Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 14:06   #298
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Już czas - powiedział Rayden, otwierając wrota do sali tronowej Shang Tsunga. Z trzaskiem uderzył gdzieś blisko grom. Za ścianą deszczu przez okna nie było widać dalej niż na kilka metrów.

- Jestem gotów, gdzie ten twój champion, czarowniku?

- Oczekuje cię niecierpliwie
- Shang Tsung wstał i wyciągnął ramię. Pod stopami mnicha zawirował zielony portal i Liu Kang z okrzykiem zaskoczenia wpadł do niego. Portal zgasł sekundę później.
Shang Tsung głaszcząc się po brodzie usiadł z uśmieszkiem. Rayden tylko zacisnął zęby milcząc.

W komnacie napięcie sięgało sufitu. Tylko z tyłu dało się usłyszeć szept:
- Lipa straszna, za taki numer w filmie, jechali by po mnie na fb jak na łysej kobyle.

Burza za oknem zbliżała się, jeden z piorunów musiał trafić w wieżę, bo grzmot wstrząsnął murami pałacu. W końcu Czarownik machnął ręką i pojawił się portal.
Z portalu wynurzył się Liu Kang. Spojrzał w kierunku Shang Tsunga. Ten wstał i niespiesznym krokiem wyszedł na środek komnaty.
- Pozostała ostatnia walka, czarowniku.
- W istocie
- odparł Shang Tsung.

Mnich jednym skokiem znalazł się przy nim, stopę otaczały mu płomienie. Shang Tsung zablokował cios dłonią, uziemiając moc Liu Kanga. Płomienie zgasły. Czarownik zwinął się w obrocie kucając. Liu podcięty rąbnął o ziemię plecami. Przetoczył się i wstał.
Tong poczuł swędzenie przedramion, gdy Tsung wystrzelił ognistą kulę, potem drugą i trzecią. Robił to szybciej niż tamten pobity dziadek. “To niesprawiedliwe” chciał pomyśleć, ale Liu złożywszy dziwnie dłonie wypchnął je przed siebie. Wysyłając własny pocisk. Ogniste kule eksplodowały zderzając się. Tylko ostatnia kula czarownika przemknęła przez płomienie, ale młody mnich już ślizgnął się po posadzce przepuszczając ją nad sobą. Podciął nogi czarownika, ten jednak furkocząc szatą zrobił salto i wylądował kilka metrów dalej. Wystrzelił kolejną kulę pionowo w górę, wprost w otwierający się portal. Wylot portalu pojawił się tuż nad biegnącym Liu Kangiem. Niespodziewane trafienie rzuciło nim o ziemię.

Czarownik wyciągnął otoczoną zielonym blaskiem dłoń i coś pół przejrzystego popłynęło od Liu do niego. Shang zafalował i na jego miejscu stanął… Liu Kang.

Obaj Kangowie rzucili się na siebie. Seria ataków, kontr i uników mogłaby zadziwić nie jednego wojownika. W końcu po potężnym kopnięciu jeden z Kangów potoczył się w tył. Wstając zamigotał i okazał się czarownikiem.

Liu wykorzystał chwilę, hakiem od dołu wyprostował czarownika i poprawił kopniakiem piętą w szczękę. Oczyma wyobraźni można było zobaczyć trzaskającą niczym szkło żuchwę i naprężające się, a potem trzaskające jeden po drugim kręgi.

Shang Tsung padł na ziemię. I zaczął wstawać. Ale zdołał tylko usiąść.

- Powiedz to! - zażądał Liu Kang
Czarownik chrząknął i zduszonym głosem oznajmił:
- Liu Kang wygrywa walkę…. i turniej Mortal Kombat.

Salę tronową na chwilę rozświetlił złocisty blask.
- Ocaliłeś królestwo Ziemi - powiedział Rayden. Ziemscy wojownicy krzyknęli z radości.

Na przeciwległej ścianie pojawił się olbrzymi portal. Shang Tsung powoli wstał z kolan. Spojrzał na Kitanę, ta odpowiedziała milczącym spojrzeniem znad maski. Odwrócił się i ruszył w kierunku portalu. Jego “ludzie” jeden po drugim ruszali za nim. Ostatnia szła Kitana, tuż przed wejściem w portal i spojrzała na Liu Kanga. Po chwili także zniknęła.
Portal zgasł.

Rayden stanął przed Liu Kangiem i oddał mu pełen szacunku ukłon. Młody mnich ukłonił się bogowi piorunów.

- Czas do domu
- powiedział Rayden - chodźmy do portu. Mamy mało czasu, wyspa Shang Tsunga niedługo przeniesie się z powrotem do Zaświatu.

John i Tong pomyśleli, że gdzieś tam na wyspie są dwie śliczne i ostre dziewczyny. Nie licząc ludzi Kano. I być może zabójców z Lin Kuei, bo na finałowej walce się nie pojawili. Podobnie jak Kano.

No i stało się, dotarliśmy do finału, ale jak chcecie to możecie pobuszować po lesie
Tylko dogadajcie resztę by nie odpływała bez was Choć czas goni.

A jeśli porzucacie ludzi Kano i laski to prostym kursem zmierzamy do rekrutacji nowej części

 
Mike jest offline