Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 15:36   #25
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Na motocyklu Zapalniczki szybko przejechały przez miasto, które powoli zaczynało się korkować.


Osiedle na którym mieszkał czarny wydawało się jeszcze bardziej zapuszczone niż to Zaara. Prawdopodobnie klimaty niskich bloków z lat 80’tych przyciągały wilkołaki. Przynajmniej ich watahę.
- Ja będę się zbierać. Możesz go pozdrowić. Mieszka w bloku z numerem 57. Pierwsza klatka. Trzecie piętro, drzwi po prawej.
- Dzięki, Zapalniczka. - Żeńka uśmiechnęła się lekko. Trochę na zasadzie ‘bo wypadało’ - Jesteśmy w kontakcie. Do następnego razu.

*

Brunetka ruszyła pod wskazany adres i po krótkiej chwili pukała, nie dzwoniła, do drzwi Antoniego Ogórka zwanego Szponem Cieni.

Dopiero po drugiej próbie pukania do drzwi wewnątrz było słychać jakiś ruch. Czarny cięzkim krokiem podszedł do drzwi, otworzył je i widząc Żenię powiedział:
- O. Wejdź proszę.
Dziewczyna weszła bez słowa.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, kątem oka mierząc i oceniając stan szamana.
Po prawej minęła pokój z zamkniętymi drzwiami. Dalej kuchnię, w której stare meble były przytłoczone bałaganem. Na końcu korytarza był skręt do salonu i drzwi, które sądząc z wentylacji u dołu były wejściem do toalety. Ściany pokryte były ciemną drewnianą boazerią, która była najnowszym hitem mody w połowie lat dziewięćdziesiątych. W pomieszczeniu, które było pokojem gościnnym wrażenia podróży w czasie dopełniała ciemnobrązowa meblościanka na wysoki połysk. Sam Czarny wyglądał dużo lepiej niż mieszkanie. Był wprawdzie nieogolony, ale chyba miał zamiar zapuszczać brodę. Dżinsy i biały T-shirt były czyste. Nie śmierdział też alkoholem, czego Żenia się bała.

Zakręciła się jakoś niepewnie i ruszyła do salonu nadal bez dalszego komentarza.
Znalazła wolne krzesło i klapnęła.
- Co powinnam wiedzieć zanim pojadę do Wawy? - machnęła ręką nakreślając ogólny zakres pytania.
- Jadę tam z tobą. Przedstawimy cię tamtejszej wataże. Wracając chciałbym odwiedzić Łódź. Może coś ci się przypomni - odpowiedział spokojnym tonem Czarny, po czym zapytał: - Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty?

- Nie, dzięki. Piłam kawę dopiero co. - Żenia utknęła na chwilę. Chciała wywrzeszczeć Czarnemu w twarz swoje pretensje i żal ale logika podpowiadała, że to nie jest dobry ruch. - Nooo to znaczy, że nic nie powinnam wiedzieć? Zapalniczka opowiedziała mi o Litanii. Zanim się spotkam z tą warszawską watahą, coś jeszcze? - zakręciła się na krześle niecierpliwie.
Czarny usiadł.

- Domyślam się, że masz wiele pytań. Najważniejsze w tej chwili to okazywać szacunek dla starszych. Widzisz, chcemy tu w okolicy otworzyć Caern. Sami nie damy rady tego zrobić, więc przy okazji twojej inicjacji będę chciał z nimi pomówić o pomocy.
- Szacunek dla starszych - pokiwała łepetyną Żeńka, powtarzając nieco mechanicznie - Tak to część Litanii.


Kotłowało się w niej od emocji.

Sama nie była pewna czy naprędce ułożony plan wypali
.
Nie dlatego, że był zły. Tylko z powodu braku jej opanowania.
- Chcesz omówić coś co cię niepokoi? A może masz pytania co do samej Litanii? Coś nie jest zrozumiałe? - Czarny pochylił się w jej kierunku. - Śmiało, pytaj.
- Czy to z powodu Litanii oddałeś mnie starszemu? - dziewczyna spojrzała w oczy szamanowi, przyglądając się mu uważnie.

Szczęka Czarnego zacisnęła się. Trafiła bezbłędnie. Szaman pochylił się jeszcze bardziej, oparł łokcie na kolanach, złożył dłonie przed sobą, oparł na nich podbródek zasłaniając usta. Myślał co powiedzieć, a cisza się przeciągała.

Żenia zacisnęła usta w cienką linię i pobladła.

Pokiwała głową.

Dudniło jej w uszach. Nie wiedziała co dokładnie. Uderzenia krwi? Bicia serca? Zapiekła złość i uraza nie pozwoliły jej się rozpłakać, krzyczeć czy rzucić się na Czarnego z pazurami.

- Jak się to ma do postanowień Litanii dotyczących szanowania młodszych, Szamanie? - zasyczała pod nosem.
- Po pierwsze nie byłaś wtedy… czy też nie wiedziałem że możesz być jedną z nas. Po drugie nadal nią nie jesteś, póki nie przejdziesz inicjacji - w jego głosie nie było żadnej groźby, ale był on zimny i stanowczy. Nie miał zamiaru przyznawać się do jakiegokolwiek błędu.

- To nie jest już ważne, ponieważ nie jesteś krewniakiem. Twoje dzieci z Promieniem Księżyca byłyby metysami. A wy zostalibyście skazani na banicję. Jeżeli chcesz rozdrapywać rany przeszłości, to nigdy nie będziesz w stanie zrobić kroku naprzód.

- Czyli krewniacy własnego plemienia nie zasługują na naszą opiekę mimo, że wszyscy jesteśmy stworzeniami Gai. Można nimi handlować dowolnie, rozumiem. Tak samo jak garou, którzy nie ukończyli rytuału. Rozumiem - głos Żeni był równie chłodny, gdy podsumowywała wykład Szamana kiwając niby to poważnie głową. - Mam zrobić krok w przód z Tobą z wdzięczności za potraktowanie jak rzecz. - dziewczyna wydęła wargi - Też rozumiem. I mam pomóc w ustanowieniu sanktuarium też z wdzięczności. To wszystko bardzo pouczające, Szponie Cieni.
Mięśnie twarzy zadrżały szamanowi. Całkiem skutecznie hamował złość, bo gdy przemówił zdawał się być jeszcze bardziej oschły.

- Jak rozumiem wolałabyś rodzić i wychowywać moje dzieci zamiast jego. Schlebia mi to. Choć twoje dzieci miałyby dużo lepszą przyszłość, jako potomkowie alfy. Jednak ty jesteś garou. Ty wiesz lepiej co dla ciebie dobre. Dlatego chciałaś odejść? Uciec od przeznaczenia, po które sama do nas przyszłaś? - Jego wzrok zdawał się ją przeszywać.

Dziewczyna zbladła i zadrżała.

Podniosła się z krzesła jak w zwolnionym tempie i podeszła do Czarnego.
Ujęła twarz szamana w obie dłonie, niemal czule, jak ojca. Pogładziła kciukami napiętą skórę twarzy i kości policzkowe.

- Przyszłam do was po pomoc. - wyszeptała mu wprost w twarz - A co wolałabym? Wolałabym nie zostać zgwałcona przez alfę w miejscu, w którym chcesz tworzyć caern, szamanie.

- O kurwa - powiedział i pierwszy raz do początku spotkania w jego głosie słychać było emocje - O czym ty mówisz? - złapał jej dłonie i trzymał w swoich odsuwając od twarzy. Czekał na potwierdzenie tego w co nie mógł uwierzyć.

- O byciu zmuszoną, wciśniętą w drzewo, obolałą i rżniętą od tyłu jak zwykły kawał mięcha - Żenia wyrwała dłonie z uścisku Czarnego cedząc dosadnie wulgarne słowa choć bała się, że się nimi zachłyśnie - Mam być wdzięczna za to przeznaczenie jakie mi oboje z alfą zgotowaliście? - pokiwała głową z zimną furią.

Gdy na nowo się odezwała, mówiła cicho, niemal szeptem:
- Według mnie masz dwie opcje: zabić mnie by wieść o tym ‘przeznaczeniu’ nie wyciekła ale wtedy wciąż będzie was za mało by założyć sanktuarium. Plus taki, że będziesz mógł wrócić do chlania. - stwierdziła stojąc kilka centymetrów przez Czarnym i patrząc w dół na jego twarz - Albo możesz mi pomóc rozwiązać tę kwestię na moich warunkach, mieć możliwość próby naprawy tego do czego doprowadziłeś w swej dumie i ostatecznie mieć możliwość założenia swojego caernu. Zrobienia czegoś dobrego z czegoś naprawdę, naprawdę złego i pełnego bólu.
Zamilkła pozwalając swym słowom zapaść głęboko.

Czekała na reakcję Szpona Cieni.

Czarny wstał i podszedł do barku. Wyjął z niego karafkę z przezroczystym płynem. Postawił ją na owym barku i sięgnął po szklanki.
- Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to kara nie ominie Tomka. Rozmawiałaś o tym z Zapalniczką i Zaarem? - pytał nie patrząc na Żenię.
- Czemu pytasz? - przekrzywiła głowę obserwując działania Szamana.
- Zapalniczka jest Filodoksem. Półksiężycem. Naszym sędzią i rozjemcą. Ona mając twoje zdanie przeciw zdaniu Tomka odnajdzie prawdę. Jeżeli to co mówisz jest prawdą, dla Promienia Księżyca oznacza hańbę. A zhańbiony nie będzie już przywódcą watahy.

- Chyba się nie rozumiemy, Czarny. - przerwała szamanowi Żenia - Pomożesz mi czy wolisz nie?
Dziewczyna nie zamierzała bawić się w dywagacje.

Odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem jakby nagle pojawiła się w jego salonie.
- A cóż chcesz zrobić
- Załatwić tę kwestię. A wam podobno zależy na caernie i wataże.
- Ależ już powiedziałem ci, jak tę kwestię załatwimy.
- Nie! - Żenia ponownie wcięła się w słowa szamana - To nie ty decydujesz o tym co ‘my’ zrobimy.
- Mam więc rozumieć, że ty, tak? - na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech, a Żenia stała niewzruszona. Wyprana z emocji niemal.
- Ty i tacy jak Ty już decydowali co i jak ze mną robić… - spojrzała na szamana jakby był niczym.

Stracił jej zaufanie raz nim straciła pamięć. Stracił je po raz kolejny gdy odzyskała strzępki wspomnień i nic co mówił obecnie nie poprawiało jego wizerunku w oczach młodej wilkołaczki.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła ku drzwiom. Czarny nie zatrzymywał jej. Nic nawet nie powiedział.

*

Była zła, rozgoryczona i zraniona.
Wyszła na rozgrzane słońcem powietrze, lecz mimo to czuła chłód.
Żałowała rozmowy z Czarnym.
Żałowała, że powiedziała mu o tym co zrobił Tomek.
Teraz nie będzie miała szansy na zemstę.
Na zawsze będzie nosić kolejne znamię.
“OFIARA”
Buntowniczy duch Żenii zawył nie chcąc pogodzić się z taką metką.

Jakoś naturalnie nasunęły się jej słowa Iwana:

“ ... nie możesz oglądać się za innymi wilczarzami. Przeto my szlachta. Dumni. Musisz być dumna. Pamiętać to co ludzkie. Pamiętać o swych przodkach.”

Zgięła się zmęczona nagle i przygięta ciężarem braku samoświadomości i poczucia samotności, gdy pamięć - tym razem usłusznie - podsunęła kolejne słowa:

“...nie wiedziałem że możesz być jedną z nas. Po drugie nadal nią nie jesteś…”

Odruch kazał jej wybrać numer Tomka.


*

Kręciła się bez specjalnej nadziei po M1, to spoglądając na komórkę to próbując się dodzwonić do alfy. Gdy o 17:20 nadal nie odbierał, w końcu się pogodziła.

Przegrała tę walkę.

Ofiara! Ofiara! - coś w niej wrzeszczało i wiło się dziko. Coś rozsypywało. Skaza nie została zmyta. Duma przodków dławiła.

*

Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się pod blokiem Zaara. Kierowała się wprost do garażu. Nie mogła i nie chciała zostać w tym mieście dłużej.

Usłyszała swoje imię wypowiadane miękkim, kojącym głosem.
Zaar.
Nim odwróciła się do niego twarzą przymknęła na chwilę oczy. Przełknęła kilka razy by zdusić łzy.
- Chcę jedynie motor - zaczęła grzebać w plecaku w poszukiwaniu tableta.
- Żenia… tak mi przykro - ton głosu Labradora sprawił, że żołądek dziewczyny fiknął koziołka. Jego spojrzenie zapiekło jakby dostała w policzek.
“Ofiara!!!”
Cofnęła się odsuwając się od wyciąganej w jej kierunku dłoni.
Odwróciła wzrok od tej litości, współczucia i tego czegoś specjalnego, zarezerwowanego dla zbłąkanych kundli czy kotów.
Kochał ją...
I co z tego?

Nikt z nich nie zrobił nic by jej pomóc. Nawet on.

Zatrzęsła się i pobladła.

- Chcę jedynie motor - powtórzyła cicho.
Gdy Zaar otworzył garaż, wyprowadziła maszynę. Oddała wilkołakowi tableta, komórkę i iwatcha.

Bez słowa kopnęła stojak i nie odwracając się ruszyła dając prowadzić się intuicji.

*

Kilka godzin później zeszła z motoru na trzęsących się nogach.
Miała dość jazdy non-stop.
Ukryła motor w krzakach i zanurzyła się w zieleń, by po chwili wynurzyć się i zdać na wilcze zmysły. Duża, czarna wadera była głodna, zmęczona i spragniona.

Złapany kolorowy ptak i nieco wody z wąskiego strumyka sprawiły, że znużenie ciążyło jak kamień.
Córka Ognistej Wrony zaszyła się wśród zarośli w okolicach wodopoju.
Wilczyca westchnęła ciężko.
Wydarzenia ciążyły jej jak kamień u szyi.
Nakryła nos ogonem.
Zaskomliła z żalu i smutku gdy przez mgłę wspomnień napłynął wiersz deklamowany ciepłym, męskim głosem:

А й правда, крилатим ґрунту не треба.
Землі немає, то буде небо.

Немає поля, то буде воля.
Немає пари, то будуть хмари.

В цьому, напевно, правда пташина...
А як же людина? А що ж людина?

Живе на землі. Сама не літає.
А крила має. А крила має!

Вони, ті крила, не з пуху-пір"я,
А з правди, чесноти і довір"я.

У кого - з вірності у коханні.
У кого - з вічного поривання.

У кого - з щирості до роботи.
У кого - з щедрості на турботи.

У кого - з пісні, або з надії,
Або з поезії, або з мрії.

Людина нібито не літає...
А крила має. А крила має!


Do snu ukoił ją własny cichy skowyt.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 11-12-2017 o 15:38.
corax jest offline