Wycinając piękne słówka i całą tą zbędnie uprzejmą otoczkę, szeryf zrobił z Foxy zakładnika - nie mniej i nie więcej. Myślał, że Nowojorczycy będą się nią przejmować? Przecież była dla nich obca, chwilowo tylko działająca w ich imieniu. Nie podzieliła się jednak z mundurowymi swoimi przemyśleniami. Zamiast tego z uśmiechem przystała na propozycję. Innego wyjścia i tak nie miała, zostawało robić dobrą minę do złej gry.
Zamieszanie odwróciło nie tylko jej uwagę, ale i strażnika. Bloom, może nawet dobry chłopak. Obrócił się plecami, a kelnerka w tym czasie sięgnęła po rewolwer. Nie żeby zabić, chciała mu go przyłożyć do potylicy zachęcając do nie robienia bzdur i zachowania ciszy.