- Badania jakie przeprowadziłem, gdy zaczynaliśmy pracę wskazują, że te fundamenty wzniesione z tego połyskującego kamienia zwanego atrakh są jednolite i niezwykle wytrzymałe - tłumaczył inżynier. - Nic nie wskazuje na to, żeby były puste w środku. To raczej nie jest skorupa, ale solidna bryła, w której być może znajdują się jakieś pomieszczenia i korytarze.
- Ci, którzy zniknęli przebywali na parterze wieży. Pokażę Wam to pomieszczenie - odparł Isembard na pytanie Lothara i wspiął się na rusztowanie, z którego przeszli do wnętrza. Otaczały ich teraz murowane ściany, ale podłoga wykonana była ze ściśle do siebie przylegających płyt kamienia atrakh. W kwadratowym pomieszczeniu znajdowało się ogromne, żeliwne palenisko i system luster, mający za zadanie przekazywać światło w górę. Centrum zajmował gruby, wykonany z dębowych bali filar, wspierający znajdującą się powyżej konstrukcję z ramionami sygnałowymi. Z sufitu zwieszały się liny i haki, a pod ścianami złożono narzędzia i materiały. Pomiędzy nimi niektóre z krasnoludów urządziły sobie posłania ze skór. Pod ścianą stała też drabina, po której można się było wspiąć wyżej. - To tutaj. Ostatniej nocy zniknęło dwóch moich ludzi. Nie wiem czy po prostu wyszli i uciekli, czy coś po nich tutaj przylazło. Stąd można wejść tylko wyżej...
- Chodźmy dalej - wyszli na zewnątrz. Wokół ruin i wieży teren został oczyszczony z krzaków i drzewek. Stały tu dwa baraki, w których Isembard miał swoją kwaterę i biuro i gdzie obecnie mieszkali pozostali na budowie khazadowie. Poniżej, obok mola znajdował się skład materiałów, w tym drewna. Wyjaśniło się, że Ainurson nie może ot tak, kupić sobie towaru jakiego potrzebuje. Krasnoludzki inżynier musiał trzymać się procedur. Przeszli wzdłuż brzegu, do wykopanych w pewnym oddaleniu latryn. Bernhardt oglądając wieżę z tej perspektywy, zauważył ledwo widoczną ścieżkę wiodącą od kamiennej ściany i znikającą gdzieś dalej w krzakach.