Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2017, 20:37   #61
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Gościna była u kowala całkiem znośna, rozmowa też nie była jedną z tych prowadzonych na pokaz, a faktycznie była to wymiana przydatnych informacji i poglądów. Poczęstunek również był dla Isaka czymś, co z pewnością kowalowi zapamięta, w końcu odejdzie mu kupno posiłku w karczmie. Ale kiedy kowal zapytał się o trening, Isak nieco się zasępił i zmarszczył czoło. Nigdy nie był dobrym nauczycielem, ale w sumie, mógł pokazać co umie, mógł nauczyć tą dwójkę podstaw fechtunku, kilka zasłon i natarć. To i tak więcej niż potrafili mieszkańcy. A potem, niech ćwiczy z córką raz na dzień, bez treningu wprawy się nie zdobędzie.
- Jak przeżyję, to pokaże co umiem. – odpowiedział bez większego przekonania, ale widząc radość w oczach kowala, nawet Isak się uśmiechnął.
”Stary dziad, a cieszy się jak dziecko…” pomyślał, kierując się ku karczmie. Przez plecy miał przewieszoną tarczę, a pod pachą trzymał świeżo naprawione elementy zbroi. To że wyglądały topornie Isakowi nie przeszkadzało, miały tylko pełnić swoją funkcję. A ów funkcją było nie dać się zranić. Jeśli przeżyje, znaczy kowal wykonał kawał dobrej roboty.

Przy drzwiach widział Aditye, urabiającego jakiś najemników. Ton jego głosu grzmiał niczym u klechy na kazaniu o tym, jak to Wieczny Ogień chroni.
”Gówno chroni, gówno chronił, gówno chronić będzie… pomyślał najemnik, przechodząc obok.
- Aditya, bo Ci przepona pęknie od tego nadymania się. – rzucił Isak, nie zaszczycając rycerza nawet spojrzeniem, tylko przekroczył próg wrót, zamówił kufel piwa i karczmarza, a potem udał się do swojego pokoju wraz ze swoim dobytkiem na spoczynek. Musiał zregenerować siły, przyrychtować pancerz i broń oraz eliksiry, pozwolić się zagoić ranie opatrzonej przez Marine. A jeżeli będzie potrzebny, „Pan Rycerz” będzie wiedział gdzie go szukać. Na wszelki wypadek Isak zabarykadował drzwi krzesełkiem. A nuż ktoś nieproszony mu będzie chciał sen zakłócić.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 04-12-2017, 21:00   #62
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Jeszcze kilka lat temu, Zevran wiedział o Królestwach Północy tylko tyle, że ludzie żyją tam niczym barbarzyńcy, posługują się językiem wspólnym i cywilizacyjnie są daleko za Nilfgaardem. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że to tylko zasłyszane pogłoski, zapewne niewiele mające wspólnego z faktami. Jednak gdy los rzucił go właśnie na północ, zorientował się, że poza zwyczajami i innymi pomniejszymi różnicami, życie prostego Temerczyka wcale nie różniło się zbytnio od życia prostego człowieka z Ebbing, Nazairu, czy Gemmery. Nie oznaczało to, że podobał mu się taki styl życia. Był rodem z Toussaint i mimo już wieloletniej banicji, nie udało mu się pozbyć starych nawyków i przyzwyczajeń odnośnie stylu życia, czy światopoglądu, charakterystycznych dla mieszkańców tego niewielkiego kraju.

Zev nie przepadał za małymi, biednymi i brudnymi osadami, których w Temerii nie brakowało. Jednak przede wszystkim nie znosił karczm w takich miejscowościach. O ile o dobrą strawę w takich przybytkach dawało się spotkać często, to nie można było tego samego powiedzieć o piwe. Z reguły smakowało wszędzie tak samo źle, a po prawdzie to właśnie piwo interesowało Zeva najbardziej. W takich przypadkach sytuację ratowała jedynie gorzałka. Oczywiście trafiło się kilka wyjątkowych przybytków, które mogły się pochwalić świetną ofertą i gdy tylko nadarzyła się okazja Piwny Rycerz chętnie je odwiedzał, nawet jeśli miało to oznaczać lekkie nadłożenie drogi. Niestety w tej okolicy, takiej karczmy z dobrym piwem Zevran nie kojarzył, więc pozostało mu wybrać po prostu pierwszą lepszą wioskę celem zjedzenia, wypicia i zaznania odrobiny wytchnienia.

Gdy zauważył sporej wielkości szyld karczmy “Kopyto Jednorożca”, nie spodziewał, się, że ta karczma będzie miała szansę należeć do jednej z tych wyjątkowych. Prawdę mówiąc nawet nie miał zamiaru się tutaj zatrzymywać, jednak jak to zwykle bywa w fachu najemnika, okoliczności zmusiły go do weryfikacji swoich planów. Usłyszane strzępki rozmowy o walczącym wiedźminie jeszcze bardziej wzbudziły ciekawość Zevrana. Do tej pory nie miał jeszcze okazji obcowania z przedstawicielami tej profesji, a tutaj mogła nadarzyć się taka możliwość. Dostojny rycerz Wiecznego Ognia, który wyszedł powitać jego i jeszcze jakiegoś innego wędrowca, nie wydawał się jednak zbyt przekonujący, choć o dziwo, nie biła od niego arogancja względem każdego napotkanego człowieka, co wydawało się nieodłączną cechą rycerzy zakonnych, których Zev spotkał na swojej drodze.

Wędrowiec obok przedstawił się jako Moran i skorzystał z zaproszenia rycerza. Zev jeszcze chwilę udawał niezdecydowanego, po czym również zsiadł z konia i podszedł do Rycerza.
-Bądź pozdrowiony sir Deverellu! Jestem Zevran de Molen, zwany również Piwnym Rycerzem.- Powiedział głośno i wyraźnie, pochylając elegancko głowę. - Muszę przyznać, że Twoja prośba padła na podatny grunt, bo i ja jestem gotów wysłuchać Twej propozycji. Najpierw jednak proponuję coś zjeść i napić się tutejszego piwa albo gorzałki! Nie godzi się debatować o interesach z pustym żołądkiem i o suchym pysku.- Dodał uśmiechając się lekko, po czym wyminął sir Deverella i wszedł do karczmy. Nie przepadał za wszelkiej maści zakonnikami, zwłaszcza rycerzami jednak uznał, że póki co nie ma powodu aby to jakoś szczególnie okazywać.
 
Aronix jest offline  
Stary 09-12-2017, 19:19   #63
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
- Lista już się kończy, a to, że psychol ostatnio nie dostał świeżych, elfich pazurków… – przerwała na chwilę, zdając sobie sprawę z tego, że trochę za głośno gada. Mówiła to stojąc, usiadła więc, wlepiła ślepia w oczy przybyłego mężczyzny. Jakoś go nie pamiętała. – … tylko dlatego, że zajebali ją bardzo niedaleko stąd. Przykry widok, bardzo przykry, musiałam skreślić z listy i no wieesz… odpocząć trochę – siedząc za ławą, przeciągnęła swoje kości, aż w mostku łupnęło, jednocześnie błyskając policzkiem odsłoniętego toporzyska, bo członkowie bractwa słynęli z brutalnego załatwiania spraw, nawet wobec swoich własnych towarzyszy. – Zresztą, Senko nie jest moim ojcem durniu. Wiedziałbyś to, gdybyś był lepszym kiepem na posyłki.

- Wiem, że nie jest twoim ojcem. Ale przecież traktuje cię jak córkę. I troszczy się - mężczyzna zamyślił się na chwilę, przy okazji siadając, również raczej nieprzypadkowo przy tym odsłaniając na moment klingę swojego miecza. - Jest nawet w stanie zrozumieć twoją chęć do odpoczynku, choć wydaje mi się, że zaplanowałaś sobie dość aktywny wypoczynek. Ale jako, że mam dopilnować, byś z własnej, nieprzymuszonej woli wróciła do listy, a następnie równie chętnie zajęła się następną, może opowiesz mi, jak to się stało, że nagle wiąże się z tobą towarzystwo wiedźmina, rycerza Wiecznego Ognia i najemnika z wyjątkowo parszywą mordą?

- Gówno cię to obchodzi - odparła, posyłając rozmówcy słodki uśmiech. - Ja, córeczka twojego przełożonego, nie muszę tłumaczyć się ze swojej kompanii. Mam radę dla ciebie - nie wciskaj nosa w moje sprawy, a Senko nie będzie musiał martwić się o swoją listę. No, i przy okazji ciebie ominie zbieranie zębów z podłogi.

- Nie chcesz mówić, to nie. Nawet lepiej. Sam się dowiem - uśmiechnął się, odsłaniając swoje brzydkie, krzywe zęby. - Ale naprawdę uważasz, że nie potrzebujesz ty, ani twoja kompania pomocy? Nawet, gdybyś schowała na jeden krótki momencik swoją dumę do kieszeni?

- W jaki sposób chciałbyś mi pomóc? Zadowolić mnie? Iść ze mną na wyprawę? Ale co ty umiesz, prócz ćwiartowania i dostarczania zwłok do pracodawców? - przekrzywiła główkę, myśląc o czymś szczególnym. - Dlaczego tak zależy ci na moim towarzystwie?

- Samo ćwiartowanie nie wystarcza jako pomoc? - rozmówca Elke nieco się zdziwił. - Zależy mi tylko ze względu na to, że tego wymaga ode mnie pracodawca, bym się nieco zatroszczył o ciebie. Wybacz, ale preferuję grzeczniejsze dziewczynki, jeśli liczyłaś na to, że robię to z zauroczenia twoimi słodkimi uśmieszkami. Chociaż jeśli potrzebujesz jakiejś małej przygody…
Kolejny raz wyszczerzył swoje zębiska, nie kończąc ostatniego zdania.

- Nie poszłabym z tobą, a choćbyś ostatnim był. - drwiła z niego, zerkając mu ciekawsko w oczy. - Ale jak chcesz to możesz leźć za mną, przecież nie zabronię. Musiałabym łeb ci rozwalić, za dużo roboty jak na tę wczesną porę.
Krzyknęła na służkę, aby jej jadło przyniosła i kubek wina. Niech grzeje żołądek, na dobry dzień.

- No cóż, chyba i tak nie czułbym się spokojnie przy tobie w łóżku, znając różne twoje zapędy… - w głosie mężczyzny dało się jednak wyczuć lekki zawód bądź urażoną dumę. - Chociaż i tak u mnie akurat jesteś w kolejce przed tymi służkami. Skąd oni wytrzasnęli takie paskudy?
Rozmówca nawet nie przejmował się tym, że jedna z nich właśnie podeszła z kubkiem i karafką, której krwistoczerwona zawartość wypełniła kubek, kusząc dość przyjemnym, owocowym zapachem.

Złowrogim wzrokiem przeszyła służącą dziewczynę.
- A gdzie kubek dla mojego człowieka? Nuże, biegiem po napitek!
Zabrała swój i wzięła głęboki łyk. Dobre było wino, smaczne i chłodne, idealne na nowy dzień.
- Kto nie pije ten kupuje, nie będę podróżować z byle szczawiem. Ale żarcia ci nie kupię, sam sobie gębę napełnij i bądź gotów do drogi. Wkurwia mnie spóźnialstwo wśród służby. Coś cię bawi? Po co innego myślisz tatuś kazałby t o b i e znaleźć m n i e?

Dziewka karczemna biegiem ruszyła po następny kubek i również do niego dolała wina. Po chwili przyniosła także dla Elke talerz kaszy z gulaszem. Jak na standardy karczemne, mięsa było całkiem sporo, a całość prezentowała się nawet zachęcająco.
- Oczywiście, że mnie bawi nazwanie mnie służbą - mówił rozweselony, popijając przy tym chełpliwie wino. - Ale jeśli dzięki temu jesteśmy w stanie współpracować nieco mniej opornie, to mogę być i służbą. Ale teraz wybacz pani, że cię opuszczę, ale pani tatuś, któremu również zmuszony jestem służyć, zlecił mi jeszcze jedno zadanie, które muszę zrealizować. Niebawem wrócę służyć dalej, przy okazji wykonam polecenie i napełnię sobie gębę.
Dokończył kubek wina, wstał i ukłonił się służalczo, co wyraźnie go bawiło. Chwilę jeszcze czekał na ewentualną reakcję Elke.

Prychnęła tylko jak kotek, co mu się na złość robi. Nie odpowiedziała już nic, wzięła się za pałaszowanie parującego dania. Mięso dobrze wyglądało, a i niezgorsze nawet było, jak na zwyczaje tego północnego zadupia. W Cesarstwie nawet chłop pańszczyźniany zdecydowanie lepiej jadał.
 

Ostatnio edytowane przez Szkuner : 09-12-2017 o 19:22.
Szkuner jest offline  
Stary 09-12-2017, 21:23   #64
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Sir Deverell Aditya kiwnął z zadowoleniem głową widząc, że dwójka najemników była chętna do wysłuchania ich oferty. Na gorzką uwagę Isaka wracającego od kowala, obdarzył go nadzwyczaj kwaśnym spojrzeniem, którego jednak ten nawet nie dojrzał, zupełnie olewając rycerza. Skojarzenia ze smakami były nieprzypadkowe, bowiem wszyscy wkraczając do karczmy poczuli noszące się zapachy jadła i napitków. Moran, Piwny Rycerz oraz Deverell przysiedli się do stołu, przy którym czekał już wiedźmin. Mężczyzna o wyglądzie typowym dla swojego fachu - twarz wykrzywiona od mutacji, z wychodzącymi na wierzch żyłami, bliznami, przekrwieniami, a przede wszystkim kocimi oczami. Widok takiego człowieka mógłby wielu odebrać apetyt. Trafiło jednak na ludzi, którzy do równie brzydkich widoków z racji zawodu musieli być przyzwyczajeni.
- Panowie, oto Venter, wiedźmin - rycerz przedstawił mężczyznę, na co ten skinął głową obu przybyłym. - A to panowie Moran i Zevran, wiedźminie. Są zainteresowani przyłączeniem się do naszej wyprawy. Myślę, że jako specjalista, sam najlepiej wyłożysz sprawę i panowie podejmą decyzję. Ale najpierw pozwólcie, że posilimy się, bo zapewne jesteście po długiej podróży. Na nasz koszt oczywiście.
Przed każdym na stole szybko pojawiło się po porcji kaszy z gulaszem, co po krótkim rozejrzeniu się po sali, jedli obecnie wszyscy bywalcy karczmy. Widać, nie było to miejsce cieszące się na tyle wielką popularnością, by można było przebierać w dostępnych daniach. Aczkolwiek posiłek był, mimo swej prostoty, dobrze przyrządzony z dość obfitą ilością mięsa i sosu, co na pewno poprawiało ogólne wrażenie. Brzydka służka karczemna nalała również gościom alkoholu, zgodnie z upodobaniem. Chociaż akurat te Zevrana szczególnie ciężko było zadowolić, bowiem otrzymane piwo jedynie niewiele wykraczało ponad zwykłe mydliny, które można było dostać w standardowych, podłych karczmach.
W tym samym czasie Elke, która skończyła rozmowę z nieznanym jej wcześniej człowiekiem nasłanym przez Senko, kończyła swoją porcję. W innym kącie karczmy, Isak odstawiał pusty kufel piwa i był gotów do pójścia do swojego pokoju na odpoczynek. Jednak wiedźmin, zwrócił się do obojga, zanim ci podjęli kolejne aktywności.
- Elke, Isaku, przysiądźcie się do nas, proszę - zaczął uprzejmie wiedźmin. - Panowie Moran i Zevran być może powiększą naszą drużynę. A przy okazji chciałbym omówić kilka innych rzeczy.
Wiedźmin odczekał chwilę. Niezależnie jednak od tego, czy pozostała dwójka dołączyła, podjął dalej, podczas gdy dziewka karczemna sprzątała stół z brudnych naczyń i dolewała kolejne porcje trunków.
- Zlecenie dotyczy bandy z okolicznego lasu. Moje zainteresowanie jako wiedźmin tym zleceniem jest nieprzypadkowe. Wczoraj mieliśmy starcie z bandą, podczas którego okazało się, że jednym z nich jest leszy. Zazwyczaj dzięki polimorfii udawał człowieka, podczas walki przybrał prawdopodobnie swoją podstawową formę. Już teraz mówię, że radziłbym zostawić go mnie, bo potrzebny jest odpowiedni srebrny oręż i znajomość tego gatunku. Generalnie oprócz niego może być jeszcze nawet kilkunastu pozostałych członków bandy. Jednego z nich Isak już zabił. Nie są to wielcy wirtuozi walki, ale wkraczamy w ich teren, dlatego musimy być czujni i nie ukrywam, że potrzebne jest zwiększenie naszej liczebności, stąd oferta przyłączenia się do nas przez pana Zevrana i pana Morana. Mam też pewną obawę, którą jeszcze się nie dzieliłem. Generalnie leszego nie jest łatwo zmusić do współpracy z ludźmi. Może być wśród nich ktoś silniejszy od leszego, kto potrafiłby go przymusić do działania.
- Mówisz to dopiero teraz, jeszcze przy nich - podenerwował się lekko rycerz Wiecznego Ognia. - To minimum zwiększy stawkę za ich udział, jeśli w ogóle nie zrezygnują!
- Sam w swoim fachu wolę, gdy przed zleceniem dostaję pełną informację o ewentualnym niebezpieczeństwie - odpowiedział spokojnie wiedźmin. - Więc w przeciwieństwie do ciebie, wolę powiedzieć wszystko, co wiem, zanim się zdecydują. Poza tym, dobrze znam się na sprzedaży truchła, więc w przypadku potworów możliwy będzie częściowy zwrot twoich kosztów, sir Deverellu. To jak, panowie i panie? Jakieś dodatkowe pytania? Za przyłączenie się zapłacimy po dwieście pięćdziesiąt orenów na głowę.
Sir Deverell, opłacający wyprawę, mocno przełknął ślinę, ale nie zaprotestował. Wiedźmin przyjął to ze sporą ulgą, wpatrując się w twarze Zevrana i Morana z widoczną nadzieją na ich przyłączenie się do kompanii.
 
Zara jest offline  
Stary 20-12-2017, 00:23   #65
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Zevran upił spory łyk wątpliwej jakości piwa. Dziś jednak nie zwracał aż takiej uwagi na smak, chodziło głównie o to aby dostarczyć organizmowi optymalną ilość alkoholu, a poza tym właśnie trafiła mu się całkiem intrygująca robota. Widok wiedźmina współpracującego z rycerzem zakonnym był raczej niecodziennym widokiem, a co więcej na dzień dobry zaoferowali dwieście pięćdziesiąt orenów, całkiem nieźle. Zev zerknął na dwójkę najemników, do których zwrócił się wiedźmin. Blondwłosa dziewczyna i pokiereszowany wojak. Widać było na pierwszy rzut oka, że nie są to amatorzy. Zevran zamyślił się chwilę, wpasowywali się oni w klasyczny, według niego, model płatnego najemnika. Piwny Rycerz przywykł już, że jest jedynym z niewielu, jeżeli nie jedynym w jego fachu, którzy przykładają wagę do schludnego ubioru i odpowiedniej aparycji. “Przecież i tak wszystko sprowadza się do machania mieczem, czy toporem!”, tak mawiał szef jego dawnej kompanii, jednak dla Zevrana było to zdecydowanie coś więcej.

Zev jednak szybko przestał snuć swoje rozważania, przecież czekano na ich reakcję.
- [i]Bandyci, nawet na ich terenie to problem niewielki, zwłaszcza jeżeli udało się wam zebrać taką intrygująca kompanię - zaczął powoli patrząc to na wiedźmina, to na zakonnika. - [i]Problem pojawia się przy potworze i ewentualnym kontrolującym go osobniku, śmierdzi mi tu magią, a to już zupełnie inna półka cenowa moi Panowie. No ale! Zanim przejdziemy do konkretów... zdradźcie mi jedną rzecz. Jak to się stało, że rycerz Wiecznego Ognia i wiedźmin połączyli siły? Z tego co wiem, to raczej niecodzienna sytuacja nieprawdaż? - zapytał z lekkim uśmiechem, opierając się wygodnie o oparcie i chwytając za kufel.

Wiedźmin patrzył chwilę na Isaka, widząc jednak, że rycerz przełyka piwo i zbiera się do wyjaśnienia sprawy, wolał go uprzedzić.
- Połączyły nas wspólne interesy, związane z przeszłością jednego z uczestników kompanii - powiedział stanowczo, patrząc ostrym wzrokiem na Deverella, który zapewne chciałby powiedzieć coś więcej na ten temat. - Szczegółami jednak wolelibyśmy się nie dzielić, a sprawę ostatecznie sobie wyjaśnimy po tej misji we własnym gronie. Natomiast co do bandytów, to radziłbym ich nie lekceważyć. Będąc w lesie poradzili sobie z małym oddziałem wojskowym. Co do magii, to mają w swoich szeregach czarodzieja, z którym zmierzyła się Elke. Ale nie wydaje mi się, by on był na tyle silny…

Moran w milczeniu przysłuchiwał się wymianie poglądów i informacji. To, kto, z kim i dlaczego wszedł w spółkę, niezbyt go interesowało, przynajmniej jeśli chodziło o sprawę bandytów. Tamci potrafili się dogadać i to było najważniejsze - nie groziło im, że w pewnej chwili rzucą się sobie do gardeł z racji różnic poglądów czy interesów. Każdy wszak miał prawo do swych tajemnic - pod warunkiem, że nie były one groźne dla tych, co stali u ich boku.
- Skoro poradzili sobie z wojskowymi, to nie są aż tacy kiepscy - powiedział. - Ilu ich jest, tak mniej więcej? I czy czasem, mimo naszych rzucających się w oczy zalet, nie jest nas za mało?

- Jak wynika z wywiadu, który zebrałem, ośmiu wczoraj zagościło w karczmie lub jej okolicy, z czego jednego zabił Isak - wiedźmin skinął ręką na najemnika. - Natomiast jedna półelfka do nich dołączyła. Jednak też wątpię, aby zostawili swój obóz w lesie bez żadnej obstawy, więc minimum trzy dodatkowe osoby bym liczył.

Zev powoli rozważał otrzymane informacje wodząc wzrokiem po swoich rozmówcach. Nie dowiedział się wiele o współpracy wiedźmina i zakonnika, ale z drugiej strony też nie oczekiwał wielkich zwierzeń.
- Mag, nawet słaby potrafi narobić zamieszania- zaczął powoli, wspominając kilka swoich potyczek z czarodziejami. -W lesie oczywiście walczy się trudniej, ale z tego co widzę nie jesteśmy ciężkozbrojnymi żołnierzami... przynajmniej w większości, więc to będzie nasz atut. Ponadto znam się dobrze na tropieniu, więc jak dobrze pójdzie może będę w stanie oszacować liczbę bandytów, gdy trafimy na ich szlak. To zawsze coś.

- Skoro wychodzi od siedmiu osób w górę - stwierdził Moran - to lepiej by było, gdybyśmy nie trafili na wszystkich na raz. Dobrze by było znaleźć ich obóz, a potem poczekać, aż część z nich ruszy na polowanie czy rabunek. Podzielonych łatwiej będzie pokonać.

- Przede wszystkim, najpierw trzeba będzie zrobić zwiad - stwierdził wiedźmin. - A potem przyjmiemy odpowiednią taktykę zależnie, jaką sytuację zastaniemy. Podejrzewam, że jako najemnicy już z niejednego pieca jedliście i rozumiecie, że działając bez pełnego obrazu, konieczne będzie trochę improwizacji.
- Mówicie zresztą jako my - wtrącił rycerz Wiecznego Ognia - więc rozumiem, że godzicie się na udział i warunki, jakie oferujemy?

-Zgadzam się z Wami. Nie ma co biec do lasu bez ładu i składu. A co do warunków, szanowny Panie… - tutaj Zevran nachylił się w stronę rycerza patrząc mu prosto w oczy - ...nie ukrywam, że będzie dla mnie miłą odmianą współpracować w kampanii przeciwko osławionej szajce, która potrafi się porządnie bić. Co więcej zawsze chciałem stanąć u boku wiedźmina i przekonać się, czy faktycznie tak biegle włada mieczem, jak po wsiach i miastach gadają. Mimo wszystko jednak będziesz musiał z sakiewki wygrzebać czterysta orenów, żeby nabyć moje skromne usługi. - Zev zerknął na Morana. Nie zwykł rozmawiać o swoich stawkach przy osobach trzecich, no ale obecne okoliczności usprawiedliwiały odejście od reguły.

- Biorąc pod uwagę zdecydowaną różnicę sił, ta nieco większa kwota nie wydaje mi się to zbyt wygórowaną stawką - Moran poparł przedmówcę. W końcu ryzykowali życiem, a żaden z nich, Moran w każdym razie, nie zapisał się do bractwa, czyniącego dobro i narażającego życie za darmo.

- Czterysta orenów?! - naburmuszył się sir Deverell. - Toż to już niemały majątek i wiedźmin mniej za zlecenia bierze, a sami mówicie, że ciekawiście, czy włada tak biegle mieczem, jak się mówi. Dwieście pięćdziesiąt i trzydzieści od zabitego własnoręcznie bandyty. Skąd mam mieć pewność, żeście takie rębajły, że od razu na czterysta zasługujecie? Jak wykażecie to w poległych przeciwnikach, to zapłacę więcej.
Uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu rycerz. Mina wiedźmina wskazywała, że mu się takie rozwiązanie zdecydowanie nie podobało, ale nie miał zamiaru protestować słownie.
 
Aronix jest offline  
Stary 20-12-2017, 08:22   #66
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jeśli nie okażemy się takimi rębajłami, jak sądzimy - odparł Moran - to nie będziecie mieli komu płacić, panie rycerzu. A nie ukrywajmy, zadanie nie jest łatwe i łacno głowę dać można, a tej najsprawniejszy nawet medyk nie przyszyje.
Spojrzał na przyszłych kompanów by ocenić, co oni sądzą na propozycję sir Deverella.
Zevran nabrał powietrza do płuc i wstrzymał je chwilę, trawiąc słowa rycerza. Jednak zakonna maniera coraz bardziej dawała się wyczuć w zachowaniu sir Deverella, czego zdecydowanie nie dało się zaliczyć do pozytywów. Przytaknął skinieniem głowy na znak, że zgadza się ze słowami Morana.
- Mości rycerzu, doskonale rozumiem wasze obawy. Jednak radziłbym ważyć słowa, bo niedocenianie określonych ludzi, w określonych okolicznościach, może się skończyć bardzo niekorzystnie - odpowiedział powoli bez cienia emocji, spokojnym tonem, nie spuszczając wzroku z zakonnika. - Osobiście jednak liczę na inne rozwiązanie tej kłopotliwej sytuacji. Widzisz, jestem tu tylko przejazdem, a dwieście pięćdziesiąt orenów to biorę za pierwszego lepszego szlachetkę i to jak jest w pojedynkę. Sam więc widzisz, że Twoja propozycja, jeśli nie zostanie poparta solidną podwyżką początkowej gaży, nie zostanie rozpatrzona ani przez mnie, ani jak wnioskuję przez towarzysza obok.
- Nie chciałem tego mówić - wtrącił się wiedźmin - ale taka metoda nie sprzyjałaby współpracy w grupie. A tego musimy przestrzegać, jeśli chcemy wyjść z tego cali.
Po tych słowach sir Deverell chwilę się namyślał, nie patrząc po twarzach swoich rozmówców, lecz w stół.
- Po trzysta - stwierdził sucho. - Zważcie, że to pieniądze Zakonu, nie moje. Swoich bym nie żałował, ale dyscyplina zakonna…
- Dyscyplina finansowa zakonu… dobre sobie - wtrącił się Piwny Rycerz, jednak jego twarz rozpromieniła się nieco i pojawił się na niej lekki uśmiech. - Wiedźmin dobrze prawi, współpraca będzie istotnym czynnikiem w tej wyprawie. A co do kwoty, to nowa propozycja jest już o wiele bardziej przystępna, choć może wypadałoby dorzucić jeszcze z 30 orenów na niezbędne zakupy przed wyprawą, co Wy na to? - rzucił dziarsko patrząc na w stronę Morana, a następnie dopił piwo ze swojego kufla i przeniósł wzrok na sir Deverella.
- Przygotowania do wyprawy, w tak zacnym celu, chyba można wpisać w koszty - Moran poparł przedmówcę. - A co do rywalizacji, to święta racja. Ważniejsza jest współpraca, a nie przepychanie się jeden przez drugiego, by dopaść przeciwnika. Tylko byśmy sobie przeszkadzali.
Deverell spojrzał nienawistnie na Piwnego Rycerza, gdy ten zakwestionował dyscyplinę finansową zakonu. Myślał dłuższą chwilę nad zaproponowaną kwotą, w końcu jednak zmiękł.
- Niech wam już będzie - rzucił zrezygnowany. - Mam nadzieję, że przynajmniej część wynagrodzenia przeznaczycie później na datek dla zakonu Wiecznego Ognia.
- Kiedy, w takim razie, planujecie ruszyć? - spytał Moran, milczeniem pomijając kwestię datków.
- Zawsze doceniałem wypoczęcie po podróży - odparł wiedźmin. - Więc żebyście mieli na to przynajmniej jedną noc, to najlepiej będzie jutro z rana. Zwłaszcza, że jeszcze Isak musi zaleczyć swoje rany z wczorajszej walki.
Moran skinął głową..
- W takim razie jutro, skoro świt - powiedział.
Fragment o przeznaczeniu części wypłaty na rzecz zakonu Zevran skwitował tylko lekkim prychnięciem.
- No to widzę, że podstawowe kwestie mamy ustalone. Jutro z rana zaczynamy. W takim razie ja idę załatwić sobie pokój i piwo, a Ty dzielny rycerzu przygotuj z łaski swojej naszą zapłatę - powiedział wstając i przeciągając się nieco, po czym udał się w stronę dziewki karczemnej.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-12-2017, 10:21   #67
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Dziewczyna miała daleko w nosie stawkę wynagrodzenia, a więc i całą rozmowę dotyczącą brzęczących orenów. Robotę miała inną, pieniądz zapewniony - nie dla zysku idzie, a w bój po krew i cierpienie. Napawać się tym dwojakim "trunkiem", dzierżąc jednocześnie w poharatanym ramieniu broń? Ach, cóż za wizje rodzą się w głowie! Cóż za przygody, dramaty i skowyt pociętego wroga! Jakże dobrze wieść wojenne życie.

Siedziała przy debatujących, przyglądając się ich męskim licom, ponieważ to nowe towarzystwo wydawało się całkiem, całkiem - przyjemne. Oczywiście wyłącznie pod względem cielesnym, a ciężko było oderwać wzrok. Dziewczynie zabrakło ostatnio przyjemności, za długo już na szlaku...

Na skończoną ich rozmowę zareagowała adekwatnie, ożywionym ruchem głowy i gestem uniesionego kciuka. Trzeba stworzyć pozory, że jednak brała udział w dyskusji i wszystko jest w zupełności jasne.
"Jutro z rana zaczynamy" - tyle wystarczyło wiedzieć..
 
Szkuner jest offline  
Stary 31-12-2017, 10:55   #68
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
- Oczywiście, przygotuję wypłatę - odpowiedział poddenerwowany wysokością owego wynagrodzenia sir Deverell. - Na ten moment otrzymacie ode mnie owe trzydzieści orenów, które jak mówiliście, będą wam niezbędne przed wyprawą. Natomiast poślę listy do moich braci zakonnych, aby przybyli z odpowiednią kwotą. Jak się domyślacie, nie podróżuję z tak wielką fortuną przy sobie. W końcu niektórzy lubią czyhać na gościńcach na ludzi ze zbyt dużym mieszkiem.
Spojrzal dość wymownie na Zevrana, po czym kontynuował.
- A i dla was to chyba lepiej, bo gdzie będziecie przechowywać te pieniądze? Na wyprawę nie będzie sensu z nimi iść, w boju mogą jedynie ciążyć i przeszkadzać. A tutaj w wiosce zostawiać, to zawsze niebezpiecznie. Jeśli zaś, jak podejrzewam, wiara w słowo rycerza, jak i cały Zakon jest w was niska lub żadna, tak przygotuję odpowiednie dokumenty poświadczające konieczność wypłacenia wam przez zakon danych kwot. Otrzymacie je jutro z rana. W końcu muszę je też odpowiednio opieczętować, podpisać.
Powiedział, po czym wstał, z teatralną czcią ucałował wisiorek z symbolem zakonnym i udał się do jednego z pokoi w karczmie. Pozostałe zostały najęte dla reszty kompanii, która szykowała się do tego, by z pojawieniem się brzasku ruszyć w okoliczny las. Jakąś godzinę po opuszczeniu kompanii, zgodnie z zapowiedzią, każdy otrzymał wyliczone trzydzieści orenów. Zevran, Moran, Elke i Isak. Wiedźmin widocznie miał inny układ z sir Deverellem, bo widać było, że brak sakiewki dla niego nie przyniósł mu żadnego despektu. Kto chciał, mógł dalej płukać gardło karczmianymi trunkami, które uprzednio opłacone również przez sir Deverella, stale uzupełniały kubki przy stole. Jeśli znów faktycznie jeszcze kto chciał uzupełnić zapasy, to zgodnie z poleceniem karczmarza, bądź orientującym się już nieco w wiosce Isakiem, mógł pójść do dwóch osób. Kowala Diemena, który choć na stanie nie miał zbyt wiele rynsztunku bojowego, to w razie potrzeby potrafił na szybko coś w nim zmienić bądź naprawić. Nie był on mistrzem swego fachu, a przedmioty spod jego ręki nie aspirowały do wystaw piękności, ale zapewniał solidność wykonania pracy. Drugą osobą, nawet istotniejszą do uzupełnienia zapasów, był miejscowy handlarz, Wolfgard. W swojej ofercie miał wszystkiego po trochu, czyli kupujący mógł zazwyczaj przynajmniej natrafić na coś w miarę podobnego do tego, czego akurat potrzebował. Aczkolwiek ceny miał dość wysokie. Kto nie spostrzegł tego dzięki znajomości aktualnych wartości rynkowych, zauważył to przez bogactwo owego człowieka, dość nie pasujące do reszty wioski Calmus. W suchy i bardziej mokry prowiant można było zaopatrzyć się u karczmarza. Więcej zaopatrzeniowców w wiosce nie stwierdzono. Chyba, że ktoś by znacznie szczegółowiej pytał, to może...

Po niespokojnej nocy, gdzie hulający wiatr narywał drzewami, zrywając pierwsze liście z drzew tej jesieni, przyszedł dość spokojny poranek. Co prawda wiatr nagnał w te okolice trochę chmur, które osoby wychodzące na zewnątrz przywitały mżawką, tak widząc ruch na niebie można było dojrzeć, że za niedługo czyste niebo pojawi się nad Calmus i okolicznymi lasami. Do tego dochodziła dość ciepła jak na tą godzinę temperatura. Dzień szykował się więc całkiem przyjemny.
Pierwszym, kogo można było spotkać w sali karczmy był sir Deverell. Zgodnie z zapowiedzią, miał przygotowane dokumenty, które gotów był wręczyć gotowym na wyprawę.

Cytat:
Ja, sir Deverell Aditya z Zakonu Płonącej Róży, zobowiązuję się do wypłaty wynagrodzenia w wysokości 300 orenów szlachetnemu ...................... Stawka zostanie przekazana osobiście lub przez wysłannika zakonu, sir Votrhana Temerena, w terminie do 3 dni po wykonaniu zadania pokonania bandy złoczyńców grasujących w okolicy Calmus, co poświadcza również obecny przy sporządzeniu dokumentu wiedźmin Venter.

Sir Deverell Aditya
Venter
Dokument, opatrzony jeszcze datą i pieczęcią, w którym w puste miejsce zostało wpisane podane imię i nazwisko każdego członka wyprawy, został uprzednio przekazany do przeczytania. Po chwili do zebranych w sali karczmy dołączył także wiedźmin, którego jeszcze bardziej powykręcana twarz świadczyła o zażyciu już jakiegoś wiedźmińskiego eliksiru. Przywitał się z wszystkimi obecnymi, po czym wyjawił wstępny plan.
- Ruszymy wspólnie, szukając śladów w miejscu, gdzie stoczyliśmy ostatnią walkę – mówił spokojnym głosem. - Następnie jednak z Zevranem wysuniemy się nieco na czoło, by dokonać zwiadu. Reszta pozostanie w bezpiecznej odległości, by wkroczyć, gdy będzie słyszeć odgłosy walki. Szczerze mówiąc, nie wiemy, czego się spodziewać po bandzie, w jaki sposób zabezpieczy się przed naszym ewentualnym atakiem. Zresztą...
Wiedźmin zawahał się na moment. W tym momencie do karczmy wkroczył znany póki co tylko Elke wysłannik Senko.
- Sam nie mam dużego doświadczenia w tropieniu ludzi, więc jeśli ktoś ma jeszcze jakieś uwagi, to chętnie wysłucham - dopowiedział Venter, mierząc nieprzyjemnym wzrokiem nowego przybysza. - Jak takich nie ma, to bierzcie dokumenty i ruszamy.
 
Zara jest offline  
Stary 06-01-2018, 10:45   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nieco prawdy tkwiło w słowach Deverella.
Moran co prawda wierzył w wypłacalność Zakonu... Ba, wierzył nawet w to (mniej więcej wierzył), że ich szlachetny pracodawca zechce im wypłacić należną kwotę, i to całą, ale... Wypadki chodziły po ludziach i mogło się okazać, że bandyci znajdą się w grobach, a w takim samym grobie spocznie Deverell. Wtedy z papierkiem w dłoni można by spróbować wydostać choćby część zapłaty z przepastnych (ale z niechętnie naruszanych) zasobów Zakonu.

- Do rana zatem - powiedział, zabierając sakiewkę i zostawiając pozostałych w karczmie. Nie potrzebował towarzystwa ani przy robieniu ewentualnych zakupów, ani w czasie nocy. Przynajmniej nie takiego towarzystwa...

* * *

Zbyt wiele nie kupił. Jako człowiek podróżujący z miejsca na miejsce miał ze sobą praktycznie biorąc wszystko, co potrzebne było do spędzenia kilku dni (i nocy) w leśnej głuszy. Prócz - co można było załatwić na miejscu - prowiantu. Jak by nie było, podczas polowania na bandytów nie można było tracić czasu na polowanie na jedzenie. No i załatwił u kowala kilka pocisków do procy. Ciężka ołowiana kula była i celniejsza, i skuteczniejsza od byle otoczaka, znalezionego na dnie potoku.

Od uczynnego gospodarza dowiedział się o przypadkach, wymagających interwencji dobrego medyka. Na szczęście nie wydarzyło się nic, co wymagałoby spędzenia całej nocy przy łożu chorego. A że żadna z karczemnych panienek nie wpadła Moranowi w oko, noc przespał spokojnie, snem sprawiedliwego.

* * *

Ranek...
Umyć się, ubrać, spakować, raz jeszcze sprawdzić broń i medykamenty. Jeszcze tylko śniadanie i można było ruszać w drogę.
Przeciwko przedstawionemu przez wiedźmina planowi nic nie miał. Prócz jednej uwagi.
- Z pewnością o nas wiedzą, więc trzeba będzie zachować podwójną ostrożność - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-01-2018, 19:47   #70
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Zevran skwitował nieco przydługawy wywód sir Deverella wyuczonym uśmiechem.
-Mądrze prawisz Zakonniku. Resztę wynagrodzenia odbierzemy po robocie, a jutro pokwitujemy nasz kontrakt, trzeba w końcu udowodnić że jesteśmy warci takiej ceny.- odpowiedział po chwili, po czym wychylił kufel do końca.
-Poza tym myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie warto oszukiwać ludzi naszego pokroju...- dodał na odchodne, z jeszcze szerszym uśmiechem, nie mogąc powstrzymać się od tej drobnej uszczypliwości względem rycerza.

Po odejściu Morana Zev uznał, że również musi wypocząć przed jutrzejszym wymarszem, więc przyjemność posmakowania tutejszej gorzałki i innych atrakcji odłoży na następną okazję.
- No nic Panowie... i Pani.- tutaj skinął elegancko głową w kierunku Elke - Z chęcią zabawiłbym dłużej, ale jestem świeżo po długiej podróży, więc udam się na spoczynek. Do jutra!- zakończył dziarsko wstając od stołu i udając się w stronę karczmarza.
-Dobry Panie! Przygotujcie mi na jutro rano porcję suchego prowiantu...coś dobrego jeśli łaska.- rzucił kłaniając się grzecznie, po czym ruszył na górę w stronę pokoi.

Zadanie, które Zev wykonywał przed przybyciem do Calmus nie wymagało aż takiego wysiłku jaki zakładał, więc poza prowiantem w zasadzie nie potrzebował się specjalnie szykować. Przed położeniem się spać wyczyścił jeszcze dokładnie swoją lekką, skórzaną zbroję, która zdecydowanie mogła też uchodzić za strój wyjściowy. Co jak co, ale Piwny Rycerz przykładał ogromną wagę do swojego ubioru. Po tej czynności zabrał się do rewizji swoich najistotniejszych rzeczy, czyli miecza, dwóch noży, kilku prostych opatrunków i kilku leczniczych smarowideł własnego wyrobu. Wszystko wydawało się bez zarzutu i gotowe do użycia. Jedynie noże nie były tak ostre jak być zawsze powinny. Zevran zaklął pod nosem, miał się nimi zająć już od dobrych kilku tygodni ale zawsze nie było okazji. Po jutrzejszym wypadzie będzie musiał odwiedzić kowala i doprowadzić je do odpowiedniego stanu.

Zasnął szybko, a porywisty wiatr nie zdołał zaburzyć jego twardego snu. Wstał chwilę przed świtem. Sprawnie ubrał się, przymocował miecz do pasa, jeden nóż do lewego uda, a drugi nóż na plecach w okolicach lędźwi. Tak gotowy zszedł do głównej sali. Odebrał od Karczmarza swój prowiant płacąc kilka orenów, po czym zamówił śniadanie i dosiadł się do współtowarzyszy. Odebrał dokument i wysłuchał planu wiedźmina. Brzmiał on logicznie, więc skwitował wszystko kiwnięciem głowy.
-Nic dodać nic ująć, możemy ruszać jeśli o mnie chodzi.- dodał zerkając na pozostałych oraz na nowego przybysza stojącego w drzwiach.
 
Aronix jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172