Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2017, 18:25   #170
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Dni po lądowaniu: 175-172. Czas do zimy: 9-6 dni
Planeta XA82000-0/Avalon


Baron Hermann Bruno Von Bismarc

Drwal prócz koniecznej rekonwalescencji będzie miał się dobrze. Chłopak twierdził, że mógł zapanować nad zwierzakiem i że chciał je ocalić przed pijawką. Faktycznie, gdy baron sięgnął pamięcią wstecz zdał sobie sprawę, że zwierzę nie powinno wydostać się z uścisku pijawki, a jednak tego dokonało. Gdyby nie to, że lepiej było aby psioniczność Louisa Bouleau pozostała nierozpoznana, może korzystniejszy finał sytuacji nastąpiłby bez podejmowania jakiejkolwiek akcji.

Rozmowa z chłopcem mogła skłonić do myślenia. Chłopiec przynajmniej z początku uważał, że powinien ujawnić swoje zdolności dla dobra innych i że tak samo powinien czynić Bruno. Rzeczywistość jednak była inna. Prości ludzie nigdy nie zaakceptują potęgi dającej wybranym jednostkom takiej przewagi nad nimi. Chyba, że sami ową potęgę dostaną... Gdy nie będzie ona dla nich czymś nieosiągalnym, niesprawiedliwością.

Louis ochoczo przyjął propozycję Barona dotyczącą szkolenia jego umiejętności, które i tak, jak się wydawało były już ponad przeciętne, a fakt że Baron przekonał matkę Lousia do zatrzymania małego futrzaka sprawił, że chłopiec nabrał sympatii do Barona Hermanna von Bismarc. Całość burzył tylko fakt, że Dominique Bouleau, choć wdzięczna za uratowanie syna od śmierci lub zdemaskowania, poprosiła, by nie zbliżał się więcej do Lou. Nie chciała by wiązano ich ze sobą w jakikolwiek sposób.


Baron Hermann Bruno Von Bismarc, Carl Cabbage

Bruno ciągle nie poprzestawał na szpigostwie. Zarówno psionicznym, jak i mechanicznym. Jeszcze tego samego dnia, w którym nastąpił atak Dentozaura, Bruno zarejestrował rozmowę gubernatora z Benjaminem. Spotkanie odbyło się w gabinecie Carla Cabbage.

- Proszę wejść, Panie Taro. Panno Elizabeth, będę niedostępny, proszę wszystkie naglące sprawy kierować do kierowników sekcji - Carl wskazał gościowi miejsce. Sporo zmieniło się w biurze gubernatorskim od czasu gdy zajmował je Allain duVall. Było teraz... surowe. Pozbawione ozdób i funkcjonalne, czyste. Brakowało mu jednak dawnej przytulności.

Benjamin Taro nie znał wystroju gabinetu przed rządami Carla Cabbage, więc nie miał porównania, jednak w jego mniemaniu surowy wystrój pasował do człowieka zań odpowiedzialnego.
- Prosił mnie pan o spotkanie, panie gubernatorze.

- To o czym będziemy rozmawiać Panie Taro ma najwyższą klauzulę tajności, poza Panem projekt był konsultowany tylko z jednym specjalistą i chcę by tak zostało, przynajmniej dopóki nie zostanie ukończony. Korzystam tu z uprawnień o których mowa w paragrafie 8 statutu kolonialnego.
Karl uruchomił holoekran nad biurkiem i wyświetlił kilkanaście schematów, zaś Protegowany Fundacji odchylił się w siedzisku, by objąć całość wzrokiem. Poprawił okulary.
- Pracowałem nad tym jako konsultant na Kirke, gdy wykładałem w akademii, było to przemyślane rozwiązanie w dziedzinie wojny niesymetrycznej i wierzę, że niewielkim nakładem sił da się to zrealizować tu, na Avalonie. Da nam to opcje obrony, gdy - i jeżeli - zabraknie chroniącego nas bombowca lub coś się z nim stanie. Testy na prototypie wykazały wystarczającą skuteczność by zapewnić możliwość rażenia celu planetarnego lub większego okrętu wroga na orbicie parkingowej.

Benjamin Taro zapytał o zasadę działania i pozwolił Carlowi mówić. Czasem przerywał i zadawał merytoryczne pytania, poruszające kwestie, które i tak Carl zamierzał omówić w dalszych instrukcjach. Benjamin słuchał i miał raczej nieciekawą minę.
- Omówię pomysł z kapitanem Argos, choć nie jestem przekonany co do zasadności i potrzeby zajmowania się podobnymi projektami. Być może jest to spowodowane tym, że najzwyczajniej w świecie nie znam się na walkach zbrojnych, czego nie zamierzam ukrywać. Sądzę jednak, że z całą pewnością możemy odwlec jego wykonanie do czasu, aż kontrakt na płaszczyźnie Fundacja - Siły Imperium zbliży się ku końcowi. Teraz natomiast chciałbym zająć się wypełnianiem warunków kontraktowych dla nowych kolonistów oraz odnalezieniem zaginionych kolonistów.

- Chciałem aby ten projekt był ściśle kolonialny i by nikt z zewnątrz nie miał do tego dostępu. Ani wiedzy o tym, bo w czarnej godzinie może to być nasz as w rękawie. Wprowadzanie go do użycia może zająć kilka miesięcy, a to czego potrzebuję, to tylko zostawienie androida na wraku. Nie przeszkodzi to pozostałym celom, jak Pan wie prace nad rozbudową ruszyły. Wyznaczyłem też nowego szefa grupy zwiadowczej który specjalizuje się w operacjach wojskowych, jego zadaniem będzie odnalezienie zaginionych.

- Chodzi o waszego survivalowca? Ten co uwikłał się w konflikt z Majorem Peyravernay? Słyszałem też, że chce pan by Major został oddelegowany na Argos.

- Zgadza się, jedno i drugie. Brakuje nam ludzi, ale ostatnie czego chcę to cyborg który chce się mścić biegający mi po koloni. Tym bardziej że zlecone po incydencie śledztwo ujawniło spisek w celi odebrania życia, a to już poważny paragraf. Będzie mi brakować majora, ale jeżeli miałby zostać, musiałby się zgodzić na proces tutaj.

Benjamin wysłuchał odpowiedzi gubernatora nie dając po sobie nic poznać.
- No dobrze, panie gubernatorze… a kto będzie decydentem w sprawie projektu Remora? W razie gdyby okazał się potrzebny rzecz jasna. Reakcja powinna być natychmiastowa, więc zgaduję że będzie to decyzja jednostki, czyli pana, czy może pani pułkownik Zavisha?

- W przypadku broni o przewidywanej sile rażenia liczonej w kilotonach, proponowałbym zabezpieczenie podwójne, czyli aktualnie urzędujący gubernator oraz dowódca garnizonu planetarnego, z opcją zdjęcia zabezpieczeń, jeżeli znajdziemy się w stanie otwartego konfliktu. Jeżeli będzie tu przedstawiciel Fundacji przydzielony na stałe lub kadencyjnie, włączyłbym go w zabezpieczenia. Proszę zrozumieć Panie Benjaminie - nie zamierzam używać tej broni, jeżeli zostanie stworzona, ale doświadczenie nauczyło mnie, że tego typu argument może zaważyć na istnieniu koloni. Gdy będzie potrzebna, lepiej ją mieć, niż jej nie mieć.

Benjamin umilkł na dłużej. Widać było, że walczy z myślami i nie jest to dla niego łatwa decyzja.
- Jako Fundacja musimy zagwarantować osadnikom bezpieczeństwo. Faktycznie broń taka pod odpowiednim nadzorem i kontrolą zwiększa bezpieczeństwo kolonii Avalon w zastanej, nadzwyczajnej sytuacji. Zgadzam się również, że nie powinien być to projekt jawny z racji na nasz wizerunek. Ale, jak zaznaczyłem, projekt musi być pod ścisłą kontrolą. Na czas przygotowań projekt pozostaje pod obserwacją pana i Fundacji. Zwłaszcza Fundacji. Jako, że jestem jej głównym przedstawicielem, to ja będę drugą osobą decydującą, dopóki nie wyznaczę osobiście innej osoby. To jednak nie wystarczy. Obawiam się że bez osoby mogącej stawić opór psionikom, pomysł ten nie zostanie wprowadzony do końca. Nie pozwolę na to. Potrzebujemy zabezpieczenia przed psioniką, a jedyną osobą mogącą dać nam to czego potrzebujemy to baron Hermann von Bismarc. Z racji na jego wybryk na Argos, nie powiedziałbym jednak by była to osoba w pełni godna zaufana. Być może ludzie kapitana mogliby pomóc, jednak nie chce ich gubernator wdrażać w projekt. - Tutaj Benjamin odchylił się i dokładnie przyjrzał się gubernatorowi, jakby czegoś szukał.

- Słuszna uwaga, Panie Tarro, stanowczo należy wstrzymać się z uruchomieniem Remory zanim znajdziemy sposób na zabezpieczenie się przed psioniczną ingerencją. Jeżeli chodzi o wdrażanie Floty - obecnie jestem zakontraktowanym pracownikiem Fundacji, więc nie widzę powodów by wtajemniczać ludzi z zewnątrz. Mam w takim razie następujące rozwiązanie. Wystartujemy z projektem, ale go nie uruchomimy dopóki nie opracujemy metod obronnych przed mentalną ingerencją, dzięki temu nie będzie potrzeby rozpoczynania prac od zera. Autoryzację proponuję zaś następująco - Remora będzie odpalona przez dowódcę sił planetarnych po autoryzacji kluczami gubernatora i przedstawiciela Fundacji w obecności Gabinetu, który miałby prawo veta większością trzech czwartych, uproszczona autoryzacja będzie obowiązywać w czasie wojny, która mam nadzieję nigdy nie dotknie tego miejsca. Wystarczy mi wojen na to życie.

- Brzmi rozsądnie, panie Gubernatorze. - przyznał Benjamin Taro.

Bruno usłyszał szuranie świadczące o zakończeniu negocjacji. Dalszej rozmowy Bruno nie dosłyszał, gdyż najwyraźniej oddalili się do innego pokoju.


Dni po lądowaniu: 172. Czas do zimy: 6 dni
Planeta XA82000-0/Avalon


Baron Hermann Bruno Von Bismarc

Przyszła do niego pod wieczór. Weszła ostrożnie, unosząc się na bosych palcach, wilgotnych od zmrożonych drobinek przyniesionych z zewnątrz Stąpała bezszelestnie, lecz on wiedział, że tam jest. Czuł jej zapach. Jedyny dźwięk jaki towarzyszył jej ruchom, wydawała luźna szata, co krok ocierająca się o jej nagą skórę. Słyszał, jak lekko przemarznięta mroźnym powietrzem siorbnęła nosem. Nawet się nie odwrócił, nie drgnął, gdy jej zimne dłonie oparły się o jego barki, a ciało przylgnęło sugestywnie popychając go w wybrane przez nią miejsce.
- Słyszałeś o tych paskudach w kolonii? – szepnęła mu do ucha – Mawiają, że to z ich powodu to całe zamieszanie z Excaliburem. - Jej dłonie powędrowały do obroży antypsionicznej, która dla pozorów wciąż tkwiła przy szyi barona. - Teraz wiem, że to świadomy wybór Bruno, choć źle się czuję widząc cię w tym.

Nicol odsunęła się lekko od mężczyzny i obeszła go powoli. Gdy stanęła naprzeciw, spojrzała w jego oczy i zaraz spuściła wzrok, by poprawić mu koszulę.
- Chciałabym żebyś nie musiał tego nosić i wtedy... chciałabym móc z tobą walczyć Bruno... - Nicol wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się uroczo. - Wiem, głupoty mówię, ale tak właśnie jest.

 
Rewik jest offline