Po krótkiej naradzie postanowili ruszyć tunelem. Max, jako najmniejszy i najzwinniejszy członek drużyny, poszedł jako pierwszy.
Z łatwością przemykał naprzód. Nie musiał schylać się ani czołgać, w najniższych punktach jaskinia tylko lekko muskała mu włosy. W ciemności doskonale widział drogę, dlatego poruszał się szybciej od reszty. Zostawił ich w tyle, kiedy zdołał wyjść do jaskini. -O fuuu....-krzyknął-Tutaj cuchnie jak w oborze albo jakimś wychodku!
Zaczął kaszleć, próbując teatralnym gestem odgonić od siebie smród. Po kilkudziesięciu sekundach zdołał przyzwyczaić się do zapachu- a i towarzysze do niego dołączyli. Niziołek wyjął sztylet i zaczął z ciekawości dźgać truchła królików.
Nagle usłyszał dobiegające z korytarza popiskiwania. Z przerażeniem przerwał wykonywaną czynność i stanął wyprostowany. -Słuchajcie!- powiedział półszeptem-Brzmi jak myszy albo szczury! |