Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 07:14   #33
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
XIV. Listy do A



Alicję ze snu wyrwało stukanie w okno. W jednej chwili z erotycznych fantazji przeszła do statecznej codzienności. Sny stawały się jednak coraz śmielsze i śmielsze. Czy powinna się ich wstydzić? Nie miała przecież na nie wpływu. Ot, po prostu miała takie majaki i tyle. Nikogo przecież tym nie gorszyła.
Stukanie się powtórzyło. Zaciekawiona dziewczyna odszukała wzrokiem jego źródło. Okazała się nim być wrona, której najwyraźniej idea przezroczystej ściany bardzo się nie spodobała. Ciekawe, czy był to jakiś omen? Dobry, zły? Niby nie wypadało damom wierzyć w takie zabobony, ale gdyby tak naprawdę było, to wróżki nie miałyby na chleb. A przecież wróżka opowiedziała jej o mędrcu z wieży. I faktycznie, przyśnił się jej Gąsienica… tylko trochę inaczej, niż się spodziewała. Przystojny, o jasnych, kręconych włosach. Trochę jak te Reginalda… Och, czy to przez niego miała takie sny? Faktem było, że nie potrafiła o nim zapomnieć. I wciąż się zabierała do napisania do niego listu. Tylko o czym?
Kolejne stuknięcie w okno zmusiło jednak Alicję, by podniosła się i podeszła do okna. Spojrzała przez szybę na uporczywego ptaka, a potem zaczęła otwierać okno, spodziewając się, że ten zaraz ucieknie. Załopotał skrzydłami, i łypnął na dziewczynę okiem, ale pozostał na parapecie.
Alicja otworzyła okno na oścież i wyjrzała przez nie.
- No i czego ty chcesz? - zapytała ptaka z pretensją. Ten odkraknął z równą pretensją, ale poza tym nie zrobił nic. Tylko skrzydła trzymał rozłożone, na wypadek gdyby wielka z jego perspektywy dziewczyna chciałą go zaatakować.
- Nie mam nic do jedzenia. Idź sobie! - Alicja machnęła dłonią, choć trzymała się z dala prewencyjnie. Słusznie, bowiem wrona broniąc się, próbowała ją dziobnąć. Jednak kiedy nie trafiła, odleciała kracząc gniewnie. Dziewczyna patrzyła jeszcze w ślad za nią, zdziwiona dziwnym zachowaniem ptaka, w końcu jednak zamknęła okno, czując, że marznie.

Henry Liddell był człowiekiem słownym. Oznaczało to, że do dotychczasowych obowiązków młodej damy doszła księgowość. Papa przygotował jej miejsce w swoim gabinecie - dodatkowe biurko, lampkę i wygodne krzesło. Zawsze czekał też na nią napełniony kałamarz i czyściutkie, wieczne pióro. Skoro już musiała postawić na swoim i pracować, to chociaż niech robi to jak dama - tak twierdziła matka, nakazując służbie by miejsce pracy dziewczyny było schludne.
“Szanowny Reginaldzie, dzisiaj podsumowałam koszty transportu do Manchesteru”. Nie brzmiało to jak fascynująca korespondencja. Z drugiej strony, alternatywą dla Hargreavesa był pan McIvory. Jedno trzeba było mu przyznać - był nieustępliwy. I chyba czegoś się uczył. Ostatnio, zamiast anonimowego wysłania bukietu kwiatów, wysłał anonimowo książkę. "O powstawaniu gatunków", pana Darwina. Była to bardzo kontrowersyjna publikacja i panna Liddell nie miała pojęcia skąd Szkotowi przyszło do głowy, by ją sprezentować. Choć prezent ją zawstydzał, postanowiła chociaż przeczytać książkę raz zanim ją zwróci, jeśli będzie miała to (nie)szczęście spotkać rzeczonego wąsacza.
Westchnęła i zanurzyła pióro w kałamarzu. Chciała napisać. Czas mijał, a ona wciąż nie wiedziała o czym. Znów westchnęła i spróbowała:

“Panie Reginaldzie...” - nie, to zbyt oficjalne.
“Drogi Reginaldzie...” - nie, zbyt spoufale!
“Szanowny Reginaldzie...” - ugh, sztywniej się już chyba nie dało.

Może po prostu napisze tak, jakby do niego mówiła?

Cytat:
Reginaldzie
O, tak jest lepiej.
Cytat:
Piszę obiecany list, choć wciąż nie mam pojęcia, co w nim powinnam zawrzeć. Przede wszystkim bowiem zależy mi na Twojej opinii, bo nie wiem czy swoją śmiałością na zawodach nie wpędziłam cię w zakłopotanie. Jeśli tak, to szczerze przepraszam. Myślałam po prostu o Twojej zachęcie, bym była odważna i samo wyszło.
I to właściwie główna treść listu. Jeżeli jednak zechcesz nań odpisać, dołączam poniżej adres domowy. Pisz na moje nazwisko, lecz z dopiskiem nazwy firmy mego ojca. Tedy matka uzna to za kolejną nudna korespondencję księgową i nie zajrzy nawet.
Chętnie dowiem się jak spędzasz czas, gdy nie rozgrywasz meczy, czym się interesujesz. Będę czekać na odpowiedź... każdą.
Alicja Liddell
Odetchnęła. Ten list nie był popisem pisarskim, ale przynajmniej jakiś był i jeśli Reginald faktycznie chciał utrzymywać z nią kontakt, będzie mógł być pretekstem do jego nawiązania.


Poczta angielska działała może i precyzyjnie, ale niespiesznie. Po pierwszych paru dniach nerwowego oczekiwania na odpowiedź ekscytacja opadła, a Alicja skupiła myśli na innych rzeczach. Książka pana Darwina okazała się faktycznie szokująca, a nawet jeszcze nie doczytała jej do końca. Tak śmiało podważała powszechnie uznany fakt stworzenia wszystkich zwierząt przez Boga. Doprawdy, świat się zmieniał.
List przyszedł we wtorek. Taki zwyczajny wtorek, niewiele różniący się od środy, czy innego piątku. Koperta była zaadresowana do “księgowej Alicji Liddell” i faktycznie umknęła uwadze matki. Nawet sama dziewczyna, pochłonięta przez pracę, zorientowała się kto był autorem listu dopiero po przeczytaniu pierwszego zdania.

Cytat:
Szanowna Panno Alicjo

Wiem, że nie lubisz takich formalizmów, ale nie mogłem się powstrzymać. Już teraz widzę, jak marszczysz nosek na ten zwrot. Twój list zastał mnie w zdrowiu i mam nadzieję, że takim samym zdrowiem będziesz się cieszyć Ty, czytając moje słowa.
Mimo mych gorących nadziei, zwycięstwo nad Sussex nie przyniosło mi tytułu szlacheckiego i nadań ziemskich, przez co dalej spędzam swój czas w fabryce. Mam swoje ciasne, ale własne biuro, z widokiem na halę produkcyjną. Wytwarzamy materiały stalowe i żelazne, od malutkich śrubek po wielkie belki. Wszystko to brzmi jak tuzin kuźni, które prześcigają się w konkursie o to, która jest najgłośniejsza. Muszę nosić zatyczki do uszu, żeby móc usłyszeć własne myśli. Kiedy jeszcze stałem z młotkiem w dłoni, myślenie nie było mi szczególnie potrzebne – żadna sztabka metalu nie wygrałaby ze mną w szachy. Lecz jako zarządca zmiany muszę myśleć za wszystkich. Czy kotły są nagrzane, załoga trzeźwa, czy dostawa dotarła na czas? Bardzo możliwe, że na papierze nie brzmi to ekscytująco, ale to głównie dlatego, że faktycznie ekscytujące nie jest. Człowiek tylko czasami chodzi cały w nerwach, gdy dzień nie idzie po jego myśli.

Soboty i niedziele są już bardziej emocjonujące. W tym dniach odbywają się treningi krykieta. Naturalnie ktoś, kto w krykieta nie grywa mógłby emocjom w taki weekend nie ulec, mnie to jednak nie grozi. Takie treningi nie różnią się bowiem w gruncie rzeczy od normalnego meczu, a pozwalają utrzymać fizyczną formę i dopracować taktyczne schematy. Cieszy mnie, że tak interesująca dama jak ty, nie uznaje tego za dziecinadę i jest nawet skłonna korespondować z takim sportowcem jak ja.
Co zaś robię, kiedy nie przerzucam papierów w biurze i nie rzucam piłką na boisku? Nie zostaje mi poza tym wiele czasu wolnego i muszę z pewnym zawstydzeniem wyznać, że nie jestem wtedy zbyt oryginalny. Zwiedzam ze współpracownikami puby Hampshire, kosztując lokalnych trunków i słuchając równie lokalnych muzyków.

Proszę pozwolić, że w tym miejscu złożę gratulacje nowej księgowej spółki państwa Liddell. Trochę uporu i wiary w siebie pozwala człowiekowi zajść bardzo daleko. Jeśli mi nie uwierzysz w te słowa, to zachęcam cię do wiary w słowa pana Milla. Moja siostra zapoznała mnie z jego poglądami na świat i muszę się z nimi zgodzić. Naprawdę muszę. Inaczej siostra zdzieliłaby mnie patelnią. Myślę, że byście się polubiły.

Co zaś się tyczy mej opinii, co w swych listach mogłabyś zawrzeć? Swą codzienność. Nie dane mi jest jej ani obserwować, ani tym bardziej w niej uczestniczyć, chciałbym choć o niej przeczytać. Jak wygląda dzień księgowej? Czy masz jakichś asystentów, czy robisz wszystko sama? I czy to trudno tak wszystko podliczać? Dla mnie skatalogowanie wyrobów fabryki to zawsze była walka z wiatrakami. Za każdym razem czegoś brakuje, albo coś się nie zgadza.

Pozdrawiam Cię Alicjo i myślę o Tobie ciepło. Pozwalam sobie żywić nadzieję, że mój skromny list przywiedzie uśmiech na Twej pięknej twarzy.

Reginald Hargreaves
 
Zapatashura jest offline