Byli... i zniknęli. Sami, z własnej u nieprzymuszonej woli, czy też może ktoś im pomógł? A jeśli 'pomógł', to w jaki sposób?
Coś po nich przylazło?
Takie przypuszczenie wysunął Isembard. Co prawda nie do końca miał rację, mówiąc, iż z pomieszczenia można było iść tylko wyżej, skąd można by najwyżej odlecieć. Można było wyjść tak, jak oni tu przyszli.
Kilku ktosiów by wlazło po rusztowaniu do środka, niepostrzeżenie zakneblowało i związało dwóch krasnoludów, po czym ich wyniosło?
To by było dość trudne.
A może najpierw zabili, potem wynieśli?
- Sprawdzaliście te płyty? Nie ma tam żadnego przejścia? - spytał. - Rzeczy osobiste tych zaginionych zostały? |