Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 11:43   #109
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

W tym momencie wszystkie głośniki w salonie eksplodowały dźwiękiem, aż zadrżały szyby a wszystkim zapiszczało w uszach. Sprzęt stereo mieli naprawdę mocny, ale nikt nigdy nie włączył go na full. Aż do teraz.
Dopiero po chwili rozpoznali potężny gitarowy początek “Krzyku Buntownika”. Tylko Chris potrafił zdalnie sterować głośnikami w mieszkaniu, co oznaczało, że wciąż nie dał się złapać.

Policjantka złapała się za głowę, a biały gliniarz aż upuścił z wrażenia kajdanki. Murzyn zaś szarpnął JJ-a próbując postawić go na nogi.
To był moment, by coś zrobić. Tylko co? Anastazja wiedziała, że raczej nie uratuje skutego JJ-a, ale po prawdzie “utrudnianie” to nie było coś, z czego nie mogliby go wyciągnąć z pomocą zwykłego prawnika. Gorzej z Billy’m. Obojętne czy zapomniał o tych prochach, czy mu je podrzucili, to była poważniejsza sprawa. Jednakże... co zrobią gliny, jeśli nie będą miały dowodu?

Nie bacząc na swoją nagość, przyzwyczajona do głośnych dźwięków Vandelopa złapała torebkę z białym proszkiem, którą policjantka trzymała niedbale w ręce, skupiając się na zatykaniu uszu. Pochwyciwszy dowód “zbrodni” de Sade biegiem ruszyła w stronę wyjścia z mieszkania.
Billy zaś rzucił się do ucieczki za panną de Sade, z dwóch w sumie przyczyn. Po pierwsze w nadziei, że uda mu się uciec… teraz gdy sam był podejrzany. A po drugie nawet jeśli mu się nie uda, to wszak zdoła swoją osobą biegnącą za Anastazją utrudnić jej złapanie.

Ogłuszona muzyką policjantka nie spodziewała się tego zupełnie. Na pewno nie ze strony De Sade. Tak już jest, że kogoś nagiego lub półnagiego uważa się za bezbronnego i niegroźnego.
Drzwi mieszkania były wciąż otwarte na oścież i Anastazja wpadła w nie jak nagi jeździec burzy. Policjantka ocknęła się i skoczyła za nią, sięgając po taser.
Ale drogę zablokował jej Billy i jej własny kolega, któremu wyrwał się muzyk w momencie gdy tamten sięgał po upuszczone kajdanki i zdumiony patrzył na zuchwały czyn De Sade.

Trzymany mocno przez Murzyna JJ mógł im tylko kibicować i szarpiąc się uniemożliwiać czarnemu glinie dołączenie do pościgu. Okrzyki ich obu utonęły w lecącej z głośników pierwszej zwrotce Rebel Cry:

Zabrałeś mi dom, zabrałeś mą ziemię
Zostawiłeś mi tylko smutku cienie!


Para muzyków zbiegła drewnianymi schodami, lecąc na łeb na szyję i przeskakując po kilka stopni, w rytm galopujących gitar. Tuż za nimi pędziła w dół para policjantów. Anastazja, która miała przewagę nad resztą minęła boczne wejście do baru i z rozpędu pchnęła drzwi wejściowe do budynku, uwieszając się na ciężkiej klamce. Wypadła na chodnik i na zaparkowanego przed samym wejściem policyjnego vana. Po prawej, na skrzyżowanie wycofał właśnie drugi czarny radiowóz z Pacyfikatorami w środku. Pozostał tylko jeden kierunek ucieczki. Skoczyła w lewo, oglądając się jeszcze na Billy’ego.

Elektroda tasera dosięgła Rebel Yella w progu. Blond włosy stanęły mu dęba, a chwilę później wpadła na niego dwójka policjantów, obalając na chodnik. Tym samym heroicznie wypełnił swą rolę osłaniania odwrotu De Sade.
Anastazja minęła zaparkowany na ulicy Zgonowóz, do którego nie miała kluczyków, z czego właśnie zdała sobie sprawę. Wyglądająca na wściekłą policjantka ruszyła za nią. Po lewej mignęła jej brama na podwórko, a na nim kolejny gliniarz. Skrzypaczce nie pozostało nic innego jak świecąc cyckami biec ile sił w nogach przed siebie. I trzymać wciąż torebkę z dragami, bo żeby wrzucić ją do studzienki musiałaby zwolnić.

- Dajesz, laska, dajesz! - dopingował ją ktoś okna po drugiej stronie ulicy. Ktoś inny rzucił czymś w policjantkę, spowalniając jej pościg.
- Chris wciąż na dachu Warsaw! - zameldowała jej Maya, która musiała się połączyć z Lamią.

A kilkadziesiąt metrów przed sobą Anastazja ujrzała wyjeżdżający zza rogu i zmierzający jej naprzeciw kolejny radiowóz na sygnale. Zdążyła już pomyśleć, że jest w udupiona, nim dostrzegła, że ten jest niebieski, nie czarny. Nie należał więc do Pacyfikatorów, lecz do Dobrych Glin.
- Chris pisze, żebyś dała im się aresztować - odezwała się znów Maya w słuchawkach Ann. Mangowy duch wyświetlił jej ikonkę wiadomość na czacie, ale w biegu nie miała za bardzo jak czytać.
Vandelopa biegła wciąż trzymając torebkę z prochami. Nim więc radiowóz się zbliżył. Półnaga skrzypaczka wrzuciła narkotyki przez kratkę kanalizacyjną do ścieków. Potem odbiła w kierunku radiowozu. Zaczęła machać do Dobrych Glin nie bacząc na kołyszące się się przy ruchach ramion nagie piersi (z drugiej też odpadło serduszko w trakcie biegu).
- Ratunku! Chcieli mnie zgwałcić! Biją moich kumpliii! - zaczęła drzeć japę.
Błękitny radiowóz zatrzymał się przy niej.
W środku siedziało dwóch niebiesko umundurowanych policjantów. Miny Dobrych Glin wyrażały więcej niż tysiąc słów, ale kilka szczególnie wyraźnie, mianowicie: “o ja pierdolę”.
- Ty pewnie jesteś z zespołu... - odezwał się jeden.
- Musi być - dodał drugi, wysiadając i zastępując drogę zbitej z tropu Pacyfikatorce, która zawołała:
- Z drogi! Ona jest aresztowana! - złapała oddech. - Za posiadanie narkotyków!
- To nasz rewir - odpowiedział jej spokojnie starszy wiekiem Dobry Glina. - Nie widzę, żadnych narkotyków. I to my aresztujemy ją za…
- … za obrazę moralności publicznej - dokończył drugi, chwytając lekko Anastazję za ramię i wskazując jej gestem głowy otwarte drzwi radiowozu.
Z co najmniej dwóch stron zbliżał się śpiew kolejnych syren, a głośniki w mieszkaniu kapeli rozbrzmiały nową piosenką. Tym razem sam perkusista niemiłosiernie fałszując wydzierał się do rockowego podkładu, wyśpiewując ostry pojazd po Pacyfikatorach. Vandelopa nie widziała co się dzieje na ulicy za rogiem Warsaw, ale przez muzykę chyba usłyszała tam jakieś okrzyki i pojedynczy wystrzał. Ale Chris, choć niewidoczny, wciąż śpiewał.

Pacyfikatorka zapowietrzyła się i rozumiejąc, że nic tu nie ugra strzelała tylko błyskawicami z oczu w stronę Anastazji. Chciała już odwrócić się na pięcie, lecz zatrzymał ją głos starszego z Dobrych Glin.
- Czekaj Pacyfko, macie na to nakaz?
- Mamy! - odparła butnie, wyświetlając im holograficzny dokument.
Jej koledzy wrzucili właśnie Billy’ego na pakę czarnego vana i teraz powtarzali to samo z wyciągniętym z budynku, szarpiącym się JJ-em.
- Obawiam się, że nie możemy już pomóc twoim kumplom - szepnął młodszy Dobry Glina do De Sade, ale starszy zapytał całkiem poważnie, oglądając się na skrzypaczkę:
- Któryś z tamtych próbował cię zgwałcić?
Ona zaś dostrzegła właśnie Pacyfikatora wspinającego się po drabince pożarowej na dach Warsaw.
Anastazja zakryła piersi jakby nagle odkryła w sobie dziewczęcą wstydliwość.
- Ten murzyn gapił się na moje cycki i nie pozwolił mi się ubrać... - poskarżyła się - JJ chciał mnie bronić, to go skuł. No i w ogóle... nie czaję... moich kumpli zgarniają za co? Żaden z nich nie nazywa się Chris O’Sullivan. Nic na nich nie mają poza tym, że jeden kumpel nie pozwolił mnie obrażać, a drugi złapać, gdy ten ciemnoskóry wyglądał jakby próbował... - spojrzała na policjanta spod długich, ozdobionych ledami rzęs - Jakby chciał mi zrobić krzywdę... to Billy’ego ta baba potraktowała paralizatorem. To bezprawie! - odegrała oburzenie, po czym mruknęła pod nosem:
- Maya, przekaż info Lamii. - spojrzała znacząco na wspinającego się Pacyfikatora, po czym szybko uwagę skupiła na funkcjonariuszu, z którym rozmawiała.
- Przekazane - szepnęła w słuchawce Maya.
Pacyfikator dotarł na szczyt dachu. Anastazja nie widziała Chrisa, a jedynie mini-drona Lamii krążącego wokół budynku, nad którym wisiał też większy dron policyjny.
- Ta ćpunka bredzi - rzuciła Pacyfikatorka i ruszyła z powrotem do swoich, zaś starszy Dobry Glina pokiwał głową na słowa skrzypaczki.
- Mają prawdziwy powód czy wydumany, skoro byli w lokalu objętym zakazem mają prawo ich zgarnąć na dołek na czterdzieści osiem godzin - odpowiedział zmęczonym głosem. - Możemy tylko spisać ich numery służbowe, żeby później oskarżyć o nadużycie władzy. Wskakuj, podjedziemy tam - wskazał na tył radiowozu.
- A to co? - drugi Dobry Glina wskazał za jej plecy.
Cywilna osobówka na sygnale a za nią wielka ciężarówka wyjechały właśnie zza rogu dwie przecznice dalej i pędziły środkiem ulicy w kierunku Warsaw.
- Myślę, że to może być moja taryfa, ale jeśli panowie mają coś do narzucenia... to skorzystam. - Odparła wyjątkowo grzecznie Vandelopa.
- Jesteś teoretycznie przez nas aresztowana, Złotko, więc nie możemy cię wypuścić na ich oczach - rzekł starszy glina, podczas gdy młodszy wyjął z bagażnika i podał jej t-shirt. Vandelopa grzecznie zaczęła zakładać koszulkę.
- Więc nalegam, żebyś wsiadła do naszej taryfy, podrzucimy cię potem gdzie zechcesz. Ale właściwie przyjechaliśmy po informatora naszej koleżanki. O’Sullivan. To żaden z tamtych dwóch. Udało mu się nawiać?
Obaj zeszli z ulicy, patrząc z lekkim zaniepokojeniem na zbliżającą się rozpędzoną błyskającą światłami osobówkę oraz trąbiącą ciężarówkę, które nie wyglądały jakby miały zamiar zatrzymać się, by zgarnąć Anastazję.
- Jest na dachu. Serio nic nie zrobicie? Tamtych zgarną za nic. - Zrobiła smutną minkę i powachlowała trochę rzęsami.
- I wypuszczą pojutrze. Albo i wcześniej, jeśli macie dobrego prawnika - słodkie oczy nie działały na starszego Dobrego Glinę. No, pewnie trochę działały, ale nie aż tak. - Wierz mi Złotko, że chętnie byśmy tamtym obili gęby, ale z tego są potem duże problemy. I chwilowo jest ich więcej.
Pacyfikator na szczycie drabinki prowadzącej na dach Warsaw był właśnie atakowany przez mini-drona Lamii. Osobówka na sygnale i ciężarówka minęły w pędzie Anastazję i Dobre Gliny, serwując im potężny podmuch powietrza. Z kabiny wielkiego pojazdu zerknęła na Anastazję pryszczata Azjatka. Skrzypaczce nie pozostało nic innego jak posłuchać i zapakować się do radiowozu, by stamtąd śledzić akcję i przejrzeć sieć, co sugerowała jej Howl na czacie grupy.

Ciężarówka minęła właśnie Warsaw i skręciła, rozjeżdżając znak drogowy, nim zniknęła za rogiem. Stojący na skrzyżowaniu radiowóz Pacyfikatorów w ostatniej chwili uciekł spod jej wielkich kół. Następnie włączył syrenę i ruszył za nią w pościg.
- Chris odjechał ciężarówką - poinformowała Anastazję Maya swoim cienkim głosikiem. - Prowadzą ją Rosalie i Marco z Alamo. Tam jadą. JJ i Billy są poza zasięgiem.

Obaj byli już zamknięci na pace czarnego vana. Musiała być ekranowana. Dobre Gliny podjechały pod Warsaw i starszy wysiadł, by zgodnie z zapowiedzią spisać numery służbowe Pacyfek.
- To dokąd cię podrzucić? - zapytał młodszy, siedzący z tyłu Radiowozu obok niej i niezbyt przekonująco udający, że ją pilnuje.
- A czy mogłabym tu zostać? Wiecie, martwię się o sprzęt. Właściwie jestem teraz ostatnią nadzieją zespołu. - Anastazja pochyliła się do przodu, opierając na zagłówkach przednich siedzeń i szepcząc przyjemnie do ucha policjanta.
- Byłabym bardzo... bardzo wdzięczna...
Młodszy funkcjonariusz spiekł raka, starszy tez minę miał nietęgą, choć szybko się opanował.
- Jak tamci odjadą. - Rzekł w końcu.
- Och, jesteście świetni! Macie wejściówke VIP na kolejny nasz koncert. Oczywiście z osobą towarzyszącą.
Dla potwierdzenia swojej deklaracji, Anastazja przedyktowała nazwiska mężczyzn Mayi i kazała oznaczyć jako “VIP”.

Wreszcie Pacyfikatorzy odjechali, a skrzypaczka wróciła do niezwykle cichego i pustego (mimo bałaganu) mieszkania. Martwiła się o schwytanych chłopaków, martwiła się bardziej niż o ten cały hejt w sieci, martwiła się bardziej niż... sama by chciała.

Teraz, gdy nikt na nią nie patrzył mogła być po prostu zwykłą Ann. Zabrała kluczyki do Zgonowozu i niemal z czułością zaczęła pakować instrumenty muzyków. Każdy był dla niej cenny, toteż każdy pieczołowicie pakowała w futerał, czasem nawet czyściła.
Potem zniosła je na dół i zapakowała do vana. Nim odpaliła silnik, wysłała wiadomość do Olivera:

Cytat:
Wracam do Alamo. Będę mieć wóz wypełniony sprzętem muzycznym, zawiadom naszą ochronę.
Całuję A
Tę ostatnią kwestię dodała z przekąsem, czuła jednak, że aby nie stracić wiernego sługi, musi go trochę uładzić.
- Normalnie, usta pełne roboty... - mruknęła do siebie i odpaliła Zgonowóz - Maya, zapuść coś z ikrą... - poleciła duchowi, a ten od razu spełnił życzenie pani. Ponieważ maya była starszej generacji asystentem, nie miała w zwyczaju robić psikusów jak Lamia Chrisa i po prostu zapuściła jedną z playlist Anastazji.


 
Mira jest offline