Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 21:29   #51
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Origa

- Dlaczego nie może? - zapytała nader rezolutnie dziewczynka, zakładając rączki za siebie i wpatrując się w anielicę. - Związki małżeńskie to przecież coś całkiem naturalnego, szczególnie wśród władców, prawda? - zadała kolejne pytanie, nie odwracając wzroku od księżniczki.

Do uszu Orgiii docierać poczęły odgłosy krzątaniny, tak za oknem jak i za świeżo zamkniętymi drzwiami. Nie przypominały one jednak radosnego brzęku zastawy, a znacznie bliższy sercu spragnionej przygód dziewczyny, szczęk oręża. Czy zatem miał to być ślub czy wojna? A może wojna o ślub? Co tak właściwie działo się w tym miejscu? Pytań było wiele, odpowiedzi póki co nie dostała żadnej. Okno wszak było zamknięte i na tyle dalekie że prócz widoku gór, nic innego nie udało się wypatrzeć młodej księżniczce. Tylko zaraz… W Alezji wszak gór nie było, a już na pewno nie było ich w stolicy.

- Jak powiedziałam, wszystko już niemal gotowe - powtórzyła dziewczynka uśmiechając się do Origii, chociaż tylko samymi ustami. - Wkrótce wyruszą, a ich krew zrosi każdą pięść ziemi w każdej z krain i wrota Ogrodów na zawsze już staną otworem. Ty zaś, księżniczko, zasiądziesz na tronie z ich kości stworzonym.

Po tych słowach drzwi, które anielica zamknęła, otworzyły się same z siebie ukazując salę tronową w której swych poddanych przyjmowała jej matka. Zamiast jednak tronu Alezji, stał w niej twór z kości, bez wątpienia ludzkich, spod którego niczym czerwony dywan, wylewała się rzeka krwi, zdążając w stronę komnaty księżniczki i jej samej.


Litwor

- Każde okno ma jakiś widok - poinformowała go nieznajoma, odwracając wreszcie swą twarz w stronę wojownika. Malował się na niej lekki uśmiech, który jednak oczu nie sięgał, te bowiem, dwa błękitne jeziora, nie wyrażały niczego. Za oknem zaś widok faktycznie był i ciągnął się hen, daleko. Wszędzie zaś gdzie wzrok Litwora sięgnął, widział szykujące się do walki wojsko. Do uszu Aigama dotarł odgłos typowy dla takich zgromadzeń. Rozkazy rzucane zarówno w języku ludzkim jak i mowie upadłych, a także elfiej. Nieco dziwnym mógł mu się wydać fakt, że słyszał także demonii i inne odmiany których wcześniej w Margh nie doświadczył. W ogóle nie wyglądało także jakby w Margh się znajdował, a na pewno nie w Lux.

- Czy to ważne? - usłyszał pytanie nieznajomej, która nadal się mu przyglądała jakby straciła zainteresowanie wojownikami, magami, kapłanami i dowodzącymi nimi generałami którzy próbowali ów chaos ogarnąć. Jej uwaga w pełni skupiała się na stojącym obok mężczyźnie, jakby nic innego nie miało znaczenia.
Nawet stojąc tuż przy niej, Litwor nie był w stanie wyczuć otaczającej jej magii. Możliwe jednak iż żadnej w sobie nie miała, względnie że miała dokładnie taką samą jak Lux, co do najdrobniejszej cząstki mocy, jaka w niej tkwiła.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline