Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2017, 21:42   #59
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Zevran de Molen i Esterad Moran

Drogi Calmus w ostatnich dniach niosły więcej zbrojnych, niż czasem przez cały rok. Bywało czasem w takich miejscach, że przez zbieg okoliczności zaczynała w nich panować niepokojąca aura. Szczególnie nieprzyjemna dla długoletnich, zwyczajnych mieszkańców, pragnących spokojnych i stabilnych czasów. Najdobitniej jednak o tym braku spokoju świadczyło dwóch nieznajomych sobie jeźdźców, których konie znalazły się w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Nieprzypadkowym, bo nawet w najmniejszej wiosce najłatwiej było spotkać wędrownych najemników pod miejscową karczmą. Starszy i wyższy, na swoim kasztanowym koniu, z opaloną twarzą, starannie przystrzyżoną brodą i ciemnobrązowymi oczami. Młodszy i niższy, na wałachu, w stroju przejawiającym niecodzienną w tych okolicach elegancją i schludnością, z wyraźną blizną po lewej stronie czoła. Obaj mogli przysłuchać się dość żywiołowej rozmowie pary mieszkańców Calmus pod karczmą przedstawioną na szyldzie jako "Kopyto jednorożca". Oprócz dość standardowego zapachu piwa i ciepłej strawy, w okolicy jednokondygnacyjnego budynku nosy drażnił także wszechobecny smród spalenizny.
- Mówię ci, że wiedźmin prawie go usiekł, jeno te plugawe elfy przybyły... - mówił niski i krępy wieśniak. - Widzisz Ośka, tacy ci twoi elfi są, tak ci na tej enamcypacyji zależy, a oni w konszachta z bestiami wchodzą. Po jednych orenach z nimi są, parszywce!
- Widziałam, że to były półelfy - odparła spokojnie młoda, zgrabna wieśniaczka. - Więc wciąż w połowie tacy, jak my. A poza tym, mówi się emancypacji.
- A mnie to gówno, jak się mówi, Ośka! - mężczyzna lekko się zdenerwował. - Pół roku na uniwersytecie i mędrkuje, a tak naprawdę pstro w głowie. Pewnikiem dlatego cię stamtąd wylali. Ale już się nie mityguj, wiedźmin zbierze drużynę na wyprawę i raz a dobrze ich powyrzyna, tą zawszoną bandę! Będziesz mogła, tych swoich elfów, kilka metrów pod ziemią enamcypowywać.
- Riksel! Uważaj na słowa!
- Cichaj, kobieto! - wieśniak zwany Rikselem zwrócił się w stronę dwóch jeźdźców, podążających głównym traktem wioski. - Panowie, zatrzymajcie się! Jeśli te miecze nie od parady nosicie, znam kogoś, kto chętnie zapłaci za ich użycie. Zapraszam do...
- Nie musisz, Riksel - z karczmy w tym samym momencie wyszedł rycerz w ciężkiej zbroi Wiecznego Ognia. - Dobrze się spisałeś zatrzymując panów, ale teraz sio, o poważnych sprawach będziemy tu rozmawiać.
Wieśniak wraz z niezadowoloną rozmówczynią pośpiesznie oddalili się od rycerza i dwójki najemników. Rycerz odczekał chwilę, zachowując przy tym niezwykle poważną, wyniosłą minę.
- Jestem sir Deverell Aditya, rycerz Wiecznego Ognia. Tak się składa, że przewodzę akcji mającej na celu zgładzenie grasującej w okolicznych lasach bandy złoczyńców. Nie ukrywam, że dodatkowe ręce sprawnie władające mieczem byłyby mile widziane, więc jestem gotów zapłacić niemałą sumkę za dołączenie do naszej kompanii, w której mamy oprócz mojej osobistości dwójkę najmitów i wiedźmina. Ten ostatni najlepiej wyłoży szczegóły całej rzeczy, jeśli szlachetni panowie będą zainteresowani. Przysiądziecie do nas w karczmie, aby wysłuchać i rozważyć ową propozycję?
Rycerz mówił ze sporą wyniosłością, jak to zazwyczaj bywało wśród wyżej postawionych przedstawicieli zakonu. Traktował jednak obu najmitów z mocno sztucznym, ale jednak szacunkiem. Życiowe doświadczenie podpowiadało, że nawet to nie było codzienne dla rycerskich ważniaków.


Isak Parov

Kilka godzin minęło na okazjonalnych dalszych rozmowach, a przede wszystkim pracy. Isak przygotowywał mikstury, a kowal najpierw kontynuował reperowanie zbroi, a później, gdy jego córka Veta przyniosła przygotowaną skórę, przeszedł do obicia nią tarczy. Krótką przerwą był posiłek upieczony przez dziewczynę, z porcją przeznaczoną także dla najemnika. Nie było to nic specjalnego, zwyczajne podpłomyki z papką warzywną. Patrząc jednak na kowala i to, z jak wielką ochotą pałaszował danie, zapewne dla tych ludzi i tak był to posiłek z gatunku lepszych, podawany wtedy, gdy w progi domu wkroczy jakiś ważniejszy gość, czy w tym wypadku klient.
Gdy Diemen skończył najpierw zbroję, a później tarczę, przekazał je do oceny Isakowi. Najemnik, widząc na własne oczy pracę kowala, nie mógł zarzucić mu braku starań. Ale końcowe wykonanie wydatnie pokazywało, że kowal z Diemena był co najwyżej przeciętny, albo zbyt rzadko miał do czynienia z naprawą rynsztunku. Jak naprawy wyglądały na dość solidne, tak prezencja naprawianych miejsc na pewno nie przywodziła na myśl błyszczących, paradnych zbroi, a raczej te, które przed chwilą z trudem przetrwały na żołnierzu długą, ciężką bitwę.
- No, zrobiłem, co żem mógł, zwłaszcza w tak krótkim czasie - powiedział kowal, sam widocznie lekko niezadowolony z końcowego wyglądu swojej pracy. - Jak będziecie wracać, a co by trzeba było znowu naprawić, to zajrzyjcie do mnie. Jak będę miał więcej czasu, to wyjdzie ładniej. A podczas pracy przemyślałżem se to, co mówiliście o tych dzisiejszych czasach... no i macie dużo racji, że dzisiejsze czasy takie niespokojne. Może i rzeczywiście przydałoby się nieco nauczyć machać jakimś żelastwem? To oprócz mojej córy i mnie by się zdało. Jakbyście znaleźli trochę czasu, aby po powrocie pokazać mnie i jej coś niecoś, to jaką konkretniejszą zniżkę bym za naprawę dał?
Spojrzał z lekką nutą nadziei na Isaka, jakby mocno liczył na to, że ten da się przekonać. Przy kowalu stała także jego córka, która przez kilka godzin pobytu najemnika zdążyła nieco przywyknąć do jego nieprzyjemnej aparycji i znacznie mniej strachliwie zachowywała się w jego okolicach.
 
Zara jest offline