Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2017, 14:18   #107
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Niziołek Stimy już po kilku susach zrównał się z kapłanką zmierzającą do domu za kapliczką. Szedł tak na równi z nią jakiś czas nie odzywając się. W końcu nie wytrzymał.
- Garaele to twoja protektorka?
Byli już przy chatce, bo i nie było daleko.
- Będę mógł zostawić u was na jakiś czas Małgąskę?

Półelfka była chyba daleko myślami, bo drgnęła zaskoczona gdy usłyszała Trzewiczka. Spojrzała na niego szeroko otwartymi i łagodnymi oczami, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie, Garaele jest kapłanką Tymory, gdy wyruszyłam na misję jeno z listem od swych zwierzchników ona ugościła mnie u siebie i pozwoliła zostać nie stwarzając mi problemów - odpowiedziała spokojnym głosem kogoś, kto jest wdzięczny, że ktoś pierwszy się odezwał.
- Kim jest Małgąska? - spytała po chwili.

Niziołek przystanął, zmuszając swą rozmówczynię do tego samego i przykucnął na boku, ostrożnie zdejmując kapelusz. Spod nakrycia głowy wyjrzała przestraszona kura. Już po chwili próbowała przypomnieć sobie jak się lata i sfrunęła z głowy Trzewiczka na trawkę. Stimy na nowo przykrył dwa białe kleksy na włosach kapeluszem i wstając, dumny z siebie powiedział:
- Jak byłem w Neverwinter, to zabronili mi z nią wchodzić do takiej karczmy, wolałem nie ryzykować!

Selunitka przyglądała się ptaszynie z nieodgadnionym wyrazem na twarzy.
- Jeśli Kurmalina ją zaakceptuje to może u nas zostać. To…

- Twoja protektorka? - wciął się niziołek

- ...kura z poprzedniej wyprawy - dokończyła kobieta. - Bojowa tak samo jak jej imienniczka Turmalina… Na tej ziemi nie mam protektorów.

- Mmhh… - Stimy głośno mruknął w zastanowieniu, by po chwili odezwać się z całym przekonaniem - Na pewno się polubią! Małgąska widziała smoka. Będzie miała o czym opowiadać. Chodźmy do Garabele i opowiesz mi o tym duchu!

- Banshee - sprostowała kapłanka, wskazując dłonią na sękate drzwi domostwa. Podeszła do nich i zapukała, ale nie czekała na odpowiedź i nacisnąwszy klamkę zaprosiła towarzysza do środka.
Stimy wartko wmaszerował.


Dom stał pusty, nie licząc wściekłego piania i chrobotania za drzwiami na korytarzu do jednego z pokojów. Tori jednak wskazała przejście do kuchni, gdzie zapaliła świece.
- Dziwne… powinna być już u siebie, ale wygląda jakby gdzieś wyszła. Może ktoś się pochorował i potrzebował leczenia. Możemy tu na nią zaczekać. Chcesz się czegoś napić?

Stimy podskoczył w odpowiedzi. Słychać było ciche chlubotanie w jego brzuchu po wielu miskach zupy.
- Może później. Znasz się na duchach?

Melune usiadła na ławie przy stole. - Jestem kapłanką znam się trochę na nich… tyle ile wyczytałam w księgach i miałam do czynienia podczas nielicznych walk z nimi. Co cie interesuje?
-Mówiłaś, że szukaliście jednego, ale się nie pokazał. Próbowaliście jakiś specjalnych sposobów?

- Za pierwszym razem się pojawiła, ale zadałam jej złe pytanie... - zamyśliła się szpiczastoucha. - Turmalina zrobiła jej figurkę w prezencie, którą złożyłam jej jako dar w miejscu gdzie się ją widuje. Garaele też ją widziała… niestety Agatha bo tak ma na imię, jest bardzo kapryśna. Nie lubi mężczyzn. Odpowie tylko na jedno pytanie i pojawia się kiedy chce.

- Za drugim razem mieliście jakiś prezent? Kim właściwie jest... był ten duch?

- Eeem… nie. - Dziewczyna spłonęła rumieńcem zawstydzenia. - Bo co bym jej mogła dać?

- Mówiłaś, że duch wie coś o księdze, może wystarczy, że pójdziemy tam z okładką? Masz ją przy sobie? Jest magiczna, ale w zasadzie nie wiem co robi. Dziwne, że ostała się sama okładka, może ona wciąż tam jest tylko uniewidoczniona?

- Gdzieś tu powinna być, pokazywałam ją siostrze w dowód, że jestem coraz bliżej jej… znalezienia - mruknęła pod nosem, wstając od stołu.

- Nieopodal Triboaru również jest jakiś duch - Trzewiczek zamyślił się - to byłby drugi duch mający coś wspólnego z księgą. Mógłbym stworzyć przedmiot pozwalający zobaczyć niewidzialne. - myślał głośno. - … albo wykorzystać coś co przyciąga duchy, by je zwabić w pułapkę. Jest coś takiego?

- Jeśli tą księgą zainteresowali się zwierzchnicy mojej gospodyni, to mogli też i inni… okładka może świadczyć o tym, że ktoś ukradł gadowi resztę… albo on zdołał tylko wyrwać okładkę. O tym drugim duchu nie słyszałam. Mógł pojawić się niedawno… albo mówimy o tym samym? Tak czy siak, przejść się do Agathy można… ale wątpie by się pojawiła. Jak mówiłam jest wredna i kapryśna… gorsza od krasnoludki. - Selunitka krzątała się po pomieszczeniu po czym nie znalwaszy tego czego szukała ruszyła do drzwi, w które ktoś głośno drapał i pukał.

- To nie ten sam. Tamten był magiem. Bowgentle mieszkał u niego czas jakiś. Wierzba Starej Sowy? Jakoś tak…

- Wierzba? Tam mieszkał pewien mag, chyba tam… jakoś ciężko mi operować nazwami Studnia Starej Sowy, Thundertree, Phandalin nic tylko język sobie połamać. - mruczała dodając głośniej - Jestem bardziej wzrokowcem… Nekromantą był, pomógł nam w pewnej misji jeszcze przed odbiciem kopalni. - ciągnęła stojąc w progu kuchni z okładką w ręce i… rudą kurą między nogami.
Ptak napuszył się groźnie i stanął w rozkroku gotowy ganiać Stimiego dookoła stołu.

- Jak zginął? - zapytał Trzewiczek wysnuwając dla niego oczywisty wniosek i spoglądając nerwowo na Kurmalinę.

- Z-zginął?! - zdziwiła się Tori, gdy nioska ruszyła pędem na swoją ofiarę piejąc głośno jak kogut. Stimy wskoczył na krzesło. -[i] Ależ nie… on żyje! Miał się dobrze miesiąc temu… wątpie by nagle umarł[i] - Melune spróbowała przekrzyczeć swoją kurę, która wskoczyła na stół by przepuścić atak na twarz Trzewiczka.

Niziołek wrzasnął, kiedy mordercze szpony i dziób wzbiły się w powietrze przecząc prawom fizyki, by zatopić się w jego kruchym ciele. Zasłonił się rękoma i spadając z krzesła na którym stał złapał kurę w dłonie skryte w rękawiczkach. Stimy przeturlał się po podłodze wzbijając kłębek piór z kury i kapelusza. Walka była zażarta i nierozstrzygalna, aż tu nagle... bzzyt! Dziwny i gwałtowny dźwięk poraził powietrze, a towarzyszył mu jasny błysk światła z dłoni niziołka! Kura przeleciała dalej niż kiedykolwiek by tego chciała. Nawet w najskrytszych, kurzych marzeniach. Lekko krwawiący Trzewiczek i Kurmalina z osmolonym kuprem rąbnęli o przeciwne ściany domostwa. A przynajmniej tak później Trzewiczek opowiadał o tym starciu.
- Nawet nie próbuj tego ponownie! Mam jeszcze dwa ładunki ptaszynko! - ostrzegł kurę, wskazując ją palcem rękawicy, po której wciąż przeskakiwały ładunki elektryczne.

Półelfka stała w oniemienu, przyglądając się walce niemal na śmierć i życie, aż jej okładka z dłoni wypadła na podłogę. Ona sama zdzieliła by ptaka w łeb, zamiast się z nim kotłować jako tako… ale patent niziołka, również okazał się skuteczny.
Kurmi brzmiała już bardziej jak na nioskę przystało, cicho gdacząc i lekko chwiejnym krokiem kierując się do jedynego wyjścia z kuchni. Czyli między nogi kapłanki.
-O-opatrzyć cię? - spytała po chwili, wyglądając przez ramię, by odprowadzić swoją czarcią kurę, która obijając się od ścian, dreptała w głąb domostwa jakby zapomniała o całym zdarzeniu.
Stimy zetknął dłonie. Nastąpiło kilka niewielkich wyładowań, po czym wstał i otrzepał się.

- Nooo… może troszkę. - Niziołek wrócił do wcześniejszej rozmowy - Jak dla mnie to może być ten sam mag. To samo miejsce, a nie ma ich aż tak wielu. Jak dawno temu widziałaś ostatnio go żywego?

- Jakiś miesiąc… może parę dni więcej… - odpowiedziała dziewczyna, zbierając z podłogi sprawcę całego zamieszania. Drewniana okładka spoczęła na stole a Rika, przemyła zadrapania na buzi małego człowieczka ziołowym naparem. Najwyraźniej absurdalność zdarzenia nie wywarła na niej, aż takiego efektu… lub selunitka była profesjonalistką w swym fachu.

Stimy natomiast krzywiąc się z zaciekawieniem spoglądał na okładkę.
- Tak czy inaczej, chyba warto z nim porozmawiać? To daleko?

- Marszem… trochę tak.

- Masz trochę talku?

- W mojej torbie z medykamentami, ale nie potrzebujesz go na zadrapania - wytłumaczyła mieszanka dwóch ras.

- A do czego go używasz?

- Na otarcia, lub wysuszenie zabliźnień… czasem odparzenia lub wysypki rodzaju potówkowego…

Stimy kiwnął twierdząco głową.
- Dokładnie! Coś mnie swędzi, tak potówkowo, skoro mam wyruszyć na poszukiwania ducha muszę dostać trochę talku.

- Ach tak? A gdzie? - spytała z troską, ale i uśmiechem na ustach.

- Do Świerzby Dzikich Sów!

- Studni jak już - poprawiła go z wesołością. - Dam ci tego talku, ale ducha nim nie wykryjesz, jeno rozbawisz… czy mogłabym wyruszyć z tobą?

- Oczywiście! Nie lubię wędrować sam! Potrzebuję dnia do namysłu i dnia na przygotowanie…

Tori uśmiechnęła się z wdzięcznością, dopiero teraz zdradzając swoją niepewność. Wyprawa na smoka choć wygrana okazała się dla niej zgubna i to pod wieloma względami. Niziołek jednak o tym nie wiedział i… nie musiał wiedzieć, choć pewnie i tak się dowie.
- W takim razie wiesz gdzie mnie szukać - odparła z ulgą i ciepłością w głosie. - Kurmalina już ci pewnie więcej nie zagrozi więc nie musisz się obawiać zaglądania tutaj.

Po około pół-godzinie wrociła Garaele. Trzewiczek dowiedział się od niej, że duchy ukażą mu się jeśli tego zechcą, lecz nie każdy duch jest niewidzialny, a istnieją również magiczne sposoby na ich przywołanie. Stimy wypytał dokładniej o te sposoby, lecz tak na prawdę miał już w głowie odpowiednie zaklęcie.

Garaele nie chciała wyruszyć razem z Trzewiczkiem i Thoriką na wyprawę do Studni Starej Sowy, a potem do Banshee. Przestrzegła ich jednak przed niebezpieczeństwem z jakim związana jest ta wyprawa. Każdy bowiem nieumarły to zły byt, który za wszelką cenę pragnie uniknąć ostatecznej kary za swe przewiny na tym planie. Rozwiązaniem miała być tu magia i woda święcona. Stimy powiedział kapłance by zapewniła to drugie. Niziołek zaś mógł umagicznić broń, choć nadal potrzebowali kogoś, kto by nią władał. To jednak miało się szczęśliwie rozwiązać samo, bo ta sama drużyna, która wcześniej ubiła smoka wyruszała w to samo miejsce!

Stimy wiedziony błędnym przekonaniem, tak bowiem usłyszał że Banshee ukazuje się tylko kobietom, postanowił że zaproponuje wspólną podróż jeszcze jednej osobie. Jakkolwiek Zenobia była dość osobliwa i niefrasobliwa to z całą pewnością była kobietą w pełnej krasie. Komu jak komu, ale jej Banshee będzie musiała się ukazać!

Melune nie za bardzo skorzystała z okazji do nocnego naradzania się na temat zaginionych przedmiotów, ludzi i magii jako takiej. Od urodzenia uczona by nie pytać, a robić… gdy przyszło do inicjatywy i wydobywania informacji tylko się zbłaźniła, choć… chyba prędzej we własnym mniemaniu. Reszta była zbyt senna, by się przejmować takimi błahostkami.

Gdy półelfka zmawiała modlitwę przed snem, myślami ciągle była przy ukochanym Jorisie.
Sprawy między nimi się pokomplikowały i dziewczyna zakładała najgorsze, postanowiła jednak, że nie ważne jak i kiedy ich związek się skończy, nie pozwoli, by myśliwemu stała się krzywda, czy spotkał się z jakąkolwiek przykrością z jej strony. Wiedziała, że uczucie którym go darzy nie wygaśnie do końca życia i choć z owego kwiatu nie zerwie nigdy owocu, nie pozwoli też, by zmarniał w jej duszy.

Następnego dnia, skoro świt, kapłanka ruszyła z łopatą do lasu. Niecałą godzinę marszu od miasteczka wyczaiła bagienko z dziką miętą oraz poletko rumianku oraz liści bobkowych. Postanowiła wykopać kilka roślinek i wsadzić je do swojego “ogrodu” przy “domu”. Coś trzeba było robić, by myśli nie zjadały od środka.
Sprawa z zaginioną księgą utknęła w martwym, i to dosłownie, punkcie. Do tego dochodził problem sharańczyków i tych nowch, przez których powoła wioski śpi pod gołym niebem.
Gdy Tori uporze się w przekopkami, uda się do namiotowiczów, by sprawdzić czy aby nie potrzebują jej fachowej pomocy, a później… później coś się wymyśli.

 
Rewik jest offline