Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2017, 22:21   #34
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Peleki i Hanohano wybiorą się z Wami na poszukiwania tego kurhanu - oznajmił Upokoina. - A co do zapłaty, jaką otrzymacie, to będzie ona dwojakiego rodzaju. Po pierwsze dam Wam szlachetnych kamieni, których wartość oceniana jest na pięćdziesiąt złotych monet, a Wy się nimi podzielicie wedle uznania. Po drugie, gdy odnajdziecie grób Maharija, możecie sobie wziąć wszystko co starożytne plemiona złożyły w kurhanie swego wodza, z jednym wyjątkiem. Ową rzecz wezmą moi bracia. Nie bójcie się, dla Was byłaby ona bezużyteczna, a dla nas ma ogromną wartość.

Gdy kwestia udziału awanturników w poszukiwaniu kurhanu i polowaniu na wilki została ustalona, Hasram odpowiedział jeszcze Ianusowi, który wypytywał o karawanę.

- Vazikh leży na uboczu, nie wiedzie tędy główny szlak karawan, a ja jestem już stary i pamięć czasem płata mi figle. Ale skoro chcesz wiedzieć, to postaram się sobie przypomnieć i popytam innych starych mieszkańców. Traktuj to jako część zapłaty za wilki. A zielonookiego młodziana z liczną świtą w Vazikh na pewno nie widziałem - odparł. - Zapoznam Was z Malikiem i Abdullahem, który wciąż przebywa w Vazikh. Oni powinni odpowiedzieć na nurtujące Was pytania.


Zahija poszła spotkać się z Abdullahem al Rahmani, który wciąż dochodził do siebie po ataku na jego karawanę. Gdy spotkała się z nim w niewielkim domu gościnnym, leżącym na obrzeżu miasteczka, od razu przekonała się, że to nie młody następca szejka Yarakanu. Abdullah był gruby, niski i brodaty. Mimo takiej aparycji, sprawiał miłe wrażenie, które wzmagał jeszcze bardziej swoimi manierami i sposobem mówienia. Wyrażał się wolno i z umiarem dobierał słowa.

- Niemal trzy tygodnie minęły od chwili, w której doszło do mojej tragedii - opowiadał wiedźmie. - W środku nocy, nie dalej jak dzień drogi na północ od Vazikh na obozowisko napadły wilki. Zupełnie zignorowały ogień, jaki płonął na środku biwaku, a także nie ulękły się zapalonych strzał i płonących żagwi, jakie ciskali w nie moi ludzie. Straciłem dwa wozy, dwóch woźniców i służącego, samemu ratując się w ostatniej chwili ucieczką na oszalałym ze strachu koniu. Wilków było około dwudziestu, nie jestem pewien ich liczby. Wpadły do obozu cicho, bez ostrzeżenia, bez wycia. W momencie gdy ruszały do ataku, gdzieś niedaleko zawył jeden z nich. To był chyba sygnał do rzezi. Rozszarpały moich ludzi i zwierzęta, a ja ledwo uszedłem z życiem.


Malik był łysym, ogorzałym mężczyzną w sile wieku. Miał dziwne, jasne oczy nie pasujące do rusanamańskiej fizjonomii. Siedział na ganku domu, w którym się zatrzymał na czas pobytu w Vazikh i palił nargilę.

- Oto i oni - oznajmił, gdy na werandę wszedł Husram w towarzystwie awanturników. Malik zupełnie nie był zdziwiony pojawieniem się nieznajomych, wręcz przeciwnie, wyglądał jakby się ich spodziewał. - A więc w Vazikh zjawili się Ci, na których czekamy...

- Wilki są zupełnie zwykłe. To spora wataha stepowych drapieżników. Ich zachowanie jest dziwne, a najdziwniejsza jest istota, która je prowadzi. To mustadhyib, wilkołak. Człowiek, na którym ciąży przekleństwo zmiany kształtu. Staje się wilkiem i odczuwa przemożny zew zabijania, picia krwi i mordu. A do tego potrafi zmusić swych zwierzęcych pobratymców, aby wykonywały jego rozkazy. Nagiąć wolę wilków do swoich potrzeb. Taka bestia zadomowiła się w okolicach Vazikh. I nawet ja nie wiem dlaczego. Być może to głębszy zamysł, a może zupełny przypadek. W każdym bądź razie, wystarczy pokonać wilkołaka, a życie wilków powróci na właściwe tory.

- Jednak zwyczajna stal się go nie ima. Zabić wilkołaka można tylko srebrem bądź ogniem. Jeśli dostarczycie mi srebra w odpowiedniej ilości, sporządzę substancję, którą będziecie mogli pokryć ostrza swej broni, przez co stanie się ona zabójcza dla mustadhyiba - Malik zaciągnął się głęboko i wydmuchał chmurę dymu, która na moment przesłoniła jego postać.
 
xeper jest offline