pasie - Sama musisz to ze mnie wyciągnąć lub... przekonać się empirycznie.
- Mam cały wieczór i całą noc na to…- zamyśliła się Corsac i nagle pochwyciła Brytyjkę za pukle włosów.-... i mam przekonać się empirycznie już teraz.
Oparła się plecami o ścianę.- Pokażmy Robertowi na co może zasłużyć. Zsuń moje majteczki i spraw mi przyjemność języczkiem Carmen.
- Wreszcie rozpocznie się uczta, na którą czekałam. - Brytyjka zmysłowo osunęła się na kolana, po ty by uklęknąć między rozstawionymi nogami Corsac. Pospiesznie pozbawiła kobietę bielizny, po to by od razu wpić się ustami w jej kwiatuszek i zacząć ssać go pożądliwie.
- On się patrzy… biedaczek…- pomrukiwała Andrea wyraźnie pobudzona jej pieszczotami, władczo trzymając włosy Brytyjki i dociskając twarz kochanki do swojego rozpalonego pożądaniem łona. - Robercie.. jesteś.. taki zabawny… gdy próbujesz… zachować stoicką twarz…
- Wybacz pani, ale nie wypada mi się tak po prostu ślinić.- usłyszała jego głos drżący lekko.
- I taki… sztywny.. tam gdzie chcemy…- jęknęła Corsac prężąc zmysłowo się pod ustami Carmen.
Brytyjka nic nie powiedziała, nie przerywając zaspokajania ustami kobiety. Jej dłonie błądziły po jej udach i teraz wspięły się wyżej by ścisnąć mocniej pośladki Andrei.
- Nie musisz… być aż tak rycer...ski… zaspokój.. swą.. pasję… badacza… trochę… niech ona.. też ma coś… z tej chwili.- rzekła przyzwalającym tonem Andrea napinając swe ciało pod pieszczotą języka Carmen i pojękując. Coraz bardziej rozpalona i smakowita… coraz bliżej celu jakim była ekstaza.
Sama Brytyjka poczuła jak jej suknia również jej podwijana silnymi męskimi dłońmi, a potem język zaczął wodzić po odsłoniętej pupie Carmen, wyraźnie muskając bieliznę między jej pośladkami. W ramach pasji badawczej.
Brytyjka poczuła jak i w niej krew zaczyna się gotować. Na dodatek gdzieś tu był Orłow... może nawet ją obserwował, dręczony przez chichoczące, zgrabne pokojóweczki Andrei?
Carmen odruchowo napięła pośladki i wypięła kusząco pupę, jednocześnie samej smagając łono kochanki języczkiem tak, jakby ona chciała być teraz smagana.
- Wyglądasz rozkosznie… Carmen… - jęknęła Corsac głaszcząc po włosach kochankę i przyciskając biodra ku jej ustom.-... Robert… chcę zobaczyć… więcej.
I Carmen poczuła wpierw jak zsuwana jest z niej bielizna, a potem język mężczyzny zaczął wodzić po jej pośladkach i pomiędzy nimi. Palce inżyniera, te okryte metalowymi końcówkami rękawicy, sięgnęły między uda Carmen zanurzając się w jej kobiecości i wodząc leniwie… by sprawdzić jak bardzo jest gotowa.
Jęknęła mimowolnie, czując, że mężczyzna właśnie odkrywa jak bardzo jest podniecona tą sytuacją. W ramach zemsty sama również wsunęła paluszek do gorącej groty kochanki, dręcząc jednocześnie jej klejnocik rozkoszy językiem.
- Nieposłuszna… - pożaliła się swemu pomocnikowi, drżąc na całym ciele i masując swe piersi przez bluzkę. Andrea była wyraźnie rozpalona jej dotykiem, a sama Carmen czuła pieszczące ją palce między udami… i słyszała jednoznacznie brzmiące dźwięki. A potem musnął jej pośladek czubek uwolnionej z okowów dumy Anglika z Nowej Anglii. Robert szykował się na podbój jej kobiecości.
- Zasłużyłam na karę, prawda? - szepnęła namiętnie Carmen, wsuwając do środka drugi palec i teraz obydwoma dość mocno pieszcząc kochankę. Po chwili jej usta zaczęły namiętnie ssać również jej łechtaczkę.
- Na długą i twardą… karę…- jęknęła Andrea spoglądając łakomym wzrokiem na Roberta i nagą pupę Brytyjki. Drżała od olbrzymiej rozkoszy sprawianej jej przez Brytyjkę.
Sama Carmen zaś poczuła jak mężczyzna chwyta za jej pośladki, a jego żądło zanurza się w jej kwiatuszku gwałtownie i z impetem. Kolejne pchnięcia były równie energiczne.
Jęknęła głośno, jednak po chwili jej usta znów zanurzyły się w kobiecości kochanki.
Uwięziona pomiędzy kochanką, a jej… inżynierem, Carmen mogła się tylko poddawać ruchom nowego kochanka i rozkoszy jaką odczuwała. Smakując języczkiem żądzę Korsykanki zdawała sobie sprawę, jak bratnią duszą jest Andrea. Żądna rozkoszy i adrenaliny. I jak jest blisko ekstazy pieszczona wprawnymi muśnięciami Brytyjki. Cóż… Carmen była pilną uczennica Yue. Z trudem jednak opanowywała właśnie drżanie. W ostatnim geście desperacji przed wybuchem ekstazy, chwyciła znów drapieżnie pośladki Corsac i wbiła się języczkiem w jej muszelkę. O ile przyduszona do łona Brytyjka nie mogła głośno wyrazić swej rozkoszy, o tyle sama Andrea się nie hamowała głośnym krzykiem oznajmując swą rozkosz. Sam Robert zaś zakończył zabawę ocieraniem się swą dumą o pośladki Brytyjki i zroszeniem jej pupy swoją żądzą. Po czym delikatnie acz bezczelnie nasuną bieliznę Carmen na jej miejsce, ku aprobacie swej pani.
- Ja też… powinnam mieć majtki na swoim miejscu.- mruknęła przeciągając zmysłowo Corsac.- A potem… lokomotywa?
Brytyjka chwilę patrzyła na nią nie rozumiejąc, dopiero po chwili dotarło do niej, że ta sugestia skierowana jest do niej. Z westchnieniem cichego żalu nasunęła Andrei bieliznę. Po prawdzie miała ochotę bawić się dłużej i więcej, ale cóż... nie była tu po to, by folgować swojemu apetytowi.
Łobuzerski uśmiech na twarzy Andrei sugerował jednak kolejne okazje do zabawy. Na razie jednak ekscytacja ich gospodyni była nakierowana na inny duży cel.


- Czyż nie jest piękna?- zapytała z zachwytem Andrea pokazując palcem, czarnego potwora. Potężna maszyna nie była może tak wielka jak kolos z Egiptu, ale większa niż te wyścigowe.
- I gotowa do jazdy testowej.- stwierdził z uśmiechem Robert.
- Niesamowita - przyznała Brytyjka, choć jej myśli były bardziej zajęte towarzyszami niż cudem techniki.
Carmen mimochodem spojrzała na inżyniera, zastanawiając się co o całej sytuacji myślał. Wydawał się wszak prawdziwym naukowcem, poświęconym swej pasji i pracy, a jednak przed chwilą to jego męskość orała jej wnętrze.
Mężczyzna wydawał się z dumą patrząc na swoją kreację, ale zaczerwienił się gdy wyłapał jej spojrzenie na sobie. Uśmiechnął się zakłopotany, a potem mimowolnie powędrował spojrzeniem po Brytyjce, jakby chciał rozebrać ją wzrokiem.
- A gdzie Anushka?- zapytała Andrea, a Robert rzekł.- Pewnie już czeka po drugiej stronie.-
lokomotywy. Mężczyzna oderwał spojrzenie od Brytyjki starając się ignorować oznaki przebudzenia poniżej swego pasa.
- Kim jest Anushka i... kiedy zaczniemy owe testy? - Carmen znów zbliżyła się do Andrei i delikatnie pogładziła jej suknię, jakby układając materiał.
- Od razu. Chodźmy na pokład.- rzekła z uśmiechem Korsykanka ujmując kochankę w pasie i przeszła z nią na drugą stronę pojazdu. Tam rzeczywiście stała jakaś blondynka opierająca się o koła pojazdu.
- Anushka Korchakov. Asystentka Roberta, oraz maszynistka mojego potwora. Anushko, to Carmen, mój gość.- rzekła z uśmiechem Andrea, a Anusha podeszła i podała dłoń Brytyjce.
- Miło poznać panienkę.- rzekła z uśmiechem.- Mam nadzieję, że nie mdleje panienka za często? Bo będzie bardzo szybko i bardzo niebezpieczne. Maszyna jest podkręcona do limitu.
- Postaram się... - Odparła z uśmiechem Carmen, nie przyznając się, że nie robiło to na niej większego wrażenia niż uczucie ekscytacji. Wysokość, szybkość, niebezpieczeństwo... były dla niej niby afrodyzjak, którym uwielbiałą się upajać.
- Cieszy mnie.. proszę za mną.- i Anuszka zaczynała się wspinać.
- Wstyd przyznać, ale mam słabość do kształtnych tyłeczków… kobiecych i męskich. A Anushka jak widzisz… ma bardzo śliczny tyłeczek. Ty… też… więc widok jaki miałam przed chwilą bardzo mnie podniecał.- wyszeptała cicho Andrea do ucha Brytyjki.
- Chyba więc zacznę nosić obcisłe kostiumy - Odparła Carmen i płynnymi, pełnymi zmysłowości ruchami wspięła się po drabince na górę.
Część maszynowni wydawała się zagracona wskaźnikami i dźwigniami za które Anushka zaczęła pociągać.
- Dobra Śmigaczu… idziemy na pełne tempo. Masz dać z siebie wszystko.- rzekła.
- Mam w obowiązku przypomnieć o zagrożeniu wypadku jakie niesie takie tempo.- stwierdziła deus ex machina.
- Jak zwykle.- Anushka siadła na małym krzesełku, zaś Carmen i Andrea udały się do tyłu. Na wygodną kanapę… na której można było usiąść wygodnie w trzy osoby nawet.
Pociąg ruszył powoli rozgrzewając swój silnik parowy. Przez boczne okienko Brytyjka zauważyła Roberta zajmującego miejsce przy jakiejś konsolecie w tym hangarze… zapewne szykującego się do nadzorowania torowiska i przebiegu eksperymentu.
Póki co potwór Andrei jechał powoli, z każdą sekundą nabierając jednak prędkości. Zaczął lekko drżeć, gdy Anushka przesunęła jakąś dźwignię i część w której Carmen się znajdowała odsunęła się do tyłu na potężnych wysięgnikach i uniosła lekko do góry, gdzie połączyła się z wysuwaną przeźroczystą kopułą. Przez co obie kobiety mogły podziwiać tory przed nimi. Pociąg przyspieszał coraz szybciej, a Brytyjka mogła rozkoszować się coraz większym pędem i narastającym świstem powietrza, przyglądać się zbliżającemu coraz szybciej ostremu zakrętowi, jak zerkać na rosnące podekscytowanie na twarzy Andrei.
Ponieważ wokół robiło się też coraz głośniej, Carmen po prostu oblizała usta w sugestywnym geście, gdy oczy jej i Corsac znów się spotkały.
W spojrzeniu Korsykankij też błyszczało podniecenie… oddech Andrei przyspieszał, gdy pociąg zbliżał się do zakrętu z olbrzymią już prędkością. To było szaleństwo. Brytyjka wiedziała, że automobil wchodzący z taką prędkością w taki ostry skręt, ma gwarantowane dachowanie. Niemniej potwór Andrei to czynił, z głośnym piskiem trącego metalu i wyraźną zmianą środka ciężkości… o mały włos nie wywracając się. Z kobietami obserwującymi jak ich życie zawisło na cienkim włosie na przepaścią śmierci. Corsac zacisnęła dłoń na dłoni Brytyjki. Drżała… ale nie ze strachu.
Jakże były tutaj podobne... Ta chwila przypominała Carmen moment spadania w samolocie w Kairze, gdy na samo zagrożenie życia nie tylko podnieciła się ale i doszła. Teraz jej dłoń przesunęła się i chwyciła pierś Andrei, pieszcząc ją sugestywnie.
Corsac oplotła ramieniem Brytyjkę zagarniając ją do siebiei całując namiętnie w usta, sięgała śmiało języczkiem, wyraźnie rozpalona sytuacją w jakiej się znalazły.
Jej dłoń również pochwyciła za pierś panny Stone, łapczywie się na niej zaciskając. Ale potem zaczęła się ześlizgiwać w dół po ubraniu akrobatki. Ta jednak nie pozwoliła jej kontynuować. Za to zgrabnie przemieściła się i usiadła na kolanach kochanki, przodem do niej.
- Rozkoszuj się jazdą, moja droga... - powiedziała, po czym językiem zaczęła pieścić jej szyję, a dłońmi wyswobadzać piersi z gorsetu. Czuła przy tym pęd jazdy, ale nie widziała tego, co Andrea przed nimi, zupełnie zdając się na łaskę i niełaskę losu.
- Nie tylko nią ...- mruczała Andrea... podciągnąwszy sukienkę Brytyjki i wodząc palcami po bieliźnie kochanki. Pozwalała się pieścić, pozwoliła odsłonić drżące piersi… drżące od ekscytacji i samego pojazdu skrzypiącego głośno… nawet przy tak dużym pędzie powietrza. Miało się wrażenie, że rozpędzona maszyna nie wytrzyma… że za chwilę się rozpadnie na strzępy.
Gdyby pod nią siedział Orłow, Brytyjka najpewniej nabiłaby się na jego własny drążek sterowniczy. Teraz jednak mogła ocierać się sugestywnie o kochankę, spijając rozkosz swymi ustami z jej ust.
- Zdejmij je… teraz… moja kolej… by posmakować.- szepnęła pomiędzy pocałunkami Andrea właściwie odczytując ocieranie się kochanki o swe dumnie wypięte do przodu piersi. Wodziła palcami po pupie Carmen coraz bardziej nerwowo i energicznie. - Położymy się… na kanapie?
Nagły skręt… przez chwilę obie kobiety zachwiały się, a cała lokomotywa zaskrzypiała dźwiękiem ocieranego się o siebie metalu. Ale nie zwolniła. Anushka wyciskała siódme poty z potwora swej pani pędzącego z zawrotną prędkością.
To, co działo sie na zewnatrz lokomotywy i w jej środku, to było czyste szaleństwo. Carmen położyła się na plecach, chwytając nad głową jednego z podłokietników. Bezwstydnie rozchyliła nogi, ukazując mokrą od swoich soczków i soków rozkoszy Roberta bieliznę.
Andrea zaś zeszła z kanapy i drżącą dłonią zsunęła wpierw własne majteczki na oczach Brytyjki, a potem jej. Delikatnie i ostrożnie wdrapała, się na wstrząsaną szybką jazdą lokomotywy kanapę i dotykając palcami kwiatuszka Carmen usadowiła się tak, by swoim równie wilgotnym kwiatem osłonić jej twarz. Potem pochyliła się i Brytyjka poczuła ten zwinny zachłanny język, muskający jej nagie łono i punkcik rozkoszy.
Lokomotywa zaś trzęsła się wyraźnie osiągając pełną prędkość i gnając na złamanie karku, gdy one się pieściły nawzajem.
Jedną dłonią agentka więc musiała trzymać się siedzenia, podczas gdy drugą podtrzymywała biodra kochanki. To był istny chaos... ale jakże podniecający? Carmen zaczęła całować wilgotną od soczków muszelkę kochanki.
Carmen czuła jak Andrea drży i się ociera o jej usta, domagając się… więcej i więcej. Sama za to przylgnęła do muszelki Brytyjki i łapczywie smakowała językiem wnętrze tej ostrygi miłości. Jakby była wygłodniała, całkiem tracąc kontrolę nad sobą i sytuacją. Dookoła nich słychać było głośny gwizd powietrza, oraz drżenie pojazdu, kolejny skręt. Gwałtowny. Poczuły go całym ciałem. Znów… uniknęły śmierci, ledwo o włos.
W ten sposób jak szalona pędziła w kierunku całkowitego zatracenia. Między udami kochanki Angielka wykazywała się niesamowitą zwinnością języczka, którą posiadła w ostatnim czasie. Całe jej ciało zresztą gięło się i naprężało, w zależności od kąta jazdy i... tego gdzie były usta Andrei. To był zupełnie nowy rodzaj rozkoszy, pełny adrenaliny i poczucia zatracenia. Język Andrei wił się nerwowo jak wąż, jej dłonie zaciskały się na pośladkach Brytyjki… a pod muśnięciami swego języka akrobatka czuła, że Corsac zaraz znów dojdzie gwałtownie i głośno. Pojazda drżał, a one wraz z nim. Carmen doszła wraz z kolejnym zakrętem, wpijając usta w kwiatuszek kochanki i doprowadzając ją do tego samego stanu.
- To było… mocne…- wypowiedziała głośno Andrea łapiąc łapczywie oddech po namiętnych figlach i delikatnie sięgając palcem do bramy rozkoszy Carmen ukrytej między wzgórzami pośladków.
Po czym zamilkła i przez chwilę wstrzymała pieszczoty.
- Zwalniamy… - skomentowała. Carmen z głową okrytą suknią kochanki nie zauważyła tego od razu, ale Corsac miała rację.
- Czyli koniec wycieczki? - zapytała Carmen, leżąc na kanapie. Nie bardzo miała jak się poruszyć, dopóki Andrea na niej siedziała.
- Możemy zbałamucić jeszcze biedną Anushkę. - mruknęła Andrea zsuwając się z kanapy na podłogę i siadając tuż przy twarzy Brytyjki.- Lub zwabić tutaj i skonsumować Roberta.
Pieszczotliwie musnęła dłonią metal na którym siedziała dodając czule.- Moja bestyjka musi odpocząć. Huntington zawsze marudzi, że podczas każdej jazdy testowej nadwyrężam całą konstrukcję i potwór po niej musi być serwisowany ze względów bezpieczeństwa. Mam też inne lokomotywy. Nie tak szybkie jednak.
- No cóż, jakbyś miała ochotę, teraz możemy się przesiąść na moją bestię... czyli lokaja. - Zaśmiała się Carmen, wyciągając leniwie.
- Wieczorem…- zaśmiała się Corsac i pocałowała usta Brytyjki.- … mamy całą noc na ćwiczenie twojej bestyjki. A ty na jaką bestię z mojej kolekcji masz ochotę? Jesteś moim gościem, więc masz prawo kaprysić.
- Zgadnij... - odparła Carmen i pocałowała ją zmysłowo w usta.
- Spróbuję.- Andrea przycisnęła usta do warg Brytyjki i zaczęła ją namiętnie całować rozkoszując się pieszczotą jej warg. Nie przejęła się tym, że platforma zaczęła się obniżać, a kopuła chować. Potwór zwalniał, więc ich kanapa wracała na swoje miejsce. Tam gdzie Anushka rezydowała nadzorując pracę ulubionej lokomotywy Corsac.
Carmen rejestrowała ruch, lecz nie przerywała pieszczoty, skoro widać sama Andrea się do tego nie kwapiła. Korsykanka zaś zaczęła językiem muskać szyję Carmen, delikatnie łaskocząc skórę, poprowadziła dłoń Brytyjki ku swym obnażonym piersiom, które unosiły się w coraz szybszym oddechu. Platforma znów się połączyła z resztą lokomotywy.
- Wszystkie wyniki w porządku… Śmigacz potwierdza, że mimo dużych prędkoo… - Anushka odwróciła się i wtedy spostrzegła co się działo na kanapie. Po czym szybko odwróciła z powrotem do mechanizmów oraz wskaźników i zajęła się powolnym wyhamowywaniem pociągu.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 30-11-2017 o 13:41.
Mira jest offline