- Przyjąłem – odezwał się David uśmiechając pod nosem. Pani Asgardka zaczynała chyba przejmować nadaną jej rolę. Nareszcie można by rzecz bo brak dowództwa mógłby ich tylko zniszczyć. W głowie ciągle mu huczało i to nie tylko z powodu olbrzymiego gada pojawiającego się nagle w samym środku Harvardu. Ten dziwny żar, który poczuł na piersi. Nie wydawało się, żeby był to wynik jakiegoś laserowego sterowania, przynajmniej nie z daleka bo promień wskazywał na ścianę budynku. Czyżby więc była to sprawa tego „reportera”? Możliwe. Tak samo jak to, że trafił w ciemną uliczkę i ogarniała go paranoja. Czemu się jednak dziwić, wypadek na treningu, samobójstwo w bazie. Powodowało to u niego niejasne przeczucie. Teraz trzeba było się jednak skupić na zadaniu.
Przeskoczył przez samochód wyszarpując granat z przegródki. Miał nadzieje, że Nitro przyłożył się do swoich zabaweczek. Po drodze rzucił okiem na oddalającą się Margaret i Yuriego. Misiek lepiej niech postara się, żeby nic złego jej tam nie spotkało.
- Sandy, słodziutka, możemy zlokalizować tego reportera? Chciałbym zadać mu kilka pytań – zakomunikował do centrali gdy metalowa bryłka leciała już w powietrzu w stronę celu. – I przyspieszcie pracę nad tymi komunikatorami dla Allana i Yuriego bo to się robi powoli męczące.
Zwłaszcza dla niego. Jeszcze zanim granat doleciał na miejsce skupił się na swojej mocy. Kolejny eksperyment, czy jest w stanie jednocześnie zmniejszyć i zwiększyć grawitację w tak bliskich punktach. Miał nadzieje, że tak inaczej z nogą doktora-dinozaura mogło nie być najlepiej.
„Wybacz Allan ale mnie zaboli to pewnie bardziej niż ciebie”
__________________ you will never walk alone |