Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2017, 08:44   #236
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trup to trup, bez względu na to, czy gobliński, czy inny. Przebywanie w towarzystwie takowego niczym przyjemnym nie jest, nawet jeśli się ma (lub miało) dość często do czynienia ze zwłokami.
Kaspar miał, kiedyś, ale i tak uznał, że pomysł ruszenia dalej, jak najszybciej, jest pomysłem całkiem niezłym.

Co nagle, to po diable, głosiło znane powiedzenie.
Zbytni pośpiech szkodzi zdrowiu. Tak również mawiano, i dotyczyło to przeróżnych sytuacji.
O dziwo, okazało się że i tu, na zapomnianym przez bogów odludziu, nie zawsze warto się spieszyć. Gdyby nie grzebali się ze zwijaniem obozowiska, jak nic zostaliby zaskoczeni przez nieproszonych gości na otwartym terenie. A zielonoskórych gości było tylu, że szansa ujścia z życiem z tego spotkania była niewielka.
W jaskini mieli pewne szanse. W każdym razie nie groziło im, że gobliny wlezą na górę. Za to mogli umrzeć z głodu, gdyby nie zdołali zachęcić napastników do zrezygnowania z oblężenia.
Może kilka celnych strzał ostudziłoby zapał tamtych? A może...

- Może by trzeba wyzwać wodza tamtejszych na pojedynek? - zaproponował Kaspar. - Gotte mógłby to załatwić.

* * *

Pomysł nie został zrealizowany, a ramach okazania swych uczuć Grimm zrzucił na dół trupa goblina, co spotkało się z natychmiastową reakcją w postaci deszczu strzał poprzedzającego szturm.

Gobliny były bardzo zawzięte... I albo odważne, albo też tak zastraszone, ze wolały iść do ataku, niż narazić się swemu wodzowi.
Na dodatek miały łuczników, których celność pozostawiała nieco do życzenia, ale parę strzał i tak dotarło do celu, ku wielkiemu żalowi Kaspara, który zrewanżował się przeciwnikom i posłał na ziemię dwóch wspinaczy.
Co gorsza (o czym Kaspar przekonał się osobiście) gobliński szaman dysponował jakimś rodzajem magii, która potrafiła chronić jego i goblińskiego wodza.
Na szczęście nie wszyscy tej ochronie podlegali.
Wielki wybuch, dzieło alchemika i celnego rzutu, zwalił z nóg i poranił kilku łuczników, a i od ściany odpadło kolejnych kilku.

Pozostali jednak zdołali się wdrapać, a tych Kaspar przywitał nie chlebem i solą, a tarczą i mieczem.
Wystarczył jeden cios, by goblin, który znalazł się w pobliżu Kaspara, stracił rękę i został wyłączony z dalszej walki.

Nie da się ukryć, że zielone kurduple potrafiły się nie tylko wspinać, ale i walczyć. Obrońcy jaskini nie tylko zadawali obrażenia, ale i obrywali. Na szczęście żaden z nich nie zginął, chociaż nie było takiego, co by nie oberwał.

Stojące na dole gobliny, te, które przetrwały skutki działania alchemicznej mikstury, kontynowały ostrzał - z zadziwiającymi skutkami. Walczącemu z Kasparem goblinowi wyrosła nagle z głowy strzała i wyeliminowała go z walki. Na wieki.
Inne strzały również były zgubne w skutkach nie dla tych, co powinny. I to przeważyło szalę - odwaga i determinacja napastników załamała się i gobliny zaczęły uciekać, co nie dla wszystkich skończyło się zdrowo, jako że ostrza mieczy zebrały krwawe żniwo wśród uciekających.
Po chwili na polu bitwy pozostały tylko martwe i ciężko ranne gobliny, a te, które jeszcze stały na nogach, uciekały co sił w tych nogach, biorąc przykład z wodza i szamana.

Kaspar posłał w ślad za uciekającymi kolejne strzały, a potem obrócił się do swych towarzyszy, usiłując ocenić stan, w jakim się znajdują.
Na pierwszy rzut oka było widać, że zanim ruszą w dalszą drogę, do jaskini smoka, trzeba będzie opatrzyć wiele ran.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-12-2017 o 21:37.
Kerm jest offline