Jeszcze kilka lat temu, Zevran wiedział o Królestwach Północy tylko tyle, że ludzie żyją tam niczym barbarzyńcy, posługują się językiem wspólnym i cywilizacyjnie są daleko za Nilfgaardem. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że to tylko zasłyszane pogłoski, zapewne niewiele mające wspólnego z faktami. Jednak gdy los rzucił go właśnie na północ, zorientował się, że poza zwyczajami i innymi pomniejszymi różnicami, życie prostego Temerczyka wcale nie różniło się zbytnio od życia prostego człowieka z Ebbing, Nazairu, czy Gemmery. Nie oznaczało to, że podobał mu się taki styl życia. Był rodem z Toussaint i mimo już wieloletniej banicji, nie udało mu się pozbyć starych nawyków i przyzwyczajeń odnośnie stylu życia, czy światopoglądu, charakterystycznych dla mieszkańców tego niewielkiego kraju.
Zev nie przepadał za małymi, biednymi i brudnymi osadami, których w Temerii nie brakowało. Jednak przede wszystkim nie znosił karczm w takich miejscowościach. O ile o dobrą strawę w takich przybytkach dawało się spotkać często, to nie można było tego samego powiedzieć o piwe. Z reguły smakowało wszędzie tak samo źle, a po prawdzie to właśnie piwo interesowało Zeva najbardziej. W takich przypadkach sytuację ratowała jedynie gorzałka. Oczywiście trafiło się kilka wyjątkowych przybytków, które mogły się pochwalić świetną ofertą i gdy tylko nadarzyła się okazja Piwny Rycerz chętnie je odwiedzał, nawet jeśli miało to oznaczać lekkie nadłożenie drogi. Niestety w tej okolicy, takiej karczmy z dobrym piwem Zevran nie kojarzył, więc pozostało mu wybrać po prostu pierwszą lepszą wioskę celem zjedzenia, wypicia i zaznania odrobiny wytchnienia.
Gdy zauważył sporej wielkości szyld karczmy “Kopyto Jednorożca”, nie spodziewał, się, że ta karczma będzie miała szansę należeć do jednej z tych wyjątkowych. Prawdę mówiąc nawet nie miał zamiaru się tutaj zatrzymywać, jednak jak to zwykle bywa w fachu najemnika, okoliczności zmusiły go do weryfikacji swoich planów. Usłyszane strzępki rozmowy o walczącym wiedźminie jeszcze bardziej wzbudziły ciekawość Zevrana. Do tej pory nie miał jeszcze okazji obcowania z przedstawicielami tej profesji, a tutaj mogła nadarzyć się taka możliwość. Dostojny rycerz Wiecznego Ognia, który wyszedł powitać jego i jeszcze jakiegoś innego wędrowca, nie wydawał się jednak zbyt przekonujący, choć o dziwo, nie biła od niego arogancja względem każdego napotkanego człowieka, co wydawało się nieodłączną cechą rycerzy zakonnych, których Zev spotkał na swojej drodze.
Wędrowiec obok przedstawił się jako Moran i skorzystał z zaproszenia rycerza. Zev jeszcze chwilę udawał niezdecydowanego, po czym również zsiadł z konia i podszedł do Rycerza.
-Bądź pozdrowiony sir Deverellu! Jestem Zevran de Molen, zwany również Piwnym Rycerzem.- Powiedział głośno i wyraźnie, pochylając elegancko głowę. - Muszę przyznać, że Twoja prośba padła na podatny grunt, bo i ja jestem gotów wysłuchać Twej propozycji. Najpierw jednak proponuję coś zjeść i napić się tutejszego piwa albo gorzałki! Nie godzi się debatować o interesach z pustym żołądkiem i o suchym pysku.- Dodał uśmiechając się lekko, po czym wyminął sir Deverella i wszedł do karczmy. Nie przepadał za wszelkiej maści zakonnikami, zwłaszcza rycerzami jednak uznał, że póki co nie ma powodu aby to jakoś szczególnie okazywać. |