Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2017, 21:10   #112
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

CHAAYA

Była nimfą.
Śliczną i zmysłową.
Bezwstydnie prezentując swoje wdzięki, pomrukując przy tym cicho i drżąc od doznań.
Była kuszącą nimfą.

Kamala mogła się w tej chwili czuć jak wyśniona, leśna kusicielka, wśród kwiatów i ziół, dochodząc do spełnienia, pod muśnięciami języka kochanka.
Ponownie.
Przyjemnie wszak było spędzać chwile w ogrodzie razem. Będąc oddzielonymi od świata, i jego wydarzeń, kurtyną roślin.
Przyjemnie było zapomnieć o troskach, rozkoszoując się kochankiem na własność. Zwłaszcza, że ten wielbił jej ciało ciągłymi pieszczotami, pomiędzy chwilami intensywniejszych zabaw.

Od dłuższego czasu nie zmienili miejsca spod luminescencyjnego krzewu o słodkim zapachu, gdyż mech pod nim był lekki i miękki, jak materac królewskiego łoża. Była to przyjemna odmiana ich skrzypiącego wyrka w karczmie, które choć wytrzymałe i bezpieczne, to jednak stare i momentami mocno niewygodne.
Tawaif przeciągnęła się leniwie, przygryzając kokieteryjnie usta, gdy przyjemne ciepło rozlało się w po jej podbrzuszu łaskocząc zmysły.
Kobieta dopełniła swoje słowo, wykorzystując Jarvisa na wiele różnych sposobów, biorąc od niego wszystko. Energię. Miłość. Ciepło. Oddech… Satysfakcję.
Sam czarownik dostał niewiele w tej przeciągającej się torturze, ale jakże mógł być stratny w obliczu czynów dzisiejszego dnia.
Posiadł ją nie raz i nie dwa…. i wiedział, że posiądzie jeszcze więcej.

- Przydałby się księżyc… jakoś tak pusto na niebie. - Ciszę przerwał cichy szept tancerki, która przeczesała dłonią pazurkowate kwiatki, na nowo rozbłyskujące delikatnym światłem. - Niektóre z tych kwiatów kwitną podczas pełni… aż żal, że się tu tak marnują…
Kilka puchatych ciem zleciało się nad krzew, by łopocząc skrzydełkami, jak miniaturowe ptaszki, próbować dotrzeć do świecących kielichów. Chaaya przekręciła się na bok, twarzą do mężczyzny, by móc przyglądać się jego profilowi w ciszy i skupieniu. Dostrzegała jeno jego zarysy, ale i tak obraz ten zdawał jej się jasnym i majestatycznym, jak w pełnym świetle słońca.
- Ile może kosztować encyklopedia tutejszej roślinności?
- Zielnik. Zależy kto zrobił i jak solidnie. Od 200 złotych monet po nawet półtora tysiąca… - wycenił Jarvis, głaszcząc ją czule po policzku. - I nie licz na to, że którakolwiek z ksiąg będzie zawierała wszystkie rosnące na okolicznych moczarach rośliny. Znaczna część miasta to nadal niezbadane ruiny, a co dopiero obszary, które nie kuszą elfimi skarbami do odkrycia.
~ I smoczymi… ~ wtrącił łaskawie Starzec.
- To nie problem. Wypełniłabym go o brakujące okazy… zawsze to kilkadziesiąt, jak nie set, gatunków mniej do opisania… - odpowiedziała spokojnie bardka, zamyślając się na chwilę.
- Tylko elfie skarby kryją te ziemie? Nie było tu innych ras?
- Są obecnie koboldy i gobliny… jeśli je uznasz za rasy. Głębiej w bagnach nadal są dzikie elfy, oraz jaszczuroludzie. Krążą też legendy o mrocznych elfach, ludu wężowej krwi i gnomach, które żyły tutaj w czasie rozkwitu i upadku elfiej metropolii, ale to tylko niepewne do końca plotki. Choć czasem wizje je potwierdzają. - Zadumał się mag, po czym przyciągnął do siebie tawaif, by mogła się wtulić w niego i oboje ogrzewać nawzajem swe ciała.

~ To troche dziwne… wizje powinny ukazać smoki, które wszak rządziły tymi ziemiami… a tymczasem wygląda na to, jakby miasto je ukrywało przed mieszkańcami… ~ zdziwiła się dziewczyna, odzywając się do czerwonej pijawki na dnie jej duszy. ~ Smocze leża są dość trudne do przeoczenia… bo są wielkie, jak to się stało, że jeszcze nikt do żadnego nie trafił? W końcu to nie jedno miejsce… a cztery.
Odruchowo przytuliła się do kochanka, milknąc, pochłonięta rozmyślaniami.
~ Cztery wrogie wobec siebie smoki, które chętnie posłałyby elfów, sprzymierzonych ze sobą Domów, do złupienia leży konkurencji, gdyby nadarzyła się okazja. Więc każdy ze smoków ukrywał swoje leże za pomocą magii, pułapek, dezinformacji… ~ Skrzydlaty pominął jakoś fakt, że smoki nie pojawiały się prawie w ogóle w tutejszych wizjach. I płynące z tego wnioski zostawił swemu naczyniu do wysnucia.
~ Trochę ciężko mi w to uwierzyć… ~ odparła nieco oględnie Kamala, tracąc zainteresowanie dalszą rozmową na rzecz drobnych pieszczot obojczyków przywoływacza.
- Dlaczego w ogóle ludzie łupią te miejsca? Zamiast je odnawiać? To prawdziwe pomniki historyczne, aż szkoda, że marnieją…
- Zapominasz, że gdy ludzie przybyli, było tu morze ruin. Nikt nie widział elfiego królestwa w czasach jego świetności. Nie mówiąc już o tym, że możliwości przybyłych tu z różnych stron łowców fortuny były mizerne, więc… zamiast odbudowywać budowle adaptuje się je do naszych potrzeb - wyjaśnił Smoczy Jeździec, uśmiechając się. - A co do tych obszarów miasta, które marnieją pozostawione samym to… miasto powoli się rozrasta. La Rasquelle co każdy rok oczyszcza kawałki nowych dzielnic, oczyszczając je z potworów i pułapek. Odbudowuje budowle, dając im nowe życie. Cóż… większości. Elfie świątynie są pomijane i pozostawiane samym sobie.
- Mhm… - Cichy pomruk nie brzmiał jakby kobieta dała się przekonać, ale nie był też zachętą do dalszej rozmowy. Może kiedyś jeszcze wrócą do tego tematu przy dogodniejszej sytuacji.
- Niedługo musimy wracać. Chcę byś się wyspał, bo jutro wyciągniesz z Nveryiothem dwie beczki - przypomniała swój plan na jutrzejszy początek dnia, przy okazji bawiąc się włosami ukochanego.

- Nie chcę spać… - Mężczyzna zamarudził niczym mały chłopiec i wpierw naparł ciałem, zmuszając bardkę do położenia się na plecy, a potem nasunął na nią, przygważdżając ją do miękkiego podłoża, całując gorączkowo jej usta i twarz.
- No wiesz co? - obruszyła się łagodnie Dholianka, starając uciec przed wargami napastnika. - Chcesz mi powiedzieć, że mój porywacz nie nasycił się jeszcze mym ciałem? - ciągnęła z wyraźnym niezadowoleniem, choć nie wiadomo czy złość ta była skierowana ku Jarvisowi czy niej samej. - Musimy wrócić, by Godiva i Nveryioth… zwłaszcza on, się nie martwili…
- Zakładasz, że tobą da się nasycić - szepnął jej do ucha. - A ja ciąglę cię pragnę i pragnę.
Westchnął głośno. - Ale pewnie masz rację. Musimy wracać… ale wpierw…
Zsunął się z tawaif, by władczo rozchylić jej uda, klękając między nimi. Delikatnie muskał podbrzusze są swoją lancą, którą tak często używał w swych podbojach względem Chaai.
- Ostatni raz Kamalo? - pytał, trzymając ją za rozchylone nogi i wykonując powolne ruchy biodrami, ocierając się o jej bramę przyjemności, dowodem jak silne i twarde jest w nim pożądanie.
Dobrze, że w ciemnościach nie było widział jej grymasu niezadowolenia. Czyżby nie była zbyt dobra w swym fachu i nie umiała choć na chwilę zaspokoić swojego umiłowanego? Za mało się starała? Czy może wypadła z formy?
Pożądanie czarownika było nie tylko pochlebstwem, ale i poważnym naruszeniem jej ambicji. Bo czy chciała czy nie, Sundari była ambitna we wszystkim co robiła, dlatego też została tancerką i dlatego była tak dobrą dziwką. Nie spoczywała na laurach i rywalizowała z siostrami o klientów jak prawdziwa gladiatorka na arenie.
- Ostatni tutaj czy tej nocy? - spytała podstępnie, uderzając w gałąź krzewu, który zaklekotał jak papierowe latarenki obijające się o siebie ściankami, po czym jego kwiecie jaśniej zaświeciło.
- Tej nocy… bo trzeba się wyspać. Wracamy do naszego domu i łóżka i idziemy grzecznie spać. Nie ręczę za poranek jednak. - Uśmiechnął się, poruszając leniwie i prowokująco muskając jej wrażliwy obszar swoim pulsującym od żądzy organem.

Dziewczyna uśmiechnęła się jak wredna lisiczka, najwyraźniej nie wierząc w ani jedno jego słowo i rzucając mu w ten sposób nieme wyzwanie.
- Skoro to nasz ossstatni raz, niech będzie przyjemny i czuły… - odpowiedziała w końcu, unosząc biodra do góry przy jednoczesnym wyciągnięciu rąk ku kochankowi.
- Dobrze… - Ten nachylił się do niej i kurtyzana poczuła jego przyjemnie twardą obecność w sobie, gdy wsuwał się wprost w jej ramiona. Powoli i delikatnie łącząc się z nią w miłosnym uścisku.
Przywitał go pomruk zadowolenia i ciepłe wargi zostawiające po sobie mokre ślady na jego ustach. Ręce oplotły go za plecami, wędrując dłońmi po kręgosłupie i łopatkach. Chaaya oddała mu się bez namysłu i z dobrze znaną ochotą, świadczącą o tym, że słowa słowami… ale gdy przychodziło do przyjemności, nie potrafiła sobie jej odmówić.
- Wrócimy tu kiedyś… za dnia… dobrze? - szepnęła w przerwach we frywolnym podgryzaniu jego policzka i barku, jakby sprawdzając który kąsek lepiej smakuje.
- Kiedy tylko… chcesz… - szeptał Jarvis, całując jej usta.
Ruchy jego bioder były leniwe i powolne, w przeciwieństwie do żarliwych pocałunków jakie składał na jej twarzy i szyi.
Ruchy były powolne i leniwe, ale docierał głęboko ze swym przesłaniem rozkoszy. Nie spieszył się i delektował ich połączeniem, nie pozwalając wydostać się jego dzikości i namiętności z okowów żelaznej woli.
Dzięki czemu spędzili, tak jak sobie tego zażyczyła tawaif, przyjemne i wyjątkowo czułe chwile, aż sięgneli szczytu pod blednącymi kwiatami pazurkokrzewu. Kamala nie pozwoliła jednak na rozłąkę, nogą przyciągając swojego partnera do siebie, by jeszcze chwilę spędzili razem, zanim nie zbiorą ponownie motywacji do wstania z legowiska.

- Jesteś słodką pułapką… ciężko się od ciebie oderwać - rzekł żartobliwym tonem przywoływacz, tym razem czule całując jej usta.
- Ale będziesz musiał… choć jeszcze nie teraz, odpocznij sobie - odpowiedziała mu wesoło, owiewając ciepłym oddechem jego ucho.


Powrót okazał się długą i skomplikowaną operacją logistyczną, podczas której to czarownik przywoływał kolejne potwory. Do tego były takie atrakcje jak “przesiadki w locie”, podczas których bardka za każdym razem tak samo się bała, choć udawała, że się do tego przyzwyczaiła.
Niemniej w końcu dotarli na kolejnym pterodaktylu do obrzeży w zamieszkanej części miasta, stamtąd w końcu do karczmy w której mieszkali i Chaaya poczuła znów obecność więzi ze swoim smokiem. Jarvis, sądząc po kwaśnym uśmiechu, również poczuł obecność Godivy i ta chyba zasypywała go mentalnymi pytaniami.
W pokoju zastali prawdziwy kataklizm, bo ktoś przeszukał im większość rzeczy i to w wyjątkowo niechlujny i nieumiejętny sposób. Następnie zjadł resztki ryżu, którego nasionka walały się po całej podłodze, po pierożkach też nie było ani śladu… choć cała pościel była w okruszkach.

Tancerka rozglądała się niemrawo po rozgardiaszu, dobrze wiedząc, kto i dlaczego, go zostawił. Sprawca jednak spał i w dodatku tego nie udawał, bo gdy tylko tawaif sięgnęła umysłem do swego wierzchowca, poczuła grubą ścianę nieświadomości, pomieszaną z prawdziwym wycieńczeniem.
Nie było jednak czasu na konsternacje lub spóźnioną panikę, że skrzydlaty coś złego wykombinował lub zrobił. Kobieta zabrała się uporządkowywać swoje sukienki, dostrzegając, że brakuje jej kompletu broni i kilku papierów.
- Sprawdź czy niczego ci nie zabrał… - Sundari odezwała się po długiej ciszy grobowego milczenia, wieszając z powrotem swoje szpargały w szafie. - Broń lub jakieś małe przedmioty… kto wie co ta pałka sobie ubzdurała i jak próbowała się zemścić… - Temat dlaczego gad chciałby się na nich mścić, skwapliwie pominęła, bo i sama nie wiedziała… w wykonaniu Nverego wszystko mogło mieć swoje “racjonalne” wyjaśnienie.
Przywoływacz zabrał się za przeszukiwanie rzeczy, zapewne ciesząc się w duchu, że na wyprawę do obserwatorium zabrał cały ekwipunek przeznaczony na takie wypady. Po dłuższym sprawdzaniu, spojrzał na tawaif czule.
- Nic mi nie zginęło. A tobie? - zapytał.
- Łuk… kunai… notatki… kołczan - wymieniała smętnie dziewczyna, dostrzegając pustą ramę okna na których wcześniej wisiała bielizna. Skrzywiła się w zdenerwowaniu. - …i majtki… - dodała kwaśno, zagryzając zęby.
- Oraz list polecający na jutrzejszy bal.
- To będzie problem - stwierdził mag, pocierając się po podbródku. - List… był dość ważny. Jego strata będzie kłopotliwa. Jeszcze bardziej kłopotliwe będzie wyjaśnianie tego Dartunowi. Wątpię by chciał ci zniszczyć broń. Notatki ceni jako źródło wiedzy więc pewnie też zachował. Majtki… - Mężczyzna zamyślił się. - …po co mu one?
- Jestem tylko dziwką, nie wróżką… skąd mam wiedzieć? - Prychnęła ironicznie Kamala, po czym westchnęła ciężko. To nie na tego “samca” powinna się złościć.
- Jutro z nim porozmawiam… może ukrył to, zły, że nie poszliśmy razem trenować…
Podeszła do wanny, by napuścić sobie wodę. Było już późno, ale chciała się wpierw wykąpać, by jutro rano być gotowa do wyjścia.
- A ja przygotuję łóżko - odparł spokojnie Jarvis, rzeczywiście zabierając się za porządki jak jakaś służka karczemna. Z pokoju Godivy rozległ się głośny śmiech.
- Dowiedziała się o okruszkach i bajzlu w naszym pokoju. I wspomniała o jakimś bogaczu, który chciał kupić jej majtki, gdy była już po służbie - wyjaśnił.
- O-och… i co sprzedała mu je? - spytała z niejakim zainteresowaniem, rozbierając się i wchodząc do ciepłej wody.
- Nie. Wrzuciła go do wody sugerując wpierw, że jeśli chce zdobyć jej majtki musi sam po nie sięgnąć. A gdy próbował, kopniakiem posłała go do kanału i pewnie wywołałaby bójkę z jego ochroniarzami, ale zjawili się inni strażnicy… i uspokoili sytuację, ku jej niezadowoleniu - streścił jej jeździec, starając się nie zerkać w kierunku ukochanej, by nie ulegać pokusom.
- Trochę szkoda, mogłaby dodatkowo zarobić… - stwierdziła bardka ziewając przeciągle, gdy jej ciało się przyjemnie rozgrzało, przypominając o zmęczeniu po intensywnym dniu. - Spalmy to łóżko… gdy już nie będzie nam potrzebne. To grzech trzymać takiego rupiecia i zmuszać innych do spania na nim…
- Godiva nie ma poczucia wartości pieniądza. Jest smoczycą, jedyne co lubi w monetach to fakt, że się błyszczą i wygodnie się na nich leży - ocenił czarownik siadając na łóżku i dodając - A łóżko jeszcze pewnie nie raz będzie nam potrzebne.
- Zapewne… - wymruczała trzpiotnie tancerka, wstając, by wyjść z wanny. - Ale już nie dzisiaj… - Zaśmiała się cicho, podchodząc do łoża, bujając przy tym biodrami, jakby szykowała się do pokazu. - Teraz twoja kolej… - zawyrokowała rzucając się na pościel, wciąż mokra od wody. - Nie wpuszcze cię pod kołdrę jak się nie umyjesz… - groziła sennym głosikiem, przyciągając sobie poduszkę.
- Zgoda…
Zanim jednak to uczynił, poczuła jak językiem zbiera kropelki wody z jej pupy. Potem jednak zrzucił odzienie i zanurzył się w wannie, by rozkoszować ciepłą jeszcze wodą.
Tawaif pomruczała coś niezrozumiale pod nosem, zwijając się w kłębek na środku materaca. Najwyraźniej była zbyt zmęczona, by czekać na powrót przywoływacza.
Otuliwszy się kocem, wtuliła się w poduszkę.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline