Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2017, 23:47   #107
Ganlauken
 
Ganlauken's Avatar
 
Reputacja: 1 Ganlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwu
JJ miał problemy, by zasnąć tej nocy, miotał się na swoim posłaniu, to z lewej to z prawej strony. Gdy wreszcie zmęczenie wzięło górę, zaczął mieć koszmary, o wyrzynaniu na żywca tekstu jakiejś piosenki na jego plecach, o dwóch dupach, które przeleciał po koncercie i one wróciły go rozczłonkować, i o policji walącej do drzwi. Ten ostatni sen był jakby bardziej realny od pozostałych, szybko skoczył na równe nogi, po czym zorientował się że to nie sen, ale jak najbardziej jawa. Szybko wygrzebał nielegalny rewolwer spod poduszki, wytarł go na tyle, na ile mógł, po czym ruszył biegiem do pokoju gitarzysty, wyjrzał przez okno w poszukiwaniu psiarskich, gdy żadnego nie ujrzał, rzucił rewolwer na kupkę śmieci, która zdążyła się tam nazbierać po ich licznych melinowych imprezach.

Po drugiej stronie mieszkania Sully wyjrzał przez okno wychodzące na ulicę tylko po to, by szybko schować się i zakląć. Prawie bezpośrednio pod oknem stał zaparkowany czarny radiowóz Pacyfikatorów a na rogu budynku stał jeden z przedstawicieli tej formacji, tak by mieć oko na obie ulice.
Anastazja dopiero co zamknęła się w łazience a Billy nie zdążył jeszcze założyć koszulki gdy zza drzwi wejściowych odezwał się znów głos:
- Otwierać, bo wejdziemy sami! Macie pięć sekund! Raz!
- Cholera jasna - rzucił perkusista lecąc na złamanie karku ku drugiemu oknu, wychodzącemu na podwórze.
“Dwa!” padło jeszcze gdy był w salonie. “Trzy!” w momencie, w którym wpadł do pokoju Billy’ego i zobaczył jak JJ wyrzuca rewolwer przez otwarte okno. “Cztery!” gdy wskakiwał na łóżko, by wyminąć saksofonistę. “Pięć!” rozbrzmiało w chwili gdy oparł wolną dłoń na parapecie, oceniając rzutem oka, że podwórze wygląda na puste. Trzy i pół metra to było jednak odrobinę za wysoko, aby bezpiecznie przesadzić okno z rozpędu, tym bardziej, że Chris nie pamiętał dokładnie jak blisko stały rowery i motocykle. Poza tym tam te gnoje gdzieś mogły się czaić.
By nie tracić czasu wziął koszulę w zęby i zaczął wspinać się na dach.

Saksofonista, widząc całą sytuację, pomógł Chrisowi przejść przez okno, splótł także swoje dłonie w koszyczek, dokładnie tak jak to robił za dzieciaka, gdy razem z kolegami wspinali się na pustostany, dzięki czemu garowy mógł śmiało wykorzystać JJ'a jako naturalną dźwignię dla stopy. Nawet jeśli nie było to idealne rozwiązanie, to pomogło we wspinaczce. Gdy perkusista znikł mu już z pola widzenia, JJ wyjął papierosa, przypalił, i usiadł na parapecie, zasłaniając całą swoja posturą okno. Zawsze to jakieś dodatkowe sekundy na ucieczkę. Na koniec tylko krzyknął.
- Mógłby im ktoś wreszcie otworzyć, inaczej nam drzwi rozpierdolą w drobny mak!
Mając nadzieję że reszta ekipy zrozumie że Chris jest już bezpieczny.

- Odsunąć się od drzwi! - zawołał policjant chwilę po zakończeniu odliczania, lecz w tym momencie Billy odsunął zasuwę i pociągnął klamkę i drzwi stanęły otworem dla gliniarzy, którzy już szykowali się do ich wyważania. Z toalety dobiegł właśnie odgłos drugiego spuszczania wody. Amfa popłynęła rurami, ale listki SloMo uparcie przyklejały się do wnętrza sedesu.
- Ależ o cccoo chodzi panie władso… to porzodna speluna - wymamrotał na powitanie Billy, udając bardziej pijanego niż był.
Ale policjanci nie przyszli z sąsiedzką pogawędką o szkodliwości narkotyków.
- Ręce na widoku! - krzyknęli, odpychając Billy’ego i ładując się do salonu. W dłoniach mieli tasery i pistolety a na sobie mundury i hełmy z przeszklonymi przyłbicami wyposażonymi w wyświetlacze led. Było ich trzech, a raczej troje. Biały mężczyzna wyświetlił z projektora na hełmie holograficzny dokument.
- Mamy nakaz przeszukania - oznajmił, zaglądając do kanciapy JJ-a. - Przebywa tu poszukiwany, Christopher O’Sullivan.
Równocześnie kobieta wparowała do pokoju Howl i krzyknęła: - czysto! - a Murzyn wpadł do pokoju Billy’ego. Nogi perkusisty dosłownie chwilę wcześniej zniknęły z widoku, a JJ właśnie odpalał papierosa na parapecie.
- Ty, złaź! - Policjant doskoczył do niego w dwóch krokach i szarpnięciem za koszulkę bezceremonialnie ściągnął z parapetu saksofonistę, który z fajkiem z zębach klapnął na łóżko. Czarny gliniarz wychylił się przez okno.
- Musiał zwiać na podwórko! - zawołał. - Ale go nie widzę!

Billy, grzecznie i potulnie poddawał się procedurze policyjnej. W tej chwili i tak nic więcej nie mógł zrobić. Uśmiechnął się tylko ironicznie wzdychając.

Tymczasem Anastazja opuściła kibelek, wciąż półnaga, a jej wyjściu towarzyszył dźwięk spuszczanej wody. Na widok policjantów podniosła ręce, tym samym odsłaniając obie piersi - z których tylko jedna miała przyklejone serduszko.
- Miejsce gówna jest w sedesie. Melduję... hik!... panie i pani władzo, że wszelkie gówno łącznie z Chrisem popłynęło do ścieków... czy jakoś tak... hik!... A po prawdzie, to nawet go tu nie było... Taki wielki kawałek gówna zapchałby cały kibel. - Powiedziała tonem wszechwiedzącego omnibusa. - Pewnie przekimał u jakiejś dupy, bo tu nie ma po co się pojawiać. Podpadł w chuj bardzo.

-Trochę kultury bałwanie - JJ rzucił w stronę czarnucha - myślisz że jak dostałeś odznakę to możesz stać ponad ludźmi? Leczysz w ten sposób swoje kompleksy z dzieciństwa?
Niestety jak to już wcześniej się zdarzało, najpierw z ust muzyka wyleciały słowa, a dopiero po nich mózg zdał sobie sprawę z gównianej sytuacji w jakiej się przez te usta miało znaleźć całe ciało.

Dzięki holomakijażowi Anastazja nawet na kacu totalnym prezentowała się całkiem powabnie. A młody jędrny cyc od zawsze działał na mężczyzn trochę odmóżdżająco.
Pacyfikator zagapił się nań, przytakując komunikatorowi w hełmie. Odzyskał rozum dopiero gdy policjantka stanęła między nim a De Sade i zwróciła się do skrzypaczki oschłym tonem:
- Pewnie dlatego widzieliśmy jak tu z wami wchodził. Proszę się ubrać.

W pokoju obok Murzyn stanął nad JJ-em, wpatrując się weń zza szyby hełmu. Na jego twarzy zdumienie szybko ustąpiło miejsca gniewowi. Duże wargi czarnoskórego gliniarza wygięły się w złości.
- Melduję, że ten tu utrudnia czynności służbowe! - zawołał, chwytając znów saksofonistę za rękaw i wytrącając mu przy tym tlącego się fajka. - Na ziemię i zamknij ryj!

W tej samej chwili zza okna od strony podwórka dobiegło wołanie:
- Dach! Jest na dachu!

JJ syknął z bólu. Przez zaciśnięte zęby rzucił kolejną wiązankę w stronę policjanta.
- Matka cię biła za młodu jak nie chciałeś jeść owsianki przerośnięty tępaku?
Poczuł, jak uchwyt policjanta zaczął się nasilać.
- Macie nakaz, że tak wparowujecie do czyjegoś domu pchlarzu jeden?
- Mają nakaz. Nie pokazali go, ale twierdzą że mają. - stwierdził zrezygnowanym tonem Rebel Yell czekając, aż mundurowi ruszą za Chrisem. Z wysuniętym e-glassem czekał na odpowiedź Janis, w milczeniu rozważając inne możliwe opcje.
- Znacie może detektywa Kacey’go? - spytał po chwili.
- Słyszeliśmy o nim - powiedział. - Ale on jest z konkurencji, więc nie liczcie, że znajomości u Dobrych Glin w czymś wam pomogą. Mamy nakaz przeszukania tej budy - wyświetlił ponownie z projektora na hełmie holograficzny dokument, którym wcześniej zaświecił na wejściu i gestem palców przewinął na sam dół. - Tu masz podpis i e-pieczęć prokuratora, brudasie.
Rebel Yell nie był ekspertem, ale wyglądało to autentycznie.

Anastazja spojrzała na policjantkę, a potem na swoich kolegów z zespołu. Skrzywiła się, po czym ruszyła w kierunku wielkiego murzyna.
- Em... przepraszam pana... - zagadnęła uprzejmie, splatając dłonie z tyłu pleców, by nie być podejrzaną o żadne zamiary rękoczynów i tym samym eksponując praktycznie nagie piersi.
- Pana koleżanka kazała mi się ubrać... ja bardzo chciałabym wykonać rozkaz, ale tak się składa, że moja koszulka jest na grzbiecie tegoż, trzymanego przez pana, obywatela... Mógłby go pan puścić? Dlaaa mnieee? - Zapytała tonem słodkiej idiotki.

- Chyba se jaja robisz, laleczko - Murzyn spojrzał na nią, skuwając kajdankami położonego brzuchem na podłodze saksofonistę. Gdyby był sam sztuczka może by się udała, ale tu, wobec przełożonych, gdy każda policyjna akcja była nagrywana kamerami?
- Znajdź sobie innego ciucha, zdziro - rzuciła policjantka, a jej biały kolega po fachu spojrzał z drwiącym uśmiechem na Billy’ego.

Biały policjant zaczął się przechadzać po salonie aż oparł ciężki but na ustawionej na stojaku gitarze Liz.
- Więc gracie w Alamo, tak?
- Plotki. Nie wiemy kto je roznosi. - stwierdził Billy i zamyślił się. - Szukacie Chrisa, tak? Długo wam jeszcze zajmie szukanie go tutaj? Nie żebym popędzał, ale… chcielibyśmy się umyć, zjeść śniadanie.
- “Zdziro”? - Vandelopa zaśmiała się - Chyba nie jesteście naszymi fanami, nie? W takim razie pozwólcie, że was powiadomię, że jesteście właśnie nagrywani. - Blefowała. - Prowadzimy reality show tutaj, więc wkrótce na sieci sami będziecie mogli sprawdzić czy Chris tu był, czy nie. Oczywiście, zostanie też pokazane jak profesjonalnie wyglądało wasze przeszukanie i zatrzymanie... - spojrzała na policjanta, który trzymał buta na stojaku - Pan chce dopuścić się wandalizmu na naszych instrumentach? Proszę bardzo, to nam na pewno nabije oglądalność. Zrobi się większy szum niż z tą plotą o Alamo, a dla nas to dodatkowy hajs. Czaicie to, nie? Tak więc mam propozycję... albo rozkujecie naszego kumpla i pójdziecie dupka-Chrisa szukać faktycznie na tym dachu, albo zaraz całe nagranie ze swojej kamerki wrzucam na youtube. - Uniosła palec w teatralnym geście, jakby zaraz miała dotknąć serduszka na policzku i tym samym uruchomić wysyłkę danych.

Pacyfikator spojrzał na nią kpiąco, ale zdjął but z instrumentu. Na chwilę zignorował ich, mówiąc zniecierpliwionym tonem do komunikatora:
- To go stamtąd ściągnijcie!
Zza okna wychodzącego na ulicę dobiegło zaś czyjeś wołanie:
- Wypieprzać stąd, chuje! Trafiliście do złej dzielnicy!
Gliniarze spojrzeli po sobie.
- Dobra - rzekł biały policjant. - Stanąć w rozkroku, twarzami do ściany. Ty tam, ty tam - wskazał Billy’emu i Anastazji przeciwległe kąty salonu.
- No już - policjantka popędziła De Sade.

Murzyn, który położył na podłogę i skuł JJ-a, teraz go przeszukiwał.
Saksofonista nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji. Może, gdyby gliniarz nie był czarny, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, ale w tym wypadku muzyk nie odpuszczał.
- Tatuś cię dotykał, jak kładł cię spać? Wkładał ci język do ucha i szeptał sprośne słówka?
Murzyn boleśnie oparł kolano na plecach JJ-a.
- Poczekaj aż trafisz do celi - warknął. - Zobaczymy jak tam będziesz pyskować.
- Do celi? Za co? Za gadanie? Nie przypominam sobie, abym stawiał fizyczny opór, za to ty bałwanie ciągle nadużywasz swojej siły. Ale spoko, idzie to w eter. Niech świat się dowie, jak policja traktuje zwykłych obywateli, bo przestępców to wy łapać nie potraficie. - Odparł gniewnie JJ.
- Ich to nie obchodzi. - stwierdził Billy posłusznie ustawiając się tam gdzie mu polecono. - Na tym polega wolność ulicy JJ. Przychodzi taki z odznaką i robi co mu się podoba. A ty możesz tylko gadać… i narzekać.
- Dokładnie - uśmiechnął się biały policjant.

Gdzieś z ulicy dobiegł jeszcz brzdęk tłuczonego szkła gdy gliniarze rozstawili dwójkę muzyków pod przeciwległymi ścianami. Dopiero po chwili Billy i Anastazja uświadomili sobie dlaczego w ten sposób. O ile u półnagiej De Sade przeszukanie właściwie mijało się z celem (policjantka tylko poklepała ją symbolicznie po biodrach) to spodnie Rebel Yella miały tylną kieszeń. Billy poczuł jak dłoń gliniarza wsuwa się do niej i wysuwa, po czym Pacyfikator oznajmił triumfalnym tonem:
- Co my tu mamy? Amfa czy koka? Lisa, zabezpiecz dowód - polecił policjantce, która puściła Anastazję i schowała do plastikowej torebki woreczek z białym proszkiem, który magicznym sposobem został wyciągnięty z kieszeni muzyka.
- Zgarniamy tych dwóch! - polecił gliniarz, chwytając przedramię Billy’ego a drugą ręką sięgając po kajdanki.
 
Ganlauken jest offline