Pan pobłogosławił Fyodora umiejętnością spoglądania w ludzkie serce… idąc przez klasztor teraz spoglądał prosto w nie. Widział braci… generalnie byli oni blisko Boga. W przynajmniej bliżej niż większość ludzi. Za to opat… on miał piękne serce.
- Póki Pan nie zadecyduje wszystko się może wydarzyć. Nie ma to teraz większego znaczenia - odpowiedział Fyodor wymijająco - uznając, że pozwoli jeszcze mu pozostać w błędzie.
- I wybacz, opacie, ale odniosłeś nieco mylne wrażenie - zaczął powoli B’Reznov dokładnie, przyglądając się postawie mimice Częstogoja - Inkwizycja nie wierzy w niczyją niewinność. Inkwizycja SPRAWDZA. I przybyliśmy tutaj sprawdzić kilka pogłosek. Jedną z nich jest ta która ciągnie tu ciężkozbrojnych mających zrównać to miejsce z ziemią. Jeśli nie ciąży na was wina nie spadnie wam włos z głowy... choć mogą też zapłoną stosy… - dodał cicho. Groźnie.
- Póki tego nie dojdziemy do żadnych wniosków inkwizycja oczekuje od was pełnej współpracy. Po pierwsze…
Wstał zabierając karafkę cienkiego wina z szafki obok i ulał go do kubka. Wyciągnął ręce ponad i odmówił modlitwę jaką księża tradycyjnie odmawiają podczas przeobrażenia wina w krew chrystusową.
Gdy skończył przysunął napój do opata.
- Pan pobłogosławił mnie wieloma darami. Jeśliś człowiek mu wierny nic ci się nie stanie.