Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2017, 17:25   #106
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Marv nie odzywał się przez jakiś czas, studiując uważnie kontrakt. Shavri zaś w tym czasie chłonął wzrokiem mapę w skupieniu. Po tym co się dowiedział, Hund spodziewał się nie wiadomo czego. Ale ostatecznego pożerania po nie wypełnieniu umowy nie znalazł, więc podpisał. Dopiero wtedy przyjrzał się mapie, odkrywając, że ci południowcy rzeczywiście niewiele wiedzieli o tym gdzie jest szukany. Pewnie ostatnią plotkę usłyszeli, że kierował się w te strony. Marv pokazał palcem na zamek.
- Tu byliśmy jeszcze wczoraj, nie ma tam tego, którego szuka twój pan. Na tym wzgórzu też byłem, ale dość dawno temu. Czy któreś z tych miejsc jest bardziej prawdopodobne i tam powinniśmy zacząć?
- Zapewne miejsca związane z magią lub magicznymi przedmiotami, szlachetny panie.
- Coś o Starej Sowie czytał mi wczoraj Trzewiczek
- szepnął Shavri do Marva. - Opowiem ci, jak wyjdziemy.
- Czyli żadnych wskazówek? - rudowłosy jeszcze raz dopytał, przewiercając mężczyznę wzrokiem, jak gdyby za jego pomocą chciał go zmusić do powiedzenia czegoś jeszcze. Shavriemu na razie tylko nieznacznie skinął głową. - Czy te miejsca w górach wyróżniają się czymś szczególnym?
Zastanawiał się, czy sługa wie cokolwiek przydatnego, lecz kto pytał nie błądził. Najwyżej nie dowie się niczego konkretnego.
- Poszukiwany przez mego pana męzczyzna badał starożytne ruiny, poszukiwał informacji i magicznych przedmiotów z zamierzchłych czasów. Musiał szukać zaopatrzenia w okolicznych osadach, ale to szlachetni państwo z pewnością wiedzą. Dostojna pani - skłonił się Zenobii - mówiła, że znacie okolicę jak nikt, toteż nie śmiałbym niczego sugerować; jestem przekonany, że wasza wiedza o tych lokacjach jest większa niż obecnego tu pokornego sługi.
-Oczywiście. Twój pan nie mógł lepiej wybrać.- stanowczo odparła Zenobia, składając zamaszysty, pełen ozdobników podpis.
-Jeśli chodzi zaznaczone miejsca, to sprawdzimy je wszystkie. Nawet jak gdzieś byliśmy, nie oznacza to, że teraz go tam nie ma. Poza tym szukaliśmy żywych. Sprawę potraktujemy poważnie i jeśli pan Omar tak wskazał, nie nam kwestionować jego słowa.- zatrzepotała rzęsami przed oczami sługi, który skłonił się nisko i rzuciła groźne spojrzenie Marvowi. Co on wyprawia? Stracić chce tą robotę? Może zabrać mu to złoto i dalej niech sobie gada, co mu ślina na język przyniesie? Ale przecie złota może być znacznie więcej. Zupełnie ogłupiała kiwnęła głową Dawdowi i wyszła z gospody. Modliła się tylko, żeby Marv nie powiedział już nic więcej. Ten sługa wyglądał na niegłupiego i było oczywiste, że wszystkiego dowie się jego pan.

Dawd spojrzał pytająco na resztę najemników.
- Czy mogę służyć czymś jeszcze?
Marv pokręcił tylko głową, wstając. Wyglądał na zamyślonego. Uścisnął dłoń sługi i wyszedł na zewnątrz. Shavri ukłonił się uprzejmie i również wyszedł, a po nim Przeborka.



Na zewnątrz czekała na nich Zenobia, wylegując się na swojej dwukółce.
-Stanowczo powinniśmy zacząć od zamczyska- Oznajmiła Zenobia wychylając przy tym tak z pół kubka wina.
Targała ze sobą na wózku niezły zapas a jakoś jeszcze nie było okazji, żeby z kimś się napić. Oczywiście, nie dla samego picia, tylko w celu zmiękczenia i rozochocenia co oporniejszych i niezdecydowanych klientów. Czasami też zaprawiała trunek ziółkami. Jednak póki co zamiast pracować biegała tylko po lasach, walczyła ze smokami i kultystami, znów biegała a teraz wyglądało na to, że będzie szukać zaginionych. Czy ona wygląda na... właśnie, na co?
Cóż, okazji do zarobienia odrobiny złota nie można przepuścić. Jeśli nie w typowy sposób, to jako poszukiwacz. A wino nie powino się marnować, no i lżej będzie na wózku. Przechyliła kubek do końca.
-Wiem, że dopiero co tam byliśmy, ale co z tego? Nie muszą o tym wiedzieć. Posiedzimy kilka dni na jakiej polanie i zarobimy trochę złota a dalej się zobaczy. Chyba nie macie nic przeciw ?- zapytała dla zasady.
- Dość tu jest zajęcia, żeby czasu nie marnować - Shavri pokręcił głową. Myślał o pośpiechu głównie przez wzgląd na Marva i Panią Lenę. Nawet jeśli on zamierzał zabawić tu trochę dłużej, Marv na pewno nie zamierzał kazać jej czekać. Poza tym oszukiwanie w ten sposób chlebodawcy - nawet tak podejrzanego - było tropicielowi nie w smak. - Z zamku niewiele zostało, spędziliśmy tam noc, nic nas nie atakowało… Poza smrodem i pyłem. Mniejsza z tym... Zacząłbym od tej Studni Sowy, jest w miarę niedaleko, a u burmistrza znaleźliśmy wzmiankę o tym miejscu.
Shavri w miarę swoich możliwości streścił im fragment studiowanej przez Trzewiczka księgi, a potem zaproponował:
- Poszukam może Jorisa, co? Zenobia słusznie go wkręciła. Tropiciel, na dodatek tutejszy. Tylko jak kamień w wodę. Któreś z was go widziało w ogóle?
-Ja nie widziałam- odparła Zenobia urażona do żywego. -Jak to marnować? Złoto zarabiać.. - co w nich wszystkich wstąpiło? Przysięgali wierność i posłuszeństwo południowcom? Może niech od razu zostaną ich niewolnikami? -Szukaliśmy wroga, chętnego poderżnąć nam gardła, nie ukrywającego się magika. Może i martwego.- Pomyślała, że może tak przekona ich do swojego pomysłu. Zarobienie paru sztuk złota siedząc na polanie było tak kuszące… Rozumiała, że można być wiernym i oddanym, ale komu? Tym podejrzanym dziwolągom? Kto wie czy następnym zleceniem nie będzie przegonienie ich stąd?
Shavri spojrzał na nią i westchnął. Chciał się zapytać, czy słyszała o czymś takim, jak przyzwoitość, ale dał sobie spokój.
- Idę popatrzeć za Jorisem. I tak muszę go zapytać o wypłatę za wyprawę na smoka i dokupić racji na podróż bez względu na to, od czego zaczniemy. Jeśli Marv uzna za stosowne sprawdzić ruinę po Turmalinie na okoliczność naszego poszukiwanego, pójdę tam za nim - wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.
Zenobia odprowadziła wzrokiem jego rytmicznie napinający się tyłek.
- ZACZEKAJ! - Przeborka nieco zbyt gorliwie pobiegała za łucznikiem, nie chcąc za długo przebywać w towarzystwie obrotnej Zenobii - Wioska jest...eee... duża i trochę nam zajmie szukanie Jorisa. Lepiej się podzielmy pracą. - nachyliła się do ucha tropiciela, żeby Zenobia nie usłyszała tego planu. Strach pomyśleć, czym groziłoby znalezienie Jorisa najpierw przez starą ladacznicę - Cokolwiek z nim się dzieje, idę o zakład, że ma w tym udział ta jego straszna kobieta, Torika. Powinniśmy... powinieneś porozmawiać z nią najpierw. Ja obejdę wszystkie karczmy tutaj, ale coś mi mówi, że po prostu zakazała mu z chałupy wychodzić za karę...
- Joris nie wydaje mi się być mężczyzną, któremu jakakolwiek kobieta może mówić, co ma robić
- zauważył spokojnie Shavri - Ale nie ma problemu, Przebijko, podzielmy się poszukiwaniami. I spotkajmy się potem tutaj.
- W takim razie ja zajmę się zapasami i resztą przygotowań do wyruszenia. Mam nadzieję, że karczmarzowi zostało coś na sprzedaż
- odezwał się głośno dotąd milczący Marv. Nagle skierował swoje spojrzenie na Zenobię i uśmiechnął się szeroko. - Ten zamek to bezpieczne miejsce. Co wy na to, żeby się podzielić? Zenobia może go jeszcze raz sprawdzić, kiedy my udamy się do Studni Sowy.
- Dobrze, że wszyscy mamy zwierza pod siodło
- powiedział na to Shavri, któremu słowa Marva uświadomiły, że nawet Zenobia ma stwora, którego od biedy będzie w stanie skłonić do jakiegoś żwawszego poruszania się. - Będzie dużo sprawniej. A pomysł z podziałem grupy? Cóż, to zależy od Zenobi. Ale dałbym sobie spokój z tym zamkiem. Chyba, że nigdzie indziej nic nie znajdziemy, to wtedy możemy się i tam wrócić. A właśnie. Zenobio. Czy Wampir jest psem tropiącym? Nie mam pojęcia, gdzie może być Joris. Phandalin nie jest nie wiadomo jak duże, ale i tak… No tak, ale nie mamy nic, co należałoby do niego na zapach. Szlag by to… - mruknął i zaczął się ponownie zbierać do odejścia.
-Podzielić? No już myślałam, że tego nie zaproponujesz. Poproszę moją część złota, ty rudy misiu ty...- W pierwszej chwili Zenobia odebrała trochę opacznie propozycję Marva.
-[i]Aaaa, ty nie o tym... -Zamyśliła się- Już wiem! chcesz poprzebywać ze mną sam na sam przez jakiś czas, słodziaku? Bo chyba nie zostawilibyście damy samej?
Słysząc jej słowa Shavri odszedł jakby nieco żwawiej.


 
Drahini jest offline