Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2017, 22:29   #24
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Wspomnienia.
Przez sztywne i automatyczne ruchy ciała, Żenia zastanawiała się, czy wsześniej się pogodziła z nimi.
Obrazy, które ujrzała, które przeżyła, miała teraz wytłoczone na nowo pod powiekami.
Paliły żywym ogniem.
I zamieniały wszystko w popiół.
Tomek…

Żenia zacisnęła szczęki aż skóra na żuchwach pobielała. Gorąca wściekłość rozlała się żarem we wnętrzu dziewczyny. Chęć zemsty, rozerwania, szarpania i drapania. Gniew rósł w dziewczynie, pęczniał i kipiał.
Miała mroczki przed oczyma, chciała poczuć krew Buraka między zębami. Wyobrażała sobie jak go rani, jak dławi, jak ignoruje błagania o litość…
Wszystko co przeszła, co pamiętała a czego jeszcze nie - chciała odegrać na jednej osobie, która skrzywdziła ją ostatnia.
Zatrzęsła się przypominając sobie smak krwi zająca. Czy krew Tomka smakuje tak samo?
Ostatnia myśl ją nieco ocknęła.
Dysząc ciężko jak po maratonie wklepała smsa do Zaara:

Cytat:
‘Mam. Dziękuję. Już lepiej.’
Dorzuciła na koniec ikonkę kota z serduszkami zamiast oczu.

Myślała uporczywie wybierając numer do Tomka i wysyłając mu smsa:

Cytat:
“Możemy się spotkać? Chciałam pogadać
Przed oczyma miała czarnego węża.
Wąż obiecał pomóc. Dokonać zemsty.
Odruchowo pogładziła ukryty w plecaku nóż.
Pogładziła go jak przyjaciela raz jeszcze
, odczytując odpowiedź od Tomka:

Cytat:
“17? Gdzie?’
Cytat:
“U Ciebie?”
Cytat:
“OK”
Cytat:
‘Pamiętasz, że nie pamiętam? Dasz mi adres?”
Cytat:
“Spotkajmy się w M1”

*


Kolejny numer wybrany przez Żenię należał do Zapalniczki.
Musiała dowiedzieć się więcej, zdobyć więcej danych.
Zlecenie przodka i ABW wyleciały Żeńce z głowy. Szła ulicą niczym chmura gradowa, czując się zdradzona i zawiedziona. Nic dziwnego, że nie ufała wilkołakom. Nic dziwnego, że postanowiła wyjechać i nie wracać.
Czarny…
Żenia aż warknęła pod nosem.
- Aniela słucham - wyrwał ją z zamyślenia głos Zapalniczki.

- Cześć. Masz chwilę? Chciałam pogadać. Mogłybyśmy się spotkać?
W słuchawce było słychać jakieś trzaski i szelesty, a głos Anieli wydawał się zaspany. Czyżby spała do południa.
- Tak, jasne. Gdzie jesteś? Podjadę i wyskoczymy na kawę.
- Niedaleko domu, przy stacji. - Żenia nie dodała czyjego domu ani jaką stacją. Zakładała, że to było dość jasne.
- Eee? Jakiej stacji? Koło Zaara jest chyba zagłębie wydobywcze. Orlen?
- Lotos. - odpowiedziała odruchowo skołowana nieco Bondar.
- A możesz skoczyć do Plazy? Zanim dojadę już dojdziesz. Spykniemy się w kawiarni - Zapalniczka zmieniała pozycję, bo szumy się nasiliły.*
- Hmm jak chcesz dłużej… pospać to możemy przełożyć na później. Pomęczę najpierw Czarnego. - mruknęła Żenia niby dowcipnie ale bez humoru.
- Żenka, pośpię jak przyjdzie na to czas. Nie wiem skąd masz numer, ale skoro dzwonisz i chcesz się spotkać, to po pierwsze nie jest gadka na telefon, po drugie potrzebujesz z kimś pogadać. I to nie z Zaarem, ani z Czarnym - na moment zapadła cisza, po czym w śmiechu Aniela dodała - no chyba, że masz nowego laptopa, którego chcesz mi rozbić na głowie.
- Jak to skąd? Zapamiętałam - dziewczyna mruknęła pod nosem - To czekam w Plazie.
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź.

*

W Plazie usiadła przy wolnym stoliku w głębi Carte d’or i bawiąc się ustawieniami iphone i iwatch czekała na Zapalniczkę. Zastanawiała się jak ugryźć temat z wilkołaczycą.
Powiedzieć jej?
Wtedy ciągle będzie ofiarą.
Wziąć zemstę we własne ręce?
Czy podoła na własną rękę?

Zapalniczka po wysłaniu sms z zapytaniem w jakiej knajpie jest w końcu się pojawiła. Miała na sobie top w bliżej nieokreślonym kolorze zieleni, dzinsy poprzecierane i kojarzące się z jakiegoś powodu z mechanikiem samochodowym i wysokie buty. Te ostatnie ni jak nie pasowały do ciepłego lata, ale Żenia domyśliła się, że pewnie przyjechała swoim motocyklem.
- Siema, zamówię kawę, bo padam z nóg - jak powiedziała, tak zrobiła. Ruszyła do baru, a Bondar miała ostatnie kilka chwil na zastanowienie. Niewiele jej z tego przyszło, w głowie szalała burza.

W końcu Aniela usiadła przy stoliku dzierżąc w dłoniach dwa kubki z kawą.
- Gadaj o co chodzi. Tylko szczerze. Możesz nie pamiętać, ale mnie się nie da okłamać - powiedziała motocyklistka, a Żenia wspomniała mimowolnie jej zakłopotanie i niewiedze przy pierwszym spotkaniu.

- Ale zaskoczyć się da - uśmiechnęła się brunetka po czym westchnęła.
- Nie rozumiem kilku rzeczy. Możliwe, że rozumiałam je wcześniej ale teraz ni cholery. - zaczęła powoli - Dlaczego robiłam imprezę pożegnalną?
- Postanowiłaś odejść. Zostawić nas. - Żeńka skrzywiła się na emocjonalne zagranie - Mówiłaś, że masz trop. Żeby odnaleźć rodzinę. W pierwszej chwili myślałam, że może chodzi o te papiery które miałaś ze sobą. W pewnym sensie to rozumiem. Znaczy, wiesz - na twarzy Zapalniczki wykwitło zakłopotanie - gdy myśleliśmy, że jesteś krewniakiem, to nie mogłaś być jeszcze pod opieką Kojota. To zmienia nieco postrzeganie świata. - Wzięła łyk kawy i czekała na reakcję dziewczyny.
- Zmienia? - młoda wilkołaczka spojrzała spod brwi na Zapalniczkę.- Jak?
- Gdy Totem bierze cię w swoją opiekę stajesz się prawdziwą częścią rodziny. Ty pewnie nadal czujesz się jak adoptowane dziecko. Choć teraz, gdy nie pamiętasz niczego to cholera wie jak się czujesz.
Żenia nie odpowiedziała, łyknęła kawy. Kawy, która jej bardzo smakowała. Czyżby Zapalniczka ją znała aż tak dobrze?
- Czemu Czarny wpadł w cug?
Zapytana westchnęła głośno, łyknęła kawy i odpowiedziała:
- Zakładam, że chcesz usłyszeć moją wersję, zanim jego zapytasz? Bo wiesz, że jeżeli go zapytasz, to masz największą szansę poznać prawdę - znów łyknęła kawę.
- Przecież Ciebie się nie da oszukać - Żenia poruszyła brwiami w górę i w dół - Chcę usłyszeć Twoją wersję nim go zapytam - przytaknęła zgodnie z prawdą.
- Wśród Garou są różne plemiona. Wśród plemion są obozy i watahy. Watahy, tak jak nasza, mają wspólny totem, który bierze ich w swoją opiekę. A obozy… cóż… to raczej pewien styl życia wewnątrz plemienia. Czarny miał trochę świra na punkcie infiltracji Żmija. Widzisz, skubany kupę czasu spędzał po drugiej stronie lustra. Ten jego płaszcz… - pokręciła głową jakby nie do końca rozumiała zachowanie Teurga - ten płaszcz, to skóra Zmory. Złego ducha przemierzającego Umbrę. On go zaklął. Dzięki temu, gdy jest po tamtej stronie słudzy Żmija traktują go jak swojego. Szpiegował ich. A jak ktoś długo patrzy w ciemność, to w końcu ciemność zalęga się w nim. Czarny przestał wierzyć w sprawę. Dowiedział się tak wiele, że nie wierzy już, że uda nam się powstrzymać apokalipsę. Zaczął sądzić, że Żmij nas wszystkich pochłonie. Taka wiesz… - zapstrykała palcami szukając słowa - … złapał takiego szamańskiego doła. No i wpadł w cug.
- I wytrzeźwiał jak się pojawiłam na nowo? Tego nie rozumiem. Jaki to ma związek?
- Cóż… od lat nie pojawił się w okolicy nowy wilkołak. Co więcej jesteś Panem Cieni, tak jak on. Nie wiem… może widzi w tobie córkę? Może z jakiegoś powodu żywi wobec ciebie wielkie nadzieje? Cholera go wie. Może duchy mu coś powiedziały? - po serii pytań retorycznych Aniela wypiła ostatniego łyka i odstawiła kubek.

Ostatnie słowa wywołały napływ goryczy do ust u Żeni. Z trudem przełknęła kawę.
"Widzi córkę i pozwolił… dogadał się z Burakiem..."
Brunetka zdusiła ukłucie zawodu i poczucia traktowania jak przedmiot, obiekt targu.
Nie wierzyła w ojcowskie intencje Czarnego.
Ale i tak pokiwała głową potakująco.

- Teraz ty. - powiedziała Aniela - co się stało?
- Próbuję składać ze sobą te kawałki puzzli, które mam. ABW ogłosiło mnie szpiegiem. Próbuję - dziewczyna potrząsnęła ciemną czupryną - Nie rozumiem, czemu nagle teraz się okazało, że jestem garou. Jak to wszystko wiąże się z moim pobytem w Polsce. Co mam zrobić dalej. - Żenia ciężko westchnęła.
- Mnie kojarzyłaś się zawsze z Milczącym Wędrowcem. - to określenie nic Żeni nie powiedziało. Następne słowa Sędzi jednak do niej dotarły - Nigdzie nie masz swojego miejsca. Od praktycznie dziecka uciekałaś. W końcu trafiłaś na nas. - Aniela podrapała się po głowie - Niestety Burak ma dość durne podejście do krewniaków. Dlatego Zaar ukrywa swoich krewniaków przed naszą alfą. No ale tak jest z chłopakami. Prężą swoje klaty jak nie trzeba, a gdy przychodzi co do czego, to zbierają po łbach od Buraka. Z drugiej strony to Tomek trzyma to wszystko w kupie. Zaar wyrywałby panienki przez internet, a Czarny chlał na umór w mieszkaniu. A tak Burak dawał im jakiś cel. Walkę. Ja zawsze cię lubiłam. No, ale nie przeszkodziło to zebrać z lapka w łeb.

- Na przyszłość wiesz, że możesz oczekiwać uczciwej krytyki jak Ci coś odbije - skwitowała Żenia ponownie przełykając nieprzyjemnie ukłócie. Jej nikt nie ukrywał - A ty? Nie angażujesz się? - brunetka ponownie spojrzała na Anielę z uwagą.

- W walkę się angażuję. To ja przecież podrzucam najlepsze kawałki Zaarowi. A polityka? Średnio. Wiesz… jest nas czworo, no teraz pięcioro i w tym trzech facetów, z których każdy chwali się jakie ma wielkie jaja. Potyczki między nimi to nie moja rzecz. Ja jestem języczkiem u wagi.

- Jak to jest? Żadno z was nie ma rodziny? Męża, żon, dzieci?

- Za to mamy swój gniew. Ja jestem za młoda na dzieci, choć to raczej kwestia czasu. Widzisz Czarny zawsze był samotnikiem. A Zaar ma swoją bestię niewiele głębiej niż Burak. W takich warunkach nie da się żyć w stałym związku. Wyobraź sobie, że przychodzi pełnia, a tu facet cię wkurwia. I co? Przybijasz go szponami do ściany. Nie wszyscy mężczyźni to akceptują.

- Wszyscy wiedzieliście o mojej przeszłości? - była Ona skakała z tematu na temat.

Aniela złapała Żenię za dłoń.
- Wszyscy wiemy, że uciekłaś z terenu objętego wojną. To wystarcza. Nikt z nas nie pytał czy musiałaś tam kogoś zabić, albo czy oglądałaś śmierć bliskich. O takie rzeczy się nie pyta. Przecież byłaś nastolatką. Kiedy będziesz chciała mi o tym powiedzieć, to wysłucham. Ale nie wcześniej niż to ty będziesz gotowa.
- Teraz nie mam o czym. Czysta kartka. - mruknęła Żenia - Opowiesz mi o Litanii?
- Jasne. Chodźmy na spacer - wstała i ruszyła w stronę parkingów - dalej nie ociągaj się.
Córka Ognistej Wrony posłuchała.
Ruszyła za Zapalniczką wciąż niepewna czy może jej zaufać.

*

Przy wyjściu z centrum handlowego Zapalniczka skierowała się na najwyższy poziom parkingu. Stał tu szereg samochodów należących do wypożyczalni. Minęła je i podeszła do drzwi z napisem “przejście służbowe”. Stała plecami do Żenii, ale ta bez trudu odgadła, że Aniela forsuje zamek. Po chwili drzwi były otwarte.
- Zapraszam - ukłoniła się dwornie i wskazała dłonią drogę ku schodom na dach.

Na zewnątrz natychmiast uderzyło w nie gorące powietrze.
- Już wiem od kogo pobierałam lekcje - mruknęła z czarnym humorem młoda wilkołaczyca wkraczając w upał.

Aniela uśmiechnęła się.
- I tak nadal nie umiesz biegać i skakać. Litania jest naszym zbiorem praw. Coś jak przykazania. Każdy ma na to różne spojrzenia, ale za złamanie Litanii są kary. A same prawa? Ekhm - odkaszlnęła i kontynuowała patetycznym głosem:
- Garou nie będzie się parzył z Garou. Walcz ze Żmijem gdziekolwiek mieszka i gdziekolwiek lęgnie się jego pomiot. Respektuj terytorium innego. Przyjmij honorową kapitulację. Podporządkuj się wyższemu Rangą. Najwyżsi Rangą jako pierwsi sięgają po zdobycz. Nie będziesz jadł mięsa ludzi. Szanuj tych niżej od siebie - wszyscy są stworzeniami Gai. Zasłona nie może zostać uniesiona. Nie obciążaj swoich ludzi własną niemocą. Podczas pokoju wolno w każdej chwili wyzwać przywódcę na pojedynek. Nie wolno wyzwać przywódcy na pojedynek w czasie wojny. Nie zrobisz nic, co mogłoby zaszkodzić caernowi.

Zapalniczka wskoczyła na wiatrak klimatyzatora i przykucnęła. Wiatraków było tu multum, a ich szumienie zagłuszało samochody na zatłoczonych ulicach. I chyba właśnie ciepłe powietrze wypychane z klimatyzatorów odpowiadało za wysoką temperaturę bardziej niż słońce zbliżające się do zenitu.
- Teraz już prawie nie karze się śmiercią za złamanie Litanii. Jest nas za mało, żeby ścinać głowy komuś za to, że ktoś pokłócił się z alfą. Możemy szczegółowo omówić każdy z punktów jeżeli chcesz - dokończyła tonem znudzonej uczennicy, co chyba miało przełamać bariery między kobietami.

- Respektuj terytorium innego. Jak się to ma do miasta? Inne watahy tu nie mogą wejść? Jeśli są gdzieś w pobliżu?

- To tak jak z mieszkaniem. Mogą tu wejść, ale są gośćmi. Muszą się przywitać. Muszą powiedzieć kim są. Skąd przychodzą. Co tutaj robią. Wiesz, nikt nie lubi jak mu nieznajomy w ubłoconych buciorach włazi na nowy dywan. Tak samo my. W sumie dobrze, że o to pytasz, skoro jedziesz do tej Wawy. Jeżeli się nie przedstawisz, to moga cię w zasadzie zabić bez tłumaczenia. Choć nikt już tego nie robi. To nie średniowiecze. - Aniela rozejrzała się. Coś jej nie pasowało. W końcu znalazła skośny daszek, który prawdopodobnie skrywał pod sobą mechanizm windy.

- Mhm, no ale komu się mam przedstawić? Są jakieś tajne znaki? Uściski dłoni?
- Skowyt. Jesteśmy wilkami pamiętasz? Zmieniasz się w wilka. Szukasz ładnej górki i wyjesz do księżyca. Działa instynkt. Sama wiesz co wyskamleć, żeby po drugiej stronie usłyszeli: Jestem Córką Ognistej Wrony, Ragabaszem z plemienia Panów Cieni. Jak już totem cię przyjmie, to będziesz jeszcze o nim mówić. Czy raczej wyć.

Żeńka pokiwała ciemną głową.
- Zawyć i gitara. A co z tą zasłoną?
Aniela odbiła się zgrabnie od jednego z klimatyzatorów, po czym złapała się daszku i szybkim susem wylądowała na nim. Co nijak nie pasowało do ciężkich butów jakie miała na sobie.

- Ludzie nie mogą wiedzieć, że my wilkołaki istniejemy. Sam fakt pozostawania w ukryciu nazywamy zasłoną. Domyślasz się ile można byłoby nam zrobić przykrości, gdyby nagle ktoś poszedł do TV i powiedział “hej, jestem wilkołakiem, umiem przechodzić na drugą stronę lustra, zmieniam się w trzymetrową bestię i wyję do księżyca”, prawda? No myślę, że jego nie ominęłaby śmierć. Ale są inne, drobniejsze występki. Gdy ktoś powie jakiemś śmiertelnikowi, który nie jest krewniakiem, to skończy się na nadaniu jakiejś pokuty i utracie honoru. Zasłona nas chroni. Narażając zasłonę, narażasz nas wszystkich - zdjęła spodnie, buty a na koniec top i położyła się na daszku, tak, że z miejsca w którym stała Żenia widziała jedynie palce jej stóp.
- Hmm opalasz się? - zaciekawiła się w końcu brunetka - Co to jest honorowa kapitulacja?

- Tak, opalam się. Wiesz jak ciężko o słońce w mieście? Honorowa kapitulacja, to poddanie się. Takie prawdziwe poddanie się. Tu jest wiele opcji do interpretacji. Nie pamiętam, żeby ktoś został ukarany za nieprzyjęcie honorowej kapitulacji. Zawsze można powiedzieć, że ten, który się poddawał nie czynił tego honorowo, tylko kłamał. Kwestia interpretacji sędziego.

- Czyli każda walka musi być w obecności sędziego?
- Nie. Musisz znać różnicę między walkami, a pojedynkami. Pojedynkujesz się z innym Garou. Bo cię znieważył, czy cuś… jak rycerze w zakutych łbach… znaczy tych no zbrojach. No ale jakbyś wampira dopadła i on się podda… honorowo, no to też musisz go oszczędzić. Ale każdy wie, że wampiry to wyjątkowo niehonorowe bestie - dobiegał głos z daszku.

- Dużo ich znasz? Znaczy wampirów? - Bondar chyba mniej słońcolubna niż Zapalniczka - I o co chodzi ze zdobyczą? I jaką wy macie rangę? To coś jak wojsko? - brunetka rozglądała się za odpowiednim miejscem w półcieniu.
- Nie. Nigdy nie spotkałam żadnego wampira. O to musiałabyś pytać Czarnego. On jest na bieżąco. Co do zdobyczy to z czasów wspólnych polowań. Gdy o jedzenie było trudno a wilki w wataże polowały na dużą zdobycz. Pierwszy jadł szef. Potem kolejne według znaczenia. Rangi to odpowiednio Cliath, Fostern, Adren, Athro i Starszy. Cliathem zostaniesz po ukończeniu rytuału przejścia.
Żenia znalazła cień z drugiej strony budki na której dachu leżała tłumacząca jej zasady życia w wataże Zapalniczka.

- A dużo jest watah w pobliżu? Liczne są? - Żenia zbierała informacje w dalszym ciągu, część wiedzy przekazywanej pomijała, część analizowała budując we własnej głowie ‘case study’.

- Nie. W sumie poza naszą są trzy. W Białowieży, w borach tucholskich i na południu - z daszku słychać było nerwowe pstrykanie palcami - w świętokrzyskim. Plus kilku maruderów wędrujących z północy na południe i ze wschodu na zachód. Raczej nieliczne. Pięć, góra sześć wilkołaków.
- To po co mam wyć w Wawie? - Żenia zdziwiła się dość mocno.
- Wawa jest pod Białowieżą przecież. Wiesz, to są pewne zasady. Jak korzenie drzew. Bez Litanii będziemy jak drzewa bez korzeni. Tak jak z tym oddawaniem najlepszych łupów lepszym od siebie. Niby pierdoła, a jednak buduje tradycję. Jak o tym zapomnimy, to będziemy włochatymi kulkami skaczącymi przez lustra.

- No a jak jestem w centrum Wawy to mam czekać aż ktoś z BIałowieży dopędzi? No weź…
- Młoda, oszalałaś? - na daszku pojawiła się wystająca głowa dziewczyny - ty się chcesz w lupusie szlajać po centrum? Może po Złotych Tarasach, co?
- Czyli mam się poszlajać najpierw po okolicach gdzie watahy bywają. Czaję. A gdzie jest nasz caern?
- Eh… jeszcze nie jest rozbudzony. Ale teraz może, gdy cię przyjmie nasz patron to Czarny odprawi rytuał. Znaczy pokrótce to w lesie, w którym zaczęliśmy twój rytuał.

- Gdybym … ok. - Żenia kiwnęła głową przełykając grudę w gardle. - Mogę Cię napastować jakbym miała więcej pytań? Hm?
- Już chcesz się zbierać? - na dół dobiegł dzień obracania się na brzuch. Żenia zastanawiała się, czy Zapalniczce nie przeszkadzało leżenie na tworzywie bez żadnego koca.
- Muszę jeszcze plecy zrobić, żeby było dobrze. Tak, możesz mnie napastować. Najwyżej nie odbiorę. I poproś Zaara o jakąś gotówkę, będziesz mogła sobie kupić coś ponad to co ja wybrałam.
- Chcę jeszcze pogadać z Czarnym. Pewnie na dniach będę spadać do Wawy. A po gotówke nie powinnam kontaktować się z mężem? - kwaśne pytanie Żenia zmieniła na kolejne - Czy Zaar jest skarbnikiem watahy?
- A czemu jeszcze nie skontaktowałaś się z mężem? Czy czarne cywilne auto z dwoma typkami z ABW zaparkowane pod twoją chatą nie zniechęca cię czasem do powrotu do domu? No ale jak wolisz. Zaar organizuje fundusze. Ja też poniekąd, ale tych legalnych wolimy nie ruszać. Mogę cię podrzucić do Czarnego, ale daj mi jeszcze ten kwadrans opalania.

Córka Ognistej Wrony nie odpowiedziała.
Kwestia męża męczyła ją i uwierała jak za ciasny but.
Niczym biały lakierek na gołej stopie.

Nie wiedziała czy jest gotowa na spotkanie z mężczyzną z którym ślub wzięła jedynie dla obywatelstwa. Kim był taki człowiek? Z opowieści garou nie wynikało że byli sobie specjalnie bliscy. Czy zdecydowałaby się na romans z Zaarem gdyby było inaczej?

Czy może wykorzystywała obu do swoich celów tak jak faceci wykorzystywali ją do tej pory?
- Czy ja paliłam? - spytała bez ładu i składu blondynki.
- Nope. Piłaś też nie wiele - doszło z daszku. - A inne używki? Cóż, mówiłaś, że wszystko jest po to, żeby próbować, ale chyba na próbowaniu się kończyło.
- Mhm - mruknięcie towarzyszyło zamyślonemu kiwnięciu głową.
 
corax jest offline