-
Jak na moje, mr. T-Rex wyglądał bardziej na podkurwionego niż rannego - Night wniósł poprawkę. -
Nie skreślajcie go za szybko, jest szansa, że sam wpadnie po mniej latający kąsek i da nogę zanim chwalebni obrońcy perwimetru zdążą zareagować. Weźcie lepiej haki grawitacyjne, by móc szybko wbić na poszycie, taa, lepiej weźcie - doradził.
-
Tak też może być. Kolejny powód by ubić gada szybko. - Fenn kiwnął lekko głową.
[MEDIA]https://s3-ap-southeast-1.amazonaws.com/heavy-images/wp-content/uploads/2017/05/09162601/FeatureAlien.jpg[/MEDIA]
-
Więc wracamy do kwestii ewentualnego polowania, by pozbyć się natręta, zamiast ochrony podczas napraw… chłopcy, aż tak was do tego rwie? - Odezwała się Leena.
-
Niie, ani trochę - Night pokręcił głową. -
To Fenn ma ostrą fiksacje po tym jak przeliczył ile kotletów można z niego zrobić. Co do mnie, jedynie uprzejmie ostrzegam o zagrożeniach. Te, na które trafiliśmy preferowały twardy grunt, więc lepiej mieć w rezerwie opcję szybkiej ewakuacji w wyższe sfery. Będziemy prowadzić obserwację, wysyłać ostrzeżenia, także spokojnie. Mamy granaty, granatnik, nawet zdaje się mecha i działa pokładowe. Więc dopóki tutejsze zwierzątka nie rozwinęły w międzyczasie cywilizacji typu II, daję jakieś 90% szans, że operacja zakończy się bez strat w ludziach - pirat zmrużył oko i uśmiechnął nieznacznie. -
Ahh, ten, no tak, średnik z nawiasem.
-
Nie ukrywam że mam ochotę na ogon z tamtej jaszczurki, tyle że nie zamiast bezpieczeństwa załogi. Ale skoro i tak jesteśmy na zadupiu, bez pluskiew, to co nam szkodzi poświęcić jeden dzień więcej? - Fenn miał Leenę za prawdziwą badass, żeby dowodzić bandą wywrotowców i indywiduów takich jak ci tutaj (a przynajmniej Night i Doc, i ewentualnie Bix) a tu takie kluchy co to się byle rybią głową brzydzą i nie mają ochoty na małe polowanko. Jak to się można pomylić? Ciekawe więc czym utrzymuje tu porządek.
-
Ależ jaki tam dreszcz - Night odniósł się do wcześniejszej wypowiedzi Dave'a, przy okazji biorąc Fenna pod włos. -
Bez jetpacków, w walce wręcz, to i owszem, sport dla twardzieli, a tak... latanie gadzinie nad uchem, poza zasięgiem, toż to zwykłe safari dla snobów, byle fancy czapeczki z piórkiem nie ubrudzić - szelmowsko prowokował kumpla.
-
Żarcie ubite mieczem czy ustrzelone z góry, smakuje tak samo. Ale jak chcesz mogę ci pożyczyć ostrze, a nawet nie damy ci maski czy skafandra, pokażesz nam jak to powinno wyglądać. - odbił piłeczkę z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
-
O przepraszam, to nie ja spoglądam z tak wielką dezaprobatą, że talerze wywraca na lewą stronę na tych, którzy nie popierają, znaczy nie chcą pokazać twardości swych cojones w starciu z bestią - Night odwzajemnił uśmieszek. -
Ale przyznaję, sam spore cojones musisz mieć, skoro odważyłeś się spojrzeć tak na Leenę i teraz... niestety to się może zaraz zmienić - pirat zripostował, bawiąc się konwersacją.
-
Ależ w życiu tak nie spoglądam. Chyba najwyższa pora Night zmienić patrzałki na jakieś wszczepy, bo ci się wzrok pogarsza. - Suzh podtrzymywał uśmiech na twarzy, lecz ten zaczynał powoli się przekształcać bardziej w rozbawienie niż wredotę.
-
Drobne niuanse, na które większość nie zwraca uwagi. Lata praktyki i tak biją po oczach, że nawet nie trzeba się specjalnie koncentrować - Night się wyszczerzył. -
Jesteś jak otwarta księga stary krętaczu i ze względu na te stare czasy nie będę podły... Racja, pomyliłem się, mimika, gesty, cała mowa ciała mówią, że uważasz Leene za wspaniałego dowódcę, nie musi dzień w dzień jebać cię jak psa i gonić do szorowania kibli, byś uznał jej autorytet i z radością oddasz za nią życie, w ostatnich słowach głosząc, że służba u niej była honorem - strzelec wyszczerzył się jeszcze bardziej, choć zdawałoby się, że to już nie możliwe. -
Swoją drogą, pani kapitan - zwrócił się Leeny. -
Ty, z naszej trójki, chyba dorobiłaś się w wojsku najwyższej szarży. Nigdy nie opowiadałaś jak było - zapytał zaciekawiony.
-
Hyhyhyhy - z ust Fenna wydobył się stłumiony śmiech, gdy w końcu opanował go zwrócił się w stronę Leeny -
Nie wiedziałem że też służyłaś.
-
Nigdy nie wypiłam wystarczająco dużo? Za dużo? - Leena uśmiechnęła się niemrawo, wzruszając ramionami. Wychyliła do końca zawartość swojej butelki aż zabulgotało, po czym wstała od stołu.
-
Dobra, to zbierać się powoli, za kwadrans wychodzimy na zewnątrz - Kapitan pozbierała swoje talerze i zaniosła do kuchni, gdy zaś wracała, odezwała się jeszcze do Rose -
Dzięki, dobre było, umiesz gotować - Powiedziała, i w końcu opuściła całkiem stołówkę.
-
To mocno komplikuje sprawy. Dla Leeny nie ma *takiej* ilości alkoholu, którą możnaby nazwać *wystarczająco dużo*, po drugie ciężko będzie samemu zachować przytomność do głównego punktu programu. Oczywiście nie zaszkodzi próbować - Night uniósł się z krzesła, nie zapominając o zabraniu budyniu. -
Dopiero brzmi jak wyzwanie. - Toooo… jak wszyscy zjedzą, przygotować się i… ruszamy do roboty.- stwierdził Doc kończąc posiłek i wstając od stołu.
Fenn podniósł się z krzesła uprzednio ze stukiem je prostując.
-
No cóż. Trza się powoli przygotować na rundę drugą.
Sprzątnął po sobie talerz i miskę wstawiając je do zmywarki i poszedł się przygotować.
~*~*~
Niemal cała ekipa Fenixa opuściła łajbę, by zająć się naprawami na zewnątrz statku. Tym razem już oficjalnie skorzystano z rampy w ładowni, by wyjść na zewnątrz… Vis i Doc wyszli zaś przez śluzę towarową, by od razu dostać się - i naprawiać szkody - na lewym skrzydle.
Bix przytrzymywał płyty, Leena je koślawo spawała, Fenn i Night pilnowali ich pleców. Vis naprawiała najpierw instalację, by później również zająć się poszyciem, a Bullit pilnował jej krągłego tyłeczka… Było gorąco i duszno, wszędzie wszystko bzyczało, a już w ciągu kilku minut ruchu na powierzchni niemal każdy był mokry. Warunki w jakich przyszło im wszystkim pracować były dosyć ciężkie.
Poza kilkoma chwilami, gdy jakiś mały zwierz przyplątał się w pobliże statku, i szybko stamtąd uciekł, wystraszony odgłosami pracy, czy i paroma strzałami na pokaz, nie wydarzyło się nic wartego uwagi.
Podobnie zresztą i u Becky, tkwiącej przed kamerami na mostku, wiało nudami… w końcu, po godzinie, przyszedł czas na małą przerwę i załoga wróciła na chwilę na Fenixa.
-
Znowu mnie napierdziela głowa... - Pomarudziła kapitan pod nosem, przykładając do czoła woreczek z lodem.
- Trzeba będzie zrobić rezonans magnetyczny i inne skany na czymś lepszym niż pokładowy sprzęt. - stwierdził Doc, choć… jakoś bez przekonania. Dobrze wiedział, że problem leży gdzie indziej.
-
I koniecznie na golasa co? - Powiedziała Leena, bez spoglądania na Doca… zresztą na nikogo nie patrzyła, mając w tej chwili zamknięte oczy.
-
Za dużo słońca? Za ciepło? - Fenn stwierdził najprostszą przyczynę.
-
...i trepanacja czaszki jakimiś ichnimi mocami ślimaka, i stres, i za dużo chleję… tak, tak, znam to na pamięć od Doca - Kapitan machnęła olewająco ręką -
Póki mi krew uszami nie wypływa to chyba nie jest źle? - Zrobiła “srającą” minę.
-
Nie, wiem. To jest po prostu spisek. - z uśmiechem na twarzy klepnął najbliższą osobę w ramię.
- Na golasa nie musi być, jeśli zrobiłaś się wstydliwa. Zresztą… nie ja bym robił, więc nie ja bym się ślinił. Ja bym tylko konsultował wyniki. - stwierdził ironicznie Dave.
-
A to teraz się tak nazywa? - Leena rzuciła w Bullita woreczkiem z lodem -
Lepiej byś mi zmieszał jakiegoś drinka, co mnie na nogi postawi. - Nie ma takiego… niestety. Ale walnę coś przeciwbólowego. - stwierdził w końcu Doc zabierając woreczek i kierując się do ambulatorium. -
Zaraz wracam.
-
Ok - Powiedziała Leena do wychodzącego Dave’a, po czym zwróciła się do Fenna -
Co? Jaki spisek? Jeszcze coś mnie ominęło?
-
To pewnie Oni stoją za tymi bólami głowy, spisek taki. - Suzh wyszczerzył się do Leeny.
~*~*~
Doktorek wrócił z czymś w butelce. Czymś co mogło być lekiem na ból głowy. A na pewno było zaprawione alkoholem.
- Masz. - podał lekarstwo Leenie. Ta wypiła od razu, nawet nie pytając co to jest. Skrzywiła się przy okazji, potrząsnęła głową, a nawet głośno sapnęła.
-
Dobra… ale to nie był żaden roofie co? - Spytała Doca z durnym uśmieszkiem.
[MEDIA]http://www.vinegarandbrownpaper.co.uk/images/buy-a-solution-for-everything/shape_pic-99.jpg[/MEDIA]
- Ale mieszanka mocno kopie, więc… nie należy jej stosować za często. - wyjaśnił Bullit. -
Oraz… w zasadzie nie powinno się jej stosować na ludziach, ale… takie detale ignorowaliśmy na Axionie.
-
Znowu na mnie eksperymentujesz? - Leena łypnęła na Doca spode łba, ale aż taka zła chyba nie była…
- Nie. To domowa recepta z Axionu. Na różne bóle głowy i na kaca. Co prawda czasem kogoś zemdliło, albo przypiliło za krzakiem. Ale… to były pojedyncze przypadki. - zadumał się doktorek wspominając dawne dobre czasy na rodzinnej planetce. Co prawda nie takie dawne, ani tak dobre jakby chciał.
-
Czyli albo dostanę sraczki, albo rigoletto… no spoko - Leena niedbale zasalutowała Bullitowi w niby geście podziękowania.
- Życie bez hazardu jest nudne. - stwierdził Doc porozumiewawczo mrugając do Leeny.