Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2017, 08:35   #54
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

To był chyba najprzyjemniejszy z ich wieczorów od czasu przeistoczenia. Obudzili się nadzy i przytuleni do siebie, leżąc na kocu pod pryczą, która choć nie była potrzebna im w ukryciu się przed słońcem w pomieszczeniu, gdzie jedyny wąski świetlik został szczelnie zasłonięty i dodatkowo zastawiony szafą, to jednak stanowiła swego rodzaju osłonę “dla uspokojenia”.
Jedynym punktem, psującym ich sielankę, było dość irytujące uczucie głodu.
Aila spojrzała w twarz kochanka i pogładziła go po policzku. Mimo pragnienia krwi, uśmiechnęła się ciepło, delektując chwilą, którą wciąż mieli tylko dla siebie. Wraz z przebudzeniem Alexander poczuł uderzenie paniki. Świadomość zimna i ocknięcia się bez oddechu porażała bolesną konkluzją.
Nie żył, był martwy.
Własna śmierć i przebudzenie wczorajszego wieczora nie były tak wyraziste. Była jakaś ciągłość istnienia, w której ostatnie tchnienie, gdy Marcus wysysał go do szczętu, było nie tak istotne przy innych aspektach przeistoczenia. Wczorajszej nocy skupiał się raczej na tym, że zmieniono go w wampira i z tym wiązały się ból, żal i złość, nie z utratą życia. Istniał, poruszał się, nawet odruchowo oddychał, przeżywał emocje, smakował krew. Śmierć przy burzliwych i intensywnych wydarzeniach była mniej znaczącym abstraktem.
Do teraz.
Do pierwszego wyjścia z dziennego letargu.

Alexander z przerażeniem skupiał się na tym, że nie oddycha i nie dusi się. Roztrzęsiony próbował skupić się na tym by to zrobić, by nabrać powietrza w płuca, a jednocześnie uderzała go myśl, że… “po co?”. Był martwy, jego świadomość po prostu funkcjonowała w zimnym ciele, w trupie, którym był.
Dla próby poruszył ręką, po czym znów wrócił desperacko do kwestii oddechu. To było absurdalnie ciężkie do uczynienia. Zrobić coś, co robiło się bez udziału świadomości od momentu narodzin. Umiejętność ciała, a nie umysłu. Odruch trudny do wykonania, gdy się skupiło na nim.
W końcu udało mu się, pierś poruszyła się, westchnął.
Spojrzał przy tym na Ailę.
- Ja… ja nie żyję - powiedział powoli, a w głosie miał gorycz i strach. - Jesteśmy… martwi. - Te słowa wydawały się absurdalne w tym momencie, gdy już wczoraj bękart prezentował pełną świadomość bycia wampirem.
Przyglądała mu się ze smutkiem i zrozumieniem. Też pamiętała ten pierwszy wieczór, choć u niej trochę inaczej to się odbyło. Ją przede wszystkim bolała ta wewnętrzna pustka, uczucie, że coś tam powinno być, coś powinno dziać się z jej ciałem, a tego już nie miała.
Nie wiedząc co powiedzieć, po prostu przytuliła męża i pogładziła uspokajająco po włosach.
Milczał chłonąc jej obecność i skupiał się na dotyku i oddechu. Czucie, kontrola nad ciałem, absurdalne dla martwego ciała napełnianie płuc powietrzem w rozpaczliwej próbie imitacji życia.
- Zimno i głód - odezwał się w końcu. - I tak już na zawsze.
- Musimy napić się krwi. Będzie... lepiej. - Powiedziała cicho, jakby z zawstydzeniem Aila, po czym zaczęła się podnosić. - Chodź, ubierzemy się.
- Kiedyś zastanawiałem się czemu akurat krew. - Też zaczął się podnosić. - Esencja życia… ciekawym, czy każdy nieumarły za nim tęskni, a krew jako namiastka… Ilu z nich… z nas, w ciągu pierwszych dni idzie powitać słońce czując, że nie będzie potrafić tak… żyć? - ostatnie słowa wypowiedział z cynizmem w głosie.
Aila ubierała się w milczeniu, po czym spojrzała na męża.
- Pamiętasz jak prawie straciłeś rękę i nie wiedziałeś czy będziesz nią poruszać? To była... tragedia. Prawdziwa tragedia. Teraz jest jednak inaczej. Coś straciłeś, ale coś zyskałeś. Od ciebie zależy czy będziesz patrzył wstecz na to, co utracone i czuł się kaleką, czy postąpisz ku przodowi, korzystając z tego, co otrzymałeś. Tak ja to widzę.
- Nieśmiertelność, potęga... - Pokiwał głową i zaczął wzuwać spodnie. - Z czasem można przywyknąć pewnie. Ciało martwe, a jędrne i nie gnije. Jak w zawieszeniu między życiem, którego już w nim nie ma, a śmiercią, która nie może w pełni dostać go w łapska rozkładu. Pomiędzy. - Spojrzał na Ailę. - Może tak samo jest z głębią? Już nie człowiek, ale jeszcze nie potwór. Pomiędzy…
- Marcus jest potworem. - Powiedziała z uporem. - Myślę raczej, że to my decydujemy, czy pozostaniemy ludźmi, czy staniemy się potworami.
- Wolę być jak człowiek - widziała, że wciąż stara się oddychać, choć czasem zapomina o tym. - Nawet gdy wiem, że już nim nie jestem.
Podeszła i pocałowała go w policzek.
- Zaraz pewnie przyniosą moją... zupę. - Powiedziała, po czym dodała - Ale jeśli wolisz pić z szyi, mogę poprosić któregoś z ludzi Angusa.
- Boję się, że znów zabiję. - Skrzywił się wkłądając koszulę. - Prędzej ze zwierzęcia niż z człowieka.
- Zwierzę musielibyśmy upolować. Nie możemy osłabiać tutejszych koni, a zwierzęcej krwi trzeba nam więcej. - Powiedziała Aila, po czym dodała - Ale w sumie to niezły pomysł. Co powiesz na małe łowy? - wyciągnęła zapraszająco dłoń do Gangrela.
- Można spróbować, choć nigdy nie strzelałem zbyt celnie. - Alexander ujął bladą zimną dłoń nieumarłej. - Marcus był zaciekawiony jaką moc przejąłem z jego krwią… Okazało się, że potrafię przywoływać zwierzęta, porozumiewać się z nimi. Mógłbym przywołać by zabić, ale to byłoby… Złe, chyba? - Spojrzał na małżonkę.
Potwierdziła skinieniem głowy.
- Dlatego mówię o prawdziwych łowach. Jako drapieżcy. Jedynie nóż... lub szpony, jeśli je posiadasz. - Powiedziała, po czym dodała zawstydzona - To trochę straszne, ale... polowanie uspokaja bestię. - Wskazała swoją pierś, choć chodziło jej raczej o to, co znajdowało się pod krągłością. Martwe serce.
- Jak…? Nożem? - Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie. - Jak dopędzić dzikiego zwierza, toż to niemożliwe.
- Można się na niego zasadzić. Wiesz... nie usłyszy nas, jak będziemy w bezruchu. Nawet oddechu nie usłyszy. - Odparła Aila.
- To może być… interesujące doświadczenie. - W Alexandrze odzywała się nowa drapieżna natura. - Niczym z gołymi rękoma. Spróbujmy zatem. - Wizja jakiegoś planowanego działania odgoniła chwilowo jego przetrawianie motywów życia i śmierci.
Aila pociągnęła go ku wyjściu, jakby bojąc się, że małżonek zaraz się rozmyśli. Jednak na korytarzu czekał już na nich jeden z ghuli Angusa.
- Pani, ojciec wzywa cię do siebie, skoro już wstałaś. Tylko ciebie. - dodał, patrząc znacząco na Alexandra.
- Może to tylko na chwilę - skomentował to bękart. - Mogę poczekać na ciebie na dziedzińcu - zasugerował spoglądając na żonę. Nie widać było po nim, jakoby przejął się nieuwzględnieniem go w tej rozmowie. Nie spodziewał się chyba niczego innego.
Aila wyglądała na mało zadowoloną, ale po chwili rozchmurzyła się.
- Idź może poszukać zwierzyny. Spróbuję cię odnaleźć. Jeśli mi się nie uda, spotkamy się o północy przy bramie. - Powiedziała i pogładziła go po ramieniu.
Alexander kiwnął głową.
- Uważaj na siebie - rzekł kierując się do wyjścia.


.
- Sire?
Aila podeszła do ojca z krwi, który stał i wpatrywał się we wrota, prowadzące do lochów. Brwi miał ściągnięte, a twarz skupioną. Nie po raz pierwszy szlachcianka zauważyła, że stary Gangrel zmienił się w trakcie tej wyprawy, a raczej odsłonił swe drugie oblicze. Z czpiotowatego olewusa jakim był jeszcze w Widniu niewiele pozostało. Ponury, skupiony, silny - takie wrażenie sprawiał teraz jej ojciec.
- Gdy byłaś tu wcześniej ile było zejść do podziemi?
Zamyśliła się na chwilę.
- Trzy... nie, cztery nawet.
- I wiesz, że pozostałe zostały zamurowane, a ostało się tylko to?
- Tak panie, wczoraj to odkryliśmy. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć uczucie niepokoju w niej narastało. Angus miał w tym jakiś cel, że pytał ją o rzeczy, których pewnie dowiedział się już od swoich ludzi.
- I nie wydało ci się to dziwne?
Aila zaczynała rozumieć.
- Owszem. Chciałam je nawet otworzyć, ale...
- Twój uroczy małżonek cię od tego odwiódł. - Dokończył za nią Gangrel.
Jego potomkini wyprostowała się dumnie.
- To była moja decyzja. Rozmawialiśmy o tym tylko, ale to ja podjęłam decyzję.
- I co ci niby powiedział? Że siedzi tam jakiś straszny zły chochlik? - zapytał kpiąco Angus.
- Ale przecież Merlin mógł... - próbowała się bronić Aila, lecz ojciec wszedł jej ostro w słowo.
- Mógł? Co mógł? Magii już w sobie nie ma. Zna tylko jakieś rytuały, przy czym zapewniam cię dziecko, że przywoływanie istot piekielnych to nie jest taka sobie ot przyjemnostka. Coś takiego przygotowuje się latami, dziesiątkami, a nawet setkami lat. Za to o ile bardziej prawdopodobne wydaje się wytłumaczenie, że twój niewierny małżonek wie, co tam jest i nie chciał byśmy tego ruszali?
Aila cofnęła się o krok. Szczególnie zabolało ją nazywanie Alexandra niewiernym, choć po prawdzie nie mogła odmówić logiki wywodowi Angusa. Czyżby naprawdę była ślepa? Czy własny mąż manipulował nią? Był tylko jeden sposób by się przekonać.
Nagle z jej palców zaczęły formować się ogromne szpony bestii. Widząc tę reakcje stary Gangrel uśmiechnął się i przeszedł podobną metamorfozę. Ruszyli w kierunku wrót.



 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline