Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2017, 20:11   #100
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja pasowała jej. Posiadłość co prawdę była duża, za to odległa od centrum miasta. Idealna sytuacja. Mało świadków.



Jej “armia” była malutka i trochę “antyczna”. Ale miała swoje zalety. Była wytrzymała, ślepo posłuszna i uparta. Ciężko było złapać jej “ludzi” żywcem i w zasadzie niemożliwe było ich przesłuchać. Szkoda że miała ich tak mało, ale ciężko tu było u materiał. Musiała też polegać na żywych pracownikach, których lojalność nie mogła być tak gwarantowana jak w Egipcie. Trudno… Zurych miał jednak inne zalety. Dzięki nim na przykład, udało się załatwić jej “żołnierzom” broń lepszą od tej z którą zostali pochowani. Broń którą mogli przecinać metal. Szkoda że nie mogła nauczyć obsługi broni palnej, ale jak się nie ma co się lubi.
- Klucz jest tam. Przynieście go mi. Zabijcie każdego kto stanie wam na drodze. - rzekła w języku starszym niż ta cywilizacja, której to wytwory widziała przed sobą.
- Idźcie moje dzieci.- szepnęła.
I oddział mumii, uzbrojonych w nowoczesne ostrza ruszyła w kierunku posiadłości.


Milczący, cisi, nieustępliwi. Niebezpieczni.
A ona...czekała na nich, wśród swych żywych pomocników. I pojazdów mających zapewnić jej ewakuację z pola bitwy, zanim jej cenne życie zostanie zagrożone.



Poranek przyszedł zdecydowanie za wcześnie. Podobnie jak zaproszenie na śniadanie. Coś czego Carmen nie mogła odmówić. Tym bardziej, że ochmistrzyni uprzejmie “nalegała” na zjawienie się arystokratki. Oczywiscie samej. Orłów mógł dalej wylegiwać się w łóżku, a potem zjeść posiłek dla służby. Panna Stone tego przywileju nie miała, a choć teoretycznie mogła odmówić, to… zdrowy rozsądek podpowiadał jej, by nie szukać okazji do irytowania Andrei.
Poza tym podczas spotkania z panną Corsac mogła dowiedzieć się czegoś nowego.

Póki co jednak widoki były niepokojące. Andrea jadła posiłek tylko w towarzystwie swej ochmistrzyni. Była też w kiepskim humorze. Gdzie był inżynier.Czyżby… Anushka posłuchała jej wczorajszej rady, jakimś cudem namówiła Roberta Huntingtona do wymówienia służby? I razem opuścili posiadłość? Jeśli to właśnie się stało, a Andrea dowiedziała się kto podsunął jej ulubionej blondynce takie pomysły to… niewątpliwie Carmen straciła wiele uroku w jej oczach. Póki co rozmowa przy śniadaniu była bardzo neutralna.
O pogodzie, o posiłku, o kwiatach zdobiących stół. Andrea dbała o to atmosfera przy jedzeniu była… znośna. Francuzka zaś skupiła się na jedzeniu starając się być jak najbardziej “niewidoczna”. Corsac popijała wino mówiąc nonszalanckim tonem.
- Mnie obowiązki zmuszają do powrotu do Zurychu. Biznes wymaga jednak spotkań w centrum miast…- jej wypowiedź przerwały wysuwające się z sufitu migające lampki i dźwięk alarmu.
- Co do…- warknęła gniewnie Korsykanka i zwróciła się do Genevieve zupełnie ignorując fakt, że przez dźwięk alarmowy przebijały się odgłosu strzałów.
- Moja droga. Zajmij się tym proszę.- rzekła władczo, a ochmistrzyni wstała i skłoniła się swej pracodawczyni mówiąc.
- Oczywiście.
Skłoniła się następnie Carmen żegnając i opuściła pokój bez pośpiechu i zdenerwowania.
- O czym to ja? A tak… co ty planujesz moja droga? Chyba nie zamierzasz u mnie zamieszkać. To by było… niewłaściwe.- rzekła żartobliwie, acz tylko z lekkim grymasem przypominającym uśmiech. - Oczywiście nie wypędzam, acz wolałabym znać twoje plany… na tyle, na ile dotyczą mnie i mego…- głośno kanonada sprawiła, że Andrea przerwała wypowiedź, a okna pokoju zostały błyskawicznie zasłonięte przez stalowe żaluzje. - ..domu.-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-12-2017 o 20:13. Powód: poprawki
abishai jest offline