Wolberg gdy strzała świsnęła obok niego doskoczył do maszkary. Szybko wyprowadził cios i gdy miecz dosięgnął celu z wykrzywioną miną odwrócił się słysząc jak żelazo jego miecza zagłębia się z plaskiem w chaosytę. Odskoczył po ciosie gotowy ponowić atak lecz mutant już opadał na deski stryszku z uchodzącym plugawym swoim życiem.
- Co za ścierwo! Czy cały ten Reikland to siedlisko mutantów i wynaturzeń?- Ozwał się do Grereke i odsunął się dwa kroki z wyciągniętym mieczem w kierunku trupa.
- Dobra. Trzeba powiadomić resztę.- Oznajmił Andreas i zaczął się wycofywać ku schodom plecami. Dopiero przy zejściu odwrócił się i wycierając miecz z krwi sianem udał się do karczmy zostawiając pilnującego Grerek.
- Uważaj na siebie i daj znać jak coś.- Odezwał się Andreas wychodząc na deszcz.
***
Ruszyli zbadać kuchnię. Jak banita wychodził na deszcz do stajni jeszcze słychać było trójkę w pomieszczeniu kuchennym, ale teraz cisza. Nils i Ludo opisali co znaleźli na górze a Andreas opisał sytuację ze stajni.
- Nie ma chyba wątpliwości, że ta trójka jest dla nas niebezpieczna.- Wyszeptał patrząc na drzwi.
- Idziemy! Mam już dość tych gierek.- Wolberg był już wnerwiony,
że odkąd trafił do tego landu ciągle coś nie tak szło. Najpierw duch. Później zwierzoludzie a teraz to.
***
Szarpnął za koło przy klapie i ukazała im się piwnica. Zeszli gęsiego. Andreas z dobytym mieczem szedł jako jeden z pierwszych. Czujnie rozglądał się na boki. W ostatnim czasie tyle się wydarzyło, że i tu mogło go spotkać coś zaskakującego.
Gdy Nils opukiwał ściany a Eckhard zaglądał do beczek banita razem z Ludo zajęli się szukaniem śladów na podłodze.
Wolberg był gotowy w każdej chwili na walkę. Nasłuchiwał i wolno badał podłogę.