Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 23:46   #1
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
[Epizod 1] Lake Hills





Pociąg linii Canadian Pacific Railway na trasie Edmonton - Whitehorse sunął po torach. Krajobraz z wolna zmieniał się w pełnym słońcu wyraźnie dążąc do zwiększenia wypiętrzeń terenu porośniętych lasami w większości iglastymi. Jodły i modrzewie już w tej chwili przeważały.

Część przedziałów wypełniał harmider głośnych rozmów, wybuchów śmiechu czy gniewnych wypowiedzi wypowiadanych do mikrofonów telefonicznych. Inne równoważyły rozmowy ze spokojnym czytaniem książki, gazety lub, co zdecydowanie częstsze, zatopieniem w ekranach laptopów, tabletów oraz smartphone'ów. Słuchawki na uszach pojawiały się niezależnie.
Pozostali zatopieni byli w ciszy zmąconej jedynie przez monotonny, rytmiczny stukot kół.

Zbliżała się kolejna stacja - "Lake Hills". Niewielkie miasteczko położone w Parku Narodowym "Larch Hills", którego terenem pociąg już sunął. Tylko czekać jak nieopodal po prawej stronie majaczyć zaczną Jeziora Łańcuchowe: najpierw Salt Lake, potem najmniejsze z ogniw w postaci Cold Lake i ostatnie, największe Canoe Lake, w którego bezpośrednim sąsiedztwie znajdowała się jedna z duetu gór nazywanych Kłami. Ta najbardziej interesująca dla wizytujących miasteczko artystów - Larch Peak, gdzie mieścił się szpital psychiatryczny Larch Peak Lodge.

Kolejnym kamieniem milowym podróży miała być rzeka Pauwau. W jej zakolu mieściło się miasteczko.

Alex Greanleaf wpatrywała się w zieleń krajobrazów prędko umykających za oknem. W oddali majaczyły slalomy wąskich dróg dojazdowych wijących się wzgórzami, co jednoznacznie świadczyło o zbliżaniu się do celu. Jednakże jakby sugestia ta była zbyt subtelna, została wzmocniona przez wielki znak stojący kilka kroków od torów. Zwiastował rychły wjazd do miasta.

Spojrzała ponownie w bok, gdzie ponad wniesienia terenu wybijał się drugi z Kłów - Mount San James. Ponoć był wyższy niż Larch Peak, choć na oko trudno było to ocenić. Był znacznie dalej.


Lake Hills wita!
Zawróć.


Nagle skupiła wzrok na zbliżającej się tablicy.


Lake Hills wita!





Kilka przedziałów dalej w całkowitej ciszy spał niespokojnym snem Richard Veyer. Towarzysz podróży, otyły mężczyzna dawno mający za sobą lata młodości był najwyraźniej fanem książek. Nie odzywał się ani słowem pogrążony w lekturze "Drogi ku nocy" Billa Newmana. Idealny kompan dla znużonych.

Choć jego uwaga całkowicie znajdowała się po stronie Franka Rangera, bohatera powieści, wrodzona czujność nie pozwoliła mu przegapić celu jego podróży. Odłożył książkę, spojrzał na młodzieńca pogrążonego w koszmarach. Przyszedł czas na pobudkę. Szturchnął lekko chłopaka, a ten natychmiast otworzył oczy.

- Coś się tak spocił? Zarzynali cię w tym śnie, czy co?

- Nie… - mówił wciąż wpółprzytomny rysownik. - Ale to był koszmar. Właściwie moje marzenie, które zmieniło się w koszmar…

- Cooo? - zmarszczył brwi gruby, starszy facet. - Dobra tam, sen to sen. Zaraz dojeżdżamy do Lake Hills! Mówiłeś, że też wysiadasz tutaj? Ciekaw jestem, czy ten ich cały Park Narodowy warty tyle, co nasze, amerykańskie. Idziesz ze mną chłopaku?

- Nie - odparł cicho Richard. - Ja tutaj w innych celach, niż zwiedzanie.

Pociąg zwolnił i poruszał się coraz bardziej leniwie pozwalając na podziwianie miejscowości. Jeśli w ogóle było co podziwiać. Drogi i domy nieszczególnie piękne, wcale nie bogate. Choć miały swój klimat.
Wagony przetoczyły się przez most na drugą stronę rzeki i zatrzymały nieopodal.

Starszy jegomość wstał i wcale sprawnie, wbrew wszelkim pozorom, włączył radio nim zdjął swój bagaż.

Dziś pogoda nie będzie płatała figli. Szykuje się piękny, słoneczny dzień i wspaniała gwieździsta noc. Jak pewnie moi drodzy słuchacze wiedzą, nie ma nic lepszego niż zawróć obserwacja ciemnego nieba w Mlecznym Obserwatorium.

Richard spojrzał na starszego jegomościa. Nic nie wskazywało na to, żeby dostrzegł pomyłkę radiowca.




Stacja to dumne określenie dla płaskiego, utwardzonego betonem, podłużnego skrawka terenu opatrzonego tablicą "Lake Hills" oraz pojedynczego, drewnianego budynku wielkości niedużego mieszkania. Tam najprawdopodobniej można było kupić bilet powrotny.

Richard w niewielkim tłumku dostrzegł kurtynę rudych włosów. Gdzieś ją już widział... Benefis Browna. Stała w grupce z Grahamem Mastertonem oraz Keithem Richardsem.




Felicia Langsford siedziała na fotelu pasażera Cadillaca CT6. Razem ze swoim partnerem jechali wąskimi, krętymi drogami głównej 319. Tuż przed jej rozwidleniem Reece zatrzymał się na stacji benzynowej "Ogden" wyglądającej jak niskobudżetowa atrapa. Jeden dystrybutor, jeden niewielki budynek i nic innego w zasięgu wzroku. Prócz szosy. I masywu wzgórz lub gór, ciężko stwierdzić.

Skręcił w prawo trzymając się 319. Wedle mapy i 303 dotarliby do celu wjeżdżając potem na 302, lecz była ona dłuższa nie wspominając o licznych zakrętach świadczących najprawdopodobniej o kluczeniu pośród wyniosłości terenu. Wkrótce ich oczom ukazała się rzeka Pauwau, wzdłuż której w pewnej odległości biegła 319 prowadząca wprost do miasteczka. Mięli kolejne rozwidlenie po prawej oraz jedno po lewej, gdy na drogę wyszedł policjant. Ze znudzeniem kilkukrotnie nakazał zatrzymanie się.

Nie przekroczyli prędkości. Reece z daleka dostrzegł radiowóz. Pewnie rutynowa kontrola. Facet nie miał co robić.

Cadillac zatrzymał się, zaś zarośnięty mężczyzna z lekką nadwagą w oliwkowym mundurze podszedł do okna kierowcy. Elektrycznie opuszczana szyba zjechała w dół.

- Dzień dobry. Prawo jazdy zawróć i dowód rejestracyjny poproszę.

- Słucham? - zapytał kątem oka z konsternacją spoglądając na Felicię.

- Prawo jazdy i dowód rejestracyjny. To jakiś problem?

- Powiedział pan, żeby zawrócić.

Kapral Hinks, jak głosiła plakietka na klatce piersiowej, spojrzał na niego, a potem na nią, jakby spodziewał się zobaczyć na ich twarzach, że próbują sobie robić z niego żarty.

- Zapewniam pana, że niczego takiego nie powiedziałem. Co z tym prawem jazdy i dowodem rejestracyjnym? - ponaglił z lekkim zniecierpliwieniem.

- Oczywiście, już - odparł Reece, jakby właśnie się ocknął i ze schowka wyjął wymagane dokumenty. Policjant uważnie przeczytał każdą linijkę, gdyż niemożliwe aby ktokolwiek miał takie problemy z czytaniem.

- Wygląda na to, że wszystko w porządku. Szerokiej drogi - rzekł w końcu oddając właścicielowi jego własność.

Ponownie ruszyli w drogę. Niedługą, jeśli wierzyć mapie. Minęli skręt w lewo w poboczną drogę E16 i przecięli rzekę mijając kolejną, identyczną stację paliw "Ogden" oraz tory kolejowe. Przy tych drugich zmuszeni byli poczekać, by przepuścić przejeżdżający pociąg.

Lake Hills nie imponowało. Wyglądało dokładnie tak, jak można było się spodziewać po niewielkim miasteczku, w którym wszyscy się znali. Klocki niskich, najwyżej piętrowych budynków wszędzie w zasięgu wzroku.




Południe minęło zaledwie dwie godziny temu. Placówka Larch Peak Lodge nie była jednak gotowa na ich przyjęcie. Doktor Brown osobiście zadzwonił dzień wcześniej i przeprosił za zaistniały kłopot tłumacząc spóźnienie niespodziewaną koniecznością dopracowania kreatywności poprzednich pacjentów.

Uprzedził również, iż zarezerwował oraz opłacił nocleg w domku należącym do firmy "Bliżej Natury". Właściciel Frank Cross miał przekazać klucze w biurze.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 11-12-2017 o 23:49.
Alaron Elessedil jest offline