Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2017, 17:28   #241
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Gdy towarzystwo było już w komplecie na Fenixie, do obiadu pozostało już niedaleko. Fenn zaniósł ryby do kuchni, gdzie dostał małego szoku, widząc w jakim stroju gotowała Rose.
- No heeeeej! - Przywitała go z wielkim uśmiechem dziewczyna - Macie ryby? To suuuuper, kapitan będzie zadowolona! - Rudzielec ucałował w podziękowaniu Keetara w usta - A ten... mógłbyś je ten… oprawić? Ja się resztą już zajmę... - Uśmiechnęła się przesłodko.
- Spoko. - zgodził się kiwając do tego lekko głową.

….

Na stołówce połączono trzy stoły, by wszyscy mogli zasiąść wspólnie do posiłku. Rose zaś dwoiła się i troiła w kuchni, przygotowując posiłek dla tylu osób. W końcu, gdy była gotowa, zawołała z kuchni o pomoc, przy przenoszeniu jedzenia. Fenn i Doc unieśli nieco brwi, zastanawiając się, czy dziewczyna nadal ma na sobie tak skromny strój, i czy w nim wyjdzie z kuchni przy wszystkich??


A nie… jednak się nieco ubrała, choć ze sporym naciskiem na słowo “nieco”. Po kilku chwilach na stołach wylądowały D’Fiddiańskie Dmuchane Burgery z… wbitymi w nie nożami, do tego cała góra frytek, i jakieś bliżej nieokreślone warzywka. Był i półmisek z przysmażoną rybką dla Leeny.



- No to smacznego! - Powiedziała wszystkim Leena, dodając - Do obiadu po jednym piwie każdemu starczy, powinniśmy być czujni na zewnątrz.
- Smacznego…- i Bullit z łakomego zerkania na Rose i Vis, przerzucił się na łakome pożeranie dmuchanych burgerów.

- W najbliższej okolicy terytorium mają rogaty z trąbą i zielony tyranozaur, chwilowo wyeksmitowani, plus cała masa pomniejszych brzydali - Night nie zagłębiał się w szczegóły robactwa, bo i po co psuć sobie apetyt. Zapach frytek przyjemnie pieścił jego zmysły, może to i mało wykwintna potrawa, ale, hej, frytki rządzą.
- Itadakimasu. - Fenn, ubrany tylko w spodnie, łakomie zabrał się za wtranżalanie wszystkiego nie przejmując się przy tym czymś takim jak sztućce, oczywiście zaczął od mięska czyli burgera -[i] Umm, ume! [/]- zachwycił się z pełnymi ustami.
- Ta. - gdy w końcu przełknął, potwierdził krótko relacje Night’a wskazując na niego nożem.

Vis zajęła miejsce między doktorkiem i Night’em i od razu zabrała się za pałaszowanie jedzenia. Jej wzrok przenosił się od jednego mówiącego do drugiego, sama jednak udziału w wymianie zdań zwyczajowo brać nie miała zamiaru. A że okresowo oczy darakanki nieco dłużej tkwiły wlepione w Fenna… Cóż, grunt że omijały panią kapitan, dając dziewczynie jak nic złudne wrażenie, że ta też jej nie zauważa.
-Jutro zjawią się kolejni pretendenci do tronu. Ba… pewnie zjawią się już w nocy. Tutaj na każde wolne terytorium przypada kilku pretendenów.- Doc skupił się głównie na jedzeniu wbijając w nie wzrok, by nie zerkać kusą spódniczkę Rose za często.
- Prawo dżungli, wykorzystają okazję że gość który rządził terenem dostał po dupie i jest ranny. Prawo do samic, nowe tereny łowieckie i takie tam. - Fenn dodał nie patrząc się na Doca tylko na frytkę którą właśnie chciał zjeść.
- To jest dżungla, jedna z najbardziej drapieżnych dżungli w tej części galaktyki.- wzruszył ramionami Bullit.
- I dlatego to prawo idealnie tu pasuje. - Fenn skwitował krótko.
Nie przejął się zbytnio oceną niebezpieczeństwa wydaną przez doktorka, póki co nie widział tu nic kwalifikującego planetę do super niebezpiecznej. Z drugiej strony wiedział że są tu dopiero kilka godzin, a jeszcze noc przed nimi, gdzie najciekawsza zabawa na zewnątrz dopiero wtedy będzie się dziać. Na szczęście nie spotkał wiele stworzeń zdolnych do poważnego zagrożenia statkom, nawet tym uziemionym.

- Hej! Rose, ale *dmuchane* w nazwie nie znaczy, że naprawdę były *dmuchane*, prawda? - Night spojrzał nad swoje lewe ramię gdzie jego miniaturowa wersja z różkami i widełkami zacierała ręce, podczas gdy po drugiej stronie mininight z aureolką robił facepalma. - Bo wyglądasz mi na osobę, dla której owa przyprawa może uchodzić za przysmak, jednak to bardzo, baardzo zły pomysł. Nasza uberhetero załoga jeszcze dozna traumy na całe życie, gdy coś takiego wypłynie.

Na słowa Nightfalla Leena zatrzymała w połowie uniesiony widelec do ust. Spojrzała na strzelca, pokręciła głową z rezygnacją, po czym zjadła kęs, jakby nic. Rose z kolei zachichotała.
- Dmuchanka Ci się zachciewa? No ten… nie ma sprawy - Ruda dziewczyna palnęła, po czym uśmiechnęła się wyjątkowo słodko.

Dość niedawno odurzono Becky i to porządnie, bo wypiła i zjadła coś co jej podano. Oczywiście obecna sytuacja była zdecydowanie inna, ale pilotka zbyt dobrze to pamiętała aby teraz zwyczajnie rzucić się teraz na jedzenie... Postanowiła ograniczyć się póki co do frytek - dobrze znanej części zaserwowanego im posiłku.
- Będziemy całkiem unikać kolonii, czy może zawitamy tam przed odlotem? - zagadała, spoglądając na Leenę. - Pownni mieć antenę komunikacyjną na zbyciu - zauważyła.

- Pytasz złą osobę Becky… za ten piknik jest Doc odpowiedzialny, więc to i będzie jego decyzja - Leena zamrugała niewinnie ślepkami, nadal kontynuując swoją zabawę.
-Nie wiem czy potrzebujemy na razie sprawnej anteny komunikacyjnej, ale tak… zawitamy tam przed odlotem.- mruknął w odpowiedzi Bullit.
- Jak nie potrzebujemy, jak potrzebujemy? - Zdziwiła się kapitan.
- Do czego? By szukali nas po jej sygnale?- odparł krótko Doc.
- Przestań być takim paranoikiem Doc. Śledzenie przez pluskwę to jedno, ale konkretnego sygnału, z konkretnego statku spośród milionów, w danej galaktyce, z ich setek, to co innego. Sorry, ale nie znasz się na rzeczy, a za to zapierasz rękami i nogami - Leena skończyła posiłek, mimo, iż na talerzu jeszcze co zostało.
- Dzięki - odpowiedziała krótko Becky, uśmiechając się zadowolona. Choć z początku patrzyła w stronę Leeny, to szybko skoncentrowała się na swoim talerzu, nie wdzięcząc się do nikogo konkretnego, a po prostu wyrażając swoje zadowolenie.
- Całkiem niezłe, mogłabyś zarabiać pitraszeniem. Tylko czemu, sama nie jesz? - pilotka zwróciła się do Rose. - Siadaj i łap widelec - dodała, wskazując kiwnięciem głowy wolne miejsce obok.
- No, przydałaby się nowa antena. Chciałem sobie ściągnąć “Baroka Barbarzyńcę”, najlepiej przed pojawieniem się spojlerów. - Fenn zajęty jedzeniem nie patrzył się na nikogo poza własnym talerzem gdy mówił.
 
Raist2 jest offline  
Stary 04-12-2017, 14:34   #242
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Cały misterny evil-master-plan na nic, gdy jest się otoczonym przez perwów potężnego kalibru. Night spojrzał na diabełka wzrokiem mówiącym, "sorry mały, zrobiłem co mogłem, takie historie to tu codzienność, za mało, by kogoś skłonić do porzucenia burgera, którego można by później przechwycić". Dziwił się za to dlaczego oni jedzą te wielkie buły widelcami. "Ą", "ę", nowe zwyczaje, kurwa. Łapiesz w dłoń i szamasz, aż wszystko ścieka po brodzie. Pirat pokazał jak to się właściwie robi.
- Nie zapieram się, tylko podchodzę racjonalnie. Wszak nie ściga nas mafiozo z jakiejś planetki na zadupiu galaktyki, ale cała Unia. A ta ma środki do znalezienia jednego sygnału pośród tysięcy innym, a poza tym… po prostu uważam, że antena komunikacyjna nie jest teraz priorytetem. I możemy się obejść bez niej. - wzruszył ramionami Bullit. - Nie uważam, by zdobycie i zainstalowanie jej było naszym podstawowym problemem.
- Takich sygnałów jak my nadajemy jest pierdyliard więc życzę powodzenia w szukaniu nas na tej podstawie. - Fenn wzruszył ramionami z frytką w połowie drogi do ust - A jak naprawdę chcesz to można przekalibrować lekko transpodner i sygnał się zmieni. Dziesięć minut roboty i po krzyku - przez ten krótki czas zdążył już zjeść całkiem sporo i wcale nie zwalniał tempa.
- Już, już... - Rose w końcu przestała się kręcić wokół stołu i zajęła ostatnie, wolne miejsce, po czym sama zabrała się za pałaszowanie burgera. Oczywiście trzymała go w dłoniach, zajadając się nim w prosty sposób, ku małej uciesze Nighta?

- Więc po obiedzie mała siesta, a potem wychodzimy na zewnątrz i naprawiamy poszycie? - Leena sięgnęła po swojego browca, po czym napiła się prosto z butelki.
- Tak. A potem się zobaczy. Odwiedzenie tutejszej placówki jest kolejnym punktem planu. - zamyślił się Bullit popijając posiłek.
- A w jaki sposób ich odwiedzimy? - Zaciekawiła się kapitan - W końcu to zamknięta kolonia, a nie jakieś tam miasteczko gdzie możemy sobie od tak wejść?
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - odparł tajemniczo Bullit uśmiechając się pod nosem.
- Nie mamy gazu usypiającego? Na takiej planecie musi być system wentylacji powietrza, wpuściło by się go, wbiło na chama do środka, zabrało co potrzeba i nikt by nawet nie wiedział że to my. Jeśli mamy gaz, inaczej nie ma co myśleć jak go wpuścimy. - wymyślił, a w zasadzie zaproponował Fenn, znad burgera którego już kończył.
- Mamy 10 granatów obezwładniających - Parsknęła śmiechem Leena.
Fenn machnął tylko ręką nie zawracając sobie dalej łba tym planem, i w ogóle dostaniem się do środka. Za to zaczął się rozglądać za dalszym jedzeniem, i oczywiście czasami zawieszając na krótko wzrok na odkrytym ciele Rose (w tym momencie jednak bardziej trawił go inny głód).
- I nie mamy potrzeby od razu atakować tego przybytku. To placówka naukowa nie wojskowa, a my jesteśmy uszkodzonym statkiem handlowym. Może spróbować tam się dostać normalnie, bo kto odmówi ślicznej pani kapitan, pilotce Becky i doradcy handlowym Rose, zwłaszcza jeśli będzie się ubierała w ten sposób co obecnie. - stwierdził ironicznie Doc wzdychając w duchu nad brakiem finezji tego bojowego planu.

Becky uniosła lekko brwi, a jej mina zdradzała że zamierzała coś powiedzieć. Jednak pełne usta jej to uniemożliwiły, więc musiała najpierw pogryźć i przełknąć.
- Nie opierałbym planu na samej prezencji, to że na Feniksie panują niezrozumiałe dla mnie standardy, które w języku Fenna można spokojnie nazwać alien hentai - Night spoglądał na swoje ręce, zastanawiając się w co by je tu wytrzeć. - To nie zdziwiłbym się, gdyby ci cali Chuloni byli jednak bardziej tentacle niż nekomimi i w całym zamieszaniu uznawali ludzi za mało atrakcyjnych, może nawet z wyglądu odrażających.
- Tak czy siak to placówka naukowa. Obwarowana ze względu na wrogie otoczenie. Nie będą strzelali do uszkodzonego przez piratów statku międzygwiezdnego. Zwłaszcza handlowego, w którym można coś kupić. Bądź co bądź broń palna przydaje się w okolicy. - wzruszył ramionami Bullit.
Fenn nie zainteresowany zbytnio planem który i tak pozna przed ewentualną akcją, wstał od stołu rzucając krótkie “Zaraz wracam” po czym zniknął w kuchni. Gdy po chwili wrócił w dłoniach trzymał miskę z czymś parującym, i jakby nigdy nic usiadł z powrotem na swoim miejscu i zaczął jeść zupę.
- No mówcie mówcie, nie przerywajcie sobie. - rzucił z na wpół pełnymi ustami.
Mniejszy niby od Bixa, a już burgera skończył i zabierał się za kolejne żarełko.
- Ty się mną Doc nie wyręczaj - Leena łypnęła okiem na Dave’a - A może męski kapitan Bullit z rozchłestaną koszulą będzie równie interesujący i przekonujący? Rose, będzie jakiś deser? - Spytała rudowłosą.
- Emmm… no… tak! Już idę do kuchni! - Dziewczyna skierowała tam swoje kroki.
- Pod warunkiem że u rasy naukowców to samice są agresywnymi i dominującymi osobnikami. Jeśli nie... to kobieta siedząca na mostku i dowodząca okrętem wyda się mniej groźna. - wyłożył swoją filozofię Dave.
- No właśnie. Wiele zależy od tego co miejscowi tu robią i kim są. Trochę z tego wiemy, ale bez anteny komunikacyjnej się nie dowiemy żadnych szczegółów, takich jak to czy nas tam poszukują - powiedziała Becky, gdy już przełknęła porcję frytek. - Możemy najpierw zrobić mały zwiad... A jak nie, to podlecieć Feniksem i po prostu zagadać o antenę; a co? - dodała od razu.

- Nie ma się co napalać Fenn. Ustaliliśmy, że w zamian za kilka przysług, pozwolimy cię zbadać. Zachodzi solidne podejrzenie, że nosisz w sobie nieznaną formę pasożyta, który je za dwóch, albo wygenerowałeś w żołądku mikro czarną dziurę. Tak czy inaczej, na pewno się zainteresują - Night z niewielkim uśmieszkiem na ustach, ruszył do łazienki, uporać się z resztkami sosu.
- No tso? - Fenn popatrzył po innych z kawałkiem czegoś wystającego z kącika ust - Tseba duho jehć by mieh duho hiły. - w końcu przełknął resztę z ust - Poza tym lubię jeść.
- Pomoże mi ktoś z deserem? - Powiedziała Rose, będąc już niemal w kuchni.
- No pewnie - odparła głośno Becky, wstając dość szybko od stołu i ruszając w stronę Rose.
- W każdym razie przeniknięcie do bazy nie powinno być problemem, na miejscu zobaczy się czy trzeba, a jeśli tak… to w jaki sposób da się ją opanować, w jak najbardziej bezkrwawy sposób. - dodał Doc przerywając na moment posiłek. - Czy mają potrzebne nam do naprawy statku części zamienne bądź odpowiedniego medyka do zabiegów chirurgicznych. Nadal mamy trochę splów i towaru z bazy ślimaka, a nuż zgodzą się handel?

***

Rose idąc kocim krokiem, wywijając przy tym biodrami, zniknęła w końcu w kuchni. Za nią ruszyła Becky… już w samej kuchni ruda dziewczyna zajęła się wspomnianym deserem, a konkretniej, jego wyciągnięciem z pieca. Pochyliła się przy tym mocno do przodu, a przy wyjątkowo kusej spódniczce, pilotka mrugając oczami mogła stwierdzić, iż owa panna nie ma na sobie majteczek.
- Pachnie wybornie, i tak też wygląda - Powiedziała do Becky, z wielkim uśmieszkiem na twarzy. Czy było to świadome, czy wyjątkowo przypadkowe stwierdzenie, tego Ryder nie była pewna…
- Przy okazji, proszę abyś nie brała Nighta. Bo widzisz, jego wielka miłość leży nieprzytomna w ambulatorium i na pewno nie chciałby jej zdradzić... - zagadała cicho pilotka, rozkoszując się słodkim zapachem deserów... Oj, ciężko byłoby oprzeć się tak wspaniałej pokusie gdyby ktoś był na ścisłej diecie.
- Hm? - Zdziwiła się Rose - A no tak… słyszałam, i ją widziałam - Dziewczyna uśmiechnęła się przelotnie - Nie no, Night nie... - Nabrała na paluszek nieco bitej śmietany, po czym kokieteryjnie oblizała, wpatrując się w Becky z czarującym uśmieszkiem.
- Wygląda bardzo apetycznie - zauważyła zadowolona pilotka. - A pro po. Obawiam się, że szykując tę wspaniałą ucztę zapomniałaś o jednej drobnostce - powiedziała, a jej uśmiech przybrał iście figlarny wyraz. Pilotka nachyliła się bliżej Rose.
- Zapomniałaś włożyć majtki - wyszeptała do niej z uśmiechem, na tyle głośno aby Rose ją usłyszała, ale na tyle cicho aby znajdujący się w pomieszczeniu obok nie zarejestrowali żadnej rozmowy.
- Nie zapomniałam - Szepnęła równie konspiracyjnie Rose, uśmiechając się do Becky. Lekko przygryzła swoją wargę, minimalnie się pochylając w stronę pilotki.
- Fajnie, że zauważyłaś... - Dziewczyna rozwiązała swój top, odsłaniając piersi umoszczone w fioletowym push-upie.
Uśmiech nie znikał z twarzy pilotki. Co prawda miały tylko przyjść po deser dla załogi, ale zadanie to przeciągnęło im się na intrygujących pogaduchach.
- Ładny - skomentowała blondynka, zerkając na krągłości rozmówczyni. - Nosimy chyba ten sam rozmiar - zauważyła, zamyślając się przez chwilę.
- A co do, em, tego. Przy braku majtek i krótkiej spódnicy lepiej jest trzymać nogi razem, unikać schodów i nie pochylać się zbytnio - powiedziała, chcąc pomóc koleżance, zupełnie jakby sama miała doświadczenie w tej dziedzinie...
- Chcesz przymierzyć?? - Rose najwyraźniej zignorowała pozostałe słowa Becky, po czym, zanim pilotka cokolwiek powiedziała “pyk” i dziewczyna już rozpięła biustonosz, ściągnęła z siebie, i podała Ryder z dużym uśmiechem na twarzy.
Pilotka co prawda otworzyła szerzej oczy, a jej brwi wyskoczyły nieco do góry, jednak na jej twarzy zagościł szczery uśmiech zadowolenia. Ochoczo chwyciła podaną jej część garderoby.
- Znamy się od niedawna, ale zdecydowanie cię lubię - zdradziła, zdejmując szybko bluzkę i odsłaniając to co miała pod nią.


- Lepiej się pospieszmy z deserami, - zażartowała wyraźnie rozbawiona, podczas zdejmowania swojego stanika - bo zaraz nam tu przyjdą zobaczyć co tak długo... i zobaczą - wyjaśniła od razu, gdy przez chwilę obie stały topless.
Pilotka nie chciała dać się tak przyłapać, więc zabrała się do przymierzenia fioletowego biustonosza. Rose zaś podobnie uczyniła z czarnym należącym do Becky.
Chwilę potem, kobiety stały na przeciwko siebie, przyglądając się sobie nawzajem i oceniając jak owe staniki się prezentowały. Efekt w zasadzie potwierdzał hipotezę o podobnej budowie ciała modelek i sam w sobie był bardzo interesujący. A ponieważ obie miały na sobie garderobę tej drugiej, obserwacja budziła w każdej z nich uczucie, jakby stały właśnie przed lustrem i podziwiały swoje odbicie. Becky musiała jednak przyznać, że ten fioletowy prezentował się chyba lepiej, no ale w końcu to był push-up.
- Wyglądasz super. Taki zestaw silników przy szczupłej sylwetce to rzadkość. Używałaś jakichś środków? - zagadała z uśmiechem Rose.
- Środków?... Do silników? - spytała zdezorientowana Becky.
- Silników planet reflektorów zderzaków, no cycków no - wyjaśniła Rose, nie owijając w bawełnę.
- Aaa - odparła Becky uśmiechając się wyraźnie rozbawiona. - Może - odparła tajemniczo, lecz z figlarnym uśmieszkiem.
- Spoko. Tak tylko spytałam - rzekła ruda, równierz się uśmiechając.
Przyjrzały się sobie jeszcze przez chwilę, ale czas był najwyższy aby podać desery.

Rose obróciła się i zrobiła krok w stronę kuchenki, więc i Becky odwróciła głowę i skierowała wzrok gdzieś na ścianę. Już wcześniej napatrzyły się na siebie topless i skoro jedna się odwróciła, to wypadało zrobić to samo.
Becky zdjęła fioletowy biustonosz i trzymając go w dłoni, spojrzała na koleżankę gotowa się odmienić z powrotem. Przymierzyły, pasowało i fajnie, a teraz czas wrócić do poważniejszych spraw.
Ku jej zdziwieniu, zobaczyła, że Rose jest w pełni ubrana - skromnie i wyzywająco, ale jednak ubrana. Założyła swoją skromną bluzkę i najwyraźniej nie zamierzała się więc odmieniać.
- Spytaj się proszę, czy chcą i kawy - Powiedziała, nakładając już smakołyki na talerzyki i na szczęście nie widząc zdziwionej miny pilotki.
Becky poczuła się podwójnie głupio. Po pierwsze, zamieniła się na stanik z niedawno poznaną kobietą i nawet jeśli zrobiła na tym dobry interes to nie była pewna, czy tak się powinno postępować. Po drugie, stała topless w jej towarzystwie. Co innego jak obie się rozbierały, a co innego samej być półnagą.
Becky odwróciła się i wychyliła głowę (tylko głowę!) przez drzwi dzielące salon i kuchnię.
- Ej, ekipa. Komu kawy do słodkości? - zagadała, zakładając w pośpiechu biustonosz.
- Dla mnie - powiedziała Leena i skinęła nieznacznie głową.
Fenn nic nie powiedział, ale zdecydowanie pokręcił przecząco głową, krzywiąc się jednocześnie z niesmakiem. Zupełnie jakby nie lubił kawy.
- Poproszę - powiedział Doc, - im mocniejszą tym lepiej - dodał od razu.
- Też się skuszę, z mlekiem i toną cukru - odezwała się Vis.
- Toną? - zdziwiła się Becky, zaciągając już ramiączka stanika. - Ale to ma być kawa do słodkiego deseru - wyjaśniła od razu.
- Aha, a to poproszę z mlekiem i tylko kilogramem cukru - odparła Vis i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Becky też wyszczerzyła się w uśmiechu, ukazując swoje piękne ząbki. Cieszyła się podwójnie, bo udało jej się też ubrać i nikt niczego nie zauważył - chyba włącznie z Rose.
- Sweet - powiedziała rozbawiona i przystąpiła do robienia kawy... zakładając w międzyczasie także bluzkę.
 
Mekow jest offline  
Stary 04-12-2017, 20:06   #243
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po kilku minutach Rose wraz z Becky wróciły z kuchni, przynosząc apetycznie wyglądający deser. Ciepła czekolada… budyń? A nie, jednak sama czekolada, choć wyjątkowo puszysta i lekka, można było powiedzieć, iż coś jakby “piankowe”.



- No no... - Odezwała się Leena. Rose najwyraźniej w jej oczach zdobyła kolejny punkcik.
-Wygląda smakowicie.- stwierdził również zadowolony z widoków Dave.

Fenn uniósł łeb znad w połowie już pustej michy i spojrzał się o czym dokładniej mowa.
- O, dzięki. Wygląąąda… Dobrze. - chociaż z daleka przypominało mu trochę kawę przez co dość sceptycznie podchodził do dania. Zresztą, najpierw miał co innego do skończenia.

Vis podziękowała szerokim uśmiechem, na widok słodkości natychmiast się ożywiając. Jasne, burger burgerem i frytki też były niczego sobie ale dla darakanki słodycze miały urok, któremu nie potrafiła się oprzeć. Zaraz też zabrałą się za pałaszowanie czekoladowego czegoś, ignorując resztki głównego posiłku.

Potężny metabolizm Młota domagał się energii. Tempo w jakim spożywał posiłek zapijając piwskiem przypominał pracę arrakiańskiego harwestera.
- Będziesz to jeść? - zapytał proforma i podwędził też wzgardzonego burgera Vis. Deserem jeszcze dopchał i na koniec donośnie beknął wszem i wobec oznajmiając, że proces trawienia rozpoczął się z powodzeniem. Po chwili zorientował się że to nie wypada i zaczerwienił się aż po irokeza.
- Przepraszam...

- Brzmi, że smakowało - skomentowała z uśmiechem Becky, która nadal rozkoszowała się słodkim smakiem czekolady, jedząc swój deser pomału, na przemian z kawową popitką.
- Mówię ci Rose, masz talent. Świetne dania! - po raz kolejny pochwaliła koleżankę.
- Za-je-kurwa-biste - podsumował Młotek rozglądając się za czymś do popicia, bo kufel mu się opróżnił[/i]

Suzh skończył zupę gdzieś tak w momencie jak Bix zaczął deser, ale pomimo tego nie odstawił michy na bok, zamiast tego sięgnął ręką do środka i wyciągnął z niej głowę ryby. Spojrzał się z apetytem na nią i ręką zaczął wyrywać jej policzki by i je zjeść. Tak jak przypuszczał, były niesamowite nawet jak na jego skromne, bo podstawowe, umiejętności kucharskie.
- Niesamowite. Chce ktoś spróbować? Mamy jeszcze trzy głowy. - spojrzał się na resztę z wyciągniętym łbem w stronę stołu.

Beknięcie Bixa, Leena skwitowała srogim spojrzeniem, przerywając na moment pałaszowanie deseru. Na to co robił Keetar, zareagowała jednak już słownie.
- Fenn, to jest obrzyyyyydliwe - Kapitan zrobiła skwaszoną minę - No weź ja Cię kurdę proszę, bo mi deser w gardle staje.

Fenn po chwili wzruszył ramieniem nie do końca rozumiejąc o co jej się rozchodzi, przecież policzki są pycha.
- Nie wiesz co tracisz. Ale więcej dla mnie. - zabrał z widoku kapitan rybią głowę i zajął się wyrywaniem i wyjadaniem z niej mięsa.
Bullit przelotnie zainteresował się głowami, ale ponieważ jedzenia było w bród to zainteresowanie szybko stracił skupiając się na deserach. Becky zaś starała się jak mogła, aby nie patrzeć w tamtą stronę i skupiała się na swoim deserze.

Night wrócił do mesy po dłuższym czasie. Najwyraźniej kontakt z chłodną wodą tak mu się spodobał, że postanowił zmyć z siebie lepki wpływ tropikalnej atmosfery i wziął odświeżający prysznic. Zapachy przyjemne, widok potraw niezgorszy, jednak pirat z bólem musiał spasować, ledwo dopiął spodnie po pierwszym daniu.
- Socjalizacja pełną gębą - skomentował wypuszczanie gazów przez biesiadników wszystkimi możliwymi otworami. Ociężale usiadł na krześle, a tu za niedługo znów trzeba było wracać do roboty, dużo się ruszać i w ogóle, te mało komfortowe rzeczy po takiej rozpuście.
- Uczta.- sprostował Dave, nie uznając jedzenia w milczeniu za socjalizację.
- Fajnie że wam smakuje - Rose uśmiechnęła się od ucha do ucha, ucieszona z tego faktu - Ale ten… zapasy ograniczone z tego co widziałam, prawie wszystko to mrożonki - Wzruszyła ramionami(przy okazji i doprowadzając do poruszenia skąpo odzianym buistem).
-Statek nie miał kucharza. To i zapasy były przygotowane pod kątem: wrzuć do mikrofali i gotowe.- wyjaśnił Doc spoglądając to na Rose, to na Leenę.
- I ostatnio nie bardzo mieliśmy możliwości się zaopatrzeć. Ten ciągły pośpiech - dodała Becky.
- Pomyślimy - Powiedziała Leena.
- To spoko! - Rose znów się ucieszyła, spoglądając po zebranych - Chce ktoś dokładkę? W kuchni jeszcze słodkie jest.

- Dzięki - Night uniósł otwartą dłoń, w geście, że pasuje. - Pyszne, ale kapitan nie da nam szans na dłuższą sjestę, a mi po prawdzie już nie bardzo chce się wstawać z krzesła - nawet nie miał zamiaru próbować, oparcie takie wygodne. - O postrzałach w brzuch nawet nie będę wspominał. Wszyscy umrzemy.
- Na zapasy można poradzić. Mówiliśmy że trochę w głąb dżungli jest ranne zwierzę, dajcie mi czas a go dobiję. Tego mięcha jest tyle że nawet z Bixem byśmy go nie przytachali. - Fenn spojrzał się Nighta - A Ty weź przestań siać defetyzm. Wszyscy kiedyś padniem, więc nie ma się co przejmować.
- Ja się skuszę na może jedną porcję.- ocenił swe możliwości doktorek.
- A widzisz Fenn, po ostatnim zdaniu zapomniałem wstawić iksde-e, mój błąd - Night uśmiechnął się krzywo. Taak budyń wyglądał nieźle, szkoda by było gdyby zniknął w przepastnym żołądku Bix'a, wielki odkurzacz pewnie nawet nie był w stanie z należytą uwagą zauważyć, co dopiero docenić, walorów smakowych nuty płynnej czekolady i delikatnej pianki. Mężczyzna wyciągnął rękę, przysuwając bliżej siebie deser. Zje go sobie później.

- I ja - Vis nieco z opóźnieniem wcięła swoją ochotę na kolejną porcję deseru, pospiesznie radząc sobie z tym co akurat miała w ustach nie chcąc by przypadkiem coś z nich uciekło w trakcie mówienia. - Dobrze by było załatwić więcej czekolady - wyraziła też swoją opinię w kwestii zapasów, wspominając o tym, co znajdowało się na szczycie jej ulubionych pokarmów. - Pomóc ci z tym? - zakończyła pytaniem do Rose, nie kryjąc specjalnie tego, że jej intencją nie tyle była pomoc co nadzieja na to że się jej uda zwinąć coś ekstra. Niedokończone dania główne stały sobie za to w najlepsze obok, wzgardzone i najwyraźniej nie mające szans na wygraną z proponowanymi słodkościami.

Becky nachyliła się do siedzącej obok niej Rose.
- Ten deser jest naprawdę świetny, ale przekroczyłam już dzienną dopuszczalną dawkę cukrów, o tłuszczach nasyconych nie wspominając - wyjaśniła jej szeptem. - Jutro chętnie. Można to podawać też na zimno? - zagadała od razu.
- Słyszałam, że macie tu siłownię… możemy poćwiczyć razem - Mrugnęła do niej rudowłosa z uśmieszkiem.
- Pewnie - odpowiedziała zadowolona z tego pomysłu Becky, spoglądając na Rose z delikatnym uśmiechem. - Jak tylko będzie chwila spokoju - dodała od razu. Głupio byłoby ćwiczyć na siłowni, podczas gdy czekało ich jeszcze tyle roboty.

Fenn kiwnął lekko głową Nightowi na znak przyjęcia do wiadomości nie przerywając sobie jedzenia.
- Jak zobaczę czekoladowego gada, czy inne zwierzę, dam ci znać. Może uda mi się złapać. Dwukropek duże pe. - spojrzał się na Vis i przez chwilę nawet udało mu się utrzymać powagę, ale widząc siebie oczami wyobraźni jak chodzi z gnatem w ręku po krzakach wypatrując czeko-królika, po prostu musiał wybuchnąć śmiechem.
- Hahahahahahahaha!

- Dobra... - Leena uśmiechnęła się pod nosem na około sekundy, po czym wyciągnęła z kieszeni mini-comp, i wywołała niewielki hologram Fenixa.
- Do naprawy są jeszcze trzy miejsca na zewnątrz statku, resztę już połatał Bix. Oczywiście antenty, numer 1, nie naprawimy, bo nie mamy części. Numer 2 więc i numer 3, ten jest od dołu… jak się dzielimy, kto naprawia, kto pilnuje? Vis, Bix i ja do dłubania, Doc, Fenn i Night jako obstawa, a Becky na mostku przy kamerach?
-Może być. To jest dobry plan.- zgodził się z nią Bullit. Spojrzał na Leenę pytając.-Tooo kiedy go realizujemy?
Vis wystawiła rozdwojony język do Fenna po czym wzruszyła ramionami na słowa pani kapitan.
- Mi też pasuje - zgodziła się bo jakoś do czegokolwiek poza dłubaniem to raczej się nie nadawała.
- Mogę pilnować przy kamerach, ale dżungla blokuje sygnały. Mam odczyty tylko znad skały na której stoimy i najwyżej pięćdziesiąt metrów w głąb... - zauważyła pilotka. Czy jej pilnowanie na coś się zda i czy nie byłoby lepiej gdyby trochę popracowała? Sama już nie wiedziała, więc lepiej było zdać się na wolę kapitan i siedzieć gdzie wygodnie oraz bezpiecznie.

- A co do tego dużego rannego zwierza, o którym wspomniał Fenn - podjęła nowy temat. - Jeśli jest za duże aby przytachać mięso, to może da się je zwabić lub zagonić bliżej i dopiero potem zabić? - zasugerowała, zakładając że zgromadzeni przy stole nie pogardzą porządną porcją mięsa. - I nie jesteśmy tak bezradni, aby nosić wszystko w rękach - dodała, odnosząc się do mniejszych maszyn transportowych jakimi dysponowali.
- Zagonienie tak rannego zwierza nie będzie proste. Zmęczone, jeśli dodatkowo ma rozwiniętą pamięć i dobry wzrok to może nie chcieć nawet nas widzieć. Lepiej się zasadzić i być już gotowym na transport mięcha, bo oprawianie jest na miejscu, flaki, krew kości. Kupa niepotrzebnych rzeczy. Aha, i wtedy ktoś musi pilnować perymetru. Zapach krwi równa się nowi drapieżnicy. - Fenn mówił o tym wszystkim jakby to była rutyna, nawet nie przerywając sobie kończenia jedzenia.
Gdy skończył mówić zabrał się za wysysanie oczu z rybiego łba. Jak już wyssał co miał wyssać, wziął z talerza po burgerze nóż i wbił go w czaszkę otwierając ją. Miał dostęp do ugotowanego mózgu.
- Jeśli chcemy tą górę żarcia musimy się śpieszyć. Bo jutro już kto inny może być nim najedzony. Takie miejsca pokazują pazur dopiero w nocy. - dodał zanim zabrał się za ostatni kęs z ryby.

Leena przerwała jedzenie deseru, po czym wrzuciła z brzdękiem łyżeczkę do słodkości. Wypiła resztkę piwa, i zapaliła kolejnego szluga. Unikała spoglądania na Fenna, wbijając wzrok gdzieś w ścianę, niby to zamyślona.
- Polowanie polowaniem, ale chcecie dodatkowo nadstawiać karki za tonę mięcha? - Spytała. Nikt jednak nie miał czasu na odpowiedź, odezwała się bowiem Rose, wybijając wszystkich z rytmu.
- Fenn, co to jest ten perywetr? - Powiedziała dziewczyna, i pojawiły się przy stole pierwsze chichry…

Ten odłożył właśnie na stół łyżkę i ogołoconą już rybią głowę. Wytarł kąciki ust palcami po czym je oblizał.
- Perymetr moja droga, znaczy się wszystko co widzisz od miejsca w którym stoisz. To wojskowy żargon. Inaczej mówiąc, jak pilnujesz czegoś, to jesteś w punkcie obserwacyjnym, i jak najdalej jesteś w stanie zobaczyć, twoje pole widzenia, to właśnie jest perymetr. - postarał się wytłumaczyć, choć różnie u niego z tym bywało. A jak skończył to sięgnął w końcu po piwo by sobie golnąć.
- Niektórzy lubią polować. Dreszcz takich łowów ma swój powab. A mięso też da się sprzedać.- dodał Dave z pobłażliwym uśmiechem. - Świeże mięso ma swoją cenę.
- Ewentualnie mogę pozbierać grzybki, żadne wartości odżywcze ale miejsce w brzuchu zajmują. I zapewniam że część z nich będzie jadalna. - Fenn z uśmiechem na ustach wzruszył ramionami. Skrzyżował ręce na klacie po czym odchylił się do tyłu odrywając przednie nogi krzesła od podłogi. - Nie znam tutaj zieleniny, ale część rozpoznam czy się po niej nie posramy.
- W kwestii zieleniny nie pomogę. Jedynie zielone sery jadłem na Axionie. - wtrącił Doc wzruszając ramionami.
- To zrobię zupę grzybową! - Rose przyklasnęła w dłonie.
- Brzmi super - odpowiedziała szczerze Becky. - A kwestię jadalności grzybów można chyba sprawdzić medycznym skanerem, no nie - wspomniała. Takie sprawdzenie powinno w zupełności wystarczyć, nawet jeśli nikt nie znał się na mięsie, rybach, czy też grzybach z tej planety.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 07-12-2017, 19:36   #244
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
- Jak na moje, mr. T-Rex wyglądał bardziej na podkurwionego niż rannego - Night wniósł poprawkę. - Nie skreślajcie go za szybko, jest szansa, że sam wpadnie po mniej latający kąsek i da nogę zanim chwalebni obrońcy perwimetru zdążą zareagować. Weźcie lepiej haki grawitacyjne, by móc szybko wbić na poszycie, taa, lepiej weźcie - doradził.

- Tak też może być. Kolejny powód by ubić gada szybko. - Fenn kiwnął lekko głową.

[MEDIA]https://s3-ap-southeast-1.amazonaws.com/heavy-images/wp-content/uploads/2017/05/09162601/FeatureAlien.jpg[/MEDIA]

- Więc wracamy do kwestii ewentualnego polowania, by pozbyć się natręta, zamiast ochrony podczas napraw… chłopcy, aż tak was do tego rwie? - Odezwała się Leena.

- Niie, ani trochę - Night pokręcił głową. - To Fenn ma ostrą fiksacje po tym jak przeliczył ile kotletów można z niego zrobić. Co do mnie, jedynie uprzejmie ostrzegam o zagrożeniach. Te, na które trafiliśmy preferowały twardy grunt, więc lepiej mieć w rezerwie opcję szybkiej ewakuacji w wyższe sfery. Będziemy prowadzić obserwację, wysyłać ostrzeżenia, także spokojnie. Mamy granaty, granatnik, nawet zdaje się mecha i działa pokładowe. Więc dopóki tutejsze zwierzątka nie rozwinęły w międzyczasie cywilizacji typu II, daję jakieś 90% szans, że operacja zakończy się bez strat w ludziach - pirat zmrużył oko i uśmiechnął nieznacznie. - Ahh, ten, no tak, średnik z nawiasem.

- Nie ukrywam że mam ochotę na ogon z tamtej jaszczurki, tyle że nie zamiast bezpieczeństwa załogi. Ale skoro i tak jesteśmy na zadupiu, bez pluskiew, to co nam szkodzi poświęcić jeden dzień więcej? - Fenn miał Leenę za prawdziwą badass, żeby dowodzić bandą wywrotowców i indywiduów takich jak ci tutaj (a przynajmniej Night i Doc, i ewentualnie Bix) a tu takie kluchy co to się byle rybią głową brzydzą i nie mają ochoty na małe polowanko. Jak to się można pomylić? Ciekawe więc czym utrzymuje tu porządek.

- Ależ jaki tam dreszcz - Night odniósł się do wcześniejszej wypowiedzi Dave'a, przy okazji biorąc Fenna pod włos. - Bez jetpacków, w walce wręcz, to i owszem, sport dla twardzieli, a tak... latanie gadzinie nad uchem, poza zasięgiem, toż to zwykłe safari dla snobów, byle fancy czapeczki z piórkiem nie ubrudzić - szelmowsko prowokował kumpla.

- Żarcie ubite mieczem czy ustrzelone z góry, smakuje tak samo. Ale jak chcesz mogę ci pożyczyć ostrze, a nawet nie damy ci maski czy skafandra, pokażesz nam jak to powinno wyglądać. - odbił piłeczkę z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.

- O przepraszam, to nie ja spoglądam z tak wielką dezaprobatą, że talerze wywraca na lewą stronę na tych, którzy nie popierają, znaczy nie chcą pokazać twardości swych cojones w starciu z bestią - Night odwzajemnił uśmieszek. - Ale przyznaję, sam spore cojones musisz mieć, skoro odważyłeś się spojrzeć tak na Leenę i teraz... niestety to się może zaraz zmienić - pirat zripostował, bawiąc się konwersacją.

-Ależ w życiu tak nie spoglądam. Chyba najwyższa pora Night zmienić patrzałki na jakieś wszczepy, bo ci się wzrok pogarsza. - Suzh podtrzymywał uśmiech na twarzy, lecz ten zaczynał powoli się przekształcać bardziej w rozbawienie niż wredotę.

- Drobne niuanse, na które większość nie zwraca uwagi. Lata praktyki i tak biją po oczach, że nawet nie trzeba się specjalnie koncentrować - Night się wyszczerzył. - Jesteś jak otwarta księga stary krętaczu i ze względu na te stare czasy nie będę podły... Racja, pomyliłem się, mimika, gesty, cała mowa ciała mówią, że uważasz Leene za wspaniałego dowódcę, nie musi dzień w dzień jebać cię jak psa i gonić do szorowania kibli, byś uznał jej autorytet i z radością oddasz za nią życie, w ostatnich słowach głosząc, że służba u niej była honorem - strzelec wyszczerzył się jeszcze bardziej, choć zdawałoby się, że to już nie możliwe. - Swoją drogą, pani kapitan - zwrócił się Leeny. - Ty, z naszej trójki, chyba dorobiłaś się w wojsku najwyższej szarży. Nigdy nie opowiadałaś jak było - zapytał zaciekawiony.

-Hyhyhyhy - z ust Fenna wydobył się stłumiony śmiech, gdy w końcu opanował go zwrócił się w stronę Leeny - Nie wiedziałem że też służyłaś.

- Nigdy nie wypiłam wystarczająco dużo? Za dużo? - Leena uśmiechnęła się niemrawo, wzruszając ramionami. Wychyliła do końca zawartość swojej butelki aż zabulgotało, po czym wstała od stołu.
- Dobra, to zbierać się powoli, za kwadrans wychodzimy na zewnątrz - Kapitan pozbierała swoje talerze i zaniosła do kuchni, gdy zaś wracała, odezwała się jeszcze do Rose - Dzięki, dobre było, umiesz gotować - Powiedziała, i w końcu opuściła całkiem stołówkę.

- To mocno komplikuje sprawy. Dla Leeny nie ma *takiej* ilości alkoholu, którą możnaby nazwać *wystarczająco dużo*, po drugie ciężko będzie samemu zachować przytomność do głównego punktu programu. Oczywiście nie zaszkodzi próbować - Night uniósł się z krzesła, nie zapominając o zabraniu budyniu. - Dopiero brzmi jak wyzwanie.
- Toooo… jak wszyscy zjedzą, przygotować się i… ruszamy do roboty.- stwierdził Doc kończąc posiłek i wstając od stołu.

Fenn podniósł się z krzesła uprzednio ze stukiem je prostując.
- No cóż. Trza się powoli przygotować na rundę drugą.
Sprzątnął po sobie talerz i miskę wstawiając je do zmywarki i poszedł się przygotować.

~*~*~

Niemal cała ekipa Fenixa opuściła łajbę, by zająć się naprawami na zewnątrz statku. Tym razem już oficjalnie skorzystano z rampy w ładowni, by wyjść na zewnątrz… Vis i Doc wyszli zaś przez śluzę towarową, by od razu dostać się - i naprawiać szkody - na lewym skrzydle.

Bix przytrzymywał płyty, Leena je koślawo spawała, Fenn i Night pilnowali ich pleców. Vis naprawiała najpierw instalację, by później również zająć się poszyciem, a Bullit pilnował jej krągłego tyłeczka… Było gorąco i duszno, wszędzie wszystko bzyczało, a już w ciągu kilku minut ruchu na powierzchni niemal każdy był mokry. Warunki w jakich przyszło im wszystkim pracować były dosyć ciężkie.

Poza kilkoma chwilami, gdy jakiś mały zwierz przyplątał się w pobliże statku, i szybko stamtąd uciekł, wystraszony odgłosami pracy, czy i paroma strzałami na pokaz, nie wydarzyło się nic wartego uwagi.

Podobnie zresztą i u Becky, tkwiącej przed kamerami na mostku, wiało nudami… w końcu, po godzinie, przyszedł czas na małą przerwę i załoga wróciła na chwilę na Fenixa.

- Znowu mnie napierdziela głowa... - Pomarudziła kapitan pod nosem, przykładając do czoła woreczek z lodem.

- Trzeba będzie zrobić rezonans magnetyczny i inne skany na czymś lepszym niż pokładowy sprzęt. - stwierdził Doc, choć… jakoś bez przekonania. Dobrze wiedział, że problem leży gdzie indziej.

- I koniecznie na golasa co? - Powiedziała Leena, bez spoglądania na Doca… zresztą na nikogo nie patrzyła, mając w tej chwili zamknięte oczy.

- Za dużo słońca? Za ciepło? - Fenn stwierdził najprostszą przyczynę.

- ...i trepanacja czaszki jakimiś ichnimi mocami ślimaka, i stres, i za dużo chleję… tak, tak, znam to na pamięć od Doca - Kapitan machnęła olewająco ręką - Póki mi krew uszami nie wypływa to chyba nie jest źle? - Zrobiła “srającą” minę.

- Nie, wiem. To jest po prostu spisek. - z uśmiechem na twarzy klepnął najbliższą osobę w ramię.

- Na golasa nie musi być, jeśli zrobiłaś się wstydliwa. Zresztą… nie ja bym robił, więc nie ja bym się ślinił. Ja bym tylko konsultował wyniki. - stwierdził ironicznie Dave.

- A to teraz się tak nazywa? - Leena rzuciła w Bullita woreczkiem z lodem - Lepiej byś mi zmieszał jakiegoś drinka, co mnie na nogi postawi.

- Nie ma takiego… niestety. Ale walnę coś przeciwbólowego. - stwierdził w końcu Doc zabierając woreczek i kierując się do ambulatorium. - Zaraz wracam.

- Ok - Powiedziała Leena do wychodzącego Dave’a, po czym zwróciła się do Fenna - Co? Jaki spisek? Jeszcze coś mnie ominęło?

- To pewnie Oni stoją za tymi bólami głowy, spisek taki. - Suzh wyszczerzył się do Leeny.

~*~*~

Doktorek wrócił z czymś w butelce. Czymś co mogło być lekiem na ból głowy. A na pewno było zaprawione alkoholem.
- Masz. - podał lekarstwo Leenie. Ta wypiła od razu, nawet nie pytając co to jest. Skrzywiła się przy okazji, potrząsnęła głową, a nawet głośno sapnęła.
- Dobra… ale to nie był żaden roofie co? - Spytała Doca z durnym uśmieszkiem.

[MEDIA]http://www.vinegarandbrownpaper.co.uk/images/buy-a-solution-for-everything/shape_pic-99.jpg[/MEDIA]

- Ale mieszanka mocno kopie, więc… nie należy jej stosować za często. - wyjaśnił Bullit. - Oraz… w zasadzie nie powinno się jej stosować na ludziach, ale… takie detale ignorowaliśmy na Axionie.

- Znowu na mnie eksperymentujesz? - Leena łypnęła na Doca spode łba, ale aż taka zła chyba nie była…

- Nie. To domowa recepta z Axionu. Na różne bóle głowy i na kaca. Co prawda czasem kogoś zemdliło, albo przypiliło za krzakiem. Ale… to były pojedyncze przypadki. - zadumał się doktorek wspominając dawne dobre czasy na rodzinnej planetce. Co prawda nie takie dawne, ani tak dobre jakby chciał.

- Czyli albo dostanę sraczki, albo rigoletto… no spoko - Leena niedbale zasalutowała Bullitowi w niby geście podziękowania.

- Życie bez hazardu jest nudne. - stwierdził Doc porozumiewawczo mrugając do Leeny.
 
Cai jest offline  
Stary 10-12-2017, 14:30   #245
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Po kwadransie przerwy znów ruszono na zewnątrz, by dalej dłubać w łajbie w tym cholernym upale...

A tymczasem...
- Czeeeeść złotko, co słychać? - Na mostku zawitała Rose, ubrana jak wcześniej w jadalni, przynosząc Becky butelkę schłodzonej wody. Po tym jak ją pilotce podała, a ta podziękowała jej miłym uśmiechem i się napiła, dziewczyna stanęła za siedzącą na fotelu, wlepiającą wzrok w monitory jasnowłosą… a jej dłonie znalazły się szybko na ramionach Becky, lekko je masując.
- Nudy co? - Odezwała się panienka North.
Pilotka zrelaksowała się trochę, zarówno dzięki chłodnemu napojowi, jak i miłemu masażowi.
- Trochę - odpowiedziała spokojnie, - ale wolę to niż zapierdziel w tym upale na zewnątrz. Tutaj choć słońce też nagrzewa, jest przynajmniej klimatyzacja i nic nie trzeba robić... Upiekło mi się - wyjaśniła.
- A ty? Szukasz zajęcia? Jak chcesz to mogę ci coś zarzucić - zagadała od razu, wskazując jeden z wyłączonych monitorów.
Na ostatnie słowa Rose zaśmiała się wyjątkowo głośno. Przybliżyła się do Becky, obejmując ją obiema rękami przez szyję, i pilotka poczuła… piersi dziewczyny na swojej potylicy.
- Jak tam biustonosz? - Spytała a jej dłonie minimalnie ześliznęły się w dół ciała Becky, choć nadal były jeszcze sporo powyżej biustu - Twój wygodny i w ogóle fajny...
- Dzięki, mamy ten sam rozmiar. Twój też jest spoko, a push-up robi swoje - odpowiedziała z uśmiechem Becky. - Ale nawet jeśli ktoś zauważył naszą zamianę, to nic nie powiedział - dodała i zachichotała rozbawiona.
- Myślisz, że zwracają na takie rzeczy uwagę? Chyba nie.. - Powiedziała dziewczyna, i tym razem Rose pochyliła się nieco względem siedzącej przed nią Becky, a jej usta znalazły się przy uchu pilotki.
- A ten… bo wiesz... - Dłonie dziewczyny powoli zaczęły się zsuwać niżej, centymetr po centymetrze, prosto na piersi nawigatorki - ...co do Twojej propozycji… to mogłabyś zarzucić mi swoje nóżki na ramiona... - Szepnęła muskając uszko Becky ustami.
- No no - pochwaliła ją uradowana Becky. - A zastanawiałam się właśnie, czy dołączyłaś do naszej załogi dzięki umiejętnością kulinarnym, czy też “wyglad” miał tu większe znaczenie - zagadała, z lekkim uśmiechem rozważając propozycję stojącej nad/za nią kobiety. - Bo na Mersey, gdy ja chciałam kogoś zwerbować, to Doc był bardzo negatywnie nastawiony - wyjaśniła od razu... i zdecydowanie posmutniała przez chwilę.
- Gotować umiem i mam niezłe cycki, to cały wszechświat móóóóój! - Zawołała Rose i się zaśmiała - Ale wracając do zarzucania... - Dłonie rudzielca znalazły się już na piersiach Becky.
- I co by się potem stało? - spytała pilotka, która słuchając słów kobiety odgoniła przykre myśli i uśmiechnęła się, ponownie cała rozpromieniona.
- No domyśl się... - Rose skubnęła uszko pilotki swymi ustami.
- Brzmi kusząco - odparła Becky i zachichotała figlarnie, kładąc swe dłonie na dłoniach rozmówczyni. Bardzo istotną przewagą Rose nad... pewnymi innymi świeżo poznanymi “przyjaciółkami” Becky było to, że Rose nie miała penisa, którym mogłaby... zrobić jej kuku. W tych więc okolicznościach pilotka była w zasadzie za rozrywką, gdyby nie pewna przeszkoda.
- Ale głupio by było gdyby coś znienacka zaatakowało pozostałych, bo my się bawiłyśmy zamiast uważać - zauważyła blondynka. - Myślisz, że damy radę jednocześnie pilnować monitorów? - zagadała z uśmiechem, gładząc delikatnie dłonie rudej, ale nie spuszczając oka z monitoringu.
- Poradzimy sobie - Powiedziała Rose, a jej dłonie wsunęły się pod bluzkę Becky, i pod biustonosz, masując z góry piersi. Jednocześnie lekko zaczęła przygryzać szyję pilotki tuż obok ucha.
- Mymmm - mruknęła zadowolona i rozochocona pilotka. - A może... - zaczęła, ale nie bardzo wiedziała co chciała powiedzieć. Może później na siłowni? Nie zamierzała zaniedbywać swoich obowiązków, ale nie chciała też odmawiać sobie przyjemności.
- Ty się patrz na monitory, ja zajmę się resztą... - Rose szybko znalazła się przed Becky, klękając przed kobietą. Spojrzała jej w twarz z uroczym uśmieszkiem, po czym ściągnęła pilotce klapki, a następnie zaczęła ciągnąć za nogawki spodni, by i tych pozbawić Ryder…
Tego nie mogła odmówić - zarówno sobie jak i jej. Odwzajemniła uśmiech, figlarny i zadowolony, przez krótką chwilę zerkając na Rose. Wstała, aby ułatwić jej zadanie ze spodniami i sama je nawet rozpięła, aby było szybciej. Za sprawą Rose, zsunęły się one po zgrabnych nogach Becky i znalazły się na wysokości kostek, ujawniając jej czarne majtki - całkiem niedawno jeszcze do kompletu. Nadal wpatrująca się w monitory pilotka, ponownie usiadła, ale tym razem tylko na krawędzi fotela.

Usta rudowłosej całowały delikatnie nogi Becky, powoli przesuwając się w górę, podobnie jak dłonie dziewczyny, coraz wyżej i wyżej, ku kusym majteczkom pilotki… a uśmiech nie znikał z twarzy blondynki. Jej kolana rozsunęły się na boki, dając rudej pole do popisu, a sama Becky wpatrywała się w obrazy z kamer i odczyty czujników, ale jej dłonie spoczeły na głowie nowej koleżanki i zaczęły ją delikatnie głaskać. Pocałunki, lekkie kąsanie, a nawet język ślizgający się po skórze, kontynuowały z kolei swoją wędrówkę ku intymności Becky, by w końcu do niej dotrzeć. Rose zaczęła pieszczoszki wrażliwego miejsca pilotki prosto przez cieniutki i półprzezroczysty materiał majteczek… I było naprawdę miło, ale...
- Poczekaj - powiedziała Becky, wstając z miejsca, aby jednym szybkim ruchem rąk opuścić swoje majteczki do wysokości kolan i pozwolić im opaść jeszcze niżej.
- Teraz - powiedziała ze szczerym uśmiechem, siadając ponownie w fotelu, na jego krawędzi. Uznała, że tak będzie jeszcze przyjemniej. A skoro już zmieniała pozycję, to postanowiła przyjąć tę o której była mowa na początku i delikatnie zarzuciła swoje nogi na ramiona Rose. Najpierw jedna noga, potem druga; tak że głowa rudej znalazła się pomiędzy udami blondynki. Wówczas Becky oparła się wygodnie, spoglądając beztrosko na monitory i z błogim uśmiechem na twarzy pozwoliła Rose działać.
 
Mekow jest offline  
Stary 16-12-2017, 15:47   #246
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tym razem Leenie szło już lepiej niż poprzednio z naprawami, za to Młotek był jakiś rozkojarzony. Czyżby zamiast skupiać się na robocie, skrycie spoglądał na kształty będącej wyjątkowo blisko niego pani kapitan? Tu kształtny tyłek opięty spodniami, tam jędrne piersi, kropelki potu na nich połyskujące, od czasu do czasu, przy ruchu kobiety, powiększający się dekolt, odsłaniany nieco brzuszek…
- Ja przepraszam pani kapitan, tak mi się wypskło - Młotek już schodził po płytę poszycia, która wyślizgnęła mu się z rąk z brzękiem lądując na ziemi przy okazji psując co najmniej dwadzieścia centymetrów idealnego spawu - Sie więcej nie powtórzy!
Cholera, ile łatwiej było Bixowi pracować z chłopakami na Magellanie, przynajmniej wzrok na boki nie uciekał, skupić się było można, a tak tylko mu się gapić i gapić chciało. No i skafander też roboty nie ułatwiał, ale do niego Bix był przezwyczajony.
Leena spojrzała najpierw surowo na “Młotka”, ale po chwili się nawet uśmiechnęła.
- Dobra, zdarza się… nawet ja mam takie chwile - Wzruszyła ramionami - Ale jak jeszcze raz, to skopię Ci dupę! - Pogroziła wielkoludowi palcem, i sam w sumie do końca nie wiedział, czy kapitan żartuje, czy mówi serio…

Dla Nighta i Fenna nic się nie zmieniło. Wciąż wiało cholerną nudą, a spoglądanie na monotonną robotę Leeny i Bixa wprost aż usypiało. Obaj postanowili więc jakoś urozmaicić sobie czas stania na straży drobną rozrywką, nie podpadającą aż tak bardzo Leenie? A przynajmniej mieli taką nadzieję...

- To jak to w końcu było na płycie lądowiska, z tym zakrzywieniem wiązki energii? - Night przerwał monotonną ciszę, kierując słowa do kapitan. - Moce psioniczne w spadku po ślimaku, czy zwykły projectile deflektor wbudowany w ramię? W głębi ducha czekam, aż zaczniesz spawać promieniami lasera z oczu czy coś... Kurwa, Isabell to miał być tajny projekt ISB-L i robić podobne rzeczy, a tu chuj - mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
- Nie zauważyłam, żebym umiała takie bajery - Odpowiedziała Leena - Ale jakby co, dowiesz się pierwszy.
- Może powinniśmy rozejrzeć się za kimś zaznajomionym w psionicznej branży, mentorem, który pokaże ci jak się odblokować, nauczy ogniskować wolę, czy co to tam się robi, żeby wywoływać odjechane efekty, a przynajmniej zaradzi coś na ból głowy.

- Co Ty Night? W zabobony wierzysz? Zwykła tarcza, też taką mam. - Fenn poklepał się po lewym nadgarstku. - Nic nadzwyczajnego.

- Tak, tak, a Crazass miał zamontowaną w głowie antenę nadawczą, z pomocą której komunikował się z załogą... więc może powinniśmy odszukać jego zwłoki i wykorzystamy ją sobie do naprawy łączności międzygwiezdnej.
- No pewnie, od dawna to twierdzę. Nareszcie ktoś to rozumie, wszczep komunikacyjny na małą odległość. Jak cię stać to nie problem.

- Tak się znasz jak Bix na spawaniu - Night wskazał ruchem głowy koślawe spoiny wychodzące spod jego palnika. - Zbyt wiele nieprawdopodobnych rzeczy już widziałem w kosmosie, by się zamykać na pewne możliwości.
Bix łypnął w stronę Nighta, nie odezwał się jednak w tej chwili ani słowem… a Fenn machnął ręką w stronę kumpla.
- Też widziałem sporo rzeczy, ale nic co by się nie mogło racjonalnie wytłumaczyć.
- Założę się, że rasa zielonego może psionikę wytłumaczyć w sposób ściśle naukowy, w końcu mieli masę czasu na badania, a i z samej ciekawości powinni sięgnąć do podstaw, jak to wszystko działa.
- Tak jak mi wiecznie Doc dupę truje… znajdziemy speca od mojej łepetyny, to się w końcu dowiemy, co ten cholerny Crazzas nakombinował - Leena nie odrywała wzroku od palnika, prowadząc go pewnie w dłoni.

- Ja bym to traktował jak bramę otwierającą szersze perspektywy - strzelec lustrował otoczenie w poszukiwaniu potencjalnych ofiar. - Jeśli ktoś ma tu łeb wystarczający, by ogarnąć temat, to tylko ty. Doc na przykład. Do czego miałby wykorzystać moc telekinezy, jeśli nie do prucia się z Vis w paru nowych, lewitujących pozycjach? Kurwa, co za marnotrawstwo.
- Ty wiesz o tym, że jesteś wrednym sukinkotem? - Tym razem kapitan spojrzała w stronę Nighta, a Bix wyszczerzył zęby - Ciekawe jak Ty byś wykorzystał takie moce? By siać zniszczenie i śmierć w imię zemsty za krzywdy wyrządzone na Isabell i na nas? Dokopać Unii i śmiać się brodząc po kolana w krwi tych którzy staną Ci na drodze, a z czaszki Wil-cioty zrobić sobie podstawkę pod kufel?

- Wiem - Night potwierdził z pełnym przekonaniem - Cynizm i postępująca wredota, tak. Mógłbym spróbować choć przez jeden dzień być miły, ale raczej nie wytrzymam, to trudne i jakieś obce... Strącanie niszczycieli z orbity siłą woli, kurwa, byłaby moc. Co do czaszki Burna, Dave miał już jakieś plany, o ile dobrze pamiętam, więęęc cała przyjemność po jego stronie - piratowi wyraźnie spodobały się pomysły podrzucane przez Leenę, pokiwał głową z uznaniem.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie? - milusim głosem spytał się Fenn. A po chwili wybuchnął szczerym śmiechem.
Gdy się wreszcie opanował kontynuował.
- Ja to bym zmieniał kanały na widach siłą woli. Skończyło by się wieczne poszukiwania zmieniarki albo komendy głosowe. - uśmiechnął się, czego nie było widać przez przyłbicę jego hełmu - Albo brał bym kolejne piwo bez wstawania.
- Czyli jeden woli siać śmierć i zniszczenie, a drugi lewitację piwa z lodówki do kanapy… no można i tak - Powiedziała Leena, wracając do spawania.
- To ciekawe co Ty byś zrobiła? - zastanowił się Suzh.
- Pewnie po trochu z wszystkiego i kilka własnych pomysłów - Odpowiedziała kapitan - A jakby jakieś panienki chodziły w zwiewnych sukienkach, to bym i je “podwiewała” niczym wiatr - Zaśmiała się, a Bix kilka razy energicznie przytaknął głową.
- Too… Bardzo kreatywnyy… i świetny pomysł! - przytaknął - Lekko dziecinny, ale i tak dalej świetny.


W tym czasie Bullit, jak to Bullit, nie mógł powstrzymać rąk od Vis. Ot to przy podawaniu jej narzędzia pogładził dziewczynę po dłoni, to znowu niby ją przytrzymując zbadał na szybko krągłości jej tyłeczka, czy i popieścił jej ogon… ale wszystko oczywiście skrycie, profesjonalnie, i na szybko. Nie powinien sobie pozwalać na zbyt wiele chwil rozproszenia, nie tylko ze względu na otaczającą ich florę i faunę, ale i również mając na uwadze resztę przebywających blisko załogantów, no i kamery, przez które filowała Becky…
Uzbrojony w karabin plazmowy Doc rozglądał się dookoła, zerkając od czasu do czasu na Vis. Co prawda wolałby mieć w dłoniach swój wierny railgun, ale.. tutaj lepiej nadawał się karabin o mniejszym zasięgu, ale za to o większym kopie, niż karabin będący de facto snajperką. Maski tlenowe które nosili na zewnątrz utrudniały rozmowę. Raj dookoła nich, raczej nie kusił do zabaw.
Darakanka zaś skupiała się, a przynajmniej próbowała skupiać na swojej robocie. No bo skupić tak całkiem było ciężko skoro stale jej coś w tym przeszkadzało. Przede wszystkim myśli łażące po głowie, które próbowały ustalić kiedy to Fenn zamierza nauczyć ją przeżycia w dziczy. Lepszej sposobności chyba nie dało się znaleźć. Inne myśli krążyły wokół powoli przybierającego na sile głodu, nie mającego wiele wspólnego z kulinarnymi zdolnościami Rose. Jednak zdecydowanie przeważająca ich ilość przylepiła się do doktorka, niczym pot do ciała Vis. Przysięgła sobie, że jak jeszcze raz tknie jej ogonek tak przestanie się powstrzymywać i rzuci na niego… I jak tu pracować w takich warunkach?
Jednakże ten chyba nie w pełni sobie zdawał z tego sprawy, albo też za bardzo lubił muskać jej ogonek palcami i inne drobne czułości. Nawet jeśli unikał pieszczoty najbardziej wrażliwego obszaru, czyli jego podstawy. Wszystko utrudniał nieco fakt, noszenia masek tlenowych. Te wszak były wymagane poza okrętem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-12-2017, 17:24   #247
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
- Małpy!!!! - Wrzasnęła nagle Becky przez Unicom, aż co niektórem zadźwięczało w uszach - Bakburta i rufa!! - Pilotka nadal się darła, dając namiary załogantom na zewnątrz statku.

I faktycznie, w ich stronę pędziło stadko… choć nie małp. Oj nie, to były znacznie większe cholerstwa, zdecydowanie już gorylopodobne. Wysokie na 2,5 metra i pewnie ważące po 300 kilo - jak nie więcej - futrzane bydlaki z jednym ślepiem w czaszce. Oj będzie ciężko…



Biegły na czterech łapach, a ziemia dudniła pod ich cielskami… 2, 3… 5 bestii zasuwało w ich stronę, a oddalone były już tylko o dziesięć metrów. Dlaczego Becky nie zauważyła ich wcześniej?

Jeden z owych cyklopich goryli wyskoczył w górę i to na dobre kilka metrów, aż jednego czy drugiego zdziwiło, i wylądował o dwa kroki obok przerażonej Vis i klnącego Doca. Futrzak zaryczał ukazując gębę pełną kłów, gotowy do ataku.

- Widziałem większe, nie zaimponowałaś mi góro kłaków. - burknął Doc strzelając w potwora ile fabryka dała jego plazmowej spluwie. - Vis... do statku, będę cię osłaniał.

Darkanka dała więc nogę, pędząc po Fenixie do najbliższego włazu, by zniknąć wewnątrz statku. W tym czasie Doc zajął się ryczącym problemem, posyłając w niego serię z karabinu… co sukinkot wytrzymał, atakując raz prawą, raz lewą łapą z ostrymi pazurami, Bullit jednak zręcznie ich uniknął i póki co był cały i zdrowy.
Reszta pędziła prosto na Bixa, Fenna, Leenę i Nighta. Jeszcze dwie sekundy i ich wszystkich dopadną i rozszarpią na strzępy… głupio by było tak ginąć, na takim zadupiu, z łap takich stworzeń… “Młotek” pochwycił jedną z płyt, jakie spawali do kadłubu, po czym zasłonił się nią niczym wielką tarczą.
- Pani kapitan za mnie! - Krzyknął do Leeny, która właśnie ściągała karabin z pleców…

Ani wczesnego ostrzegania, ani serii z działek pokładowych zanim się zbliżyły. Poszła by w ich stronę chmura plazmy to by od razu uciekły. Meh, ale przynajmniej będzie trochę dodatkowego mięska.
Fenn wzleciał w górę od razu na cel biorąc jednego z małpiszonów i posyłając w jego stronę wiązkę plazmy.
- Sprawdźmy jak wysoko skaczesz małpko. - kontynuował lot w górę wciąż jednak ostrzeliwując.

- To jak będzie, pani kapitan? Smażysz im mózgi, czy załatwiamy sprawę konwencjonalnie? - Night się ucieszył. Rozmawianie o zabijaniu tylko narobiło mu apetytu, a same słowa miały się nijak do pięknego widoku flaków ciągniętych po ziemi przez żywą jeszcze istotę. - Czekaj, czekaj... - pirat sobie przypomniał. - Doc mówił przecież o czaszce Rhieffa, nie Willburna, wspaniale.
Mężczyzna wzleciał w górę śladem Fenna, koncentrując ogień na tym samym celu co jego kompan w pojedynczych mierzonych strzałach.

Małpiszon wpadł na Bixa trzymającego metalową zaporę ze sporym impetem… którego “Młotek” nie do końca wytrzymał, i został odrzucony w tył o dobry metr. Jak silne były te pokraki?? W tym czasie kapitan ściągnęła w końcu karabin z pleców, po czym zrobiła z niego użytek. Seria 3 pocisków trafiła bydlę po ciele, kończąc jego żywot…

Night i Fenn, korzystając z Jetpacków, wznieśli się szybko w powietrze coraz wyżej i wyżej, przy okazji strzelając. Pierwszy z nich posłał 2 serię w przeciwnika, ale tylko 1 z nich okazała się celna… małpiszon wciąż dychał, ba - ryczał z wściekłości.

Strzał Keetara trafił goryla w… oko, wypalając je, jednak nie zabijając drania. Przynajmniej dobre to, że teraz ten osobnik był ślepy, jednak jego kumple nadal stanowili zagrożenie dla Leeny i Bixa. Trzy zagrożenia, dokładniej rzecz biorąc.

Jeden z futrzaków, zamiast jednak atakować kapitan i mięśniaka, zaczął się wspinać po Fenixie w górę… dwaj pozostali jednak już nie odpuścili. Pazury opadły na nieco zamroczonego wcześniejszym uderzeniem Bixa, tnąc go po plecach… przez co mięśniak doznał nieszczelności kombinezonu!

Kapitan póki co zdołała wyjść cało z bliższego spotkania ze szponami kolejnego amanta, uskakując zręcznie przed dwoma atakami.

Doc cofając się w kierunku włazu strzelił ponownie. Już nie serią, a pojedynczymi wymierzonymi strzałami.
- Nie ma sensu, prać się z nimi tutaj. Przewagę będziemy mieli w statku!- krzyknął.

- Nie da rady, Bix leży i się opala. - Fenn odłożył karabin do pasa a zamiast niego wyciągnął miecz - Lecę do wielkoluda - rzucił do Nighta, po czym zaczął pikować na małpę drapiącą Młota.

- Ale się miota - Night pogratulował koledze okaleczającego trafienia. - Więcej farta niż techniki, jednak nie zagląda się w zęby, ccc nie? - uśmiechnął się krzywo. - Frunąłbym z tobą, gdybym nie zapomniał lancy i nie martw się o lądowanie na twarzy, brzydszy nie będziesz - posłał słowa w ślad za towarzyszem.
Oznaczony pokrak, pełznący po kadłubie, zamigał w rogu HUD'a. Zamierzał skakać, pobujać się na antenie, czy pomajtać fallusem po szybach mostka? Świat Rose i Becky już nigdy nie byłby taki sam, rozmiar przekraczający wszelkie fantazje. Strzelec przesunął się by mieć czystą linie nad tym co działo się w pobliżu Leeny i z chirurgiczną precyzją zamierzał pozbawić życia jej bezpośredniego adoratora.

Bullit trafił małpiszona w prawe biodro, ten zaryczał jakoś już z mniejszą wyrwą, po chwili zaś zajęczał… i padł na Fenixa, zalegając bez ruchu. W tym czasie Vis dopadła jednego z włazów w pancerzu statku, po czym zniknęła wewnątrz… a nie, jednak nie. Wystawiła głowę, nawołując Doca.

Keetar poszybował do ślepego małpiszona, okładającego Bixa, po czym ciął mieczem przeciwnika po plecach, zakańczając jego żywot… Bix jednak nie miał czasu na podziękowania, bowiem poprzez nieszczelność skafandra na własnych plecach, zaczynał się właśnie dusić.

Nightfall zmienił jednak cel ataku, widząc iż jego kumpel już sobie poradził z owym zagrożeniem, wziął więc pod lufę drania wspinającego się po statku, do nieświadomego owego faktu Doca. Małpiszon właśnie pojawił się blisko Bullita, ten go zauważył, a strzelec puścił wiązkę… prawy obojczyk, prawej łapy, na której właśnie futrzasty miał zamiar się podciągnąć, by do końca wejść na Fenixa. Cała ta łapa została odstrzelona, a małpiszon spadł kilka metrów w dół, z głośnym plaskiem ginąc na skalnym podłożu.

Było po wszystkim.

- Pomóżcie Bixowi wejść do statku. Zajmę się nim za chwilę. - doktorek nadał trzymał palec na spuście swej broni rozglądając się dookoła, na wypadek, gdyby kolejne małpiszony miały ochotę się pojawić.

Night zmniejszył ciąg i pozwolił grawitacji ściągnąć się na ziemię. Przykucnął przy rannym.
- Może użyć mecha? Gość waży chyba z dwieście kilo - wziął głęboki oddech i już chciał zdjąć maskę, by założyć ją na brodatą gębę Młotka, gdy stwierdził, że nawet twarz wielkoluda jest na sterydach i dozownik za wuja nie wejdzie.
- Ma ktoś spray uszczelniający? - rzucił w eter.

- Sam poszkodowany go posiada! - Leena rzuciła się do Bixa, po czym odpięła z jego pasa, w okolicach pleców, odpowiednią tubkę, rzucając Nightowi… następnie starała się utrzymać mięśniaka w miejscu, by było możliwe niesienie jemu pomocy.
- Bix, nie ruszaj się, zaraz Ci połatamy skafander… Night, dawaj tym sprejem, no chyba że Ci się za bardzo łapy trzęsą, to może Fenn? - Powiedziała Leena.

- Nie, Fenn lepiej nie. Mam odruch pałowania graficiarzy, osób ze sprayem w ręce znaczy. Z dawnych czasów nawyk - mężczyzna przejechał strumieniem po miejscu uszkodzenia. - Jak nowy... powiedzmy

- Vis. Możesz użyć mecha przy którym pracujesz, do wciągnięcia Bixa do środka? Da radę?- zapytał dziewczyny Doc, po czym zwrócił się do reszty. - Zapach krwi i mięsa przyciągnie kolejne drapieżniki.

Night zrobił użytek z pianki uszczelniającej i… spartolił sprawę. Może i była to prosta czynność, ale w sumie jeszcze nigdy w życiu tego nie robił. Warknął pod nosem i spróbował ponownie, i poszło już lepiej. Zakleił pierwszą “szramę” po pierwszym pazurze, potem po drugim i po trzecim, i w końcu kombinezon Bixa był jako tako szczelny...

- “Powiedzmy” bo łatać nie umiesz. - Fenn przytrzymując Bixa spojrzał się na robociznę kumpla.
Gdy Night już skończył łatać Suzh odwrócił mięśniaka na plecy i pomógł mu wstać podając rękę, co jednak i tak było dosyć nie łatwe biorąc pod uwagę gabaryty jednego i drugiego, ale jakoś sobie poradzili. Zarzucił sobie jego lewą łape na bark by pomóc mu doczłapać do wnętrza statku.
- Wiem, o tym mówiłem podczas obiadu. - zwrócił się do Doca - Na szczęście wiem też co je odstraszy, swąd spalenizny, trzeba podpalić truchła. Niestety może to też zwrócić czyjąś uwagę na to miejsce, co według niektórych zbyt niepotrzebne. - tym razem powiedział to do Leeny.

Night wzruszył ramionami. Może i krawcem nie był, ale naniesienie tymczasowego uszczelniacza nie wymagało przecież tytułu doktora nauk ścisłych. Ot, esteta chędożony. Pirat zwiększył dozowanie powietrza z butli Bix'a, by szybciej wypełnił kombinezon
- Noł, kurwa, way, żeby tak mięso marnować. Nabrałem ochoty na małpie móżdżki - z przekorą wszedł w ton bliski kumplowi z woja.
 
Cai jest offline  
Stary 19-12-2017, 12:28   #248
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po rozrywkach z gorylami na zewnątrz statku, i doprowadzeniu do większego ładu kombinezonu próżniowego Bixa,(i jego samego przez Doca), po półgodzinnej przerwie zabrano się na powrót do roboty przy Fenixie. Tym razem obyło się już bez niespodzianek i bez jakiś napastliwych miejscowych zębatych, dokończono więc dłubanie w łajbie, a Fenn i Night zajęli się truchłami futrzaków...

Trójka naprawiających robiła co mogła w tym upale, mozolnie usuwając uszkodzenie za uszkodzeniem, i wreszcie było widać koniec tych mąk, choć trochę do niego jeszcze zostało. Vis nie byłaby sobą, gdyby znowu czegoś nie spartoliła… tym razem łamiąc w trakcie prac jeden z kluczy naprawczych, ups.


Już na statku, po (chyba?) zakończeniu na dzisiejszy dzień grzebania na zewnątrz, Doc zauważył, iż Darakanka ma w wielu miejscach wyjątkowo czerwoną skórę, i nie wyglądało to na zwyczajowe działanie słońca. Zdecydowanie było to coś więcej niż tylko oparzenia słoneczne.
-Vis… co ci jest?- zapytał więc przy pierwszej okazji Dave.-Wszystko ok?
- Słońce… jakoś dziwnie na mnie działa - Odpowiedziała dziewczyna z pełnym wątpliwości uśmiechem - Nigdy jeszcze nic podobnego nie przeżyłam… no i jestem głodna, bardzo głodna - Machnęła nerwowo ogonem.
- Dobrze zajmiemy się tym.- kwestia słońca była niepokojącym symptomem. Głód też był problemem. -Najpierw jakąś maść kojącą oparzenia, a potem cię nakarmimy. Ok?

Darakanka uśmiechnęła się od ucha do ucha, a jej ogon owinął się nagle wokół nadgarstka Dave’a.
- Czy może najpierw chłodny prysznic? - Spytała wesołym głosem - A później koniecznie cała reszta… tak brzmi oficjalna diagnoza panie doktorze? - Vis zaczęła wodzić kokieteryjnie paluszkiem po torsie Bullita, spoglądając jemu prosto w oczy.
- Zgoda…- jak mógł jej odmówić, zwłaszcza że już go owinęła ogonkiem.

….

Jakiś czas później Doc zebrał środki opatrunkowe i stymulanty lecznicze i wywędrował z ambulatorium. Ruszył więc do kwatery Młoteczka i zapukał.
- Kogo tam niesie? - Spytał “Młotek” otwierając drzwi. Na widok Doca schował butelkę piwa za plecami - A, cześć, co jest?
- Leki, opatrunki i wspomaganie. Czemu nie wylazłeś z tą swoją wielgachną spluwą, jak reszta?- marudził Dave rozkładając zawartość przyniesionej torby, zaraz po tym jak przecisnął się do pokoju Bixa.
- A gdzie ja bym ją schował? - Bix wzruszył ramionami - Miałem naprawiać, mieli pilnować, to co?
- Fakt. - Doc musiał się z nim zgodzić. Ochrona deczko zawiodła.
-Połóż się. Założę opatrunki i wstrzyknę lecznicze nany.- zaordynował.
- Ale nie mów nic pani kapitan co? - Bix wyciągnął piwo zza pleców, wychlał je do końca, po czym o dziwo, w miarę grzecznie wrzucił butelkę do kosza.
- Plecy będziesz łatał? - Spytał Bullita mięśniak, ściągając koszulę, po czym walnął się na swoje kojo na brzuch, aż wszystko zaskrzypiało.
- Wszystko…- stwierdził Dave i zamyślił się.-Nie… nic nie będziemy mówić Leenie. Musisz jednak zacząć na siebie uważać. Za którymś razem… ratunek może przyjść za późno.
- Nie jestem niezniszczalny. Tak, wiem, już do mnie dotarło - Burknął “Młotek”, wyraźnie nie w humorze przez poruszony temat.
- Trzeba będzie pomyśleć, aby cię takim uczynić.- zadumał się Bullit zajmując uzdrawianiem.- Ale to chyba bardziej robota dla Vis. Może jakiś pancerz by się przydał ?
- A bo się wkurwiłem, że żadnego małpiszona nie zatłukłem! - Wielkolud pogroził ścianie wielką, zaciśniętą piąchą - To chuj a nie bitka była! Co mówisz Doc? Pancerz? Lepszy od tego co mi dopiero co Vis zrobiła? Ale po kiego… to moich muskułów nie będzie widać, a tak co drugi już sra na sam widok, to też daje przewagę!
- Cóż… Małpiszon się nie przestraszył. Na bestie podejście psychologiczne nie działa. - ocenił Dave.
- Kawał blachy mi gębę przesłaniał, co nią panią kapitan broniłem nie? - Bix spojrzał na Doca szukając potwierdzenia własnej wymówki - A pilotka Becky to chyba powinna klapsa za to wszystko dostać co? - Roześmiał się całą gębą.
- Faktycznie… powinna.- zastanowił się doktorek. Bo rzeczywiście jej brakowało podczas całej tej awantury z małpami.- Ciekawe co tu z Rose robiły, gdy myśmy walczyli. Swoją drogą… co robiła sama Rose?
- A bo ja wiem? - Bix podrapał się po nosie - Pilotka Becky miała się gapić przez kamery, a co Rose robiła, cholera wie… może znowu coś dobrego pichciła? Głodny trochę jestem
- Nooo… rzeczywiście powinieneś dużo jeść.- zgodził się z nim Doc i podrapał po brodzie.-Becky rzeczywiście powinna gapić na monitory. Pójdziesz sam jeść czy mam poprosić Rose by ci coś przyniosła?
- A co ja, małe dzie... - Bix chciał się już oburzyć, i nagle coś zaskoczyło w jego łepetynie. Wyszczerzył do Bullita zęby, po czym poruszył wymownie brwiami - Powiedz, żeby mi coś przyniosła jak może, huehuehue.
- Ok… tylko najpierw konsumpcja, a potem ewentualnie “konsumpcja”. I żebyś się nie za bardzo przesilał… bo możesz nie stanąć na wysokości zadania.- poradził na pożegnanie Doc.

Night stał przy wejściu do swojej kwatery, jeżdżąc kartą po czytniku, gdy z drzwi naprzeciw wychylił się Dave, rzucając na odchodne kilka porad.
- Będzie żył? - strzelec bardziej stwierdził niż zapytał. - Twardy gość, choć kolekcja blizn cały czas się powiększa. Jest na co wyrywać panienki.
- Tym razem tak. Ale ostatnio zbyt często robi za mojego pacjenta.- ocenił doktorek.

- Dużo na siebie przyjmuje, w oczach wroga stanowi spore zagrożenie i jednocześnie jest dogodnym do trafienia ze względu na gabaryty i niepełne opancerzenie. Niestety dla siebie, jakby oświetlił się markerem z napisem priorytet - strzelec zastanowił się chwilę. - I raczej nic z tym nie zdołamy zrobić.
- Vis zrobiła mu zbroję.- mruknął Doc.

- Dobre i to, choć ze względu na pozycję operatora krótkozasięgowej broni ciężkiej i speca od walki w zwarciu bardziej potrzebowałby solidnej konserwy w stylu Fenna... słuchaj Dave, o której jutro wpadamy do kolonii? Czy może planujesz nocny wypad, bo zdaje się, że Leena na ciebie zwaliła całe planowanie?
- Jaki nocny wypad? Zważywszy na sąsiadów.. cała ta banda naukowców obwarowała się mocno od strony lądu.- stwierdził sceptycznie Doc i przypomniał.- Tu się nie da zrobić nocnego wypadu unikając tuzina drapieżników szukających dowolnej przekąski.

- Znaczy, że mogę być spokojny o swój sen, nikt mnie nie zerwie na nogi w środku nocy? - Night wypalił, jakby w tym zawierało się całe sedno jego wypowiedzi. - Świetnie
- Do statku nie tak łatwo się faunie dostać, a jeśli dostanie to… atmosfera nasza jest dla nich również zabójcza, co ich dla nas.- ocenił Bullit.

- To fakt - strzelec uporał się z zamkiem, konsola zamigała zielonym światłem, a drzwi przesunęły się w bok z cichym szumem pracującego napędu. - Pewnie nie pochwalisz się, skąd tak dobrze znasz tutejsze tereny, podobnie jak kapitan nie chce wspominać o swojej militarnej przeszłości, a szkoda, to ciekawe. Na przykład, jak weszła w posiadanie Feniksa. Przecież sama wartość statku, gdyby go sprzedać, żylibyśmy jak królowie pławiąc się w luksusach do końca świata.
- Robiłem za wsparcie medyczne dla zakonu rycerskiego. Mieli to swoje zadanie do wykonania, a nie mieli medyka, więc się nająłem - stwierdził krótko Doc.-Spacerek po parku pełen krwi flaków, odciętych kończyn i spalonego mięsa. Zabawne czasy.

Night pochylił się z uwagą.
- Teraz to jestem zaintrygowany. Czego mógł w takim miejscu szukać zakon rycerski? Zazwyczaj szukają heretyków, bądź reliktów na poparcie swej wiary, bądź artefaktów, które według źródeł mogą doprowadzić do zagłady świata, a przed którym oni koniecznie muszą nas uchronić. Zazwyczaj to wszystko bzdury, jak było tym razem?
- Za dużo starych filmów się naoglądałeś. Heretycy? Artefakty? Może jeszcze magiczne miecze?- zażartował Bullit wyciągając skręta i zapalając.- Ci bawią się w rycerskość i te kodeksy honorowe. Ratowanie niewinnych, walczenie z przestępcami, polowanie na bestie niszczące osiedla. Tu na przykład… na wyjątkowo wrednego i dużego ”smoka” polowali.

- Doc, miej litość, nie niszcz moich wyobrażeń o zakonach rycerskich i artefaktach pozostałych po dawno wymarłych ultrazaawansowanych cywilizacjach - Night odsłonił zęby. - Ciekawe ilu takich zabawnych rycerzyków poskładało niedawno honorowe przysięgi, że zaraz dopadną tych przeklętych służalców zła z Feniksa. Może nawet przyjdzie mi poznać twoich dawnych znajomych, o ile smok ich już wtedy nie strawił.
- Raczej nie. Są trudni do zabicia i jeszcze trudniejsi do strawienia. Nie znam wszystkich zakonów… może inni szukają skarbów, albo heretyczek. Ten nie.- wzruszył ramionami Doc zaciągając się dymem.

- Brzmisz, jakby ich wyszkolenie, wyposażenie i hart budziły w tobie lekki podziw - Night rozciągnął mięśnie karku. - Może i tak, jeśli podejmują się straceńczych misji, zostają tylko najtwardsi. Osobiście słyszałem głównie o Adepta Sosoritas. Wesoła gromadka, której lepiej nie wchodzić w drogę. Może kiedyś będzie trzeba, im lub pozostałym, o ile wcześniej nie zdołamy oczyścić naszych imion.

- Po prostu stwierdzam fakty, na podstawie tego co widziałem.- podsumował Bullit wzruszając ramionami.

Strzelec podrapał się po brodzie.
- A tobie płacili w twardej walucie, czy też w ideałach? - mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. - Dobra, głupie pytanie, jakoś nie mogę wyobrazić sobie Dave'a robiącego coś altruistycznie. A więc sponsorzy, czy kolonia Chulonów sfinansowała wyprawę?
- Tego to nie wiem. To sprawy między zakonem a Chulonami.- podrapał się za uchem Bullit.

- Dzięki za opowieść Doc. Przyjemna odmiana po samych wokół tajemnych szpiegach z krainy nigdzie - Night ruszył do swojej kajuty i rozejrzał się bezradnie. - No i kurwa zapomniałem po co się wróciłem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 19-12-2017, 19:15   #249
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Nightfall zasiadł na zydelku z głową małpy na kolanach. Profilaktycznie oddzielił ją od reszty ciała jeszcze na zewnątrz, by całkiem nie zalać kuchni juchą. Poprawił rzeźnicki fartuch, nieprzyjemnie przylepiający się do nagiej klatki piersiowej. Może nie do końca rzeźniczy, bardziej roboczy z braku laku, choć wydawał się cieczoodporny. Mężczyzna prześledził wydrukowane wskazówki o oprawianiu kości. "Oczyścić z tkanek, uważając by nie porysować...", łatwizna. Puścił oko do swojego odbicia w głowni noża, wyglądającego na diabelnie ostry i zbliżył go do martwego ślepia małpy.

- What the fuck?! - Usłyszał Night za swoimi plecami znajomy, nieco skrzekliwy głosik. No tak, tylko mu tu Rose jeszcze brakowało.
- Powiesiłbyś jakąś kartkę na drzwiach albo co, wszystko zasyfiłeś… posprzątasz chociaż po sobie? - Rudowłosej jadaczka się nie zamykała, dobre chociaż w tym wszystkim było, iż wpatrywała się w całą tą scenę z najprawdziwszym obrzydzeniem wymalowanym na jej słodkiej buźce.

- Taa... jasne - pirat nie przerywał, starając się wydłubać cyklopie oko w miarę nienaruszone. - Nie zostawiam po sobie syfu. Powiem ci nawet, że kiedyś spędzałem tu więcej czasu. Ileż można jeść papkę z automatu? Albo uczysz się gotować, albo już lepiej wytnij sobie kubki smakowe. Feniks był surowym nauczycielem.
- No… powiedzmy, że wierzę - Rose oparła się plecami o ścianę, zakładając rękę na rękę - A skoro już tak na siebie wpadliśmy… czemu Ty mnie nie lubisz? - Palnęła dziewoja, wybijając strzelca z rytmu.
- Skąd taki pogląd? - mężczyzna zapytał zaciekawiony tematem dotykającym czegoś w czym chcąc nie chcąc siedział. Natura człowieka, relacje międzyludzkie, cała ta psychologia, empatia, które rozumiał na chłodno i przede wszystkim miał wywalone co ktoś tam sobie myśli i czuje. - Bo jeśli miałbym określić mój stosunek do ciebie jest to... - uniósł kąciki ust w pocieszającym uśmiechu. - niczym niezmącona obojętność.

Rudowłosej zadrżał podbródek, usteczka wykrzywiły się w dół, a oczy zaszkliły… normalnie mogłaby dostać za to Międzygwiezdnego Oscara, tego strzelec był pewny. Rose nie odezwała się już ani słowem, wybiegając z wielkim och-i-ach szlochem z kuchni. No, przynajmniej Night miał teraz spokój…

- Skąd histeria? Przecież powiedziałem, że wcale jej nie *nie lubię* - Night przeniósł wzrok na małpę, już bezoką. Kulisty kształt leżał w jego dłoni, ciążył i ściekał śluzem. Spoglądał na mężczyznę z utajonym wyrzutem. - Ty też? ...z grubsza obraną kość zalać zimną wodą i zostawić na noc... - strzelec postąpił zgodnie z instrukcją.


****

Fenn jeszcze przez dość długi czas był zajęty, najpierw zająć się poporcjowanym mięsem z małp, a jakoś nikt mu nie chciał pomóc, potem czyszczenie pancerza. Suma sumarum jeszcze przez ponad dwie godziny był zajęty zanim mógł wziąć prysznic. Dlatego pozwolił sobie na spędzenie trochę więcej czasu pod strumieniami wody. Gdy wreszcie wyszedł miał ochotę na zimno piwo, albo i coś mocniejszego, dlatego w samych spodniach i z ręcznikiem zarzuconym na kark poszedł do mesy szukać czegoś dobrego… po drodze wpadł jednak(i to dosłownie) na rozszlochaną Rose.
- Łoooł, mała spokojnie. - odezwał się zaskoczony Suzh - Gdzie tak pędzisz? Co? - spojrzał się w końcu na nią - Ej, co jest?
- Bo… bo… bo Night mi głupio gaaaadaaaaał - Dziewczyny wyjojczyła Fennowi prosto w klatę.
- Co, On? Nic nowego, ten typ tak ma, trzeba się przyzwyczaić i nie przejmować się. Co Ci powiedział?
- No… on powiedział… że jestem dla niego niczym, że obojętnaaaa - Rose uwiesiła się na szyi Keetara.
“I tyle? Tylko to?” Fenn zaśmiał się w duchu “Jakby chciał Cię zjechać to zrobiłby to w bardziej wymyślny sposób”
- Daj spokój, przecież nie da się przekonać do siebie wszystkich. Tym bardziej po trzech dniach znajomości. Daj mu czas i powód. Poza tym nie powiedział też że nie lubi. - poklepał ją po plecach, akurat na pocieszaniu to się niezbyt znał.
- No ale to musiał mnie zaraz obrażać? Jak tak można komuś powiedzieć, że jest niczym? - Rudowłosa spojrzała Fennowi prosto w oczy.
- Nieee, to nie w jego stylu. To za mało by obrażał, pewnie coś źle zrozumiałaś. Uwierz mi, znam go od dawna, jeszcze przed tym wszystkim. - powiódł spojrzeniem na około w bliżej nie określony cel - Idę po coś do picia, też chcesz? Piwko, coś mocniejszego? No chyba że wolisz soczek. - uśmiechnął się do rudej.
- Nie… chwilowo nie... - Burknęła Rose, co Valarianinowi wydało się dziwne. Odmawiała wycieczki do kuchni, a więc…
A więc Night pewnie zabunkrował się w kuchni. I pewnie Rose założyła że ma tam z nim iść.
- Jak wolisz, ja mam ochotę na coś. Jak chcesz możesz poczekać przed to Ci coś przyniosę.
- No dobra… to idź przodem... - Powiedziała w końcu rudowłosa.

I ruszył cny rycerz na wyprawę do podziemi mesą zwanych, by zdobyć magiczne wody które uśmierzą ducha osoby która je wypiję, a przynajmniej tymczasowo. Szlachetny Fenn z rodu Keetar’a wiedział że tychże wód strzeże okropny potwór Nightfall’em przez miejscowych zwany, pogromca dobrych humorów wrażliwych, i jakże nienasycony ochlejus, jednakowoż nie bał się tego cudacznego stwora nasz bohater, dlatego jakoby nigdy nic, jakby to był spacerek ruszył na poszukiwania uzbrojony jeno w ręcznik na wpół mokry.

- Fajrant na dziś? - Night siedział rozwalony na taborecie z nogami wyrzuconymi daleko przed siebie. Jak na podłego oprycha przystało bawił się nożem, mierząc otoczenie wzrokiem kaprawym. Tym samym narzędziem, którym oczyszczał wcześniej czaszkę zębatą z tkanek i najprawdopodobniej zakoszonym Majorowi - słodkiemu pluszowemu podarunkowi dla Isabell, miśkowi o ciętym języku. W górę, kilka obrotów, pod sufit, przechwyt i z szybkiego zamachu w przód, wprost w deskę do krojenia. Źle to znosiła, od uderzeń prawie pękając w pół, ale jeszcze gorzej wyglądało przyklejone do niej, podziurawione zdjęcie Willburna Shailsa z "nosem" pozostającym już tylko w sferze wyobraźni. Kolejny stuk i ciężkie westchnienie na brak mocy psionicznych.
- Przydałaby się Leena, pomogłaby mi wracać nóż siłą woli. Podasz z łaski swojej? - pirat zapytał z nadzieją, że znalazł naiwniaka.
- Jakoś radziłeś sobie wcześniej beze mnie. - Fenn podszedł w stronę barku gdzie trzymali alko, a że Night siedział po drodzę to Suzh przechodząc obok wyrwał nóż z deski, ale jakoś zapomniało mu się go już oddać. Przekręcił go sobie w dłoni i zaczął bawić kręcąc nim to w jedną, to w drugą stronę.
- Gdzie trzymacie najlepsze, eliksiry radości. - uśmiechnął się pod nosem nachylony nad jedną z szafek.

- Najlepsze mają Doc i Leena w swoich prywatnych zapasach. Być może Becky również dołączyła do grona koneserów i trzyma co lepsze roczniki pod siedzeniem pilota. Ostatnio robiła przecież zakupy. - strzelec wyjaśnił co i jak. - W większości znajdziesz tu tanie winiacze niepewnej proweniencji - wskazał na szafki. - Radością jest mieć szczęście w losowaniu, gdy dnia następnego kac nie urywa głowy, a siara oszczędzi choć resztki wątroby. Pojawiła się okazja do świętowania? - zapytał z nie ukrywanym wścibstwem.

Fenn skrzywił się lekko, whyski co poprzednio zakosił bo stało na wierzchu się skończyło, a winiaczy nie lubił, chociażby wóda zwykła jakby była to by wystarczyła.
- Nie lubię tego. Bez okazji, mam ochotę, i porno lasce też chyba się przyda. Wódka jakaś? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Oho, szykuje się wymiana płynów, nie boisz się, że wenerę złapiesz? Geez, miało ją chyba z pół kosmosu. Zgaduję, że głowę nosi na karku tylko, by czasem poruszać nią w przód i w tył. Tam coś powinno być - pirat skinął w stronę drzwiczek w rogu. - Ale nie wierz etykiecie, podróba jak chuj, koło prawdziwego Absolut Elyx to nawet nie stało.
- Myślisz że ludzka wenera może przejść na valarian? Zresztą, nie wiem czy coś będzie, zapłakana, a z takimi nie umiem się obchodzić. - sięgnął w miejsce wskazane przez kumpla - i nie dla niej mam ochotę na to. - potrząsnął znalezioną butelką, odkręcił zakrętkę i powąchał, momentalnie go odrzuciło - Jeeest moooc.

- Zaraz tam ludzka, są takie które ludzie przenoszą, choć ich samych nie rusza - Night się przeciągnął. - Zapłakana? Porno-psycho-squad po całości, całe życie z wariatami, ale powiem ci, że z wszystkich dolegliwości, które trawią załogę moje zimne skurwysyństwo jest najlepsze. Nie jakieś tam ćpuństwo, alkoholizm, niereformowalna infantylność, seksoholizm, fobie społeczne, czy inne. Nie zamieniłbym się z nikim, noo... chyba, że z Leeną na moce psioniczne - mężczyzna podrapał się po brodzie. - Kurwa, w tydzień bym je opanował.
- Niee no, tylko nie rób ze mnie pederastę. - wyszczerzył zęby w uśmiechu - Ciekawe jaka przypadłość jest niby moja. - zastanowił się chwilę po czym wzruszył ramionami nie mogąc nic wymyślić - No zapłakana. Twierdzi że powiedziałeś że jest niczym. Ale jakoś mi to do Ciebie nie pasuję, za wcześnie tym bardziej skoro jest Ci obojętna, więc pewnie coś przekręciła.

- Pederastia... po prawdzie większość tutaj jest w pewnym stopniu bi. Szaleli na Bellaterze aż miło, z tego co słyszałem nawet z naszego robota bojowego zrobiono sex zabawkę. Co więcej i zadeklarowany uber hetero Bix nie ma nic przeciwko związkom homo... zwłaszcza w formacie ultra hd z cycatymi lesbami w roli głównej - Night wstał zbliżył się do butelki, pociągnął nosem. - Zajeżdża naftą, ale chuj - ściągnął z półki szklankę, podstawiając do nalania. - Nie będę nic więcej mówił o żadnych przypadłościach, bo jeszcze następna osoba wybiegnie zapłakana z tego pomieszczenia - uśmiechnął się ironicznie.
- O niee, jak możesz tak mówić. - Suzh sparodiował obruszenie - Haha. Gdyby jeszcze mnie to ruszało - nalał do szklanki, po męsku, wręcz po wojskowemu trzy-czwarte pojemności - Nie zramolałeś w niebieskich? - skoro Night wyjął szklankę to i Fenn tak uczynił, i też sobie nalał wciąż bawiąc się nożem w drugiej ręce. Uniósł szklankę do góry i spojrzał się na kumpla - Jak to mnie uczyłeś? Zdrastvoicie? Niee. Dlya zdorov'ya, o. - i wydudnił ze szklanki - Noo, jest moc - przytkało go trochę - Chuj w dupie mówisz? Nie dziękuję, nie kręcą mnie takie zabawy.

- To nie byłem ja. To ten zarośnięty grubas na kompanii, z dalekich, wschodnich skrajów galaktyki. Jak mu tam było? Iwan? - Night pociągnął łyk, z trudem powstrzymując się od śmiechu. -Więc mówisz, że nie było żadnych przytulanek z misiem, jedynie prywatne lekcje językowe? - wypuścił powietrze mające zdolność odrdzewiania zatopionych wraków. - Fenn, pytasz jakbym karierę robił parząc kawę komendantowi, układając pasjansa i posuwając w minispódniczce. To były, kurwa, oddziały specjalne. Niebezpieczne sekty, terroryści, zbuntowane maszyny, handlarze bronią, dragami, cyberwszczepami. Nierzadko wszystko w jednym, a i jeszcze sami zrobieni, że musiałeś przywalić z solidnej armaty by w ogóle poczuli. Dobre czasy - pochłonął kolejną dawkę lekarstwa.
- W porównaniu do frontu na Skilljie, brzmi rzeczywiście miło. - spojrzał na swoją już pustą szklankę a potem na Nighta walącego wciąż pierwszą - Chyba jednak zmiękłeś. - dolał sobie po czym spojrzał na kumpla z pytaniem w oczach: co z dolewką.

- Chciałem tylko spróbować, przecież nie będę cię opijał, ponoć potrzebujesz na randkę - Night przetarł usta i odstawił szklanicę. - Inna specyfika, nie wszystko było jasne i przejrzyste, nie każdy na końcu lufy był wrogiem. Cywile, ograniczanie zniszczeń, miejskie warunki, często zakładnicy, sporo kombinowania i lepiej już leć, zanim twoja panna stwierdzi, że jesteś równie wielkim chujem jak ja, co gorsza jeszcze se uroi, że faktycznie wolisz chłopców - Night szydził, walcząc z lekką chrypą. - Nie łatwo trafić do mojego katalogu osób nielubianych, Rose się przecenia, najpierw powinna wywalić we mnie serię, puścić się z Willburnem, albo chociaż zniszczyć jakieś miasto, gdzie mam nagranego lekarza dla Iss. Tak jest zwyczajnie obojętna, w neutralny sposób.
- Hahahaha - wybuchł śmiechem - Tam od razu randka, jajca mnie cisną i tyle. A jak nie ona to zawsze zostają pornosy. - opróżnił szklankę i odstawił na stół - Ufff. To lecę, jak mnie nie chcesz, nie przerywaj sobie. - ruszył w stronę wyjścia. Przechodząc obok stołu z deską w którą Night rzucał nożem, Fenn zrobił to samo, aż ostrze po wbiciu się zajęczało i zadrgało - Miłego walenia gruchy do zdjęcia tego pana. - rzucił na odchodne z wyciągniętą do góry prawą dłonią.
- Wiesz już czemu rękojeść mojego nożyka tak się lepi? - Night parsknął. - Nie wiem, czy dam radę po raz kolejny.
- Gambare. - odwrócił się na chwilę do kumpla z kciukiem uniesionym do góry - Trzymam za Ciebie kciuki.

- Słyszałeś Fenna, panie Burn? - Night wyrwał nóż z tarczy. - Sam bym na to nie wpadł, ale mój kumpel podsunął mi pojebany pomysł. Jak cię dorwę, wyrucham cię w oczodół.
- Hahaha. Powaliło cię zdrowo. Widać ryzyko zawodowe. - zaśmiał się Fenn i wyszedł.

Przed mesą nikt na niego nie czekał, i nawet rozglądanie się w lewo i w prawo nic nie dało, nikogo nie było widać. Wzruszył więc ramionami i z “Meh” w głowie poszedł do swojej kajuty. Przynajmniej będzie miał okazję poszukać rzekomych kamer i mikrofonów które ponoć Night zamontował zanim Fenn się załapał na krzywy ryj na pokład, kto wie jak się zmienił u niebieskich i rzeczywiście coś takiego zrobił.
Suzh spędził naprawdę sporo czasu szukając jakichkolwiek pluskiew, naprawdę wywrócił pomieszczenie do góry nogami. Sprawdzał wszędzie, nawet wentylację i lampy a nawet komputer do drzwi. Nic, nic nie znalazł i bo nie było niczego do znalezienia, widać ściemniał z nimi.
 
Raist2 jest offline  
Stary 20-12-2017, 14:50   #250
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pierwszym celem Doca był mostek. Może tam jeszcze Becky była. Właściwie nie wiedział czy jest sens męczyć pilotkę, zwłaszcza że Leena mogła już jej szykować burę.
Blondynka istotnie była na mostku. Choć nie siedziała przy monitoringu z kamer, a przy swoim stanowisku pilota, klikając coś na komputerze pokładowym. Odwróciła na chwilę głowę, aby zobaczyć kto wszedł do pomieszczenia.
- Cześć - przywitała się i kiwnęła doktorowi głową. - Wszystko gra? - spytała spokojnie, patrząc już ponownie w ekran i wracając do tego co robiła.
- Nie. Wszystko nie gra. Nie widziałaś może przypadkiem na ekranach stadka małp chcących przerobić nas na mielonkę? - spytał ironicznie Doc.
Kobieta ponownie spojrzała na rozmówcę, z mieszaniną zdziwienia i zdegustowania.
- Widziałam i dałam znać... No nie mów mi, że nie odebraliście mnie przez komunikator - odparła stanowczo Becky.
- Trochę… a nawet bardzo po czasie , się dowiedzieliśmy. - wspomniał Bullit drapiąc się po głowie.
- Szybkie skubańce - zauważyła pilotka, po czym domyśliła się o co może chodzić. - I dobrze że was pilnowałam, skoro Night i Fenn niczego nie widzieli. A jak ktoś uważa że za późno ostrzegłam, to sorka ale mam tylko dwoje oczu a monitorów jest osiem, a zresztą nie mieliśmy otwartego kanału i wezwanie was zajęło mi całe dwie sekundy - podsumowała Becky, spoglądając badawczo na doktora.
- Następnym razem… musimy więc to rozplanowac efektywniej. Skoro ty wtedy będziesz siedziała za monitorami toooo… może się tym zajmiesz. Obmyślisz jak to usprawnić?- zapytał Doc ugodowym tonem.
Becky zamyśliła się przez chwilę. Gdyby tak dodać ze dwie kamery i zamiast ośmiu monitorów, dać obrazy z kamer na dwa, których ekrany podzielone by były na cztery splitscreeny. A na trzecim system dalekiego zasięgu - najlepiej jakiś program który zrobi kompilację radaru i czujników ruchu, a do tego możnaby dodać jeszcze odczyty z termicznych... Becky może nie była mistrzem w programowaniu, ale umiała to i owo, więc powinna sobie poradzić.
- Tak, to da się zrobić - powiedziała ochoczo, mając już ten wstępny plan w głowie. - Trzeba się uczyć na błędach... Ale czy to nie Leena powinna zaproponować taki upgreat? - zagadała, spoglądając badawczo na Bullita.
- Leena… jest… zajęta. A poza to raczej powinno być w drugą stronę. Ty powinnaś zaproponować Leenie, a potem wyłożyć swą propozycję Vis i Bixowi.- wyjaśnił doktorek.
Kobieta zmarszczyła brwii, niepewna o co dokładnie chodzi Bullitowi.
- Dobra - zgodziła się po chwili namysłu. - Ale co mają do tego Vis i Bix? - spytała.
- To mechanicy… ja przecież nie zamontuję ci radaru. Mogę dać szprycę w zadek co najwyżej. - wyjaśnił w odpowiedzi.
Becky zrozumiała, że ich rozmowa przypomina tę którą gęś prowadziła z prosięciem... więc za dużo by było do wyjaśniania. Westchnęła cicho.
- Kończę właśnie diagnostykę, tych napraw w kadłubie - powiedziała, wracając do swojego zajęcia przy monitorze. - Jak skończę, to dam znać Lennie w obu sprawach na raz - dodała od razu, nie odrywając już wzroku od monitora.

***

Gdy wszyscy się zebrali wokół stołu, Doc wstał i spojrzał na ekipę.
- Plan mamy prosty. “Cucumarię” piraci napadli i uszkodzili. Zresztą ślady tego mamy. Uszkodzony sprzęt i dziury w poszyciu.- stwierdził patrząc po wszystkich. -Poprosimy ich o możliwość zatrzymania się w ich bazie i naprawy okrętu.
Spojrzał na Leenę, Becky i Rose.-Promienne uśmiechy i trzepotanie rzęs przy tej okazji nie zaszkodzą. Sama baza jest dość dobrze broniona od zewnątrz, choć głównie nastawiona na odpieranie ciekawskich drapieżników. W środku już tak militarnie być nie powinno. Zanim jednak zaczniemy załatwiać sprawy bronią palną, można się rozejrzeć i pogadać o interesach z miejscowymi. Strzelać na prawo i lewo oraz terroryzować naukowców zawsze zdążymy. Pytania?
- Kuku-co? - Spytała Rose, jak zwykle nie bardzo rozumiejąc chyba najprostszych rzeczy. No ale co się dziwić, w końcu porno aktoreczki do bystrych nie należały… jeden czy drugi zauważył również, że panienka North jakoś tak odrobinkę dziwnie chodziła, a Bix za to miał wielkiego rogala na gębie…
- Cucumaria. Możesz nazywać statek jak chcesz. Nie ma to takiego znaczenia.- stwierdził Doc wzruszając ramionami. -Wątpię by przy tobie naukowcy zwracali uwagi na takie detale.
- A takie jedno zasadnicze pytanie. - odezwał się Fenn podnosząc nawet w górę dłoń - Skoro jesteśmy tu na ten moment w miarę bezpieczni, a tamci - kiwnął głową w bliżej nie określonym kierunku - Są tak dobrze wyposażeni, to może podrzucić im naszą śpiącą królewnę? Jakby co to w wyniku tego napadu piratów została ranna przecież. - i w zasadzie wiele od prawdy to to nie odbiegało, Rieff przecież to korsarz, nie jawny bo nie jawny ale jednak, a taki to wciąż pirat.
- Czemu nie. Jeśli zgodzą się zoperować, tym lepiej. Obejdzie się bez potrzeby przymusu bezpośredniego. Jeśli zażądają zbyt wysokiej zapłaty za dostęp do specjalisty… po prostu przestaniemy być mili.- stwierdził krótko doktorek.
- W tym ostatnim to nawet mogę pomóc. - uśmiechnął się do siebie pod nosem - No chyba że są dobrymi - zmrużył lekko oczy i zmarszczył czoło wyraźnie wysilając szare komórki - sam-ra-ty-narami, to pomogą. - uśmiechnął się zadowolony do siebie że udało mu się wymówić takie jakże trudne słowo - Aaaa, kiedy ich odwiedzamy tak ogólnie?
Tu Doc zerknął na Leenę, czekając na jej decyzję lub reakcję. Jednak głos zabrał ktoś inny.
- Jeśli jest szansa, że wyleczą Isabell to warto spróbować. Widzę jednak dwa “ale” - powiedziała Becky, prostując się na swoim krześle. - Oberwała w serce podczas napadu na nas, a my “przypadkiem” mamy sztuczne w zastępstwie? - pilotka przedstawiła pierwszą sprawę, podnosząc nieznacznie ręce i robiąc palcami cudzysłów przy odpowiednim słowie. - I przyda się wyjaśnienie, dlaczego wylądowaliśmy na skale po środku dżungli, zamiast od razu polecieć do kolonii - dodała, świadoma że gdyby ją o to spytali, nie wiedziałaby co odpowiedzieć.

Fenn znów wysilił na chwilę szare komórki, co było widać po jego minie.
- Serce miało iść na handel a lądowanie tutaj bo awaria silników? - spojrzał się pytająco na Doca potem Leenę.
- Ten cały plan ma tyle dziur, co Fenix - Odezwała się w końcu Leena - Zdajecie sobie sprawę, że jeśli... - Podkreśliła te słowo - ...jeśli nas wpuszczą do środka, to będziemy kontrolowani na wiele sposobów odnośnie broni i wszelkich innych sprzętów do robienia innemu kuku? - Kapitan spojrzała na Rose z uśmieszkiem czającym się na ustach - Do tego wszystkiego, nawet jak to są jacyś ogrodnicy czy tam inne takie, to przy 2500 osób w kolonii na pewno mają i jakiś strażników, więc i będziemy cały czas pod ich lufami… owszem, może wejdziemy, może dadzą się nabrać na historyjkę o ataku piratów, moooże zajmą się Isabell, ale raczej nie za darmo. A jak zaczniemy fikać, to nas szybko uspokoją, i raczej krótkie spódniczki i duże dekolty niewiele pomogą… kto miał iść? Becky, Rose i ja? To raczej nie jest najlepszy skład… przydałby się jakiś samiec, w końcu może i trzeba będzie poczarować jakąś samiczkę? - Leena przerwała na chwilę i zapaliła fajkę.
- Masz lepszy plan może?- zapytał Doc przyglądając się bacznie pani kapitan. -Jeśli uważasz, że możemy lecieć na drugą planetę bezprawia… to nie sądzę by tam było łatwiej coś załatwić, czy taniej. I nie twierdzę, że musimy zaatakować i podbić tą stację. Jeśli placówka okaże się zbyt dobrze chroniona, to zwijamy grzecznie manatki bez robienia kłopotów… swoją drogą… teraz robicie mi wyrzuty, że ryzykuję. A przedtem oskarżaliście mnie o brak jaj. Może wreszcie zdecydujecie co?
- Wychodzi na to że kobieta rzeczywiście zmienną jest hehe. - zaśmiał się Fenn.
- Dave, bo Ci żyłka pęknie - Uśmiechnęła się Leena - Przecież ja nie mówię, że Twój plan jest do dupy, tylko jeśli byśmy zaczęli tam wojować, to możemy się wpakować w poważniejsze tarapaty… tak jak mówisz, jak okaże się, że będzie zbyt ryzykownie, to grzecznie się zabierzemy, no chyba, że może jakoś coś z nimi wynegocjujemy, może damy radę w ostateczności jakiś handel ustalić. Ale takie trio, jakie zaproponowałeś, to raczej serio nie pasuje, bo kto w razie czego by był w stanie Fenixem co zdziałać, jak i Becky i ja będziemy w kolonii, żeby chociażby… no nie wiem sama, zastraszyć statkiem jajogłowych i zmusić ewentualnie do wypuszczenia nas, no i przydałby się chyba ktoś, kto potrafi i coś zdziałać w ostateczności i bez broni, ale raczej nie Bix, ten ledwo chodzi.

- Ja tam nic nie mówię, Doc. Dobrze kombinujesz. Nie wszystko da się przewidzieć, nie na wszystko można się przygotować - Nightfall poparł chęci Dave'a do przeprowadzenia operacji. - Lepiej, żeby uwierzyli w naszą historię, a nawet jak nie, dla swojego zdrowia niech lepiej udają, że wierzą. Wciąż jestem ciekaw jak działa atomówka i jak mocno Chuloni są przywiązani do swoich marnych istnień, ale jasne... najpierw pokojowo. To ile jesteśmy w stanie im dać za operację na Iss? 5000, 7000? Zanim przesadzą ze stawką i zaczniemy masakrę? - uśmiechnął się słodko. - Mogę ubezpieczać was z cieni.
-Myślałem o wylądowaniu całym statkiem u nich. Mamy uszkodzenia jeszcze na poszyciu, a tam będzie je bezpieczniej łatać niż tu na polanie. To dobra wymówka by dogadać wpuszczenie całego okrętu do ich bazy. A nie tylko trzech osób.- wyjaśnił Dave.

- A jak nie... - Night uzupełnił. - Myślałem o zawiśnięciu nad kolonią i wysłaniu pocztówki z naszą piękną głowicą na pierwszym planie i groźbą, że zostaną zrównani z ziemią, jeśli nie spełnią wcale nie wygórowanych żądań. Znaczy - lekarz, antena i kasa, a jak będą mili to możemy nawet w geście dobrej woli dać im w zamian nadmiar karabinów. I-n-t-e-r-e-s ż-y-c-i-a.

Leena wpatrywała się w Nightfalla, przez chwilę nad czymś myśląc.
- To może zrobimy kompromis? Najpierw spróbujemy jak Dave chce, a jak nie wyjdzie, to wtedy metoda Nighta? - Kapitan minimalnie wyszczerzyła ząbki.
-No… to najlepszy pomysł. Musimy więcej wiedzieć, zanim zabawimy się w szantaż. Zważywszy, że ta kolonia jest zamkniętym systemem i może mieć systemy chroniące ją przed atomówkami.- ocenił Doc w zamyśleniu, wyraźnie nie będą entuzjastycznie nastawiony do pomysłu Night’a.

- Mersey nie miało porządnej ochrony przed atakiem z powietrza, a jakaś zapomniana placówka pośrodku niczego miałaby mieć? - Night powątpiewał. - To byłoby dopiero dziwne. Nawet taki cwaniak jak Craze se dał bez wazeliny załadować atomowego czopa, ale ok. Jakby coś poszło nie tak, wsadzili naszych do aresztu, coś się spierdoliło, wyłączam hamulce i sądzę, że Leena ma racje, by na Feniksie został kierowca. Tak na wszelki wypadek.

Zapadła dłuższa chwila milczenia.

- Ja preferuję podejście pokojowe - odezwała się w końcu Becky. Nie chciała popierać Doca, gdyż jego plan też różnił się od tego co ona uważała za słuszne. Nie mniej jednak pewne podobieństwo było... no i ta cisza, gdy nikt nie wiedział co powiedzieć, zrobiła się dość niezręczna.

Fenn za to nie odzywał się przez tą chwilę, ponieważ zwyczajnie w świecie zaczął przysypiać. Sprawa była prosta, dopóki nie trzeba używać siły, nie ma sensu tego robić, a do tego zaliczała się także sytuacja gdy dostaną bez sensu po dupie bo sami zaczęli choć szans nie mieli. A cała reszta to w kółko gadanie o jednym i powtarzanie tego. Dlatego właśnie mu się przysnęło.
- Tso? - gdy cisza, która tak miło w końcu nadeszła, została brutalnie przerwana przez kobiecy głos a on został brutalnie wyrwany z błogich rozmyślań nad sensem istnienia ciepłej wódki, właśnie te słowa mu się cicho wymskły.
- Czyli próbujemy pokojowo… z opcją na rozwałkę, w razie kłopotów.- ocenił Bullit po chwili namysłu.
Becky nie podobała się właśnie ta opcja rozwałki, ale nie zamierzała się upierać, czy przekonywać innych do swojego zdania. Będzie co ma być.
- No i dobrze, od początku to właśnie miałem w planach. Tylko dalej nie wiem kiedy do nich lecim. - Fenn spojrzał się na sufit - Głodny jestem. Dajcie znać jak już ustalicie, idę coś wszamać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172