Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2017, 22:19   #51
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Nad ranem, zaraz po wschodzie słońca dwóch zbrojnych opuściło powozem klasztor, kierując się ku Wiedniowi. Nie wiedzieli, że trumna, którą tak skrzętnie ukryli na dnie wozu jest pusta. Mieli się o tym dowiedzieć dopiero wieczorem.
Tymczasem Aila, która półprzytomna wymknęła się tuż przed wschodem słońca, zdążyła jedynie schować się w stajni, by tam ostatkiem sił zakopać się w wielkim stogu siana.

Choć nie była to kryjówka idealna, udało jej się przetrwać do wieczora. Gdy się obudziła, usłyszała na zewnątrz budynku, wieczorną krzątaninę ludzi Angusa, ale bez specjalnego harmidru.
To dziś.
Wszyscy szykowali się na wizytę Marcusa. Gdzie miał się pojawić? I czy faktycznie przyprowadzi ze sobą Alexandra?
Aila doszła do wniosku, że najlepszy widok na plac wewnątrz murów i teren poza nimi będzie miała z wieży strażniczej nad bramą. Co prawda Angus postawił tam jednego ze strażników, ale był przecież niewielki stryszek, gdzie mogła się ukryć. Tylko czy zdoła przemknąć tam niepostrzeżenie? Była jednak noc, a noc to czas nieumarłych. Dla zbrojnych Angusa, zagrożenie związane z wampirami czaiło się na zewnątrz i to tam poddenerwowani zbrojni zwracali największą uwagę. Aili przemykającej w podcieniach nikt nie zauważył, umościła się tedy na stryszku wieży i... musiała uzbroić się w cierpliwość.

Nie było to dla niej łatwe, ale w końcu doczekała się.
Na murach rozległy się krzyki i zbrojni sięgnęli po kusze, gdy w zasięg światła zatkniętych pochodni weszły dwie sylwetki opatulone pelerynami i z głowami nakrytymi kapturami.
Aila znała te stroje, były to peleryny mniszek Merlina. O ile jedna z osób wyglądała w tym jak zwykła mniszka, a spod peleryny widać było skraj sukni, to druga osoba, wysoka i potężnej budowy ciała średnio prezentowała się w tym okryciu.
Ta sylwetka… tak bardzo pasowała do Alexandra.
Czuła, że gdyby jej serce wciąż biło, teraz nieomal wyskoczyłoby z piersi. Musiała jednak myśleć, a nie ulegać emocjom. Kim była towarzyszka mężczyzny? Isotta? A może Giselle?
Znów to ukłucie w sercu. Doprawdy śmierć niczego nie rozwiązała...
Aila przyglądała się pieszym wędrowcom, wypatrując w ich pobliżu Marcusa, lecz go nie było.
Zaalarmowany krzykami strażników pokazał się za to Angus i wszedł na mury. Chyba wymieniał słowa z dwójką pod bramą, lecz Aila nie usłyszała co mówili.
Wrota zostały otwarte i człowiek przypominający posturą Alexandra, wraz z towarzyszką weszli w obręb murów śledzeni nieprzychylnymi spojrzeniami.

Ogromny nietoperz sfrunął z mroku nocy i przez kilka chwil krążył wokół nim zleciał na niewielki dziedziniec. Potwornej wielkości, jak na swój gatunek, zwierzę w ulotnym momencie zmieniło się w Marcusa stającego przed dwójką w pelerynach, naprzeciw Angusa.

Nie padły żadne słowa.
Ojciec w krwi Aili poruszył tylko głową wskazując klasztor i cała czwórka weszła do środka.
Co powinna robić?
Szlachcianka, choć wszystko w niej krzyczało, że powinna znaleźć się przy mężu i odciągnąć go od Marcusa, pozostała w swojej kryjówce. Czekała na rozwój wydarzeń.

Nie trwało to długo, bo raptem kilka chwil później z monastyru wyszedł Angus.
- MAŁAAAAAAAAAAAAA!!! - krzyknął głośno, a w tonie nie było znać jego zwykłej wesołości, raczej gniew. - DO BIBLIOTEKI. JUŻ!!!
Zbrojni patrzyli po sobie skonfudowani, a Aila zdziwiona drgnęła. Czyżby wiedział od początku? A może to Marcus mu powiedział? Poczuła się jak uczennica, która uciekła z zajęć tańca i teraz miała oberwać burę od guwernantki.
Z nietęgą miną opuściła stryszek, zeskakując obok zbrojnego, który omal nie upadł w szoku. Po chwili jednak wampirzycy nie było już obok. W kilku zwinnych skokach opuściła blanki i... wylądowała na placyku przed swoim ojcem z krwi.
- Do środka - warknął ze złością wypisaną na twarzy. - Marcus czegoś od ciebie chce - dodał prowadząc ją do środka. - Umówiliśmy się, że tej nocy status klasztoru to Elisium, nie będzie tu przelewu krwi ale… - Spojrzał na córkę. - Nie obowiązuje to ciebie i jednego z jego sług. Nie rozumiem tego do końca.
Ona jednak już czuła na sobie kleszcze intrygi wampira.
- Cokolwiek się stanie... traktuj mnie tak jakbym wyjechała. Nie przejmuj się mną... - poprosiła cicho, gdy wchodzili do budynku.


Kaplica była przestronna, ale w tym klasztorze nie czyniła za miejsce modłów. Nie było żadnego ołtarza, a pod wszystkimi ścianami stały tylko puste regały. Aila dawniej pamiętała ją inaczej, kiedyś ta wielka komnata pełna była ksiąg. Dawniej była to świątynia wiedzy, teraz panowała tu przygnębiająca pustka.
- Pani Aila, miło mi spotkać cię ponownie - rzekł Marcus.
Jedynie on przebywał w pomieszczeniu gdy Gangrelka weszła z ojcem do środka, choć nie zareagowała na powitanie.
Czekała.
- Angus uczynił mi zadość jednej prośbie… Pozwolił zadać ci kilka pytań… nim przejdziemy do rozmów. Pozwolisz?
- Czemu miałabym na nie odpowiadać? - zapytała Aila z rezerwą. Czuła bowiem, że Marcus znajdzie dla niej motywację.
- Nie wiem, powiedz mi czy przemieniono cię siłą, czy chciałaś tego i Angus zrobił to zgodnie z Twą wolą?
- Odpowiem, ale jeśli ty mi wpierw powiesz gdzie jest Alexander. - Warknęła, choć brzmiało to raczej jak skowyt małego kundelka zagonionego w róg przez wielkie owczarki.

Wampir nie zdążył odpowiedzieć.
Boczne drzwi, które w normalnym klasztorze prowadziłyby do zakrystii nagle wypadły z framugi.
Równocześnie z krzykiem pełnym żalu, bólu…
To Aleksander wpadł do pomieszczenia, zapewne w chwilę po tym gdy zrozumiał co oznacza zadane pytanie przez Marcusa.
Płakał…
Ale z jego oczu nie ciekły łzy, lecz krew.
Aila słyszała od Angusa, o bestii, która drzemie w każdym nieumarłym, o przymusie walki z nią…
Alexander nie miał w tym momencie szans z nią wygrać.
Marcus i Angus jednocześnie unieśli ręce w kierunku bękarta, który opadł na ziemię i skulił się.
- Czemu…? Nie..!!! Dlaczego…? - szeptał uspokojony mocą nieumarłych.
- Odpowiedz - rzucił Marcus.

Aila jednak nie odzywała się oniemiała i przerażona tym, co właśnie zaszło. Mijały chwile, w ciągu których żadne serce nie zabiło w kaplicy. Wreszcie szlachcianka niepewnie podeszła do Alexandra i uklękła przy nim, nie dotykając go jednak.
- Jesteś potworem, Marcusie. Jesteś zwykłym potworem.
Powoli wyciągnęła drżącą dłoń do małżonka, spodziewając się, że ją odtrąci, ale jednak nie mogąc odmówić sobie próby. Alexander nie uczynił tego stłamszony mocą nieumarłych oddalającą jego bestię po prostu kulił się na ziemi. Biła od niego rozpacz. Apogeum rozpaczy.
- Tamtego wieczora umarłam... to był tylko sposób, by... dokończyć pewne sprawy. Zabić tych, którzy na śmierć zasługują - powiedziała, podnosząc wzrok na Marcusa. Z jej twarzy biła nienawiść.
- To odpowiada na me pytanie. Mam drugie Ailo… - Stary Gengrel uśmiechał się lekko. - Jeżeli jest śmiertelnik nienawidzący nieumarłych, a mający przy tem powody by ‘ZA COŚ’ do krańca znienawidzić ligę z Wiednia… cóż trzeba byłoby zrobić, aby dać mu szansę tej pomsty?
Aila słuchała go jednym uchem.
Pogładziła delikatnie skroń małżonka, a gdy ten jej nie odtrącił, podsunęła się tak, by jego głowę ułożyć na swoich kolanach. Tak jak nieraz leżał.
Znów pogłaskała jego włosy.
- Wiem, że znów cię zraniłam, choć miałam już tego nie robić - mówiła ze smutkiem. - Nie wiedziałam jak żyć po naszym rozstaniu, myślałam, że wraz ze śmiercią moje serce przestanie czuć... Myliłam się. Kocham cię. I strasznie mi przykro... - powiedziała łagodnie i dopiero potem zwróciła się oziębłym tonem do starego Gangrela: - Chcesz mnie zabić. W porządku. Tylko przestań go męczyć. Teraz jest twoim potomkiem. Krwią twojej krwi. Czy to nic nie znaczy?!
Marcus wydawał się ukontentowany, mimo iż to co mówiła pozornie nie było faktycznie odpowiedziami na jego pytania. Tak jakby były one retoryczne. Jakby odpowiedzi były wiadome.
- Nie ja go dręczę, mała - rzekł używając zwrotu jakiego używał zwykle jej ojciec w krwi - nie ja. Jedyne co uczyniłem, to dałem mu potęgę, by miał siłę czynić to co zawsze chciał. A skoro już przy tym jesteśmy… Ostatnie pytanie Ailo. Cóż trzeba zrobić z nieumarłym, którego sensem istnienia jest zniszczyć Twego ojca za to co uczynił i innych z jego konfraterni? Nie odpowiadaj. Angusie… chciałbym porozmawiać w cztery oczy. Wyjadę niedługo stąd z nim, lub bez niego, jeżeli ona go zabije. - Marcus skierował się ku wyjściu. - Bo on tego chce, czyż nie?
Alexander nie zareagował Uniósł jedynie głowę, zakrwawioną łzami.
- Dlaczego…? - wyszeptał do Aili.

To jedno słowo bardziej kroiło serce wampirzycy niż cały stek słów z ust Marcusa.
Gdy starsi wyszli, pochyliła się nad mężem i pocałunkami zaczęła zbierać krew z jego twarzy.
- Musisz być silny, kochany. Cokolwiek się stanie, jesteś zbyt ważny, by tutaj skończyło się twoje życie. - Mówiła cicho pomiędzy krwawymi pocałunkami. Po chwili uległa też pragnieniu i przywarła ustami do ust mężczyzny jakby na przekór logice i całemu światu. Poczuła jak on oddaje pocałunek, wręcz odruchowo, bez zastanowienia, zaraz jednak oderwał się od niej, cofnął lekko.
- Postawiłem sobie za cel… - szepnął - zrobić wszystko co się da, by uwolnić cię od nieumarłych. Choćbym miał poświęcić życie. Teraz tyś jedną z nich. Z nas - dodał z goryczą.
Chciała mu powiedzieć, że nie prosiła go o to, że nie pytał jej nawet, ale to nie była zwykła ich kłótnia. Sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej, Alexander... był złamany, a wraz z nim jej serce.
- Myślałam, że więcej się nie spotkamy - szepnęła cicho. - Tylko to mi pozostało. - Delikatnie gładziła jego włosy. - Jak... sobie radzisz? - zapytała, choć było to pytanie zgoła absurdalne.
- Nie radzę, zabiłem dziś człowieka... Czułem głód, kazał mi pić, wprost ze śmiertelnika…. abym się nauczył. Nie chciałem przestać… ale nie chciałem odebrać życia. Nawet mimo głodu bym się oderwał, nie wiedziałem po prostu kiedy…
- To on powinien cię uczyć, to nie twoja wina. Zresztą w końcu to zrozumiesz, słuchając bicia ich serca. Ale to jeszcze nie koniec. On chce nas skrzywdzić... jeszcze bardziej.
- Słyszałem. Zabij mnie i to skończ, nie będę się bronił. - Spojrzał na nią.
Znów przylgnęła wargami do jego ust. Choć były zimne i pozbawione wilgoci, to jednak była ona - Aila.
- Nie zrobię tego. Jakoś... wydostaniemy się z tego. Albo będzie musiał zabić nas oboje. - Szepnęła mu do ucha.
- Poświęcisz swego ojca w krwi? Tych z Wiednia?

Popatrzyła na niego zdziwiona, po czym skinęła głową na znak zgody. Nie chciała by nadnaturalne zmysły starszych wampirów wyłapały jej odpowiedź.
- Mój ojciec na pewno nas ochroni - powiedziała na głos, krzyżując przy tym palce.
Znów na nią spojrzał.
- Jeżeli mnie nie zniszczysz, Twój ojciec straci zaufanie do ciebie, żeś puściła tego, który będzie na nich polował. Wiem gdzie leże ma Josef. Angus będzie zły.
Wzruszyła ramionami.
- Mój ojciec jest mądry. Mądrzejszy od Marcusa. Na pewno znajdzie rozwiązanie. Co... co z twoimi ludźmi? - “I z Giselle” chciała zapytać lecz odwróciła wzrok i nie powiedziała tego.
- Są więźniami, jak ludzie ze wsi. Jeżeli stąd odejdę zamierzam ich wypuścić. Marcus zgodził się na to, zastrzegł jednak, że dopiero po zniszczeniu tej wiedeńskiej ekspedycji. - Chwycił ją za dłoń. - Ailo, chodź z nami, opuść tych zdrajców i potwory.
- Tyś jego sługą krwi? - zapytała cicho. - Nie pamiętasz już co mi zrobił?
- Pamiętam i kiedyś zapłaci za to, ale to jego strona właściwa, nie tych z Wiednia.

Aila zamyśliła się. Przypuszczała, że o to mogło chodzić starszym wampirom, by ich potomkowie między sobą rozsądzili wynik starcia, czy raczej to, kto będzie w nim stroną dominująca.
- Po tym co ci zrobił... ufasz jemu bardziej? - zapytała cicho.
- Angus nie powiedział ci co się dzieje? O wojnie toczącej się w nocy, o buncie od Iberii po Ruś, od Afryki po mroźną północ? - Alexander popatrzył jej w oczy, był spokojny, niemal apatyczny, po tym jak Marcus i Angus we dwóch potraktowali go mocą by nie dopuścić jego bestii. W oczach miał jednak prócz żalu i rozpaczy obecnego po zrozumieniu co zrobili Aili, również zaciętość.
- A czy winno mnie to obchodzić? Obchodzi mnie piętno na moim udzie. Obchodzi mnie to... co ci zrobił wbrew twej woli - Aila mówiła, lecz nie czuła się z tym komfortowo.

Ostatnie tygodnie uczyniły z niej raczej typ milczka. Mimo to ciężko jej było zaakceptować spojrzenie męża. Ciężko było uznać fakt, że nie podjął gry pozorów, która zaproponowała, by przechytrzyć wampiry. Czy miał własny plan, czy się poddał... znów nie było w tym miejsca dla jej własnych uczuć.
Bękart uniósł się by zbliżyć swą twarz do jej twarzy.
- Marcus to potwór - powiedział cicho, szeptem ledwo słyszalnym. - Taki jak te z Wiednia, Elijaha… Jest jak oni, ale jednak jest po drugiej stronie z jakiegoś powodu, którego nie znam. Ta druga strona zaś… ma rację w tym co czyni i co zamierza. - Położył zimną dłoń na jej policzku. - Ostaniesz z tymi potworami, zbrodniarzami i zdrajcami, bo wśród tych drugich jest jeden, który uczynił nam krzywdy?
- Skoro jest jeden, jest ich więcej. - Przytuliła czoło do jego czoła i rzekła prawie ze szlochem - Nawet teraz porozumieć się nie możemy... jednak nie zabiję cię. I nie pozwolę zabić. Tyle wiem.
- Ja Ciebie też - wciąż gładził jej policzek. - Jak tu wrócimy zabijać, ochronię Cię i nie pozwolę mu Cię zniszczyć.

Więc znów mieli się rozstać... nawet śmierć nie była w stanie zatrzeć różnic między nimi. Jak zatem mogli się pokochać? Aila nagle spontanicznie przytuliła się do mężczyzny, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i muskając wargami chłodną skórę. On też do niej przylgnął ciesząc się z tej choćby chwili bliskości. Nawet fakt iż czuł chłodne, martwe ciało nie przeszkadzał mu zbytnio.

- Piękny widok, ale zważcie, że zaraz tu będą - usłyszeli głos od strony zakrystii. Aila zauważyła, że wampirzyca stała w progu drzwi wywalonych przez Alexandra.
Gangrelka przypuszczała kogo tam zobaczy, gdy podniesie wzrok. Spodziewała się Isotty… i nie pomyliła się. Starsza nieco od niej wampirzyca zapewne została umieszczona w bocznym pomieszczeniu wraz z Alexandrem, co oznaczało, że zapewne była świadkiem wszystkiego, od kiedy Bękart w szale wypadł przez drzwi.
Aila prychnęła pogardliwie, jednak moment bliskości został zepsuty.
Wstała powoli, nic nie mówiąc.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline