Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2017, 12:10   #53
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Był tam, choć wedle słów swych pierwszych o przyszykowaniu sobie schronienia wskazał celę w lochach. Niewielkie okienko w dawnym pokoiku szlachcianki było szczelnie zakryte.
Weszła zamykając za sobą drzwi i osłała mu blady uśmiech.
- Nawet nie było najgorzej... - powiedziała.
- Marne to pocieszenie - odpowiedział odwracając się.
Po chwili wahania podeszła do niego i szybkim ruchem założyła mu sznurek z sakiewką na szyję.
- Alexander... - szepnęła imię mężczyzny, patrząc na jego reakcje.
- Co to jest? - spytał spoglądając na ten dziwny “naszyjnik”.
“Żebym to ja wiedziała” - chciała odpowiedzieć, lecz powstrzymała się.
- To powinno ograniczyć wpływ krwi Marcusa na ciebie. On... cię związał, wiesz o tym? - zagadnęła, patrząc oceniająco na mężczyznę.

Alexander spojrzał znów na sakiewkę po czym na Ailę i po raz pierwszy tej nocy roześmiał się.
- Tak mu się wydaje - odpowiedział obejmując żonę.
Tej reakcji nie spodziewała się. Popatrzyła nieco zbita z tropu na twarz swojego męża - bledszą i jakby chudszą, ale wciąż ukochaną.
- Jak to...? - zapytała.
- Pamiętasz moje opory wobec Elijahy? Mimo związania krwią sprzeciwiałem mu się, walczyłem z jego wolą. Wilhelmowi wydawało się to dziwne, że wampirza vitae nie działała na mnie w pełni. A jako nieumarły? Nie wiem… - Pokręcił głową. - Piłem trzy razy jego krew, nie czuję do niego miłości, przymusu spełniania zachcianek. Widzę go takim jak przed piciem krwi. Nie ma nade mną władzy, choć tego nie wie. - Alexander spojrzał jej w oczy. - Myśleliśmy, że to puchar Hanselta uchronił nas przed więzami krwi Theresy… Kto wie, może to jeno zwykły puchar, bez żadnych błogosławionych właściwości? I to w nas jest moc oporu przed więzami?
- A jednak... mówisz mi to dopiero teraz. Dlaczego? - szepnęła cicho, wtulając się w niego. Wiedziała, że nie ma do tego prawa, a jednak tak bardzo łaknęła jego bliskości...
- A kiedy rzec miałem, skoro dopiero próba związania mnie przez Marcusa, poczyniona kilka godzin temu, gdy trzeci raz dał mi swej krwi, pokazała mi, że Wilhelm rację mieć mógł? - spytał gładząc ją po plecach.
- Na mnie też krew Merlina nie działała tak mocno... choć mi nie wierzyłeś. - znowu wyszeptała przymykając oczy. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie.
- Myślałem o tym, trzeba by sprawdzić działanie kielicha na kimś. Brak efektu będzie oznaczał, żeś jak ja, wolna od więzów. Wszak piłaś z Theresy, a potem ją zniszczyłaś.
Zastanowiła się.
- Zabiłam ją jednak dlatego, że wydawało mi się, iż... czujesz ku niej już słabość. Ty wszak piłeś więcej wtedy. - Odruchowo dotknęła jego ramienia, które wtedy miał niemal odrąbane i oboje nie wiedzieli czy będzie nim jeszcze władał. Teraz... nie mieli już takich problemów.
Bo teraz byli martwi.
- Nie martw się zatem. Jako mówiłem, nie dam Cię skrzywdzić Marcusowi, gdy będziemy polować na Angusa. Nawet gdy zażąda by co z Tobą zrobić, nic Ci się nie stanie.

Aila poczuła jak wraca do codzienności. Niechętnie odsunęła się od męża i spojrzała na niego ze smutkiem.
- Cóże się stało? - spytał chwytając ją za ręce.
- Angus w przeciwieństwie do Marcusa zaopiekował się mną, a jednak chcesz na niego w pierwszej kolejności polować. Nie rozumiem tego - powiedziała, cofając dłonie.
- Bo nie widzisz kto jest niebezpieczny. Dla ludzi, świata, nawet dla nas. - Spojrzał na nią smutno. - Nie wiesz co zrobili starsi, tacy jak Angus młodszym, tacy jak my. Co chcą czynić i co czynią czy to z żywymi, czy nieumarłymi.
- Wiem co zrobił Marcus. I to nie z opowieści, a z doświadczenia... - Odruchowo spojrzała w dół na swoją nogę w skórzanej nogawicy - Każdy kto chce go zabić może być moim sprzymierzeńcem. I dopóki to się nie stanie, nie pytam o inne jego występki. To osobista zemsta. Teraz podwójna za to, co zrobił też tobie - rzekła spokojnie, a jednak z jakąś zajadłością w głosie.
- Nie daruję mu tego co Ci uczynił. Nie daruję mu też, że odebrał mi życie. - Zbliżył się do żony. - Gardzę nim i widzę w nim potwora, dla wszystkich będzie lepiej by zginął. - Pochylił się ku niej. - Ale mogę wpierw pomóc mu w wyrżnięciu takich jak on, potworów jak Angus, Josef. Starszyznę. By w końcu urwać mu ten chędożony łeb. - Spojrzał Aili w oczy. - Załóżmy, że zniszczymy tu Marcusa, choćby tej nocy. co dalej? Sami staniemy do walki z Wiedniem?
- A po co mamy z nimi walczyć? Powiedz mi to, po co ty znów chcesz wojować? Przegraliśmy Alexandrze. Przegraliśmy walkę o nasze życie, o nas, naszą miłość... wszystko straciliśmy, bo chcieliśmy walczyć. Nie widzisz tego? - powiedziała z bólem w głosie, patrząc mu w oczy i zaciskając pięść na połach jego odzienia.
- Straciłem życie. Miłości nie.
- To zależy jak na to patrzysz. Co mi po miłości w sercu, jeśli nie ma cię obok gdy kłade się spać i wstaję? I nie wiem czy kiedyś taka chwila nadejdzie... - Opuściła głowę - Ja przegrałam wszystko, co miałam. Nie mam już o co walczyć. - szepnęła z goryczą.

Znów ją objął.
- Nie zostało Ci nic? Żaden cel, nadzieje, marzenia? - spytał.
Nie spojrzała na niego.
- Tylko troska o ciebie... i chęć zniszczenia Marcusa. Dla siebie jednak... nie chcę już nic.
- Dlaczego? Czemu nie chcesz walczyć o coś dla siebie?
- Bo jestem martwa, Alexandrze - odpowiedziała i spróbowała się odsunąć.
- Jesteś, jako i ja. Co to zmienia?
- Wiele. Sam powiedz... czy czujesz podniecenie, gdy na mnie patrzysz? Gdybym teraz się obnażyła przed tobą... Nigdy już na mnie nie spojrzysz w taki sposób, jak kiedyś. - Umilkła, po czym dodała: - Nawet ta twoja Giselle... teraz stała się tylko pokarmem.
- Ja… - Odsunął się trochę. - Nie czułem… - przyznał jakby przed samym sobą. - Blisko miesiąc, tęskniąc, od kiedym z Wiednia wyjechał wspominałem Cię, ale i Twój dotyk, ciało na samo wspomnienie cośmy… chuć brała. Gdym Cię dziś zobaczył, tom ani chwilę już nie myślał o tym by napawać się Twym ciałem, dążyć do spełnienia. Ale to… dziwne. Tu, teraz, odkąd weszłaś jest inaczej. A nieumarli chuci wszak nie czują. Sam nie rozumiem…
Aila zmarszczyła brwi.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - Spytała niepewna czy dobrze rozumie jego wywód.
- Że chyba czuję to o czym mówisz, nie jeno głód krwi, a ciała.
Pokręciła głową.
- Przecie... to niemożliwe. Nie. To się skończyło... - Aila cofnęła się, wpadając plecami na ścianę. To znów była ta sama ściana przy której... spędzili upojne chwile.
Zbliżył się do niej.
- Wiele rzeczy zdawało mi się niemożliwe, a okazywały się prawdą.
- Nie... oszukuj mnie... - szepnęła blondwłosa dziewczyna. Kiedyś była delikatną szlachcianką, pięknością na salonach. Teraz wśród dworek mogła już nie budzić takiego zachwytu, ciało stało się chudsze, zniknęły urocze rumieńce, poszarpane, sięgające zaledwie ramion włosy miały zostać takie na zawsze, a mina przeważnie była zacięta. Jednak oczy Aili były teraz piękniejsze niż kiedykolwiek, głębokie i dzikie.
Patrzyły teraz na Alexandra z mieszaniną niedowierzania i rodzącej się nadziei.
- Nie oszukuję - Alexander nie umiał kłamać, w jego oczach faktycznie było coś ulotnego, niczym echo tego jak patrzył tu na nią ze dwa miesiące temu. Niczym bardzo ciche echo tamtego głodu. Niewiele, ale jak na nieumarłego i tak było to… dziwne.
Aila przyglądała się mu i czując jak jej własne ciało reaguje - inaczej niż kiedyś, lecz wciąż pragnąc jego bliskości i dotyku, przyciągnęła mężczyznę do siebie, całując namiętnie jego wargi. W tym geście była cała jej tęsknota, rozpacz i umiłowanie go. I bynajmniej nie był to czyn martwej. Oddawał pocałunki ochoczo i objął ją w talii. Przyciągnął do siebie wciąż smakując jej usta.

To było niezwykłe.
Aila nie czuła tego ognia, które rozpalało się jeszcze niedawno w jej łonie, lecz dotyk kochanka, jego bliskość... podniecały ją bardziej niż kiedykolwiek. Każdy, najdelikatniejszy dotyk był odczuwalny dużo mocniej niż kiedyś, jej zmysły wszak po przemianie nabrały nowej ostrości, która teraz skupiała się na Alexandrze.
Spragnione wargi kąsały usta mężczyzny - drapieżnie i zmysłowo zarazem bez pośpiechu lubując się każdym zdobytym milimetrem chłodnego ciała. Alexander rzeczywiście nie kłamał, w głowie czaiły mu się lekkie echa pragnień, które utracił wraz z innymi pragnieniami, zastąpionymi przez głód krwi. Bękart był jednak świeżo po przemianie i “coś” co działało na niego, wydobywało na wierzch uczucia, które tak doskonale pamiętał, którymi upajał się, gdy jego serce wciąż jeszcze biło.
Odsunął się lekko od Aili.
- Mówiłaś, że jak…? - spytał omiatając ją wzrokiem. - Czy czułbym co, gdybyś się rozodziała?
Speszyła się spuszczając wzrok.
- To... chyba nie jest dobry czas na takie nauki. - Mimo swych słów pogładziła jednak jeszcze jego policzek. - Pomogę ci, ale nie jeśli chodzi o Angusa. Był dla mnie dobry. Nawet jeśli robił to by mnie wykorzystać... uczył mnie i dbał o mnie. I wciąż dba. Dlatego jeśli moja prośba coś znaczy... zostaw go w spokoju.

Pochylił się, aby pocałować miejsce u zbiegu jej szyi i barku.
- Mam nie pomagać Marcusowi go zniszczyć, a jeżeli Marcus przegra, to co mi dalej czynić?
Dawna Aila pewnie miałaby w tej chwili wiele opcji, lecz ta nowa mówiła z mniejszą chęcią.
- Nie wiem - przyznała.
- Dobrze… Nie będę próbował go zabić. Dla Ciebie. Jeżeli Ty nie włączysz się w tę walkę i nie będziesz próbowała mu pomóc.
Zastanowiła się.
- Wiesz, że z Marcusem... mam własne porachunki i jeśli nadarzy się okazja... - Spojrzała znacząco na męża. Znów dwa uparte wejrzenia skierowały się na siebie wzajemnie.
- To zechcesz spróbować mu odpłacić, tym samym wspierając Angusa i wymagając przy tym abym ja jeno się przyglądał? - Nie przestawał wodzić zimnymi ustami po skórze.
Westchnęła odchylając głowę i zamykając na moment powieki. Jej szyja była taka kusząca. Gdyby teraz Alex ją ukąsił... czy opierałaby się?
- Zabijmy Marcusa... reszta mi obojętna - szepnęła.
Przyciągnął ją do siebie mocniej.
- By być zabawkami w rękach starszych… - Poczuła jego kły na skórze, choć nie zagłębiał ich w jej ciało. Jęknęła ze strachu... i oczekiwania.
Alexander wahał się tylko chwilę, pokusa była zbyt silna. Aila… jej ciało, jej krew, wszystko splatało się w jedno pragnienie.

Wpił się kłami w jej gładką skórę i zaczął delikatnie ssać. Aila jęknęła tylko i zamarła otaczając ramieniem kark ukochanego. Ten nowy rodzaj intymności między nimi był jednocześnie niezwykle zwierzęcy i wysublimowany. Szlachcianka poruszyła się, ocierając zmysłowo o ukochanego.
- Dość... - szepnęła.
Chłodna krew… nie jak ciepła, żywa, śmiertelników. Ale jakże bardziej smakowita.
Jej krew.
Powoli cofnął głowę wyjmując kły z jej ciała, ale nie puścił jej. Drżał.

Trwali tak dłuższą chwilę nie zdolni do ruchu czy nazwania słowami tego, co między nimi zaszło. Dopiero gdy dłoń wampirzycy delikatnie zaczęła masować jego kark, dwoje nieumarłym kochankom poczęła wracać świadomość gdzie są i co zrobili.
- Widzisz? Sam się oderwałeś... - powiedziała do niego miękko, wciąż go pieszcząc ręką - Teraz... gdybym była śmiertelna... powinieneś polizać ranę, by się zagoiła.
- Wybornie smakujesz… - szepnął nie zmieniając pozycji i gładząc jej biodro. - Można się uzależnić.
- Podobno ty nie możesz... - zaśmiała się cicho jego żona, ocierając ciałem zmysłowo o jego ciało.
- Uzależnić, nie związać. - Przeniósł dłoń na pośladki wampirzycy. - Tu wręcz przeciwnie, myślę, że jestem bardzo podatny, jeżeli chodzi o Ciebie.
- Gdybyśmy jeszcze za pomocą słów umieli porozumieć się tak jak bez nich... - szepnęła Aila skubiąc ustami płatek jego ucha.
- W tej mowie bez słów zgodniśmy, częściej tedy tak nam ‘rozmawiać’.
Trudno było się teraz nie uśmiechnąć Aili, choć było w tym geście sporo goryczy.
- Dziś więc będziemy się dogadywać jak nigdy... - wymruczała mu do ucha, po czym jednak jakby pomiarkowała się i dodała: - Marcus chyba nie był najlepszym nauczycielem, jeśli chcesz, możemy dziś trochę poćwiczyć panowanie nad naszymi siłami nowymi... i wolą.
- Są rzeczy - przycisnął ją do ściany, podobnie jak blisko dwa miesiące temu - nad którymi panować nie chcę.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Alex... ja... my... - urwała, nie mając odwagi, by powiedzieć to, o czym myśli. Patrzyła mu tylko prosto w oczy, a pomiędzy jej rozchylonymi wargami ujrzał wampirze kły.

Nie odpowiedział, po prostu pochylił się i wpił w jej wargi przyciskając ją mocniej swym ciałem. Poczuła jego język wirujący w jej ustach w poszukiwaniu jej języka, ocierał się o kły. Dłonie Bękarta błądziły po jej ciele.
Objęła go za szyję i odpowiedziała na pieszczotę, wychodząc swoim języczkiem jego językowi naprzeciw. Wydawało się, że nagle wszystko było jak dawniej... tylko ich serca były martwe. Nie przeszkadzało to jednak Aili zacząć nerwowymi ruchami dłoni ściągać odzienie mężczyzny, który niecierpliwymi ruchami zaczął czynić to samo z jej szatami. Tęsknił do jej ciała, nawet gdy było zimne.
To wciąż była ona.
Ten sam głos, zapach…

Wspomnienia wspólnie przeżywanych rozkoszy, tak świeże jeszcze, tak pobudzane prostym talizmanem Viligaiły. Pragnął. Nie tak jak gdy żył, ale i nie jedynie krwi, pragnął po prostu jej, a krew była tylko jednym ze sposobów smakowania jej, połączenia się. Dla wampira najsmakowitszym, ale nie jedynym.
Westchnął.Jego kły wysunęły się mimowolnie.
Jakiś materiał rozpruł się, coś zostało rozdarte, teraz jednak nie miało to znaczenia. Nadzy stali razem, nie grzejąc się ciepłem ciał, lecz po prawdzie wcale im to nie przeszkadzało. Dłonie Aili błądziły po twarzy, szyi i barkach ukochanego. Języczek muskał jego usta... byli tak blisko siebie, że stykali się niemal tymi nieludzkimi kłami. Wampirzyca uniosła drapieżnie górną wargę, jakby prowokując Alexandra tym gestem, na co wplótł dłoń w jej włosy i odchylił jej głowę. Jego usta, język i dotyk kłów poczuła na szyi, podczas gdy drugą dłonią ucapił jedno z jej ud unosząc je. Mógł teraz rozszarpać jej gardło. Łatwo i szybko. Nie dała rady by się obronić, a jednak świadomość tego zamiast budzić w niej strach, budziła... podniecenie.
Aila nie tylko uniosła nogę, by oprzeć ją na biodrze kochanka. Ona po prostu otoczyła go swoimi nogami w pasie niby mackami.

Brak potrzeb ciała takich jak miłość cielesna skutkował pewnymi brakami u Bękarta, względem reakcji na dotyk jej skóry, nagość, pozycję, pasję…
Męskość Alexandra była martwa jak on sam, jego ciało nie reagowało odpowiedzią.
Jednak mimo iż nie czuł potrzeb to chciał tego. Jak ktoś syty nie mogący opanować się przed zjedzeniem smakowitej potrawy, jak ktoś nie czujący pragnienia ze smakiem rozkoszujący się winem.



Alexander był panem swego ciała, krew w nim była mu posłuszna, nie płynęła w żyłach napędzana uderzeniami serca, ona przepływała w nim wedle woli.
Wampirzyca poczuła, jak jego męskość napina się napierając na nią. Nabrzmiała bardziej niż gdy żył. Jego usta język i kły zniżyły się spoczywając na zimnej i martwej, ale jak niegdyś miękkiej, pełnej i jędrnej piersi. Mimo woli jęknęła, widząc i czując, co się dzieje z jej kochankiem. W jej głosie było przy tym drżenie, zdradzające napięcie.
Chciała go.
Chciała go mocno, na tak wiele sposobów, na ile mogli się posiadać. Alexander poczuł jak drapie jego skórę paznokciami policzka, przez szyję, aż po obojczyk, by tam nacisnąć mocniej i przebić skórę. Woń krwi była delikatna, ale dla wrażliwych nozdrzy dwojga wampirów wręcz upajająca. Aila nachyliła się i patrząc mężowi prosto w oczy zlizała tę odrobinę vitae, która wypłynęła z rany.
W odpowiedzi na to wszedł w nią.
Pchnąwszy krew w swą męskość uczynił ją taką, że śmiertelne serce i podniecenie, nie potrafiłyby uczynić takiego efektu. Poczuła to.
Zagłębiał się w niej bez pasji, bez dzikości w dążeniu do spełnienia. Dawniej właśnie to było kluczowe, a pocałunki, spojrzenia, gesty jedynie dodatkiem do pożądliwego aktu miłosnego. Teraz… teraz jakby było odwrotnie. Było to dopełnienie, jakże przyjemne..
Wszedł w nią do końca a dociskając do ściany przejechał językiem po sutku. Zadrżała pod nim, zagryzając wargi, by stłumić wyraz bólu, jaki poczuła, gdy wdarł się do jej wnętrza od razu do końca. Twarz Aili przybrała wyraz błogiej rozkoszy. Jej kochanek tymczasem wiedział jak działa ugryzienie nieumarłego jeszcze jako śmiertelnik, widział to po tym, kogo tej nocy zabił, widział to i po Aili gdy przed kilkoma chwilami z niej pił. Liżąc zwieńczenie kształtnej piersi wpił w nią kły. Poczuł jak jej biodrami targa dreszcz rozkoszy, jak ona sama mocniej zaciska uda, nabijając się mocniej.

- Alex... - wyjęczała lubieżnie i bez ostrzeżenia rozorała paznokciami jego barki aż do krwi.
Jęknął i wciąż pozostając w niej, oraz kąsając kłami jej ciało odsunął się od ściany podtrzymując ją za pośladki.
Zaraz zresztą opadł na kolana i spleciony z Gangrelką rzucił ich oboje na podłogę. Przygwoździł poruszając się w jej wnętrzu.
Aila nawet nie jęknęła. Mogli teraz więcej niż zwykli śmiertelnicy... szybciej, mocniej! Korzystając z okazji wampirzyca przyciągnęła twarz kochanka do swojej twarzy i pocałowała go dziko.
Pogrążeni w pocałunku czując wzajem swą krew i bliskość ciał odnajdywali powoli pasję, która towarzyszyła im gdy ich serca biły. Nawet gdy sam akt był niepotrzebny, sztuczny, to przypominający im coś.
Jak rytuał.
Alexander bardzo skrupulatnie i chętnie ten rytuał wypełniał.

Wbijał się w swą nieumarłą małżonkę z coraz większą pasją i dzikością charakterystyczną dla wampirzego rodu, do którego należeli.
Nawet nie zarejestrował, gdy paznokciem znów rozorała jego skórę - tym razem na piersi. Dopiero gdy krew zaczęła kapać na jej nagi dekolt, szyję i lubieżnie wystawiony języczek, zauważył to.
Przeciągając ręką po jej piersiach roztarł te kilka kropel na jej skórze. W pewnym momencie wbijając się w nią przekręcił ciało i obrócił ich, splecionych razem, także to on teraz leżał na plecach, pod nią.

Uśmiechnęła się do niego drapieżnie, po czym zmysłowo przeciągnęła językiem po jego policzku. Biodra wampirzycy znów zaczęły się poruszać. Tym razem to ona nadawała tempo - niezbyt szybkie, ale za to bardzo głębokie pchnięcia raz za razem wyrywały słodkie jęki rozkoszy z jej ust.
Nie trzeba było być żywym, aby ten widok działał. Piękne jędrne ciało, które na zawsze miało takim pozostać wijące i prężące się na nim. Ciężkie piersi bujające się w rytm ruchów wampirzycy. Jednocześnie krew rozmazana na jej skórze, zapach vitae, dzikość w ruchach Aili, oraz zespolenie, bliskość i oddawanie się sobie - to wszystko pobudzało, wprowadzało w stan euforii. Alexander znów wysunął kły i uniósł górną wargę. Miał przed sobą widok cieszący oczy, czuł jak jej ciało zaciska się na jego męskości i przesuwa po niej w górę i w dół wzbudzając cielesną przyjemność, słyszał słodkie jęki, czuł oddanie… ale gdzieś tam wciąż łaknął jej inaczej. Zastanawiał się, czy rozkosz i euforia wręcz wylewające się z nieumarłej oddziałują na smak jej krwi. Oblizał kły gdy dłońmi mocno ścisnął i rozchylił jej pośladki, sam unosząc biodra i włączając się w rytm jej ruchów.
Spojrzał na niego i zmarszczyła nosek, nie ustając w swym galopie.
- Nie bądź niegrzeczny... - pogroziła mu palcem, po czym uśmiechnęła się łobuzersko, co trochę przeczyło sensowi słów.
- Co oznacza “niegrzeczny”? - spytał przenosząc dłonie na piersi wampirzycy.
- Trudno opisać to słowami... spróbuję ci pokazać... - Przeciągnęła się pod wpływem jego dotyku.

Nagle poczuła, że czegoś jednak brakuje w ich zbliżeniu. Nieumarli upuszczali sobie wzajemnie krwi, tymczasem nic nie uradowałoby ich chyba bardziej jak wspólne obżarstwo. Brakowało im... ofiary!
Na myśl o tym, aż zakręciło jej się w głowie. Nagle uniosła biodra tak, że męskość kochanka opuściła jej ciało.
Patrząc Alexandrowi prosto w oczy, Aila zsunęła się niżej. Gdy jej twarz znalazła się na wysokości jego lędźwi, wampirzyca sięgnęła językiem do nabrzmiałej od krwi męskości Gangrela, który zastygł w oczekiwaniu. Prosty amulecik Viligaiły wywlekał na wierzch dawne pragnienia, nie pozwalając mu się skupić jedynie na krwi. Wspomniał dawne, ludzkie odczucia i sięgnął dłoniom ku jej włosom by obniżyć jej głowę.
Usłuszał jak z jej gardła wydobywa się cichy pomruk, gdy objęła go ustami. Poczuł nawet jej kły ocierające się o jego skórę. Zadrżał w odruchu ekstatycznej obawy, bo nie wiedział czy Aila chce czynić pieszczotę, czy też dotyk jej kłòw jest zapowiedzią czegoś innego. Znamionowała go też niecierpliwość, echa dążenia do spełnienia nie potrafiły zepchnąć całkiem innych pragnień. W tej pozycji nieumarła żona była poza zasięgiem jego kłów, a ona wyraźnie przeciągała tę jego niepewność. Na chwilę cofnęła usta, by potem znów objąć nimi męskość kochanka i ssać lekko, pieścić miękkością swych warg, smagać języczkiem. Kiedy jednak znów się rozluźnił, poczuł jak kiełki rysują jego skórę - nie do krwi, nie mocno, ale jednak z pełną premedytacją przesuwając się po jego przyrodzeniu. Aila cofnęła głowę i uśmiechnęła się do niego szelmowsko. Teraz to jej dłoń pieściła męskość kochanka, podczas gdy jej usta... Alexander poczuł jak kły przebijają skórę w okolicy pachwiny udowej, a jego kochanka zaczyna rozkosznie sączyć z niego vitae.

Jego jęk wypełnił celę, a całe ciało naprężyło się. “Wampirzy pocałunek”, kły zagłębiające w się w ciele i to uczucie rozkoszy.
Ugryzienie w tym miejscu, w tej chwili dawało jeszcze więcej. Alexander poczuł fizyczne spełnienie przychodzące nagle. Nieumarłe ciało nie wyrzuciło z siebie płynu dającego życie, ale i… Wijący się z rozkoszy Alexander przez ulotny moment pomyślał o tym jak zawsze po spełnieniu opada z sił, a jego męskość staje się niezdolna do dalszych harców. Jako wampir nie męczył się, a 'gotowość’ zależała tylko od tego czy ma zachciankę utrzymywać krew w tej części ciała.
Spojrzał na Ailę wygłodniałym wzrokiem. Po prawdzie nie wypiła wiele jego krwi, tu chodziło o sam akt, ale i tak oblizała się teraz z zadowoleniem, a potem zalizała ranki po kłach.
- To oznacza bycie “niegrzecznym”, mój miły małżonku - powiedziała unosząc się na łokciach i pełznąc w górę jego ciała, by złożyć pocałunek na wargach wampira.
Oddał go, łapczywie, lekko zgrzytnęło gdy ich kły przejechały po sobie.
Podniecony Gangrel wyślizgnął się spod niej i przycisnął wampirzycę brzuchem do ziemi.
Oblizał językiem wargi i kły przyklękając pomiędzy jej udami i rozsuwając je kolanami. Przez chwilę zastygł w bezruchu mając przedsobą smukłe, blade ciało. Jej wnętrze gotowe by go przyjąć, jej skóra, zapraszająca aby ugryźć i ssać. Chciał w nią wejść, męskością, kłami. Na wszystkie dostępne aktualnie sposoby. I ona wyglądała, jakby tego pragnęła, pozwalając mu cieszyć się tym widokiem, a jednak coś stanęło im na przeszkodzie…




Rozległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam? - Alexander raczej wywarczał niż zapytał, a jego głos wprawił osobę po drugiej stronie w stan konsternacji.
- Szukamy panienki Aili... - usłyszał w końcu męski głos.
Gangrel był wściekły, nie schował kłów i nie poruszył się wciąż klęcząc za leżącą wampirzycą.
- Czego chcecie? - spytał znów jakby warknięciem.
Znów poruszenie za drzwiami. Ludzie chyba nie wiedzieli czy mogą z nim rozmawiać. Aila tymczasem przyglądała się drzwiom, po czym rzekła.
- Odpowiedzcie.
- Pani, sprawa jest, a ojca twego nigdzie nie znaleźliśmy. - Rozpoznała głos Christoffa - ghula Angusa.
Wampirzyca skrzywiła się, po czym zwróciła do męża.
- Musisz mi wybaczyć...
- Muszę.... - Bękart wstał patrząc z wściekłością na drzwi. Podszedł do swoich rozrzuconych szat zaczynając się ubierać.
- Oj, wiesz, że to takie powiedzenie... - Aila także zaczęła się ubierać, po czym zawołała - Zaraz do was przyjdę!
- Znaleźli sobie dobry czas - burknął w odpowiedzi. - Ale idź, to może być coś ważnego.
Pocałowała go w policzek.
- Możesz iść chyba ze mną, jeśli masz ochotę. Nie jesteś tu więźniem.
- Pójdę, nie chce mi się tu siedzieć samemu - odparł zapinając spodnie i sięgając po koszulę.


Aila i Alexander stanęli przed ogromnymi kutymi wrotami, za którymi miało znajdować się zejście do lochów.
- Tylko to zejście w dół wydaje się niezamurowane, pani, ale... nie potrafimy go otworzyć.
Aila zmarszczyła swoje piękne brwi.
- A wszystkie inne są zamurowane, nawet to od kuchni?
- Tak pani. I widać, że to świeża robota - z tego roku na pewno.
- No tego, to i ja jestem pewna - rzekła i zamyśliła się. - Dziiiiwne…
- Zamknięte drzwi w lochach? To dlatego nas niepokoicie? Bo ktoś zamurował niepotrzebną część podziemi? - Alexander prychnął kręcąc głową. - Chodźmy stąd Ailo.
- Poczekaj chwilę... pamiętajmy, że to było wcześniej domostwo Merlina, a zatem i Marcus. - Aila wydawała się być bardziej skoncentrowana na odkryciu. - Dajcie mi jakiś wielki bal drewna, spróbujemy je wyważyć.
- To nie ma sensu. - Alex wstrzymał gestem ludzi.
- Niby czemu? - zdziwiła się jego małżonka.
- Marcus i Merlin widocznie chcieli się od czegoś odgrodzić. Może to nawet powód opuszczenia klasztoru. Dwa stare wampiry… a ty chcesz byśmy my sprawdzali co tam jest?
Wampirzyca zastanowiła się.
- Nie wiem, co by to miało być, a może to te księgi, co zaginęły? Jedyne wszak zagrożenie, które tu było, to te wilki... rozszarpały wasze konie, wiedziałeś o tym? - myśli Aili skierowały się w inną stronę.
- Wilki w górach dziwnym niczym nie są. Jak nas Marcus pojmał zostały same, bez dozoru. Ot nie wiedziałem jedynie czy pierwsze znajdą je drapieżniki, czy chłopi z Przyklasztorów. - Alex wzruszył ramionami - Ale rację masz, zagrożenia tu nie było. Dwa miesiące temu. Przez ten czas… Merlin rytuały potrafi odprawiać, a Marcus mógł mu jakiś niebezpieczny nakazać. Mało to opowieści o tem, co czarowniki i wiedźmy wywołują? Przed księgami by się nie odgradzali. Prościej na wozy załadować i wywieźć niż trud zamurowywania podziemi czynić.
- Pani, co robimy? - zapytał Christoff, najwyraźniej przejęty widmem, jakie roztoczył przed nimi Alexander.

Szlachcianka chwilę pomyślała.
- Niech jeden człowiek trzyma tu straż. Jeśli coś usłyszycie... zachowajcie najwyższą gotowość.
- Póki Angus nie powie inaczej, a nie wiemy gdzie jest.
Wydawało się, że ten argument ostatecznie przekonał jego towarzyszkę. Aila złapała męża pod ramię i zapytała cicho:
- Zostały nam może ze dwie godziny do świtu, co robimy?
- Wróćmy do celi, a jak kto nas jeszcze będzie niepokoił to rozerwę na strzępy.
- Chętnie cię więc poniepokoję jeszcze - Rzekła mu do ucha, śmiejąc się cicho.

Powoli odeszli.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline