Pierwsze spotkanie z ofiarowanym przez Faraona gryfem nastąpiło dzień przed odlotem do nowych włości awanturników z Blackmoor.
Majestatyczne zwierze zapierało dech w piersiach. Nie było agresywne i rycerzowi wydawało się, że nić porozumienia zawiąże się i w przyszłości może być to wspaniała przyjaźń między zwierzęciem a człowiekiem.
Po zapoznaniu się Taled poprosił by umożliwiono mu przyjrzenie się bestii w locie i by wyjaśniono mu podstawowe sprawy związane z gryfem. Co i w jakiej ilości je. Jak ma stajnia dla niego wyglądać i co ile potrzebuje ruchu i w ogóle ile może ciągiem podróżować.
***
Ostatnie przygotowania do drogi do włości przyznanych im przez faraona przebiegały spokojnie.
Taled gdy wreszcie pozbierał się po stracie Bran ruszył na miasto w poszukiwaniu jakiegoś zbrojmistrza.
Długo nie szukał i gdy znalazł wszedł do środka i zamówił pół tuzina długich lanc. Zamierzał tą bronią walczyć z grzbietu gryfa. Miecz był za krótki by z siodła walczyć z mniejszym przeciwnikiem a lanca idealnie się do tego nadawała.
Zdziwienie rzemieślnika lekko rozzłościło rycerza, który musiał wytłumaczyć o co mu chodzi. Lance bambusowe odpadały i Taled zażądał z porządnego drewna wykonanie broni. Wiedział, że będzie czekał i polecił by je dostarczyć do pałacu Faraona z informacją, że są dla niego.
***
Przyszedł dzień odlotu do nowych ziem. Taled ruszył z samego rana do stajni by przygotować nowego wierzchowca do drogi. Gryf zaskoczył młodego rycerza chęcią współpracy i wręcz przywitał się z nowym panem.
Zapakowani wyruszyli w trzycyklowy lot ku twierdzy Hutaatep. Z początku lot sprawiał Taledowi trochę problemów, ale gryf, którego rycerz nazwał Blackmoor starał się pomagać swemu panu w locie. Szybko sam lot stał się przyjemny i razem z wierzchowcem Taled zaczynał sprawdzać możliwości jakie dawało latanie na tak potężnej bestii.
Taled dzięki nowemu przyjacielowi i powiewowi pustynnego wiatru we włosach pierwszy raz od śmierci Bran czuł się wspaniale. Szczęście ogarniało go całego.
Gdy dolatywali do celu podróży, czyli Twierdzy Hutaatep, a raczej jej ruinom zobaczyli snop niebieskiego światła unoszący się ku niebiosom z centrum ruin.
Taled uspokajał dotykiem dłoni Blackmoora, który najwyraźniej czuł niepokój.
W końcu wylądowali i rycerz z tarczą i mieczem jako pierwszy znalazł się na gorącym piasku pustyni rozlegającej się przed twierdzą. Gryf-rycerz czuł, że będzie ich czekała walka o ich dar od Faraona. No cóż. Można było się spodziewać przebiegłości Faraona, który mieczami swych nowych wasali chciał oczyścić tą twierdzę i jej okolice.