Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2017, 08:53   #56
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Powiedzieć, że klasztor nie tętnił życiem, to jak nie powiedzieć nic. Alexander nie próbował nagabywać Angusa, a i nie narzucał się Aili. Czuł się źle choćby z tego względu, że pozbawiony w pierwszych nocach swego nie-życia opieki stwórcy nie do końca wiedział co się z nim dzieje, nie akceptując przy tym swego stanu. Śmierci.
Przy tym wciąż miał przed oczyma twarz Aili i bolało go to, co zapamiętał z jej wzroku. Wiedział też, że wampirzyca ma rację obwiniając go i gardząc za dobrowolne stawianie się po stronie potwora, który ich skrzywdził, najbardziej ją.
Uciekał w górski las dając upust swej wściekłości, żalowi bliskiemu rozpaczy i samotności.

Angusa też ciężko było zoczyć w klasztorze przez kolejne noce, bo starał się on znaleźć miejsce, gdzie skrył się Merlin. Kilkadziesięcioro ludzi z Przyklasztorów, pozostali mieszkańcy monastyru poza mniszkami znalezionymi w lochach, świta Alexandra… Nie było łatwo ukryć taką grupę w górach, szczególnie dla kogoś, kto do poszukiwań mógł zaprządz dzikie zwierzęta. Mimo to na razie kryjówka starego Gangrela pozostawała tajemnicą.

Zbrojni byli mrukliwi, cisi i poddenerwowani. Oni spodziewali się ataku każdego dnia, każdej nocy. Coraz częściej wybuchały kłótnie przerywające stagnację. Zwykle w takich chwilach w pobliżu pojawiała się młoda Gangrelka. Choć nie miała bezpośredniej władzy nad ludźmi swego ojca krwi, czuli się w jej towarzystwie coraz bardziej obco. Aila stawała się coraz bardziej ponura i milcząca, odległa zwykłym śmiertelnikom. I tylko mniszki z lochów mogły czasem słyszeć jej cichy, melodyjny głos. Zresztą na prośbę szlachcianki przeniesiono kobiety do jednej z większych cel, gdzie Gangrelka sama przeniosła im prycze oraz inne przedmioty, mające ułatwić życie. Wciąż jednak mniszki zamykane były na klucz - czy to z uwagi na brak zaufania, czy też dla ich własnego bezpieczeństwa.

Niespodziewanie w tym czasie napięć towarzyszem Aili stał się Viligaiła. Wampir śledził jej poczynania względem kobiet, przyglądał się materiałom i przedmiotom, których zastosowanie szlachcianka tłumaczyła mu częstokroć bez słów. To samo działało w drugą stronę. Nieraz Gangrelka po prostu włóczyła się za dziwnym Tremerem, przyglądając dziwnym (dla niej) rytuałom oraz zwyczajom, które praktykował.

Właśnie podczas takiego wspólnego przebywania w dawnej bibliotece, gdzie Viligaiła w żelaznej misie palił jakieś zioła mrucząc coś w swoim niezrozumiałym języku, Ailę z ciekawością przyglądającą się pogańskiemu wampirowi nawiedziła Urszula.
Obie siostry zdawały się być mocno wyalienowane w klasztorze, gdyż unikać się starały zbrojnych Angusa, a i jego samego, oraz litewskiego nieumarłego nie próbowały szukać względem towarzystwa. Coraz bardziej ‘dzika’ i stroniąca od towarzystwa Aila nie była tu dla nich rozwiązaniem, bo choć starały się usługiwać szlachciance, to pewną rezerwę związana ze strachem wręcz się czuło.
Dziewczęta nie do końca jeszcze zaakceptowały stan swej pani. Czy to przez wychowanie i opowieści, czy to przez historię Wygódek… ciężko określić.
- Pani… - odezwała się Urszula podchodząc ostrożnie do wampirzycy. Miętoliła przy tym skraj rękawów, jakby pomagając sobie tym w śmiałości.
Aila podniosła na nia pozbawione zainteresowania spojrzenie. Ponieważ jednak dziewczyna wytrwała i nie wycofała się, wampirzyca podniosła się powoli i ruszyła na bok, by służka mogła powiedzieć jej to, z czym przyszła i nie przeszkadzać jednocześnie Tremerowi.

Kiedy znalazły się w pewnym oddaleniu od niego, rzekła cicho:
- Mów.
- Pani Ailo, co to dalej będzie? - Urszula nie patrzyła jej w oczy. - Nie teraz, w tej dolinie, ale potem, jak ją opuścim.
Wampirzyca spojrzała na nią z jakimś dziwnym bólem w oczach.
- Czemu pytasz? - odparła pytaniem na pytanie.
- Bo… my same już nie wiemy. Zali chcesz nas? Potrzebujesz? - Urszula spuściła głowę. - Ani gdzie iść i się gdzie podziać, ani nie wiemy czy ostać przy tobie.
- Dopóki nie wydam innego polecenia, macie być przy mnie. - Rzekła chłodno. - A jak nie macie co robić, tedy w kuchni pomóżcie, drewna mniszkom nanieście. Mało tu roboty?
- Ciebie nam brak Pani i przyszłości niepewne... Roboty w bród, żadnej nie omijamy.
Wampirzyca warknęła, co bardziej jak głos zwierzęcia niż człowieka zabrzmiało, a służka odruchowo cofnęła się pół kroku.
- Tedy czego byście chciały? - Zapytała Aila. - Ale konkretnie. Co mam zrobić lub wam polecić?
- Rzec jeno, co by nadzieje rozwiać i z losem pogodzić, albo te nadzieje utrzymać, niepewności rozwiać. - Urszula mówiła cicho. - Alina wciąż myśli, że przyjdzie czas co dwórkami Twymi będziemy jako dwórki na zamku, jak kiedyś mówiłaś, ja wciąż nadzieję mam, że świata zobaczymy. Obie za to pragniemy byś szczęśliwą była, byś serce nam okazała. - Urszula skuliła się. - Kochamy Cię Pani, a żadnego nie ma, nadzieje na to coraz mniejsze. Rzeknij jeno co będzie, by choćby płonnymi je nazwać, lepsze to niż niepewność.
Aila odwróciła się do niej plecami.
- Nie wiem co będzie - rzekła w końcu - Szczęśliwego końca tej historii jednak nie widzę, bo nawet gdy płomień zemsty w mym sercu ugaszę, ból pozostanie. Nic już nie będzie takie samo... bo i ja się zmieniłam. - Powiedziała, po czym dodała cicho. - I on.
- Pan Alexander? - Urszula uniosła głowę. - Toć wiemy, bladość cery widziałyśmy i to, że za dnia go zoczyć się nie da. Wiemy że i on się zmienił. - Dziewczyna chyba nie rozumiała o jakiej ‘zmianie’ jej pani mówi.
Kiedyś może Aila wyprowadziłaby ją z błędu, lecz teraz to było zbyt wiele słów do wypowiedzenia, toteż powtórzyła:
- Nie wiem co będzie, ale na dwory już nie wrócę raczej. Może jednak uda mi się was gdzieś dobrze umieścić.
- My chcemy z tobą pani! - Dziewka zapewniła żarliwie. - A… - zawahała się - a… my jakoś pomóc możem? My proste, ale może… jakoś? Co by pani problemy na barki wziać, odetchnąć dać, szczęśliwego końca… no jaki tam miałby być.
Wampirzyca znów się odwróciła przodem do dziewczyny, a w jej oczach pojawił się głód.
- Urszulo... nie powinnaś mi takich propozycji składać. Ja to rozumiem teraz... na swój sposób. - Położyła dłonie na ramionach dziewczyny i spojrzała jej w oczy głęboko. Dopiero po chwili walki ze sobą cofnęła się.
- Nie wiem czy mogę was o to prosić, ale... Alexander dopiero przemieniony został, nowy żywot poznaje i... cierpi. Jeśli ty lub twoja siostra macie odwagę, idźcie do niego i zaoferujcie mu swojej krwi, by wiedział, że dobrowolnie też to może się odbywać, by nie czuł się... potworem. - Powiedziała cicho, jakby ze zmieszaniem.
- Dobrze pani, tak uczynimy. - Urszula kiwnęła blond czupryną, że aż zamajtały jej warkocze. - A dla ciebie coś uczynić możemy? Tymi mniszkami się zajmujemy i wszystko co trzeba dla ciebie czynimy, ale może dla ciebie coś jeszcze zrobić możem?
Wampirzyca nieomal przegryzła własną wargę.
- Nie zadawaj mi takich pytań! - Warknęła ze złością.
Urszula cofnęła się odruchowo.
- Ja…. ja przepraszam… ja…. wybacz mi - odezwała się spłoszona. - Ale jakbyś czego potrzebowała, to my wszystko… - Uciekła zamiatając warkoczami.
Aila znów została sama. Spojrzała w niebo, zastanawiając się, kiedy przywyknie do tego stanu. Samotność wydawała się wszak jej jedyną towarzyszką życia nieumarłej.



- Dziękuję - Aila usłyszała głos Alexandra dobiegający z wnęki okiennej. Mijała ją właśnie udając się do swej celi, bo świt zbliżał się i niewiele czekać było, aż nad szczytami wzejdzie słońce.
Przystanęła i zadarła głowę, by na niego spojrzeć. Monę miała nieodgadnioną, ale czuł, że ją zaskoczył.
- Urszula. Przyszła krew mi swą dać… Zarzekała się, że z własnej woli, ale w końcu przyznała, żes to Ty ją wysłała.
- Nie wysłałam. Spytała, co może zrobić... powiedziałam, że prosić jej o to nie chcę, dlatego to jej własna decyzja była. Przypuszczam, że to ważne dla ciebie. Albo kiedyś by takie było. - Odezwała się do męża po raz pierwszy od wielu dni.
- Ważne. - Odwrócił głowę. - Alem i tak jej nie tknął, unikam ludzkiej krwi.
- To cię osłabi. - Odpowiedziała, lecz nie przekonywała go. Po prostu stwierdziła fakt.
- Wiem, ale wciąż boję się, że nie wyczuję kiedy… A życia nie chcę pozbawiać - mruknął speszony. - Wczesnym wieczorem polowałem, wypiłem sarnę. Czułem jak gaśnie życie i coraz bardziej zastanawiam się czy na pewno tak wielka różnica w pozbawianiu życia zwierza, czy człowieka. Zwierzęta mi bliższe ostatnio, ale pojmowanie tej granicy… pomaga w utrzymaniu człowieczeństwa.
- Zwierząt też całkiem nie musisz wypijać... choć tak się szybko nie nasycisz. Ja... - zawahała się - Mogę jutro cię pilnować. Gdy będziesz z Urszuli pił. W razie czego odciągnę. Krzywdy jej nie zrobisz, a ona... chyba już całkiem przestała się tego bać. Może nawet... to lubi. Mnie często wszak kusi.
- Sam nie wiem… - Spojrzał na szlachciankę przelotnie. - Krew zwierząt słabsza, więcej jej trzeba i posmak ma gorszy. Ale ludzka i tak niczym przy… - zawahał się. - Gdym z ciebie pił. Myślałem, że może przyzwyczaję się do zwierzęcej na stałe, to nie będzie korciło by z ludzi pić.
- To twoja decyzja. Propozycja jednak moja aktualna... na razie. - To mówiąc, zaczęła iść ku swojej celi.
Nie odpowiedział, oraz nie zatrzymywał jej.
I tak cieszył się, że zdecydowała się zamienić z nim przynajmniej te kilka słów.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline