- Los Angeles? - jęknąłem z niedowierzaniem. "Skąd tu tyle tych Japończyków? Jenami płacą.... nie mówią po angielsku.... to jest Los Angeles?" - Tak taxówka... - "Wiem..." Rozglądam się za jakąś taxówką. Miałem szczęście jakaś sie akurat pojawiła. Zatrzymałem ją. W środku siedział też Japończyk.. "zaraz dostanę szału. " - Na lotnisko proszę. - Już jedziemy - odpowiedział kierowca. Czas szybko płynął podczas podróży. Miasto żyło nocą tak jak i za dnia. Przy drogach palmy, których niewątpliwie brak Nowemu Jorkowi. W oddali odgłos oceanu, zagłuszany przez helikoptery. Na chodnikach pełno ludzi, bloki mieszkalne świeciły się jak choinki. "Kocham te światła." - Jesteśmy - rozbudził mnie głos kierowcy. Wyciągam portfel. Niestety w środku są tylko jeny. - Szlak by to... przepraszam, ale ja mam tylko jeny. Mogą być? I przy okazji wie pan może czy mi ich starczy na dotarcie do Nowego Jorku? Samolotem oczywiście. - pokazuje mu zawartość portfela.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |