Raen'drel właśnie zakładał swój plecak odnaleziony wśród rozrzuconych wokół rozbitego powozu przedmiotów i elementów wyposażenia, gdy krasnolud coś powiedział.
Kilka uderzeń serca później spoglądał na otoczenie ponad gotowym do napięcia cięciwy i posłania strzały we właściwy cel łukiem. Szelest obok niego potwierdził, że Ellidar stanął u jego boku i osłaniał go tak, jak wiele razy przedtem. Nie znali się długo, jednak w takich momentach rozumieli się bez słów.
Zwierzoludzie. Znienawidzeni wrogowie wszystkich elfów zamieszkujących puszcze w Starym Świecie. Stwory plugawiące swą obecnością każde miejsce w którym się znajdowali.
Zasługiwali na śmierć.
Jeden z ludzi wycelował rozszerzającą się ku końcowi rurę w stronę zwierzoludzi nacierających z przodu. Raen'drel spotkał się już z bronią palną, chociaż nie pochwalał jej używania i sam nigdy nie zamierzał z niej korzystać. Zaskoczenie minęło szybko, a on już mierzył w kierunku jednego z gorów próbujących okrążyć pasażerów rozbitego powozu. Czas jakby zwolnił sprawiając, że wszyscy wokół poruszali się powoli. Kolejny oddech i zwolnienie cięciwy przy wydechu. Pocisk pomknął do celu śledzony wzrokiem strzelca, który od razu sięgnął po kolejną strzałę.
Obecność towarzysza upewniała go, że w razie kłopotów ten powstrzyma atak do czasu, aż Raen'drel sięgnie po swój miecz i wesprze przyjaciela w walce wręcz. Do tego jednak czasu zamierzał posyłać jedną strzałę za drugą w zbliżających się wrogów.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Ostatnio edytowane przez Gob1in : 12-12-2017 o 22:40.
|