Jeniec rozpoznał ciała swych niedawnych towarzyszy, choć nie obyło się bez rękoczynów, przy których, co warto zaznaczyć, porzygał się nie lżej niż Wiktor. W końcu zmęczony zrobił użytek z języka.
- Brakuje Hansa. To była jego chata. Jaki kurwa drwal mógłby ganiać za zakazanymi bogami po lasach? Porwanie to była jego jedyna szansa, by wyrwać się do miasta - powiedział, a na myśl, że w gęstwinie wokół chaty mógłby krążyć kolejny potwór, zatrząsł się.
Zabójca zbliżył się do Gerharta, wyglądał jednak jak zbity. Uszy pochylił do tyłu przez co wyglądał jak łysy człowiek a spojrzenie miał żałosne i pełne strachu, co kontrastowało z jego mocarną posturą.
Strzelec zbliżył się do ogrodzenia, a widząc brak reakcji Hanziego wszedł do kojca. Rany psa były ciepłe i krew świeża, ale sam zwierzak już nie oddychał.