Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2017, 23:26   #35
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

- Zaraz staniemy. - Rzuciła za siebie. Wreszcie, nie widząc w najbliższej okolicy cruorowych poświat zdecydowała się wjechać w alejkę zrujnowanych budynków, za którą zaczynał się młody las, który coraz bardziej zacieśniał swój pierścień wokół opuszczonych zabudowań.
- Co tam? - zapytała Blind, gdy zatrzymała motor, a Igo dała rozkaz zrobienia rozpoznania w jednym z budyneczków, który nie wyglądał, jakby zaraz miał się zawalić.
- Siusiu. - Laura odezwała szeptem wprost do jej ucha.
Ponieważ Roma dopiero do nich dojeżdżała, Blind westchnęła i wskazała kępę choinek rosnącą koło budynku, który sprawdzał Igo.
- Chodźmy tam. - Powiedziała z westchnieniem.
Mała się ucieszyła i dała się poprowadzić we wskazane miejsce. Gdy Scarlet czekała aż Laura się wysiusia, Roma podjechała ustawiając swój motor obok jej. Morgana, opierając się o Rudą zeszła z maszyny by się rozprostować.
- Już! - Laura wyszła z za krzaczka cała uśmiechnięta.
Blind nie skomentowała tego, chyba nieco zawstydzona sytuacją. Rozejrzała się wokół, by poszukać wzrokiem Uichiego. Zastanawiała się kiedy do nich dołączy.

Po dragonie nie było śladu. Ruda zsiadła ze swojej maszyny i podeszła do Scarlet.
- To co przerwa na posiłek? - Roma obejrzała się na palącą Morganę. - Z tego co rozmawiałyśmy po drodze, raczej nie dotrzemy tam dzisiaj.
- Dobra. Potem będziemy szukać jakiegoś miejsca na nocleg. Tu jest spokojniej, ale nie bardzo mi się to miejsce podoba. - Powiedziała Blind, zabierając z motoru najpotrzebniejsze graty.
- Rozejrzę się po okolicy, może znajdę nieco wody. - Roma zdjęła z motocyklu broń.
- Ale nie jedź sama. Weź Igo. - Poleciła jej Blind.
- Niech będzie. Chodź Igo. - Ruda zarzuciła broń na ramię i po chwili zniknęła między krzakami. Scarlet bez trudu mogła obserwować przemieszczającego się golema. Morgana także zdjęła co nieco gratów ze swojej maszyny. Widząc to Laura szybko podbiegła by jej pomóc.
- Ruda ciocia nie pozwala ci dźwigać. - zgarnęła pakunek i niemal ciągnąc go po ziemi podeszła do Blind. - My z ciocią zrobimy jeść, a ty mamo odpocznij.
- Ej… jestem ranna a nie niepełnosprawna. -
Morgana podeszła do nich i opadła ciężko na trawę.
Wokół panował spokój. Scarlet widziała poruszające się punkty ale w odległości najmniej jednej przecznicy. Przezornie rozglądała się co jakiś czas, skupiła się jednak na rozpakowaniu zapasów.
- Na ciepło coś może zjemy później. Teraz tylko trochę odpoczniemy i jedziemy dalej. Okolica nie jest całkiem bezpieczna. - Powiedziała.
Bardziej przy pomocy Laury niż Morgany udało się im przygotować skromny posiłek. Alchemiczce wyraźnie nawet schylenie się sprawiało niewielki ból, więc nadawała się tylko do wykonywania jakichś lekkich prac. Jej córa dwoiła się za to i troiła by zastąpić mamę.

Rozglądając się Scarlet mogła obserwować Romą i Igo zamykających obchód i powoli zawracających do obozowiska. Wtedy też przez paplaninę Laury przebił się do niej szelest w pobliskich krzakach.
Chwyciła odruchowo broń, odbezpieczyła i skierowała w tamtą stronę.
- Kto tam?! - warknęła.
- Proszę nie szczelać. - Z pomiędzy krzaków wychyliła się chłopięca główka. Dzieciak był cały zakurzony, ubrania miał podniszczone, a okulary wskazywały na sporą wadę wzroku.


- Ja tylko… - Spojrzał z apetytem na przygotowane przez kobiety kanapki.
- I skąd pomysł, że się z tobą podzielimy? - powiedziała ozięble Scarlet, ukrywając zaskoczenie. Wszak dzieciak mógł tylko robić za rozpraszacz uwagi.
Jakby w odpowiedzi chłopak spojrzał na Laurę, szybko jednak opuścił wzrok.
- To ja… chyba sobie pójdę.
- Poczekaj.
- Zatrzymała go Blind - Damy ci jeść, ale odpowiesz na nasze pytania. Podejdź tu z rękami w górze. - Rzekła do dzieciaka, po czym zwróciła się do córki Morgany - Lauro, połóż jedną porcję tam koło drzewa, żeby nasz gość nie miał dostępu do maszyn i był na oku.
Chłopiec przytaknął i grzecznie wykonał polecenia. Był chudy, wydawało się że jego ciało składa się głównie z mięśni.

Laura obserwowała przybysza z mieszaniną zainteresowania i obawy. Słowa Blind dotarły do niej dopiero gdy Morgana ją lekko szturchnęła. Dziewczynka szybko podniosła się i zaniosła kanapkę we wskazane miejsce, po czym biegiem wróciła do mamy i się za nią schowała.
- Możesz tam usiąść i zjeść kanapkę. Czuj się swobodnie, ale nie wstawaj i nie wykonuj gwałtownych ruchów - Przestrzegła - Jak cię nazywają i... co tu robisz, dzieciaku?
Chłopak już w pierwszym kęsie pochłonął około ⅓ kanapki.
- Archie. - Skupił wzrok na Laurze, co sprawiło że dziewczynka całkowicie ukryła się za plecami Morgany. Po chwili odezwał się ponownie intensywnie przeżuwając posiłek. - Uciekłem jak reszta i staram się przeżyć.
Scarlet patrzyła na reakcję młodych, po czym zapytała:
- Sam? Nie myślisz chyba, że ci uwierzymy, dzieciaku.
- Nie sam.
- Chłopak opuścił wzrok na kanapkę. - Było nas więcej… uciekinierów.
- I co się z nimi stało?
- Scarlet rozejrzała się odruchowo.
Wokół panował spokój, za to Roma i Igo byli coraz bliżej obozu. Chłopak spojrzał na kanapkę jakby w niej szukając odpowiedzi.
- Część złapano. - Odpowiedział cicho po dłuższej chwili.
- Nie jesteś zbyt rozmowny. - Westchnęła Blind, patrząc na swoje towarzyszki.

Młody podniósł wzrok akurat w momencie, w którym na polanę weszła Roma z Igo. Ruda zaskoczona utkwiła spojrzenie w siedzącym pod drzewem chłopaku, a potem w Scarlet. Archie uznał to chyba za dobry moment by się zerwać, ale zarówno Scarlet jak i Roma wycelowaly w niego broń.
- Spokojnie, młody. Gdzie ci się tak spieszy. - Zerknęła na Blind. - Skąd żeś go wytrzasnęła?
- Chłopaki mają do mnie słabość. Sama wiesz.
- Parsknęła Scarlet wesoło, po czym powiedziała do dzieciaka. - Nic ci nie zrobimy, jak nie będziesz robił numerów. Puścimy cię jak będziemy odjeżdżać, żebyś nie mógł powiadomić swojej paczki.
- Moja paczka się do was nie zbliży.
- Archie usiadł z powrotem na ziemi. Zerknął na chwilę na Laurę, ale szybko opuścił wzrok widząc że dziewczynka znów się schowała. - Unikamy dorosłych.
- Dzieciaki?
- zdziwiła się Scarlet - Ile was jest?
Archie wyraźnie się speszył. Spojrzał na swoje dłonie, a Blind zobaczyła jak kolejne zgina i rozprostowuje palce.
-... Dużo? - Podniósł na nią wzrok lekko rozgniewany faktem, że nie może podać konkretnej ilości.

Scarlet zmarszczyła brwi. Banda dzieciaków, o które nikt nie dba, które zrobiłyby pewnie wszystko za ciepły kąt do spania i coś do zjedzenia. Idealni rekruci dla Jednookiego... ale ona nie zamierzała tego tematu pociągnąć.
Na chwilę zapadła niezręczna cisza. Archie zamiast dojeść kanapkę schował pół do kieszeni. Roma w tym czasie zabrała się za swoją część posiłku, choć widać było że je bez przekonania. Chłopiec skupił wzrok na skrzyniach przy motorze Morgany.
- Są Panie lekarzami?
Blind nie odpowiedziała. Ona lekarzem nie była. Jeśli Morgana chciała, mogła się przyznać.
- Nie jesteśmy lekarzami, ale co nieco potrafimy. - Alchemiczka odpaliła kolejny papieros. - Czemu pytasz?
- Jedna z dziewczyn…
- chłopak znowu opuścił wzrok - … źle się czuje. Mogłyby Panie pomóc? Jakby co mogę się odwdzięczyć.
Morgana spojrzała na Scarlet pytająco.
- Żadna z nas lekarzem nie jest, mały - powiedziała wreszcie Blind - Możemy spojrzeć, ale jaką mamy gwarancję, że nie wciągasz nas w pułapkę? I czym niby mógłbyś się odwdzięczyć?
Chłopak wziął głęboki oddech.
- Przyprowadzę ją w neutralne miejsce. - Słychać było, że Archie powtarza po kimś formułę. Po chwili dodał już cicho po swojemu. - Znam teren.
Scarlet spojrzała na Morganę.
- Piszesz się na to?
Alchemiczka przez dłuższą chwilę zastanawiała się.
- Jakie miejsce proponujesz?
- Piętnastą przecznicę drugiego kręgu.
- Archie wyraźnie się rozchmurzył. - To biedniejszy region, jest tam dosyć pusto.
- To po drodze.
- Morgana spojrzała na Scarlet. - Kiedyś był tam niewielki obszar rolniczy, rzeczywiście nie ma tam zbyt wielu łupów.
- Jest tam taki duży budynek z zawalonym dachem. Nikt się tam nie zapuszcza.
- Chłopak był coraz bardziej rozentuzjazmowany. - Jest bezpieczny.
- Dobra, jeśli będzie bezpiecznie możemy tam nawet przenocować, prawda?
- Ruda spojrzała na Hanlon, a ta odpowiedziała twierdząco skinieniem. - Jednak jeśli coś nam będzie tam śmierdzieć, jedziemy dalej i radźcie sobie sami.
- Ta jest. - Archie spojrzał na Scarlet czekając na jej decyzję.
- No to postanowione. Spadaj do swoich mały, przyjdźcie tam przed zmrokiem. - Podsumowała rozmowę Blind.
Chłopak momentalnie się poderwał i już po chwili zniknął między krzakami. Na polanie ponownie zapadła cisza.
- Dzieciak chyba naprawdę się co nieco orientuje. - Morgana sięgnęła po resztę kanapki. Laura lekko pochmurna wyszła w końcu zza pleców mamy i sama też zabrała się za jedzenie, choć robiła to bez apetytu.
Blind przysiadła obok ze swoją kanapką.
- Co tam, młoda? - zagadnęła.
- Ten chłopiec był dziwny. - Laura odezwała się szeptem nie patrząc na Scarlet.
- A co było w nim dziwnego? Poza tym, że był chłopcem? - zapytała Blind, gryząc kanapkę.
- Był… zaniedbany i niemiły. - Laura wydęła policzki. - Mama powinna mu zwrócić uwagę.
- Obawiam się, że on nie ma mamy. Ani taty. Tak jak inne dzieciaki, które z nim się pętają. Dlatego potrzebuje pomocy twojej mamy.

Laura spojrzała zaskoczona na Scarlet, a potem na Morganę.
- Ale… wszyscy mają mamę. - Dziewczynka wyglądała jakby ktoś właśnie próbował zburzyć podstawy jej światopoglądu.
- Niektórzy mają je za krótko. - Alchemiczka potarmosiła włosy córki i podniosła się z ziemi. - Jedziemy dalej?
- Ano. -
Powiedziała Scarlet, by nie dać czasu dziewczynce na rozwinięcie tych słów dalej.

Laura spojrzała na ciocię i mamę, ale widząc że się zbierają nie odezwała się nawet słowem, tylko grzecznie załadowała się na swoje krzesełko.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline